środa, 22 maja 2013

20

Ahh zostało już tylko 5 rozdziałów i konieeeeeeeeeeeeeeeeeec!!

&&&
Musiałam na kilka dni wyjechać do Barcelony, na weekend miałam zaplanowane spotkanie odnośnie bloga wraz z Adrianą, a w tygodniu miałam sesję zdjęciową z pracy więc musiałam spakować swoją torbę, ale nie było to łatwe. Stałam nad otwartą walizką i zastanawiałam się co ze sobą zabrać. Nie powiem, ale trochę się stresowałam bo nigdy nie byłam akurat w tej sytuacji. Na dodatek mama przyniosła mi moje pranie więc tylko westchnęłam.

- Jedziesz tylko na kilka dni, więc w czym problem?
- Bo w końcu co mogę założyć?
- Wszystko? Masz całą szafę więc to nie problem. Ooo jakie ładne szpilki. - i wzięła do ręki moje fioletowe
- Nowe, jeszcze nie miałam ich na sobie na blogu.
- W takim razie już masz buty. Ale wychodzisz dzisiaj? - a ja od razu zaprzeczyłam - Myślałam, że na jakąś randkę z Joselu.
- Muszę się spakować. - zauważyłam - Zresztą Joselu ma w tym tygodniu mecz na wyjeździe. Więc pewnie sam się szykuje.
- No tak to ile cię nie będzie?
- Wracam dopiero w czwartek. I w sumie od razu zaczynam na Cibeles więc znowu będzie pełno pracy.
- Idziesz z Adrianą?
- Oczywiście.
- Rozumiem. - i usiadła na moim łóżku i składała ciuchy a ja się zaśmiałam
- W takim razie mów o co chodzi.
- Mam z ojcem rocznicę i nie wiem co zrobić. Dlatego też jadę z mamą Adriany do SPA i będziemy tam obmyślać, ale mogłabyś mi pomóc.
- Zrób coś dla was, nie wiem kolacja albo coś?
- Też myślałam nad kolacją, ale nie będzie to takie normalne?
- Nie, jeśli zrobisz ją sama i w dodatku coś nowego. Ja na ostatnią rocznicę zrobiłam kolację z nowymi przepisami i do tego ulubiony deser Joselu.
- Właśnie Joselu... mogłabyś do niego iść przenocować w razie czego?
- Jasne, zawsze też jest kanapa u Adriany. - zaśmiałam się
- Wariatka, ale pakuj się bo zwariujesz. Adriana zapewne ma już wszystko przy drzwiach.
- Ona to na pewno. - zaśmiałam się

Ale jednak nadszedł dzień wyjazdu, zadowolona siedziałam w pociągu w okularach do komputera i czytałam artykuł. Adriana robiła mi zdjęcia na co się śmiałam i tak samo zrobiłam jej. Oczywiście ze śmiechu nie wyrabiałam bo na prawdę nam się dobrze rozmawiało i w sumie zawsze tak jest jak jesteśmy razem. I o dziwo ona się nie stresowała niczym tylko cieszyła. Sama nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Hotel, który bardzo mi się podobał i co najlepsze był zarezerwowany przez Tous. Zrobiłyśmy zdjęcia, aby się pochwalić i się zaczęło. Myślałam, że zwariuje, chociaż musiałam przyznać, że mi się podoba. Na dodatek poznałyśmy i inne blogerki, które już od dawna współpracowały z tą firmą, a i te, które dopiero co zaczynają tak samo jak my. Kolacja i impreza to było coś co ja lubię najbardziej. I musiałam przyznać, że nasze blogowanie zaczynało iść na wyższy poziom. Rozumiałam nasze zdjęcia w różnych rankingach, na różnych stronach ale nie żeby od razu coś takiego. Nawet nie przypuszczałam, że do tego dojdzie jak zaczynałyśmy ale jak widać wszystko się może zdarzyć. Na dodatek był wywiad z nami i po raz pierwszy byłam po tej stronie, a nie jako osoba pytająca. Ale co dobre szybko się musi kończyć. Adriana wróciła do Madrytu a ja przeniosłam się do drugiego hotelu, gdzie miałam być z całą ekipą. Tyle tylko, że jak jeszcze w poniedziałek wylegiwałam się w łóżku to dostałam wiadomość od Adriany, abym sprawdziła facebooka. Zdziwiona wygrzebałam laptopa i od razu go odpaliłam. Jeśli ona mi z rana takie wiadomości wysyła to musi być coś grubego. Tyle tylko, że jak zobaczyłam zdjęcie, które dodał Joselu to nie wiedziałam czy mam się złościć czy co. W sumie to zdjęcie mi się podobało, kiedy on trzymał mnie na rękach i całował. Mojej twarzy nie było widać, więc byłam zadowolona, a do tego jak zobaczyłam opis: "Teraz to wiem, że jesteś jedynym powodem dla którego oddycham. Tęsknie" to tylko się uśmiechnęłam bo to było akurat miłe. Nie afiszowaliśmy się z tym, że jesteśmy razem, ani tym że wróciliśmy do siebie, a tutaj jednak taka zaskoczka. Na dodatek czytałam komentarze i dopiero teraz dowiedziałam się, że Joselu zdobył dwa gole. Od razu złapałam za swój telefon i mu napisałam wiadomość: "Dziękuje za dedykacje mój piłkarzyku:* a także za ładny opis do zdjęcia. Z drugiej strony wyglądam całkiem, całkiem". Ale o dziwo odpowiedzi nie dostałam, a zaczął dzwonić mój telefon więc się tylko uśmiechnęłam.

- Jakie całkiem, całkiem? Wyglądasz świetnie.
- Ahh. - zaśmiałam się - Ale czy panu ktoś dał pozwolenie na takie zdjęcia?
- Owszem. Niech wiedzą jaką cudowną mam dziewczynę.
- No patrz. A te serduszka?
- Bo tylko ty we mnie wierzyłaś i obiecałem zdobyć gola więc proszę o to nawet dwa.
- Cieszę się. Ale wracam w czwartek a ty już tęsknisz?
- Tak. A z drugiej strony oglądałem zdjęcia i stwierdziłem, że dlaczego by nie dodać. W końcu wcześniej mieliśmy wspólne zdjęcia na twoim koncie.
- Tak bo u mnie nikt nic nie widział, ale ładne zdjęcie wybrałeś.
- Ramiro je nam zrobił pamiętasz? - a ja się tylko zaśmiałam i zauważyłam, że ostatnio jak każde - Dokładnie, ale Adriana jak wróciła to nadawała i nadawała.
- A skąd?
- Odebrałem ją bo i tak sami wracaliśmy o podobnej porze i wyręczyłem Ramiro.
- Było bardzo fajnie i to już coś nowego. W sumie nigdy nikt ze mną nie przeprowadzał żadnego wywiadu.
- Ja przeprowadzałem. - zaśmiał się a ja zdziwiona zapytałam kiedy i wstałam z łóżka - No jak to? A jak cię poznałem i chciałem wiedzieć jeszcze więcej? Zadawałem ci chyba z milion pytań.
- No tak to cofam. - zaśmiałam się - Ale teraz muszę kończyć, czas się wykąpać, ubrać i zacząć pracować.
- A śniadanie?
- Śniadanie to jak będę z ekipą.
- Dobrze więc pracuj a i daj znać mi o której będziesz to przyjadę na dworzec.
- Spokojnie, przecież mogę wrócić taksówką.
- Cichosza. Przyjadę. - więc już nic nie mówiłam i się z nim pożegnałam

Przez te kilka dni pracowałam na prawdę dużo, a na dodatek fotograf miał jakieś fochy, a modelka nie robiła tego tak jak chcieliśmy. A co za tym idzie to właśnie zły humor udzielał się nam wszystkim. Laura, która była za to wszystko odpowiedzialna miała już dość i najchętniej by to rzuciła w cholerę więc musiałam ją jakoś pocieszać. Na szczęście po dwóch takich kiepskich dniach w końcu się zaczęło coś dobrze dziać i za to i humory się nam wszystkim polepszyły. A ja w spokoju mogłam zrobić relacje pisemną a i zrobić wywiad z gwiazdą miesiąca. I tak o to siedziałam już w pociągu w drodze powrotnej do Madrytu. Napisałam oczywiście do Joselu o której mój pociąg ma przyjazd i wróciłam do plotkowania z dziewczynami. Ale w końcu dojechaliśmy i jakiś chłopak pomógł mi z walizką za co podziękowałam i ruszyłam w stronę wyjścia, ale o dziwo Joselu czekał na mnie na peronie więc do niego podeszłam.

- Zmęczona? - a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Wyglądasz jakbyś nie spała przez dwa dni. - zaśmiał się
- Tak było dosyć ciężko, ale dałam radę i w końcu w domu.
- Więc pewnie nie masz ochoty na kolację?
- Dzisiaj nie bardzo. - jęknęłam - Ale jutro?
- W takim razie chodź, odwiozę cię do domu. - i mnie objął w pasie i wziął moją walizkę na co się uśmiechnęłam - Ale nad czym tym razem pracowaliście?
- Sesja w stylu lat 60. Ale wprowadzają coś nowego na rynek więc będzie teraz jeszcze więcej pracy, a na dodatek mamy Cibeles więc już mnie kości bolą. - westchnęłam
- Dasz radę. - i dał mi buziaka w policzek - Ale może jutro kino?
- Ok, tylko wybierz coś fajnego. - wystawiłam mu język
- Dla pani wszystko. - i chował moją walizkę do bagażnika więc sama wsiadłam do auta

Przez całą drogę to on raczej nadawał o tym co się działo i kiedy w końcu dojechaliśmy pod mój dom to tylko odpięłam pasy i się przeciągnęłam. Joselu tylko się do mnie uśmiechnął i wysiadł od razu wyciągając moją torbe więc stanęłam sobie obok i złapałam za rączkę.

- Dziękuje bardzo za pomoc.
- E tam, jeden buziak i po sprawie. - więc jedynie dałam mu całusa - Teraz będę zadowolony.
- A ja też będę jak wezmę prysznic i zakopię się pod moją kołderkę. - zaśmiałam się
- To idź, ale jutro kino.

Tylko pokiwałam głową i ruszyłam do domu, przywitałam się z rodzicami i poszłam na górę gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic i tego było mi trzeba. Zakopałam się jeszcze pod kołderkę i zasnęłam kompletnie wymęczona. Na drugi dzień w pracy było tak samo pracowicie jak wcześniej i nawet nie zdążyłam do domu się przebrać więc na randkę z Joselu wybrałam się w czerwonych spodniach, szarej koszulce i na to kurtkę. Szal, balerinki i duża torba i zjawiłam się w umówionym miejscu. Przywitałam się z Joselu buziakiem i już szliśmy na film. Usiadłam zadowolona na swoim miejscu i dowiedziałam się jedynie, że to jakaś komedia. Film trwał w najlepsze kiedy poczułam, że mój telefon co chwilę wibruje. Tylko przeprosiłam i wyszłam z telefonem z sali i odebrałam.

- Mamo? Co jest?
- Kochanie... - i słyszałam, że jej się łamie głos
- Co się stało?!
- Twój tato... - i się rozpłakała - Po prostu zasłabł przy kolacji i przygotowują go teraz do operacji.
- A-ale j-jak to? - i aż usiadłam przed salą
- Sama nie wiem. Nie chcą mi nic powiedzieć. Jestem teraz w szpitalu.
- Zaraz będę. - i się wyłączyłam i czułam, że wszystko mam jak z waty i nie wiem ile tak siedziałam, ale zaraz pojawił się Joselu z naszymi rzeczami
- Mar co jest? - i usiadł obok - Przegapiłaś większą część filmu.
- Mój tato jest w szpitalu. - szepnęłam
- Słucham? W którym? Co mu jest? - a ja tylko pokiwałam głową, że nie wiem i się rozpłakałam - Kochanie. - i mnie przytulił

Czułam się jakby to wszystko działo się obok mnie. Joselu nałożył mi kurtkę i zabrał moje rzeczy wraz ze mną, zadzwonił do mojej mamy i zapytał w którym jest szpitalu i pojechaliśmy tam taksówką. Kiedy zobaczyłam moją mamę to tylko się do niej przytuliłam. Powiedziała nam, że ojciec ma operację serca i kazali nam czekać. Usiadłam na krześle i po prostu czekałam.

&&&

Kiedy ojciec Mar został przewieziony na salę to tylko poszedłem po kawę bo wiedziałem, że ani ona ani jej mama nie będzie w stanie wyjść. Na szczęście w sobotę miałem wolne i tylko mecz u nas w Madrycie w niedzielę w południe, dlatego zostałem z nimi przez całą noc. Mar jedynie usiadła mi na kolanach i się do mnie przytuliła więc ją okryłem swoją bluzą i sam czuwałem, aż zasnąłem. Kiedy się przebudziłem to Mar sama dopiero co otworzyła oczy, a jej mamy nie było.

- Hej. - szepnąłem co sama powiedziała cicho - Może napijesz się kawy? Albo pojedziesz do domu się odświeżyć i porządnie wyspać?
- Nie, chcę tu być.
- Dobrze. - i dałem jej buziaka w policzek
- Ale ty możesz jechać, masz pewnie mecz.
- Dopiero jutro więc dzisiaj mamy wolne i zostanę z tobą.
- Nie musisz, wracaj do domu.
- Nie muszę, ale chcę. Ale kawy się napij i coś zjedź.
- Dobrze, to pójdę kupić bo i tak skorzystam z toalety. - na co się do niej uśmiechnąłem - Kawa z cukrem bez mleka?
- Dokładnie.

Mar poszła a jej mama nie wracała więc sam przeciągnąłem się na krześle i musiałem przyznać, że w tym momencie sam zatęskniłem za swoim wygodnym łóżkiem. Ale w końcu obiecałem, że tu zostanę więc czekałem aż ktoś wróci, abym sam mógł iść rozprostować nogi i skorzystać z toalety. Tyle tylko, że w pewnym momencie usłyszałem

- Dbaj o nią. - więc zdziwiony spojrzałem na łóżko i widziałem, że ojciec Mar jest przytomny
- Proszę leżeć, zaraz zawołam lekarza.
- Poczekaj. - i złapał mnie za rękę - Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nie psuł tego szczęścia. Nie ma nic lepszego niż wielki uśmiech u własnej córki.
- I nie chce tego psuć, kocham pana córkę, choć ją zraniłem o czym dobrze wiem. Ale staram się jak tylko mogę.
- To dobrze. Sam nie byłem grzeczny w twoim wieku, nie jedno mam na sumieniu.
- Tylko, że to pana najukochańsza córeczka. - zauważyłem a on się uśmiechnął - Postaram się aby była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- To teraz możesz zawołać lekarza. - więc tylko się uśmiechnąłem i włączyłem przycisk o którym mówiła pielęgniarka

Lekarz przyszedł więc wyszedłem na korytarz. I zaraz widziałem jak Mar szła wraz z mamą, ale kiedy zobaczyły mnie to od razu podbiegły. Widziałam, że się zdenerwowały, ale je uspokoiłem i powiedziałam, że się przebudził i po prostu lekarz go bada. Dopiero kiedy własnie lekarz im wyjaśnił dokładnie o co chodzi to sam poszedłem do toalety i wróciłem do sali, gdzie już przebywali i dała mi kawę.

- Przecież lekarz mówił, że nic mi nie jest.
- Jeśli zawał serca i operacja to nic. - rzuciła jej mama
- Kochanie nic mi nie jest. - i ją pogłaskał po dłoni - I powinniście wszyscy iść się przespać.
- Ale przecież...
- Widzisz i tak mam z tą dwójką. - zaśmiał się - Odwieziesz je?
- Jasne. Kochanie twój tato ma rację. Powinnaś zjeść pożywne śniadanie a nie to szpitalne.
- Dobrze mówi, patrz jak chudo wyglądasz. - i poklepał ją po dłoni a ja się przyjrzałem swojej dziewczynie

Na szczęście we trójkę pojechaliśmy taksówką do domu. Ja sam pojechałem do swojego mieszkania i obiecałem, że jak tylko się wykąpie to przyjadę do nich autem. Nawet nie zjadłem nic tylko od razu pojechałem odświeżony. Ale za to od razu dostałem pożywne i pyszne śniadanie jej mamy. Choć dobrze widziałem, że się denerwują, ale mama pojechała do szpitala a Mar miała za zadanie zrobić jakiś obiad.

- Skarbie. - i ją przytuliłem na co się we mnie wtuliła - Już wszystko jest dobrze.
- Wiem, ale...
- Wiem, wiem. Pojedziemy po obiedzie dobrze? - i dałem jej buziaka w nosek na co pokiwała głową
- Sam powinieneś się wyspać. To krzesło nie było dla ciebie za wygodne, zwłaszcza ze mną na kolanach.
- To akurat sama przyjemność. - i ją podniosłem do góry na co się zaśmiała
- Postaw mnie.
- Nie, zdecydowanie nie. - i ją podniosłem wyżej na co objęła mnie nogami - Myślę, że teraz zaniosę cię do twojej sypialni i położę na łóżku. - i ruszyłem w tym kierunku
- I?
- I przykryję cię kołdrą, przytulając i dam buziaka.
- Taak? - a ja pokiwałem głową i rzuciłem się z nią na łóżko - To gdzie ten buziak?

Więc jedynie ją pocałowałem głaszcząc po policzku tyle tylko, że Mar delikatnie głaskała mnie po nodze stopą i powierciła się pode mną. Zdziwiony spojrzałem na nią.

- Mój tato coś ci mówił?
- Twój? Coś mówił, ale nic złego. - od razu zauważyłem
- Więc?
- Kazał mi dbać o to, abyś była szczęśliwa.
- To dbaj o to. - szepnęła na co się uśmiechnąłem i pogłaskałem ją po policzku - Pamiętasz nasz pierwszy raz? - a ja się zaśmiałem i położyłem na plecach obok
- Strasznie się denerwowałem, w końcu kazałaś czekać rok. A jak co do czego doszło to...
- Porwałeś mi sukienkę a ja co chwilę kichałam. - zaśmiała się - Nie miałeś róż więc obsypałeś pokój tulipanami.
- I po roku nie wiedziałem, że jesteś na nie uczulona.
- No tak, ale podobało mi się. Było to co innego. - na co jedynie się cwaniacko uśmiechnąłem - I nadal mam tą sukienkę w szafie. - i usiadła
- To może byś ją założyła jak się to wszystko uspokoi? Jak twój tato wróci do domu.
- Ale jest porwana. - a ja się jedynie uśmiechnąłem i ją pocałowałem w kark - Hmm w sumie nie aż tak bardzo.
- Już się nie mogę doczekać. Ale idziemy spać?
- Spać?
- Dokładnie. Lepiej zbieraj siły na specjalny wieczór.

Mar tylko się zaśmiała, ale położyła obok mnie, więc tylko ją objąłem i przykryłem kołdrą i o dziwo szybko obydwoje zasnęliśmy.

2 komentarze:

  1. mrr. cieszę się, że między Joselu a Mer aż kwitnie miłość. Szkoda, ze ja nie mam takiego szczęścia do miłości:D Ten ojciec Mer to całkiem mądry człowiek :P Dobrze powiedział Joselu i mam nadzieje, że bedzie robił on tak jak zapewnił. Obiecuję, że już bedę na bierząco wszystko komentować, bo już mam wakacje:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że pomiędzy Joselu i Mar wszystko dobrze się układa. Mam nadzieję, że ojciec Mar wyzdrowieje...

    OdpowiedzUsuń