Zakupy porobione, posprzątane i teraz tylko odpocząć i dodać nowy rozdział i dalsza praca. Więc miłego dnia!
&&&
Na weekend postanowiliśmy jechać z samego rana w sobotę i dlatego musiałam zerwać się z łóżka już o czwartej co mnie nie cieszyło bo lubiłam spać. Ale na szczęście już w piątek naszykowałam sobie wszystkie ciuchy a walizka była spakowana. Nowa notka była już dodana bo wczoraj to zrobiłyśmy z Adrianą i śmieszyły mnie pytania w stylu "co zakładam na siebie kiedy jest chłodno a mam krótki rękaw". Dlatego prosto odpowiedziałam, że mam na sobie jedyną najcieplejszą rzecz jaką mam w szafie czyli bluzę swojego chłopaka. W sumie i tak pytali się mnie wcześniej czy jestem sama czy kogoś mam. Choć wtedy nie odpowiadałam nic bo to nie było akurat ważne. Ale wzięłam szybki prysznic, który mnie jako tako obudził i założyłam na siebie pastelowe spodnie i jakiś zwykły biały top. Do tego trampki i zarzuciłam bluzę Joselu. Walizka była już na dole więc schowałam szczoteczkę do zębów i już do drzwi zapukał Ramiro. Tylko westchnęłam bo nic nie zjadłam, ani się nie napiłam, ale wziął moją torbę i poszliśmy do auta. Przywitałam się z przyjaciółką, która siedziała obok mnie na tyle i z Joselu, który był kierowcą.
- Proszę. - uśmiechnęła się i podała mi kubek kawy - Joselu wiedział, że na pewno nic nie będziesz pić więc ci przygotował.
- Dziękuje. - i sama uśmiechnęłam się do mojego chłopaka
Tyle tylko, że jak przyłożyłam głowę do oparcia to momentalnie zasnęłam. I nic już nie pamiętałam z drogi. Zwłaszcza, że w tej bluzie na prawdę było ciepło i nic więcej mi nie było potrzeba do szczęścia, ale poczułam jak ktoś mną szturcha więc podniosłam głowę i widziałam, że śpię na kolanach Adriany.
- No moje panie pobudka. - i się zaśmiał Ramiro
- Ja chce jeszcze dwie godzinki. - zamruczała
- Wiem myszko, ale już dojechaliśmy. A na dodatek masz głowę na zadku Mar.
- No to co, mięciutki ma. - a ja się jedynie zaśmiałam głośno - Nie dobrzy wy. - obruszyła się i wstała
- Też cię kocham moja kochana. - i dałam jej buziaka w policzek
Na szczęście walizki wzięli panowie, a Joselu zajął się naszym zameldowaniem i mogliśmy iść do pokoju aby zostawić swoje rzeczy i w sumie postanowiliśmy wybyć gdzieś jeszcze, na pewno na śniadanie. Ale po przekroczeniu pokoju od razu rzuciłam się na łóżku.
- Podoba się pokój? - a ja pokiwałam głową - Ale wy się lenicie we dwie.
- Bo my lubimy to. - i z uśmiechem wstałam
- A my lubimy was myszki. - zaśmiał się i mnie przytulił
- Myszką jest moja Adriana. - i bawiłam się jego sznurkami przy bluzie - Ale idziemy na śniadanie bo ja na prawdę głodna jestem.
- Idziemy, idziemy. Ale kawa smakowała? - a ja od razu pokiwałam głową, że tak i ponownie podziękowałam dając mu buziaka
Ale zeszliśmy na dół i poszliśmy do knajpki gdzie zjedliśmy pyszne śniadanie i teraz mogłabym chodzić cały dzień, na dodatek zdjęcia były zrobione na co się tylko zaśmiałam, ale od razu zauważyłyśmy, że idziemy na plażę bo trzeba się opalić. Więc dlatego wróciliśmy do pokoju gdzie się przebralismy. Ale w sumie i tak było trochę wietrznie, dlatego założyłam na siebie strój, spodenki i sweterek. Do tego kapelusz i okulary i mogłam iść się opalać. Kiedy tam się znaleźliśmy to w sumie dużo osób nie było, ale znowu zdjęcia i również miałam kilka z Joselu i nie powiem, ale dobrze się bawiłam. Pływaliśmy, opalaliśmy się i szaleliśmy w wodzie. Ale i tak poszliśmy na obiad. I musiałam przyznać, że ten weekend był dobrym pomysłem. Ale w końcu nadszedł wieczór i się rozpadało więc wróciliśmy do swoich pokoi. Ramiro z Adrianą chcieli spędzić choć chwilę sami, to i my poszliśmy do siebie.
- Ahh mógłbym tak co tydzień. - westchnął i położył się na łóżku
- Co tydzień to ty masz mecze. - wystawiłam mu język
- Ano, ale podoba się prawda?
- Bardzo, miło tak wyjechać i wrócić do pracy. - i sama położyłam się obok
- Ale dasz zaprosić się na randkę?
- Kolejną? - i z uśmiechem odwróciłam się do niego bokiem a on przytaknął - Owszem, ale cichosza Adrianie bo znowu będzie chciała robić zdjęcia. - a Joselu się tylko zaśmiał - Czasem to męczące jest, choć bardzo mi się podoba.
- No tak macie na prawdę dużo czytelników.
- A jeden leży przede mną. Który tylko ogląda zdjęcia i nie wiem po co.
- Bo ty jesteś na nich. Nawet te najlepsze mam wywołane i jedno jest przy łóżku.
- Miło. Chociaż zamiast zapisywać, wystarczyło poprosić.
- Mar.. - a ja na niego spojrzałam - Nie chce między nami żadnych nieporozumień ani kłótni. Wyjaśnijmy sobie wszystko dobrze?
- Ale się nie kłócimy. - zauważyłam
- Tak, ale czasem widzę, że jest coś nie tak. Chcę wszystko naprawić, choć wiem, że to trudne, ale staram się i potrzebuje też twojej pomocy, bo chce wiedzieć co robię źle. Tak jak było z zdjęciami.
- Po prostu dziwnie się wtedy poczułam. Byliśmy ze sobą cztery lata, a ty stwierdziłeś, że nie masz naszych zdjęć. To tak jakbyś pozbył się tego co nas łączyło.
- Schowałem je do szafy na górę. Wiem jak dziewczyny potrafią być zazdrosne o drugą kobietę.
- Ja nie wiem. - mruknęłam - Nigdy nie byłam w takim położeniu, nawet nie znam tej całej Estelle. Wiem jedynie, że jest modelką i ładną w dodatku.
- Ej, ej. - i podniósł mój podbrudek - To, że jest ładną modelką nic nie znaczy. Ty masz o wiele więcej do zaoferowania niż ona.
- Znam swoją wartość. - westchnęłam i położyłam się na plecach - Ale to z nią mnie zdradziłeś więc musi być w czymś lepsza. Nie wiem, może była lepsza w łóżku, albo nie nudziła cię tak jak ja. Robiliście coś innego, coś co ci się podobało.
- W sumie to ona uważała mnie za nudziarza. I przyznaje się bez bicia, że na początku mi się podobało, była to jakaś odmiana, ale później zrozumiałem, że to wszystko jest zbyt sztuczne.
- Ale dzięki temu zrozumiałeś, że nie czujesz do mnie tego co przed cztery laty. W końcu kiedy człowiek się nie stara wszystko umiera śmiercią naturalną.
- Kurwa Mar! - i aż usiadł na łóżku - Kłamałem! Myślisz, że to tak łatwo komuś wyjaśnić powód zrywania?!
- Nie musisz krzyczeć bo ja dobrze słyszę. - mruknełam
- Bo mnie to już po woli denerwuje! Tak zdradziłem cię, spałem z nią kiedy ty byłaś w naszym łóżku, ba spędziłem z nią weekend kiedy ty pracowałaś w Barcelonie, a na wakacjach ani razu o tobie nie pomyślałem. Coś jeszcze?
- Dlaczego? - i usiadłam po turecku na łóżku
- Co dlaczego? - i na mnie spojrzał
- Dlaczego ona? Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem. - i się odwrócił ode mnie spuszczając głowę
- Kurwa Joselu! - sama podniosłam głos - Chyba mi się należy chociaż jakieś wyjaśnienie kiedy w końcu po takim czasie o to pytam. Sam mówiłeś, nie chcesz kłótni i nieporozumień. To powiedź mi jak ja mam do jasnej cholery stworzyć z tobą związek jak nie wiem co zrobiłam źle, że cie straciłam. Byłam za dobra, czy za nudna, czy może po prostu potrzebujesz urozmaicenia?
- Po prostu byłaś.
- Słucham?
- Mieszkaliśmy ze sobą dwa lata, a ostatni rok nasze wspólne życie polegało na tym, że wstajemy, idziemy do pracy, wracamy, pracujesz a ja gram i kładliśmy się spać, osobno oczywiście. Czasem się kochaliśmy więc zmieniało to nasze przyzwyczajenia. Ale tak to mogłem z zamkniętymi oczami powiedzieć jak będzie wyglądać nasz dzień.
- To dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Wystarczyła jedna pieprzona rozmowa!
- Bo czułem, że to nic nie da.
- No tak, więc najlepszym wyjściem w tym wszystkim jest skok w bok. W końcu to zawsze ktoś inny w łóżku.
- To nie tak...
- Nie no Joselu rozumiem, ale teraz lepiej zadaj sobie pytanie czy to wszystko ma jakiś sens. - i wstałam z łóżka zabierając piżamę i ruszyłam w stronę łazienki - Mówiłam ci, jedno coś negatywnego i odchodzę, ale teraz zastanawiam się czy w ogóle dobrze zrobiłam dając ci szansę. - i zamknęłam się w łazience
Wzięłam dosyć długi prysznic, który oprócz makijażu zmył także moje łzy z policzków. Weekend zapowiadał się tak sympatycznie, a tutaj już się pożarliśmy, ale w sumie dobrze, że choć teraz dowiaduje się takich rzeczy. Wcześniej nie pytałam o nic, ale musiałam wiedzieć co było nie tak. Na dodatek od zawsze ceniłam sobie szczerą rozmowę, a ten tchórz się bał cokolwiek powiedzieć. Ubrałam się w piżamę, umyłam zęby i byłam gotowa wyjść więc jeszcze wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do pokoju. Joselu siedział na łóżku skierowany w kierunku drzwi i widziałam, że jest ubrany co mnie lekko zdziwiło. Ale ten tylko na mnie spojrzał i widziałam, że jest wściekły.
- Też nie widzę sensu. Nie chce byś z kimś kto nie potrafi nawet na chwilę zapomnieć i zaufać mi. Kurwa pół roku byłem ci wierny, czekałem na ciebie kiedy ty byłaś w Paryżu. I to jest jeszcze za mało? Co mam zrobić? Bo na pewno nie chcę być z kimś kto przez całe życie w każdej kłótni będzie mi to wypominać.
- Uspokój się.
- Jak ja mam się uspokoić?! - krzyknął a ja od razu poczułam łzy w oczach
- Nie będę z tobą rozmawiać kiedy ty na mnie krzyczysz i masz ochotę coś rozwalić. - i ruszyłam w stronę łóżka a on od razu złapał mnie za rękę - Proszę.
- Zabawne obydwoje o coś prosimy. - rzucił ironicznie
- Joselu zaufanie nie odradza się z dnia na dzień. Wierzyłam w ciebie, dlatego dałam ci pół roku, bo wierzyłam w to, że te piękne słowa, które mi pisałeś i mówiłeś nie są na pokaz. Kocham cię, nie zaprzeczę, ale zawsze cenię sobie szczerą rozmowę, a ty po prostu stchórzyłeś, wolałeś działać na własną rękę i widzisz do czego doprowadziłeś. - i wyswobodziłam się z jego uścisku - Nie chce, aby nasz związek był oparty na kłamstwie. Ale dzisiaj dowiedziałam się kilku nieprzyjemnych rzeczy, które po prostu lekko mnie zabolały. Zdaję sobie sprawę z tego, że wina zawsze leży po obu stronach i cieszę się, że powiedziałeś mi teraz, że nasz związek był aż tak zanurzony w rutynie. Pokazałeś mi, że muszę się starać o ciebie każdego dnia, a nie tak jak było. Bo myślałam, że jak już cię upolowałam to wystarczy, że będziesz mnie kochać wieczność.
- Bo cię kocham... jesteś jedyną Mar na tym świecie, jesteś jedyną z którą chce być, dlatego się staram wszystko naprawić.
- Wiem, ale czasem w niektórych sytuacjach potrzebuje czasu, musisz to zrozumieć.
- Dobrze, ale ty też musisz zrozumieć, że potrzebuje z twojej strony zaufania. Bo bez tego nie uda mi się niczego odbudować, ani od nowa zacząć. A bardzo tego pragnę. - i pociągnął mnie na łóżko więc usiadłam obok niego
- Obiecuje. Zacznijmy od początku, tak jakbyśmy dopiero co poznali się w kafejce.
- Od razu wiedziałem, żeby pożyczyć to krzesło od ciebie. Choć kazałaś mi dosyć długo czekać na randkę.
- Ale był warto. - i na samo wspomnienie się uśmiechnęłam
- Przepraszam za wszystko. - i dał mi buziaka w policzek - Wiem mówiłaś, że przepraszam to mogę powiedzieć jak coś zepsuje.
- Nie, jest dobrze. Ja też przepraszam za dzisiaj.
- Dzisiaj było nam potrzebne. A teraz uciekaj do łóżka bo zmarzniesz, a ja idę pod prysznic.
- Tylko krótko proszę, nie chce dzisiaj zasypiać sama.
Joselu się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i zaraz zniknął za drzwiami łazienki, a ja sama pościeliłam i zakopałam pod kołdrę wyciszając telefon. Na szczęście długo na niego nie musiałam czekać więc kiedy sam położył się do łóżka to od razu szepnęłam dobranoc i się do niego przysunęłam. Przytulił mnie do siebie i szepnął do ucha dobranoc na co na moich ustach widniał uśmiech i mogłam w spokoju zasnąć. Na drugi dzień było równie przyjemnie jak dzień wcześniej, nasi przyjaciele byli zadowoleni z życia i dobrze bawiliśmy się na plaży, ale trzeba było wracać do Madrytu. Tym razem siedziałam obok Joselu, który prowadził i tylko uśmiechałam się do szyby kiedy czułam jak delikatnie mnie głaszcze po kolanie i w końcu wziął moją dłoń i zamknął w swoją. Małe gesty, ale jak cieszą, zwłaszcza, że jeszcze nie tak dawno Joselu nie był do czegoś takiego skłonny i musiałam przyznać, ze to akurat mi się podobało.
Może ta kłótnia rzeczywiście była im potrzebna, żeby wyjaśnić sobie wszystko. na szczęście nie zakończyło się to rozstaniem, ale pogodzili się i mam nadzieję, że tak już zostanie :)
OdpowiedzUsuń