piątek, 10 maja 2013

17

Ha niebawem już koniec z tym opowiadaniem. Denis kończy się za tydzień w poniedziałek, a ten ma jeszcze tylko 8 rozdziałów i KONIEC <3

&&&
Postanowiłam dzisiaj zaszaleć, dlatego umówiłam się z Joselu. Bo i tak dawno się z nim nie widziałam, a byliśmy już w końcu na pięciu randkach i to za każdym razem było co innego i mi się bardzo podobało. Ale co mnie najbardziej zdziwiło to to, że nie miałam spotkać się z nim w naszym starym mieszkaniu, tylko wynajął mniejsze. Bo jak sam stwierdził tamto było za drogie jak na jedną osobę, a nie bardzo chciał wracać do któregoś z kumpli z drużyny. Więc pojechałam taksówką pod jego nowe mieszkanie i wdrapałam się na górę, bo nie było windy na co westchnęłam. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż mi otworzy i kiedy go zobaczyłam to od razu na moich ustach widniał szeroki uśmiech.

- Zapraszam w moje skromne progi. - i otworzył mi szeroko drzwi więc weszłam do środka i już chciałam ściągnąć buty kiedy od razu powiedział, że mam iść na balkon
- Masz balkon?
- Mały, ale jest. W sumie to kawalerka i mam tylko ten duży salon i kuchnie.
- Rozumiem. - i się do niego uśmiechnęłam od razu idąc na balkon - Przynajmniej masz jakiś kąt dla siebie, ale pomieściłeś tu wszystkie rzeczy?
- Adriana z Ramiro przygarnęli kilka rzeczy.
- Trzeba było powiedzieć to bym wzięła do siebie, w końcu mam duży garaż.
- Myślę, że twój ojciec nie byłby zadowolony, że moje kartony leżą w jego garażu.
- Daj spokój. Zależy mu na moim szczęściu i nic nie mówi na twój temat. Nic złego oczywiście.
- Rozumiem, no ale kolacja jest już gotowa. Wina? - a ja od razu pokiwałam głową, że tak

Joselu zniknął na jakiś czas więc sama spojrzałam na widok z balkonu i musiałam powiedzieć,że jest ładnie, ale z drugiej strony to dziwne, że zmienił mieszkanie, które było w dobrym położeniu i miał blisko do ośrodka treningowego. Ale po chwili wrócił z dwoma talerzami na których było moje ulubione spaghetti. Tylko się do niego uśmiechnęłam i już chciałam dorwać do talerza bo na prawdę byłam głodna. Ale na jakiś czas zajęliśmy się tylko tym i kiedy zapełniłam swój brzuch to tylko odchyliłam się na krześle i na niego patrzyłam.

- Aż taki jestem przystojny? - zaśmiał się
- Ujdzie. Ale ciekawi mnie, dlaczego przeniosłeś się tak daleko od ośrodka?
- Bo to było jedyne wolne mieszkanie.
- Rozumiem. Ale kolacja pycha.
- W końcu twoje ulubione danie.
- No tak, ale jak na kogoś kto nigdy nie rwał się do kuchni to dobrze ci idzie i smaczne potrawy nawet wychodzą.
- Staram się. Ale jak ci minął dzień?
- Dobrze, w pracy nawet tak źle nie było. Do tego Adriana do mnie pisała więc było nawet sympatycznie, tak jak jest teraz. - zaśmiałam się
- A zapomniałem ci powiedzieć i przekazać prezent od Marii. - i od razu wstał ze swojego miejsca i po chwili wrócił z obrazkiem - Malowała prawie cały dzień.
- Udało jej się wysiedzieć choć pięć minut w jednym miejscu? - zaśmiałam się i oglądałam - Ale ładny i sama jej podziękuje.
- Tak, wysiedziała i mogłem sobie na spokojnie pogadać z siostrą bez małej na swojej głowie.
- Nie marudź wujku. - wystawiłam mu język
- Ale jest ci zimno? Może przeniesiemy się do środka?
- Dobrze.

Pomogłam mu w zbieraniu wszystkich rzeczy ze stolika i zaniosłam do kuchni, a on sam wrócił za mną i pokazał mi na kanapę więc usiadłam od razu podkulając nogi. I zaproponował film więc się zgodziłam i zaraz siedziałam wtulona w niego, ale jednak było mi nie wygodnie więc położyłam głowę na jego kolanach na co delikatnie mnie głaskał po głowie, ale kiedy mu powiedziałam, żeby przestał to chyba przypomniał sobie o tym, że nie bardzo za tym przepadam. Po filmie dalej tak leżałam, tyle tylko że tym razem przewróciłam się na plecy. Takie wieczory były bardzo miłe kiedy mogliśmy po prostu poleżeć na kanapie i porozmawiać na błahe tematy. Na dodatek sam przyznał, że tęsknił za tym, zwłaszcza teraz kiedy dalej nie może zdobyć gola już od czterech meczy a zbyt dużo od niego wymagają. Tylko pogłaskałam go po ramieniu i podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Skarbie dobrze wiesz, że nie zawsze zdobędziesz gola. Wiem, że jako pierwszy napastnik masz dużą presję, ale kto wie może już w następnym zdobędziesz dwa gole?
- Jak zawsze we mnie wierzysz.
- Poznałam cię jako młodego, nowego zawodnika rezerw, który dopiero co przeniósł się do Madrytu.
- I poznał w kafejce piękną dziewczynę, która się uczyła.
- Dokładnie. - i poprawiłam sobie włosy a on się zaśmiał
- Nie zachowuj się jak nie ty, proszę. Bądź moją Mar. - i dał mi buziaka w nos
- Przecież jestem i się nie zmieniam. Akurat o to nie masz się co martwić.
- A czy będziesz mnie częściej odwiedzać?
- To dlatego ta kolacja? - zaśmiałam się - I dlatego pewnie zmieniłeś mieszkanie co? - i usiadłam mu na kolanach
- Nie chce abyś czuła się niekomfortowo, a i tak mieszkanie było za duże.
- Miło z twojej strony. - i dałam mu buziaka w policzek
- Mówiłem już, że ładnie wyglądasz?
- Hmm chyba nie. - zaśmiałam się - A wyglądam?
- Bardzo i widzę, że nadal masz moją bransoletkę.
- Musiałam naprawić zapięcie, ale tak nadal jest na moim nadgarstku. Tak samo jak widzę twoja obrączka. - i wyciągnęłam łańcuszek jaki miał na szyi i się jej przyjrzałam
- Zawsze przynosi mi szczęście, zresztą babcia zawsze patrzy czy ją mam. - na co się uśmiechnęłam

Tyle tylko, że Joselu ściągnął ją z siebie i zaraz powiesił na mojej szyi więc zdziwiona na niego spojrzałam i już chciałam coś powiedzieć, ale tylko przyłożył swój palec do moich ust. Nigdy nie przepadałam za tym jak to robił, ale ten mnie jeszcze uciszył pocałunkiem. Tylko zamruczałam bo nie byłam na to przygotowana a on się odsunął. Zmrużyłam lekko oczy i zaraz ponownie czułam jego usta na swoich więc odwzajemniłam pocałunki, które z każdą minutą przeradzały się w coraz namiętniejsze i aż mi się gorąco zrobiło. Sama odpięłam sobie guziki w koszuli i zaraz nie miałam jej na sobie.

- Powinienem pościelić. - szepnął i przeszedł z pocałunkami na moją szyję
- Będziesz spać?
- Nie, zdecydowanie nie. - i przegryzł delikatnie moją dolną wargę

Tylko się zaśmiałam i to co się działo nie da się opisać słowami. Joselu tak się wczuł, że zapomniałam o całym bożym świecie. Na dodatek kiedy obydwoje poczuliśmy spełnienie to tylko jęknęłam cicho kiedy złapał po pocałunku swoimi ustami moją dolną wargę bo to bardzo uwielbiałam. Dalej leżał na mnie i tylko szepnęłam.

- Teraz możesz pościelić.
- Zostaniesz?
- Hmm... - i delikatnie głaskałam go po nodze stopą - A jakie jest twoje zaproszenie?
- Wygodne łóżko z miłymi niespodziankami w nocy i pysznym śniadaniem do łóżka? - szepnął mi do ucha delikatnie je przegryzając
- Skuszę się na to śniadanie. - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił
- To musimy chyba wstać co?
- To ty na mnie leżysz.
- Podać koc?

Ale jednak przeniosłam się na fotel, który stał obok i czekałam aż Joselu pościeli. Rzucił we mnie poduszką więc sama do niego odrzuciłam i włożyłam jego koszulkę, ale dosyć szybko mnie jej pozbył kiedy leżeliśmy razem w łóżku i w sumie zasnęliśmy dopiero nad ranem.

***

O dziwo nie byłem zmęczony po nocy, która była dosyć aktywna. Tyle tylko, że spało mi się dosyć dobrze kiedy Mar leżała obok mnie. Ale trzeba było w końcu się obudzić i zrobić jakieś pyszne śniadanie więc delikatnie podniosłem głowę i uśmiechnąłem się na widok wtulonej w poduszkę Mar. Wyglądała na prawdę słodko, ale już miałem dać jej buziaka w kark kiedy zobaczyłem zegarek. Od razu zaklnąłem i wstałem od razu się ubierając.

- Mar wstawaj. - i potrząsnąłem nią - Ej pobudka.
- Jeszcze chwila. - zamruczała i wtuliła się bardziej w poduszkę
- Jest po dziesiątej, o 11 mam trening. - rzuciłem i szybko się zbierałem - I tak już jestem spóźniony więc wstawaj.
- Że co?! - i sama się podniosła a ja wskazałem jej na zegarek - Kurwa ominęłam zebranie! - i sama się szybko ubierała - Nie masz budzika?!
- Zapomniałem nastawić. - mruknąłem i zawiązywałem trampki
- Cholera, cholera, cholera.

Nawet nie miałem czasu, aby dać jej buziaka bo zaraz po zamknięciu drzwi polecieliśmy w różne strony.

***

Myślałam, że już nic gorszego od spóźnienia się na zebranie nie może mi się przedarzyć. I tak nie miałam ze sobą swojego laptopa, mój makijaż prosił o pomstę do nieba to teraz prawie na finiszu musiałam się wywalić i miałam całe kolano zdarte. Zaklęłam pod nosem i usiadłam na ławce wycierając je chusteczkami, ale to nic nie dało. I tak już pewnie szefowa mnie zabije i tylko modliłam się, aby mój artykuł był na służbowym komputerze.

- Przepraszam może w czymś pomóc? - usłyszałam nad sobą więc podniosłam głowę - Z kolanem.
- Chyba szpilki nie są dla mnie na dzisiaj. - westchnęłam a młody chłopak przede mną kucnął
- Rozumiem, ale jestem lekarzem więc zaraz zaradzimy. - i dopiero teraz zobaczyłam, że ma ze sobą torbę - Wystarczy woda utleniona i plaster a nie chusteczki.
- Jak widać nie mam nic więcej przy sobie. - i wskazałam na swoją kopertówkę a on zajmował się moim kolanem ale kiedy dotknął wodą to tylko syknęłam
- Spokojnie.
- A mógłby pan wystawić mi jakieś zaświadczenie tak aby szefowa mnie nie zabiła?
- Niestety nie, ale powinna zobaczyć ranę. I Adam jestem. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i sama przedstawiłam - W takim razie Mar gotowe.
- Dzięki. A teraz powinnam uciekać na prawdę do pracy i się nie pogrążać dalej.
- W takim razie miłego dnia życzę.
- Ja również.

I tylko ruszyłam przed siebie, ale jeszcze się obejrzałam i uśmiechnęłam do Adama, który był na prawdę przystojny. Ale dotarłam w końcu do pracy i widziałam wzrok mojej koleżanki, która siedziała na przeciwko i tylko się skrzywiła więc wiedziałam, że jest źle i szybko drukowałam artykuł, który na szczęście miałam u siebie na kompie i akurat zjawiła się moja szefowa.

- A to co? Miałaś wypadek?
- Tak, wyrżnęłam jak długa na chodniku zahaczając jednym obcasem o drugi.
- Ok, ale to ostatni raz kiedy się spóźniłaś.
- Tak jest i tutaj mam artykuł. - i jej podałam i odeszła więc odetchnęłam z ulgą
- Łap. - rzuciła Alba więc złapałam podkład
- Dzięki wyglądam koszmarnie co?
- Nooo... jak po ostrej nocy. I chyba taka była co?
- Taaak. - i szybko się poprawiałam i dostałam wiadomość od Adriany więc jej szybko odpisałam i zajęłam się pracą
- Przepraszam panna Mar Dominguez?
- Tak to ja. - i się odwróciłam a za mną stał goniec z bukietem kwiatów - A to?
- Przesyłka, proszę tu podpisać. - i wskazał mi miejsce więc to zrobiłam i zaraz miałam bukiet kwiatów na biurku a sama złapałam za bilecik
- Od kogo? - zapytała Alba a ja sama przeczytałam "Przepraszam, że nie wywiązałem się z pysznego śniadania i mam nadzieję, że w pracy ok. Kocham cię i dziękuje za miłą randkę." Tylko się uśmiechnęłam szeroko i powąchałam kwiaty, moje ulubione w dodatku - Ok, ok umiem wyczuć zakochaną dziewczynę.

1 komentarz:

  1. Nie podoba mi się ten Adam i mam wrażenie, że może namieszać pomiędzy Mar i Joselu... Ale na razie cieszę się, że pomiędzy nimi wszytko się układa i jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń