sobota, 8 czerwca 2013

25

Mowę na zakończenie wczoraj napisałam, ale to na coś innego. A kompletnie zapomniałam o tym. Jak już pewnie wiecie, to moje ostatnie opowiadanie. Wolę zacząć (a raczej kończyć) dla siebie samej niż publikować bo i tak już coraz mniej osób zagląda, coraz mniej osób czyta i piszę. Więc chyba i na mnie czas. W końcu kilka lat już czytacie moje wypociny :P To opowiadanie jest ostanie, pisałam je, przerobiłam je. I teraz czas na odpoczynek. Nie usuwam opowiadań, dalej możecie czytać. I dalej możecie do mnie pisać  :)

&&&

Jak na razie mogłam zapomnieć o wakacjach. Zwłaszcza, że siedziałam w pokoju i pakowałam swoje walizki, po raz kolejny. Oczywiście pomagała mi Adriana, która miała szeroki uśmiech i tak samo moja mama, która doniosła nam lemoniady.

- Już widzę jedna spakowana. - zauważyła
- Dokładnie. Chociaż przy Adrianie to ciężko coś dzisiaj. - zaśmiałam się
- Gorąco jest. - zauważyła - Zresztą nie chcesz mi nic kompletnie powiedzieć na temat waszego pięciodniowego wyjazdu.
- Bo to tajemnica.
- A teraz wyjeżdzacie razem jako para do Niemiec. - zauważyła moja mama
- Chcemy zacząć wszystko od nowa, razem.
- Ale jak się rozejdziecie to już ostatecznie? - zapytała Adriana a ja od razu ją zdzieliłam poduszką - No dobrze, dobrze. Ale idziemy na imprezę jakąś pożegnalną?
- W sumie to możemy.

Nim się obejrzałam to stałam na lotnisku z samego rana i najchętniej to bym wróciła do łóżka. Ale miałam na sobie spodenki, trampki i bluzę. Dobrze, że chociaż nie lecieliśmy daleko. Ale usłyszałam dźwięk pstrykanego zdjęcia więc się odwróciłam, a ten stał z szerokim uśmiechem.

- Ej a ty co?
- Pochwaliłem się, że zaczynamy naszą podróż.
- Pochwaliłem? Gdzie?
- Założyłem konto na twitterze. W sumie jesteś pierwszym wpisem.
- Oh jaki zaszczyt. - zaśmiałam się - Będziesz się teraz wszystkim chwalić?
- Nie wszystkim, ale niektórymi rzeczami tak. Chociaż ciekawe jak będzie na niemieckim.
- Gorzej jak ty zaczniesz mówić lepiej ode mnie.
- Ja od ciebie? - zaśmiał się - To ty jesteś tą najlepszą zawsze.
- Zobaczymy. - wystawiłam mu język

***

W Hoffenhaim byliśmy już dwa miesiące. Obydwoje w sumie chwaliliśmy się naszym wspólnym miejscem. Bo Joselu na swoim twitterze, a ja na blogu. Oczywiście notka o mieszkaniu, które ładnie urządziliśmy była. I wszystkim się podobało. Ale właśnie się pakowałam bo miałam wyjechać na jakiś czas do domu.

- Na prawdę musisz jechać? Ja nie chce.
- Ej,ej przecież wracam.- zaśmiałam się - A to ważne. Muszę się zjawić w Madrycie, w pracy. No i odnośnie bloga mamy kolejną współprace i musimy się pojawić.
- Aha ale to nie zmienia i tak faktu że będę tęsknić za tobą i to bardzo
- Wariat. - zaśmiałam się i rzuciłam w niego swoja bluzką
- Wariat ale i tak wiem, że mnie kochasz. No i w dodatku wiem, że dzięki temu będę lepszy w niemieckim
- Właśnie. Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Tak, tak. Mam być grzecznym chłopcem, słuchać tego co mi mówią nauczyciele i robić ładne notatki.
- Brawo, jak ładnie już wyuczony jesteś. A ja przywiozę ci w zamian coś miłego i dobrego z domu.
- Czyli siebie w sosie własnym?
- Ty tylko o jednym ostatnio wiesz?
- Moźe chce poćwiczyć.
- Ciekawe co ty chcesz ćwiczyć. Lepiej się graniem zajmij a mi daj spokój choć na jakis czas - zaśmiałam się i usiadłam na nim okrakiem - Też będę tęsknić.
- A jednak. Ale grzecznie mi się tam baw, bo ja wiem że Adriana z Ramiro to pewnie cię spija.
- Będę grzeczna, nie bój żaby.
- Oby. Ale tylko współpraca?
- I pokazy w Madrycie, a później w Paryżu. Jakoś dasz chyba sobie radę beze mnie na trzy tygodnie?
- Postaram się. Tylko nie zdziw się jak będę do ciebie pisać.
- No ok.- westchnęłam z uśmiechem - Bo mi ciebie trochę szkoda więc ci powiem, ale nie mów ze to wiesz ode mnie.
- Ktoś w ciąży?
- Nie,nie. Chyba nie - zaśmiałam się - Ale wpadną do ciebie na tydzień kumple z Silledy. Miałam ci nie mówić bo to niespodzianka, ale w sumie będziesz wiedzieć kiedy posprzątać.
- Żartujesz?! Chłopaki do mnie przyjeżdzają?!
- No tak, kontaktowali się ze mną bo chcieli zrobić niespodzianke więc jakby co to ty nic nie wiesz.
- Oja! - i widziałam jak mu sie oczy świecą
- Tylko wiesz grzecznie mi. Ja chce jeszcze do czegoś wrócić.
- No ba, ale moje kochanie. - i mnie pocałował na co zdziwiona zamruczałam ale jednak odwzajemniłam po chwili i odsunęłam się od niego z uśmiechem

***

Byłam już tydzień w Madrycie, gdzie cały czas spędzałam wolny czas z Adrianą i rodzicami. Szalałyśmy we dwie na blogu i w dodatku najpierw Cibeles, a później pojechałyśmy we dwie do Paryża. Ramiro miał jakieś tam zobowiązania w pracy więc we dwie postanowiłyśmy zaszaleć. Ale w końcu wróciłyśmy do Madrytu i w jeden dzień o dziwo znalazłyśmy jej idealną suknie ślubną i musiałyśmy wziąć udział w kampanii gdzie bawiłam się bardzo dobrze i trochę szalałam. Aż w końcu do wyjazdu pozostały mi tylko cztery dni więc we dwie z Adrianą wybrałyśmy się na piwko.

- A więc co tam u ciebie i Joselu?
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się - Uczymy się, on kopie i jest coraz bardziej ulubieńcem kibiców.
- No tak. - zaśmiała się - A nasi za nim tęsknią.
- Tak samo jak on za mną. - i pokazałam jej swój telefon
- Zawsze mówiłam, że jesteście wariatami. Ale jak wasza znajomość języka?
- No ja jakoś to ogarnęłam, ale Joselu teraz zapewne stara się być ode mnie lepszy.
- Ale wasze relacje są dobre?
- Jak najbardziej i nie zamierzam tego zepsuć. Zresztą pojawimy się na waszym ślubie i już mamy prezent.
- Ooo to już się nie mogę doczekać.
- Skarbie ja to dobrze wiem. - zaśmiałam się - Tak samo przecież nie mogę się doczekać własnego ślubu. - i z uśmiechem spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy, którym była obrączka jego babci z jego szyi