Mowę na zakończenie wczoraj napisałam, ale to na coś innego. A kompletnie zapomniałam o tym. Jak już pewnie wiecie, to moje ostatnie opowiadanie. Wolę zacząć (a raczej kończyć) dla siebie samej niż publikować bo i tak już coraz mniej osób zagląda, coraz mniej osób czyta i piszę. Więc chyba i na mnie czas. W końcu kilka lat już czytacie moje wypociny :P To opowiadanie jest ostanie, pisałam je, przerobiłam je. I teraz czas na odpoczynek. Nie usuwam opowiadań, dalej możecie czytać. I dalej możecie do mnie pisać :)
&&&
Jak na razie mogłam zapomnieć o wakacjach. Zwłaszcza, że siedziałam w pokoju i pakowałam swoje walizki, po raz kolejny. Oczywiście pomagała mi Adriana, która miała szeroki uśmiech i tak samo moja mama, która doniosła nam lemoniady.
- Już widzę jedna spakowana. - zauważyła
- Dokładnie. Chociaż przy Adrianie to ciężko coś dzisiaj. - zaśmiałam się
- Gorąco jest. - zauważyła - Zresztą nie chcesz mi nic kompletnie powiedzieć na temat waszego pięciodniowego wyjazdu.
- Bo to tajemnica.
- A teraz wyjeżdzacie razem jako para do Niemiec. - zauważyła moja mama
- Chcemy zacząć wszystko od nowa, razem.
- Ale jak się rozejdziecie to już ostatecznie? - zapytała Adriana a ja od razu ją zdzieliłam poduszką - No dobrze, dobrze. Ale idziemy na imprezę jakąś pożegnalną?
- W sumie to możemy.
Nim się obejrzałam to stałam na lotnisku z samego rana i najchętniej to bym wróciła do łóżka. Ale miałam na sobie spodenki, trampki i bluzę. Dobrze, że chociaż nie lecieliśmy daleko. Ale usłyszałam dźwięk pstrykanego zdjęcia więc się odwróciłam, a ten stał z szerokim uśmiechem.
- Ej a ty co?
- Pochwaliłem się, że zaczynamy naszą podróż.
- Pochwaliłem? Gdzie?
- Założyłem konto na twitterze. W sumie jesteś pierwszym wpisem.
- Oh jaki zaszczyt. - zaśmiałam się - Będziesz się teraz wszystkim chwalić?
- Nie wszystkim, ale niektórymi rzeczami tak. Chociaż ciekawe jak będzie na niemieckim.
- Gorzej jak ty zaczniesz mówić lepiej ode mnie.
- Ja od ciebie? - zaśmiał się - To ty jesteś tą najlepszą zawsze.
- Zobaczymy. - wystawiłam mu język
***
W Hoffenhaim byliśmy już dwa miesiące. Obydwoje w sumie chwaliliśmy się naszym wspólnym miejscem. Bo Joselu na swoim twitterze, a ja na blogu. Oczywiście notka o mieszkaniu, które ładnie urządziliśmy była. I wszystkim się podobało. Ale właśnie się pakowałam bo miałam wyjechać na jakiś czas do domu.
- Na prawdę musisz jechać? Ja nie chce.
- Ej,ej przecież wracam.- zaśmiałam się - A to ważne. Muszę się zjawić w Madrycie, w pracy. No i odnośnie bloga mamy kolejną współprace i musimy się pojawić.
- Aha ale to nie zmienia i tak faktu że będę tęsknić za tobą i to bardzo
- Wariat. - zaśmiałam się i rzuciłam w niego swoja bluzką
- Wariat ale i tak wiem, że mnie kochasz. No i w dodatku wiem, że dzięki temu będę lepszy w niemieckim
- Właśnie. Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Tak, tak. Mam być grzecznym chłopcem, słuchać tego co mi mówią nauczyciele i robić ładne notatki.
- Brawo, jak ładnie już wyuczony jesteś. A ja przywiozę ci w zamian coś miłego i dobrego z domu.
- Czyli siebie w sosie własnym?
- Ty tylko o jednym ostatnio wiesz?
- Moźe chce poćwiczyć.
- Ciekawe co ty chcesz ćwiczyć. Lepiej się graniem zajmij a mi daj spokój choć na jakis czas - zaśmiałam się i usiadłam na nim okrakiem - Też będę tęsknić.
- A jednak. Ale grzecznie mi się tam baw, bo ja wiem że Adriana z Ramiro to pewnie cię spija.
- Będę grzeczna, nie bój żaby.
- Oby. Ale tylko współpraca?
- I pokazy w Madrycie, a później w Paryżu. Jakoś dasz chyba sobie radę beze mnie na trzy tygodnie?
- Postaram się. Tylko nie zdziw się jak będę do ciebie pisać.
- No ok.- westchnęłam z uśmiechem - Bo mi ciebie trochę szkoda więc ci powiem, ale nie mów ze to wiesz ode mnie.
- Ktoś w ciąży?
- Nie,nie. Chyba nie - zaśmiałam się - Ale wpadną do ciebie na tydzień kumple z Silledy. Miałam ci nie mówić bo to niespodzianka, ale w sumie będziesz wiedzieć kiedy posprzątać.
- Żartujesz?! Chłopaki do mnie przyjeżdzają?!
- No tak, kontaktowali się ze mną bo chcieli zrobić niespodzianke więc jakby co to ty nic nie wiesz.
- Oja! - i widziałam jak mu sie oczy świecą
- Tylko wiesz grzecznie mi. Ja chce jeszcze do czegoś wrócić.
- No ba, ale moje kochanie. - i mnie pocałował na co zdziwiona zamruczałam ale jednak odwzajemniłam po chwili i odsunęłam się od niego z uśmiechem
***
Byłam już tydzień w Madrycie, gdzie cały czas spędzałam wolny czas z Adrianą i rodzicami. Szalałyśmy we dwie na blogu i w dodatku najpierw Cibeles, a później pojechałyśmy we dwie do Paryża. Ramiro miał jakieś tam zobowiązania w pracy więc we dwie postanowiłyśmy zaszaleć. Ale w końcu wróciłyśmy do Madrytu i w jeden dzień o dziwo znalazłyśmy jej idealną suknie ślubną i musiałyśmy wziąć udział w kampanii gdzie bawiłam się bardzo dobrze i trochę szalałam. Aż w końcu do wyjazdu pozostały mi tylko cztery dni więc we dwie z Adrianą wybrałyśmy się na piwko.
- A więc co tam u ciebie i Joselu?
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się - Uczymy się, on kopie i jest coraz bardziej ulubieńcem kibiców.
- No tak. - zaśmiała się - A nasi za nim tęsknią.
- Tak samo jak on za mną. - i pokazałam jej swój telefon
- Zawsze mówiłam, że jesteście wariatami. Ale jak wasza znajomość języka?
- No ja jakoś to ogarnęłam, ale Joselu teraz zapewne stara się być ode mnie lepszy.
- Ale wasze relacje są dobre?
- Jak najbardziej i nie zamierzam tego zepsuć. Zresztą pojawimy się na waszym ślubie i już mamy prezent.
- Ooo to już się nie mogę doczekać.
- Skarbie ja to dobrze wiem. - zaśmiałam się - Tak samo przecież nie mogę się doczekać własnego ślubu. - i z uśmiechem spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy, którym była obrączka jego babci z jego szyi
sobota, 8 czerwca 2013
środa, 5 czerwca 2013
24
No i mamy powrót do domu i przedostatni rozdział
&&&
Dzisiaj wracałam do Madrytu. Z tego co wiedziałam to miała odebrać mnie mama, dlatego wyszykowana z paszportem i biletem ruszyłam na lotnisko. Dzisiaj wylatywałyśmy z Sofią do swoich domów, tyle tylko, że ona miała samolot wcześniej ode mnie i do Paryża. Już nie mogłam się doczekać kiedy wpadnę w ramiona rodziców, a także Adriany. Zresztą już mi zaplanowała pół wakacji z czego akurat byłam zadowolona. Ale siedziałam o dziwo sama w samolocie na co mogłam w spokoju spać bo lot był na prawdę wyczerpujący. Na dodatek mi zawsze zimno w samolocie więc miałam ze sobą sweter, którym się opatuliłam i po odpoczywałam, a kiedy nie spałam to rozmyślałam. Joselu nie odezwał się ani razu, nawet po tym e-mailu więc musiałam jakoś o nim zapomnieć. Dlatego w sumie dobrze, że wybierałam się na wakacje z Adrianą, która chciała odpocząć z dala od wszystkiego, zwłaszcza od swojego narzeczonego. Ale w końcu wylądowaliśmy w Madrycie, który przywitał nas deszczem na co tylko westchnęłam. Ale złapałam za swoje walizki, na które musiałam trochę poczekać. Przewiesiłam sobie torbę przez ramię i złapałam za dwie rączki swoich walizek. Kiedy widziałam jak inni witali się z bliskimi to tylko się lekko uśmiechnęłam i rozejrzałam za mamą, ale jak zawsze nigdzie jej nie widziałam w tłumie. Ale jeszcze raz się rozejrzałam i zobaczyłam osob, której bym się nigdy nie spodziewała zobaczyć w tym miejscu. Nawet myślałam o tym, aby przetrzeć oczy, uszczypnąć się, ale kiedy Joselu do mnie podszedł to nie mogłam wykonać żadnego gestu.
- Przepraszam. - szepnął a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Że nie odpisywałem.
- Miałeś powody.
- Nigdy nie powinno się wystawiać na taką próbę kogoś kogo się kocha.
- Słucham?
- Mar koniec z tym wszystkim, koniec z kłamstwami, samodzielnymi przemyśleniami. Dobrze, że masz dwie walizki bo jedziesz teraz ze mną na wakacje.
- Ale jak to?
- Jak na dziennikarkę to faktycznie masz mały zasób słów w takich momentach. - i wziął ode mnie walizki ruszając przede mną - Idziesz? - kompletnie zdziwiona poszłam za nim i kiedy w końcu siedziałam w aucie i sam wsiadł to zadałam mu pytanie
- Ale co ty tu robisz? Jakie wakacje i o co do jasnej cholery w ogóle chodzi?
- Każde pytanie jest dobre. A więc przyjechałem po ciebie po rozmowie z twoją mamą, a wakacje we dwoje z dala od Madrytu.
- Ale że teraz?!
- No tak, właśnie jesteśmy w drodze. - zauważył i wyjechał na jezdnię
- Joselu rozumiem, że masz poczucie humoru, ale bez przesady. Wracam do domu gdzie czekają na mnie rodzice.
- Nie czekają. Pozwolili mi cię porwać.
- Porwać? - i spojrzałam na niego jak na debila
- No tak. Mar wyluzuj, przecież cię nie zabije po drodze.
- Skąd niby masz pewność, że nie? - a on stanął w korku i na mnie spojrzał
- Zaufasz mi? - a ja po namyśle pokiwałam głową - Bo masz ciuchy letnie?
- Coś tam mam w walizkach. Tylko, że już wszystko pokazywałam...
- Nie ma bloga. - i spojrzał na jezdnię - Nie ma nas przez pięć dni dla całego świata.
- Ale się muszę odezwać do szefowej.
- Ok dla tego zrobimy wyjątek, ale tak to nas nie ma.
Ale już nic nie powiedziałam bo jak widać mam już wszystko rozplanowane. W sumie nawet, aby się nie nudzić, zadzwoniłam do swojej szefowej z którą wszystko uzgodniłam. I w sumie już dojechaliśmy na miejsce. O dziwo był to jakiś domek, przed którym zaparkował i kazał mi poczekać a sam poszedł do właścicielki, która dała jemu klucze i do mnie wrócił.
- Więc zapraszam. - i wziął nasze torby
- Dasz radę?
- Tak, tak. Chociaż łatwiej by było jakbym wiedział w której masz zimowe rzeczy a w której masz letnie.
- W sumie to sama nie wiem. - zauważyłam - Pakowałam jak popadnie.
- Czyli to normalne. Nic się nie zmieniłaś jak widać. - uśmiechnął się - Ale jedzenie już mamy, no i siebie mamy.
- Siebie? - i stałam dalej jak kołek
- Spokojnie, przecież nie gryzę. - westchnął i pociągnął mnie na kanapę i usiadł - Chcę porozmawiać, wyjaśnić to co jest między nami.
- Ale chyba już nic nie ma. - i spuściłam głowę
- To co pisałaś było prawdą? - a ja tylko pokiwałam głową, że tak - Ej Mar proszę cię, spójrz na mnie.
- Po to, abyś mi powiedział, że to koniec?
- Nie, po to abyśmy doszli w końcu do porozumienia i abyśmy byli szczęśliwi tak jak kiedyś. - a ja jedynie zdziwiona na niego spojrzałam - Mar chciałem przeprosić za to, że kazałem ci wyjść. To był mój błąd, kolejny.
- Miałeś do tego prawo. W końcu zadecydowałam sama bez jakiekolwiek konsultacji z tobą.
- To prawda, ale nie mogłem tak o kazać ci wyjść. - i złapał mnie za dłonie - Chciałbym po raz trzeci i ostatni spróbować. Nie odpisałem ci na tego maila tylko i wyłącznie dlatego, że chciałem wszystko przemyśleć.
- Na prawdę chciałbyś spróbować?
- Tak, ale teraz żadnych tajemnic i planowania za plecami. Chcę cię mieć dla siebie bo cię kocham. Chcę po prostu wiedzieć, że myślimy o sobie w ten sam sposób, że myślimy przyszłościowo.
- My to na prawdę się dobraliśmy. - zaśmiałam się
- No tak. I stąd też wakacje, chcę po prostu cię mieć przez pięć dni, spędzić z tobą każdą chwilę i po prostu raz a porządnie porozmawiać.
- W takim razie cieszę się, że o tym pomyślałeś.
- Napijemy się wina?
- Z miłą chęcią, nawet nie wiesz jak bardzo mi brakowało hiszpańskiego jedzenia. Francuskie owszem jadłam, ale nie takie jak w domu.
- Dlatego mam same produkty, które uwielbiasz.
- Jesteś kochany. - i pogłaskałam go po udzie
- Kochany i stęskniony. - i dał mi buziaka w policzek i poszedł do kuchni a ja tylko ściągnęłam buty i założyłam na siebie sweterek
Nie powiem, wino było przepyszne i na prawdę tęskniłam za tym wszystkim. Nawet za swoimi ulubionymi ciastkami, które zjadłam chyba sama w całości i nie podzieliłam się z Joselu. Ale nawet sama nie wiem w którym momencie po prostu odpłynęłam. Nie ma się też co dziwić, zmiana czasu, długi lot i dużo pozytywnych emocji tak na mnie wpłynęły. Więc kiedy się przebudziłam to na początku nie wiedziałam gdzie jestem, a na dodatek byłam sama w łóżku. Tylko podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju, starając sobie przypomnieć gdzie jestem i co tu robię. Na dodatek część łóżka, na której nie leżałam była wgnieciona i widać, że ktoś spał obok mnie. Ale odpowiedź przyszła sama bo w drzwiach zjawił się Joselu z tacą na której znajdowało się śniadanie. Tylko się do niego uśmiechnęłam i wtuliłam w poduszkę.
- Dzień dobry, jesteś wielkim śpiochem wiesz? - zaśmiał się i usiadł na łóżku
- Wiem, wiem. Ale już dawno się tak nie leniłam.
- No wczoraj padłaś momentalnie i lekko byłaś wstawiona. Więc pewnie głowa boli?
- Trochę. - jęknęłam i usiadłam - Ale śniadanie do łóżka bardzo mnie cieszy i skąd ja? - i spojrzałam na jego koszulkę, którą miałam na sobie
- Przecież nie pozwoliłbym spać ci w ciuchach, więc cię przebrałem.
- Dzięki. - i dałam mu buziaka w policzek łapiąc za kubek z kawą
Ale nie jedliśmy grzecznie bo przez cały czas albo się karmiliśmy, albo rzucaliśmy jedzeniem w siebie aż w końcu najedzeni leżeliśmy na łóżku i masowałam swój brzuch bo jednak się przejadłam. Ale za to miałam wielki uśmiech na ustach. I tylko spojrzałam na Joselu i się do niego uśmiechnęłam.
- Do tej pory nie mogę ogarnąć tego. Że wróciłam, że tu jestem. Z tobą.
- Damy radę. - i pogłaskał mnie po policzku - Nie nawalimy.
- Masz rację. Ale dobry sezon miałeś. Najlepszy zawodnik, strzelec. Awans.
- Chciałem, aby wszyscy byli ze mnie dumni.
- Byli, byli i ja też. Oglądałam każdy mecz.
- Dziękuje. Tyle tylko, że teraz mam nadmiar ofert.
- To chyba dobrze?
- Sam nie wiem. - i położył się na plecach - Z jednej strony chciałbym być tutaj w Madrycie, grać w pierwszej drużynie, ale z drugiej strony będzie to bardzo trudne i chyba lepiej wyjechać.
- Czyli serce mówi zostań, a umysł każe wyjechać. - i oparłam głowę i jego klatkę piersiową a on westchnął - Ktoś kiedyś mi powiedział, że jestem bardzo zdolna i nie powinnam niczego się obawiać.
- Był idiotą.
- Nie, dał mi uwierzyć w siebie i w tym momencie mówię ci to samo. Wybierz to co będzie najlepsze dla ciebie i twojej kariery.
- I co mam zrobić? Tak po prostu wyjechać, sam? - i usiadł opierając się o poduszkę a ja już wiedziałam o co mu chodzi
- Gdzie?
- Niemcy. - westchnął
- Nie znam niemieckiego. - a on zdziwiony na mnie spojrzał więc sama usiadłam po turecku - Sam mówiłeś, że chcesz aby nam wyszło. A kiedy ja będę tutaj w Madrycie, a ty tam na?
- Dwa lata.
- Dokładnie. Ja to na pół roku wyjeżdzałam a ile straciliśmy będąc osobno.
- Na prawdę byś to zrobiła? Wyjechała ze mną, kiedy masz tu tak świetną posadę?
- Mogę zdalnie pracować, ale czasem będę musiała na jakiś czas lecieć do domu. Dam radę, nie masz się o co martwić.
- Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham?
- Mówiłeś, ale lubię tego słuchać i tyle ci się należy. Zacznijmy od nowa, nowy start w nowym miejscu.
- Razem.
- Dokładnie. - i złączyłam swoje palce z jego
- Nie chcesz tego przemyśleć?
- Nie, jestem pewna. Chce być z tobą i będę, nawet jeśli pojedziemy do Niemiec, a jak nie to zostaniemy w Madrycie, w nowym mieszkaniu.
Joselu jedynie mnie pocałował i od razu przytulił mocno, ale i tak polecieliśmy na łóżku i leżałam na plecach oddając jego pocałunki. I w sumie aż tak bardzo ciuchy nie były mi potrzebne bo prawie cały czas parodowałam w jego koszulce, no chyba, że szliśmy na spacer to wtedy wybierałam jakieś spodenki i top. Staraliśmy się po prostu wyciszyć przed powrotem do Madrytu.
&&&
Dzisiaj wracałam do Madrytu. Z tego co wiedziałam to miała odebrać mnie mama, dlatego wyszykowana z paszportem i biletem ruszyłam na lotnisko. Dzisiaj wylatywałyśmy z Sofią do swoich domów, tyle tylko, że ona miała samolot wcześniej ode mnie i do Paryża. Już nie mogłam się doczekać kiedy wpadnę w ramiona rodziców, a także Adriany. Zresztą już mi zaplanowała pół wakacji z czego akurat byłam zadowolona. Ale siedziałam o dziwo sama w samolocie na co mogłam w spokoju spać bo lot był na prawdę wyczerpujący. Na dodatek mi zawsze zimno w samolocie więc miałam ze sobą sweter, którym się opatuliłam i po odpoczywałam, a kiedy nie spałam to rozmyślałam. Joselu nie odezwał się ani razu, nawet po tym e-mailu więc musiałam jakoś o nim zapomnieć. Dlatego w sumie dobrze, że wybierałam się na wakacje z Adrianą, która chciała odpocząć z dala od wszystkiego, zwłaszcza od swojego narzeczonego. Ale w końcu wylądowaliśmy w Madrycie, który przywitał nas deszczem na co tylko westchnęłam. Ale złapałam za swoje walizki, na które musiałam trochę poczekać. Przewiesiłam sobie torbę przez ramię i złapałam za dwie rączki swoich walizek. Kiedy widziałam jak inni witali się z bliskimi to tylko się lekko uśmiechnęłam i rozejrzałam za mamą, ale jak zawsze nigdzie jej nie widziałam w tłumie. Ale jeszcze raz się rozejrzałam i zobaczyłam osob, której bym się nigdy nie spodziewała zobaczyć w tym miejscu. Nawet myślałam o tym, aby przetrzeć oczy, uszczypnąć się, ale kiedy Joselu do mnie podszedł to nie mogłam wykonać żadnego gestu.
- Przepraszam. - szepnął a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Że nie odpisywałem.
- Miałeś powody.
- Nigdy nie powinno się wystawiać na taką próbę kogoś kogo się kocha.
- Słucham?
- Mar koniec z tym wszystkim, koniec z kłamstwami, samodzielnymi przemyśleniami. Dobrze, że masz dwie walizki bo jedziesz teraz ze mną na wakacje.
- Ale jak to?
- Jak na dziennikarkę to faktycznie masz mały zasób słów w takich momentach. - i wziął ode mnie walizki ruszając przede mną - Idziesz? - kompletnie zdziwiona poszłam za nim i kiedy w końcu siedziałam w aucie i sam wsiadł to zadałam mu pytanie
- Ale co ty tu robisz? Jakie wakacje i o co do jasnej cholery w ogóle chodzi?
- Każde pytanie jest dobre. A więc przyjechałem po ciebie po rozmowie z twoją mamą, a wakacje we dwoje z dala od Madrytu.
- Ale że teraz?!
- No tak, właśnie jesteśmy w drodze. - zauważył i wyjechał na jezdnię
- Joselu rozumiem, że masz poczucie humoru, ale bez przesady. Wracam do domu gdzie czekają na mnie rodzice.
- Nie czekają. Pozwolili mi cię porwać.
- Porwać? - i spojrzałam na niego jak na debila
- No tak. Mar wyluzuj, przecież cię nie zabije po drodze.
- Skąd niby masz pewność, że nie? - a on stanął w korku i na mnie spojrzał
- Zaufasz mi? - a ja po namyśle pokiwałam głową - Bo masz ciuchy letnie?
- Coś tam mam w walizkach. Tylko, że już wszystko pokazywałam...
- Nie ma bloga. - i spojrzał na jezdnię - Nie ma nas przez pięć dni dla całego świata.
- Ale się muszę odezwać do szefowej.
- Ok dla tego zrobimy wyjątek, ale tak to nas nie ma.
Ale już nic nie powiedziałam bo jak widać mam już wszystko rozplanowane. W sumie nawet, aby się nie nudzić, zadzwoniłam do swojej szefowej z którą wszystko uzgodniłam. I w sumie już dojechaliśmy na miejsce. O dziwo był to jakiś domek, przed którym zaparkował i kazał mi poczekać a sam poszedł do właścicielki, która dała jemu klucze i do mnie wrócił.
- Więc zapraszam. - i wziął nasze torby
- Dasz radę?
- Tak, tak. Chociaż łatwiej by było jakbym wiedział w której masz zimowe rzeczy a w której masz letnie.
- W sumie to sama nie wiem. - zauważyłam - Pakowałam jak popadnie.
- Czyli to normalne. Nic się nie zmieniłaś jak widać. - uśmiechnął się - Ale jedzenie już mamy, no i siebie mamy.
- Siebie? - i stałam dalej jak kołek
- Spokojnie, przecież nie gryzę. - westchnął i pociągnął mnie na kanapę i usiadł - Chcę porozmawiać, wyjaśnić to co jest między nami.
- Ale chyba już nic nie ma. - i spuściłam głowę
- To co pisałaś było prawdą? - a ja tylko pokiwałam głową, że tak - Ej Mar proszę cię, spójrz na mnie.
- Po to, abyś mi powiedział, że to koniec?
- Nie, po to abyśmy doszli w końcu do porozumienia i abyśmy byli szczęśliwi tak jak kiedyś. - a ja jedynie zdziwiona na niego spojrzałam - Mar chciałem przeprosić za to, że kazałem ci wyjść. To był mój błąd, kolejny.
- Miałeś do tego prawo. W końcu zadecydowałam sama bez jakiekolwiek konsultacji z tobą.
- To prawda, ale nie mogłem tak o kazać ci wyjść. - i złapał mnie za dłonie - Chciałbym po raz trzeci i ostatni spróbować. Nie odpisałem ci na tego maila tylko i wyłącznie dlatego, że chciałem wszystko przemyśleć.
- Na prawdę chciałbyś spróbować?
- Tak, ale teraz żadnych tajemnic i planowania za plecami. Chcę cię mieć dla siebie bo cię kocham. Chcę po prostu wiedzieć, że myślimy o sobie w ten sam sposób, że myślimy przyszłościowo.
- My to na prawdę się dobraliśmy. - zaśmiałam się
- No tak. I stąd też wakacje, chcę po prostu cię mieć przez pięć dni, spędzić z tobą każdą chwilę i po prostu raz a porządnie porozmawiać.
- W takim razie cieszę się, że o tym pomyślałeś.
- Napijemy się wina?
- Z miłą chęcią, nawet nie wiesz jak bardzo mi brakowało hiszpańskiego jedzenia. Francuskie owszem jadłam, ale nie takie jak w domu.
- Dlatego mam same produkty, które uwielbiasz.
- Jesteś kochany. - i pogłaskałam go po udzie
- Kochany i stęskniony. - i dał mi buziaka w policzek i poszedł do kuchni a ja tylko ściągnęłam buty i założyłam na siebie sweterek
Nie powiem, wino było przepyszne i na prawdę tęskniłam za tym wszystkim. Nawet za swoimi ulubionymi ciastkami, które zjadłam chyba sama w całości i nie podzieliłam się z Joselu. Ale nawet sama nie wiem w którym momencie po prostu odpłynęłam. Nie ma się też co dziwić, zmiana czasu, długi lot i dużo pozytywnych emocji tak na mnie wpłynęły. Więc kiedy się przebudziłam to na początku nie wiedziałam gdzie jestem, a na dodatek byłam sama w łóżku. Tylko podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju, starając sobie przypomnieć gdzie jestem i co tu robię. Na dodatek część łóżka, na której nie leżałam była wgnieciona i widać, że ktoś spał obok mnie. Ale odpowiedź przyszła sama bo w drzwiach zjawił się Joselu z tacą na której znajdowało się śniadanie. Tylko się do niego uśmiechnęłam i wtuliłam w poduszkę.
- Dzień dobry, jesteś wielkim śpiochem wiesz? - zaśmiał się i usiadł na łóżku
- Wiem, wiem. Ale już dawno się tak nie leniłam.
- No wczoraj padłaś momentalnie i lekko byłaś wstawiona. Więc pewnie głowa boli?
- Trochę. - jęknęłam i usiadłam - Ale śniadanie do łóżka bardzo mnie cieszy i skąd ja? - i spojrzałam na jego koszulkę, którą miałam na sobie
- Przecież nie pozwoliłbym spać ci w ciuchach, więc cię przebrałem.
- Dzięki. - i dałam mu buziaka w policzek łapiąc za kubek z kawą
Ale nie jedliśmy grzecznie bo przez cały czas albo się karmiliśmy, albo rzucaliśmy jedzeniem w siebie aż w końcu najedzeni leżeliśmy na łóżku i masowałam swój brzuch bo jednak się przejadłam. Ale za to miałam wielki uśmiech na ustach. I tylko spojrzałam na Joselu i się do niego uśmiechnęłam.
- Do tej pory nie mogę ogarnąć tego. Że wróciłam, że tu jestem. Z tobą.
- Damy radę. - i pogłaskał mnie po policzku - Nie nawalimy.
- Masz rację. Ale dobry sezon miałeś. Najlepszy zawodnik, strzelec. Awans.
- Chciałem, aby wszyscy byli ze mnie dumni.
- Byli, byli i ja też. Oglądałam każdy mecz.
- Dziękuje. Tyle tylko, że teraz mam nadmiar ofert.
- To chyba dobrze?
- Sam nie wiem. - i położył się na plecach - Z jednej strony chciałbym być tutaj w Madrycie, grać w pierwszej drużynie, ale z drugiej strony będzie to bardzo trudne i chyba lepiej wyjechać.
- Czyli serce mówi zostań, a umysł każe wyjechać. - i oparłam głowę i jego klatkę piersiową a on westchnął - Ktoś kiedyś mi powiedział, że jestem bardzo zdolna i nie powinnam niczego się obawiać.
- Był idiotą.
- Nie, dał mi uwierzyć w siebie i w tym momencie mówię ci to samo. Wybierz to co będzie najlepsze dla ciebie i twojej kariery.
- I co mam zrobić? Tak po prostu wyjechać, sam? - i usiadł opierając się o poduszkę a ja już wiedziałam o co mu chodzi
- Gdzie?
- Niemcy. - westchnął
- Nie znam niemieckiego. - a on zdziwiony na mnie spojrzał więc sama usiadłam po turecku - Sam mówiłeś, że chcesz aby nam wyszło. A kiedy ja będę tutaj w Madrycie, a ty tam na?
- Dwa lata.
- Dokładnie. Ja to na pół roku wyjeżdzałam a ile straciliśmy będąc osobno.
- Na prawdę byś to zrobiła? Wyjechała ze mną, kiedy masz tu tak świetną posadę?
- Mogę zdalnie pracować, ale czasem będę musiała na jakiś czas lecieć do domu. Dam radę, nie masz się o co martwić.
- Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham?
- Mówiłeś, ale lubię tego słuchać i tyle ci się należy. Zacznijmy od nowa, nowy start w nowym miejscu.
- Razem.
- Dokładnie. - i złączyłam swoje palce z jego
- Nie chcesz tego przemyśleć?
- Nie, jestem pewna. Chce być z tobą i będę, nawet jeśli pojedziemy do Niemiec, a jak nie to zostaniemy w Madrycie, w nowym mieszkaniu.
Joselu jedynie mnie pocałował i od razu przytulił mocno, ale i tak polecieliśmy na łóżku i leżałam na plecach oddając jego pocałunki. I w sumie aż tak bardzo ciuchy nie były mi potrzebne bo prawie cały czas parodowałam w jego koszulce, no chyba, że szliśmy na spacer to wtedy wybierałam jakieś spodenki i top. Staraliśmy się po prostu wyciszyć przed powrotem do Madrytu.
sobota, 1 czerwca 2013
23
Ha do końca zostały jeszcze tylko dwa rozdziały i kończy się to opowiadanie wraz z ligą adelante... ahh co ja bez Castilli zrobię w te wakacje?
***
Wielkimi krokami zbliżały się urodziny Joselu i słyszałam, że mieli mieć super imprezę. W końcu Adriana miała dobre rozeznanie, a do tego była moim dobrym szpiegiem. tyle tylko, że jak siedziałam na parapecie swojego mieszkania to wpadła do mnie Sofia i tylko jak widziałam mnie to podała mi laptopa i kazała napisać wiadomość do Joselu. Spojrzałam jedynie na nią zdziwiona, ale z drugiej strony miała rację. Do tej pory mnie wszystko trzymało i nie wiedziałam już jak mam sobie poradzić. Otworzyłam swoją pocztę i bawiłam się kursorem, byłam dziennikarką a nie potrafiłam obrać w kilku słowach to co chciałam powiedzieć i to co czuje. Ale w końcu jednak wzięłam głęboki oddech i moje palce same zaczęły pisać.
&&&
Wróciłem z kręgli na które wybrałem się z chłopakami i musiałem przyznać, że takie wyjście jest na prawdę fajne, zwłaszcza bez dziewczyn. Choć umówiłem się na randkę z dziewczyną, którą poznałem w knajpce. Ale jednak poszedłem pod prysznic i kiedy leżałem w łóżku to złapałem za swój telefon i sprawdziłem czy nie mam czasem jakichś wiadomości. Ale kiedy zobaczyłem, że mam jeden e-mail i to od Mar to nie wiedziałem czy mam przeczytać, czy też od razu lepiej usunąć. Ale jednak odpaliłem, ale to był dosyć długi e-mail więc musiałem odpalić komputer. Westchnąłem jedynie, ale się po niego schyliłem i czekałem, aż się otworzy.
Hola
Nie wiem, czy otworzysz w ogóle ten e-mail, ale jednak mam nadzieję, że tak. W sumie to dziwne bo jestem dziennikarką, a kompletnie nie wiem co mam ci napisać. Moje myśli wręcz szaleją, ale palce nie chcą mnie słuchać. Więc z góry przepraszam za jakieś bzdety. Na dodatek przepraszam bardzo za to, że cię tak zraniłam. I nie myśl nawet, że to jakiś atak przeciwko tobie, bo za pierwszym razem to ty zraniłaś mnie. Miałeś rację, powinnam najpierw porozmawiać z tobą na temat mojego stażu. Ale nie sądziłam, że się dostanę. Nawet o tym zapomniałam, ale w końcu nie ma się co dziwić. Przy tobie zawsze nie myślę bo ważne jest dla mnie to, że jestem przy tobie szczęśliwa. Bo tak jest, jednym gestem potrafisz sprawić, że mogę przenosić góry. Twój uśmiech, głos sprawia, że mam przyspieszony puls i chcę spędzić każdą minutę z tobą. Choć teraz wiem, że straciłam cię już na zawsze. I pomimo, że minęło już trochę czasu to nie potrafię nadal o tobie zapomnieć. Rozpamiętuje każdego dnia to co było i nie potrafię iść na przód. Staram się, ale nie potrafię. Na prawdę spieprzyłam, a teraz będę płacić za to. Wracam za trzy miesiące i nie mam do czego. Bo nie ma już Joselu i Mar, szczęśliwej pary. Każdy z nas będzie żyć osobno, choć w tym samym mieście. Już teraz za tobą tęsknie, więc nie wiem jak to będzie mieć cię tak blisko, ale jednak daleko. Zawsze byłeś dla mnie najlepszym co miałam. Choć na początku myślałam, że jesteś po prostu tanim podrywaczem, który po prostu się nudzi. A okazałeś się tym, którego pokochałam całym sercem. Jeszcze raz przepraszam, chociaż wiem, że jednym emailem nie naprawię wszystkich swoich błędów.
Mar
Przymknąłem oczy i sam nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Sam za nią tęskniłem i to bardzo, ale nie chciałem, aby było znowu tak samo. Chciałem mieć ją przy sobie i być po prostu szczęśliwy. Jak to mówią, czasem dwie osoby, które się kochają muszą żyć osobno. Tylko westchnąłem i schyliłem do szafki nocnej z której wyciągnąłem nasze wspólne zdjęcie. Do tej pory je miałem bo strasznie mi się ono podobało, tak to było to samo, którym się pochwaliłem na swoim koncie, a kiedy tylko się rozeszliśmy to je usunąłem bo nie chciałem po prostu widzieć jak jest szczęśliwa. Nawet od tamtej pory nie byłem na blogu dziewczyn, więc tylko wpisałem odpowiedni adres i widziałem, że jednak Mar mówiła prawdę. Wrzuciła zdjęcia z Nowego Jorku w którym tak bardzo bym chciał być z nią. Na dodatek był uśmiech, ale nie taki jaki widziałem na codzień. Może to co napisała mi, było prawdą? Ale jednak postanowiłem to wszystko na spokojnie przemyśleć niż podejmować jakieś decyzję, teraz pod wpływem procentów i chwili. Dlatego zamknąłem laptopa i po prostu zakopałem się pod kołdrę. W końcu jutro wybierałem się na randkę na którą trzeba było też się przygotować.
Ale jednak na drugi dzień najpierw dwa treningi, wygłupianie się w szatni i wypad na randkę. Flor bo tak miała na imię, już na mnie czekała przed kafejką do której ją zaprosiłem. Nie powiem, ale spędziłem na prawdę miły czas na rozmowie i musiałem przyznać, że dziewczyna była bardzo sympatyczna i nie żałowałem, że to właśnie ją zaprosiłem na randkę. Ale jednak po knajpce zaproponowałem spacer, na który się zgodziła i tak o to spacerowaliśmy i nie wiem jakim cudem nasze kroki skierowaliśmy do parku w którym zawsze spędzałem czas właśnie z Mar, której do tej pory nie odpisałem. Ale tak się zamyśliłem, że nie usłyszałem pytanie, które zadała mi Flor i dopiero kiedy mnie szturchnęła to się ocknąłem.
- Przepraszam zamyśliłem się.
- To było widać. - zaśmiała się - Ale coś nie tak?
- Nie, nie. Po prostu coś mi się przypomniało z tym miejscem.
- Ciężkie rozstanie? - i uważnie mi się przyjrzała a ja jedynie westchnąłem i przytaknąłem - Ale nie spotkamy jej tutaj?
- Nie, obecnie jest w Ameryce.
- To dlatego ze sobą zerwaliście? - i pociągnęła mnie na ławkę
- W sumie to tak, nie zapytała mnie o zdanie i po prostu wyjechała.
- Przykro mi.
- Widocznie tak musiało być. - westchnąłem
- Kochasz ją. - a ja już chciałem zaprzeczyć, ale była szybsza - Tylko byś skłamał. Widać to po tym jak zareagowałeś na to miejsce i jak ciężko ci o tym rozmawiać. Też przeżyłam ciężkie rozstanie, a raczej rozwód. - a ja zdziwiony na nią spojrzałem - Nie mówi się takich rzeczy na pierwszych randkach. - zaśmiała się - Ale tak, jestem rozwódką i to pozwoliłam odejść komuś kogo kocham, a raczej już kochałam.
- Jak sobie z tym poradziłaś?
- Nie było łatwo, przyznaję. Ale z drugiej strony jeśli on już mnie nie kocha, a ma teraz szczęśliwą rodzinę to po co kogoś trzymać na siłę.
- Mar do mnie napisała. - wyznałem - Napisała, że przeprasza, że dalej kocha.
- Ale?
- Boję się, że będzie tak dalej. Wrócimy do siebie i znowu coś się zepsuje. Za pierwszym razem to ja ją zraniłem, rozeszliśmy się i wróciliśmy.
- Odwet?
- Piszę, że nie.
- Więc w czym problem? Joselu, przemyśl to i jeśli kochasz ją to zawalcz. Mi nie było dane, bo miłość tylko w jedną stronę nigdy nie wypali. Ale jeśli ty kochasz ją, a ona ciebie to zawalczcie o to.
- Mar wraca za trzy miesiące.
- Więc masz trzy miesiące na porządne przemyślenie sprawy.
- No tak. I przepraszam, że na randce rozmawiamy o czymś takich. Pewnie się nie spodziewałaś. - zaśmiałem się
- Czasem lepiej jest porozmawiać z kimś obcym niż z bliskimi przyjaciółmi.
- No tak, zwłaszcza, że najlepsza przyjaciółka jest szpiegiem. - zaśmiałem się a ona zdziwiona na mnie spojrzała - Mamy wspólnych znajomych.
- No tak. - i się do mnie uśmiechnęła - No, ale wracamy?
- A tak, tak. Odprowadzę cię.
Tylko się do mnie uśmiechnęła i od razu ruszyliśmy w stronę jej mieszkania, które o dziwo nie znajdowało się dosyć daleko. Ale przez całą drogę rozmawialiśmy już na przyjemniejsze tematy i przez cały czas się śmialiśmy. Nawet nie zauważyłem, że już stoimy pod jej blokiem i w sumie nie wiedziałem jak mam się pożegnać, ale dała mi Flor buziaka w policzek i powiedziała, że jak będę miał ochotę sie jeszcze spotkać na nic nie znaczący spacer, na pogawędkę bądź nawet kawę to abym zadzwonił. Numer miałem, ale i tak podziękowałem i poczekałem aż wejdzie do klatki. Kiedy była w środku to tylko z uśmiechem ruszyłem w stronę swojego mieszkania, w sumie miała rację. Musiałem teraz przemyśleć sprawę, zwłaszcza, że mam dużo czasu bo aż trzy miesiące, choć zapewne nim się obejrzę to ten czas szybko zleci i będę musiał porządnie się zastanowić co mam robić dalej.
***
Wielkimi krokami zbliżały się urodziny Joselu i słyszałam, że mieli mieć super imprezę. W końcu Adriana miała dobre rozeznanie, a do tego była moim dobrym szpiegiem. tyle tylko, że jak siedziałam na parapecie swojego mieszkania to wpadła do mnie Sofia i tylko jak widziałam mnie to podała mi laptopa i kazała napisać wiadomość do Joselu. Spojrzałam jedynie na nią zdziwiona, ale z drugiej strony miała rację. Do tej pory mnie wszystko trzymało i nie wiedziałam już jak mam sobie poradzić. Otworzyłam swoją pocztę i bawiłam się kursorem, byłam dziennikarką a nie potrafiłam obrać w kilku słowach to co chciałam powiedzieć i to co czuje. Ale w końcu jednak wzięłam głęboki oddech i moje palce same zaczęły pisać.
&&&
Wróciłem z kręgli na które wybrałem się z chłopakami i musiałem przyznać, że takie wyjście jest na prawdę fajne, zwłaszcza bez dziewczyn. Choć umówiłem się na randkę z dziewczyną, którą poznałem w knajpce. Ale jednak poszedłem pod prysznic i kiedy leżałem w łóżku to złapałem za swój telefon i sprawdziłem czy nie mam czasem jakichś wiadomości. Ale kiedy zobaczyłem, że mam jeden e-mail i to od Mar to nie wiedziałem czy mam przeczytać, czy też od razu lepiej usunąć. Ale jednak odpaliłem, ale to był dosyć długi e-mail więc musiałem odpalić komputer. Westchnąłem jedynie, ale się po niego schyliłem i czekałem, aż się otworzy.
Hola
Nie wiem, czy otworzysz w ogóle ten e-mail, ale jednak mam nadzieję, że tak. W sumie to dziwne bo jestem dziennikarką, a kompletnie nie wiem co mam ci napisać. Moje myśli wręcz szaleją, ale palce nie chcą mnie słuchać. Więc z góry przepraszam za jakieś bzdety. Na dodatek przepraszam bardzo za to, że cię tak zraniłam. I nie myśl nawet, że to jakiś atak przeciwko tobie, bo za pierwszym razem to ty zraniłaś mnie. Miałeś rację, powinnam najpierw porozmawiać z tobą na temat mojego stażu. Ale nie sądziłam, że się dostanę. Nawet o tym zapomniałam, ale w końcu nie ma się co dziwić. Przy tobie zawsze nie myślę bo ważne jest dla mnie to, że jestem przy tobie szczęśliwa. Bo tak jest, jednym gestem potrafisz sprawić, że mogę przenosić góry. Twój uśmiech, głos sprawia, że mam przyspieszony puls i chcę spędzić każdą minutę z tobą. Choć teraz wiem, że straciłam cię już na zawsze. I pomimo, że minęło już trochę czasu to nie potrafię nadal o tobie zapomnieć. Rozpamiętuje każdego dnia to co było i nie potrafię iść na przód. Staram się, ale nie potrafię. Na prawdę spieprzyłam, a teraz będę płacić za to. Wracam za trzy miesiące i nie mam do czego. Bo nie ma już Joselu i Mar, szczęśliwej pary. Każdy z nas będzie żyć osobno, choć w tym samym mieście. Już teraz za tobą tęsknie, więc nie wiem jak to będzie mieć cię tak blisko, ale jednak daleko. Zawsze byłeś dla mnie najlepszym co miałam. Choć na początku myślałam, że jesteś po prostu tanim podrywaczem, który po prostu się nudzi. A okazałeś się tym, którego pokochałam całym sercem. Jeszcze raz przepraszam, chociaż wiem, że jednym emailem nie naprawię wszystkich swoich błędów.
Mar
Przymknąłem oczy i sam nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Sam za nią tęskniłem i to bardzo, ale nie chciałem, aby było znowu tak samo. Chciałem mieć ją przy sobie i być po prostu szczęśliwy. Jak to mówią, czasem dwie osoby, które się kochają muszą żyć osobno. Tylko westchnąłem i schyliłem do szafki nocnej z której wyciągnąłem nasze wspólne zdjęcie. Do tej pory je miałem bo strasznie mi się ono podobało, tak to było to samo, którym się pochwaliłem na swoim koncie, a kiedy tylko się rozeszliśmy to je usunąłem bo nie chciałem po prostu widzieć jak jest szczęśliwa. Nawet od tamtej pory nie byłem na blogu dziewczyn, więc tylko wpisałem odpowiedni adres i widziałem, że jednak Mar mówiła prawdę. Wrzuciła zdjęcia z Nowego Jorku w którym tak bardzo bym chciał być z nią. Na dodatek był uśmiech, ale nie taki jaki widziałem na codzień. Może to co napisała mi, było prawdą? Ale jednak postanowiłem to wszystko na spokojnie przemyśleć niż podejmować jakieś decyzję, teraz pod wpływem procentów i chwili. Dlatego zamknąłem laptopa i po prostu zakopałem się pod kołdrę. W końcu jutro wybierałem się na randkę na którą trzeba było też się przygotować.
Ale jednak na drugi dzień najpierw dwa treningi, wygłupianie się w szatni i wypad na randkę. Flor bo tak miała na imię, już na mnie czekała przed kafejką do której ją zaprosiłem. Nie powiem, ale spędziłem na prawdę miły czas na rozmowie i musiałem przyznać, że dziewczyna była bardzo sympatyczna i nie żałowałem, że to właśnie ją zaprosiłem na randkę. Ale jednak po knajpce zaproponowałem spacer, na który się zgodziła i tak o to spacerowaliśmy i nie wiem jakim cudem nasze kroki skierowaliśmy do parku w którym zawsze spędzałem czas właśnie z Mar, której do tej pory nie odpisałem. Ale tak się zamyśliłem, że nie usłyszałem pytanie, które zadała mi Flor i dopiero kiedy mnie szturchnęła to się ocknąłem.
- Przepraszam zamyśliłem się.
- To było widać. - zaśmiała się - Ale coś nie tak?
- Nie, nie. Po prostu coś mi się przypomniało z tym miejscem.
- Ciężkie rozstanie? - i uważnie mi się przyjrzała a ja jedynie westchnąłem i przytaknąłem - Ale nie spotkamy jej tutaj?
- Nie, obecnie jest w Ameryce.
- To dlatego ze sobą zerwaliście? - i pociągnęła mnie na ławkę
- W sumie to tak, nie zapytała mnie o zdanie i po prostu wyjechała.
- Przykro mi.
- Widocznie tak musiało być. - westchnąłem
- Kochasz ją. - a ja już chciałem zaprzeczyć, ale była szybsza - Tylko byś skłamał. Widać to po tym jak zareagowałeś na to miejsce i jak ciężko ci o tym rozmawiać. Też przeżyłam ciężkie rozstanie, a raczej rozwód. - a ja zdziwiony na nią spojrzałem - Nie mówi się takich rzeczy na pierwszych randkach. - zaśmiała się - Ale tak, jestem rozwódką i to pozwoliłam odejść komuś kogo kocham, a raczej już kochałam.
- Jak sobie z tym poradziłaś?
- Nie było łatwo, przyznaję. Ale z drugiej strony jeśli on już mnie nie kocha, a ma teraz szczęśliwą rodzinę to po co kogoś trzymać na siłę.
- Mar do mnie napisała. - wyznałem - Napisała, że przeprasza, że dalej kocha.
- Ale?
- Boję się, że będzie tak dalej. Wrócimy do siebie i znowu coś się zepsuje. Za pierwszym razem to ja ją zraniłem, rozeszliśmy się i wróciliśmy.
- Odwet?
- Piszę, że nie.
- Więc w czym problem? Joselu, przemyśl to i jeśli kochasz ją to zawalcz. Mi nie było dane, bo miłość tylko w jedną stronę nigdy nie wypali. Ale jeśli ty kochasz ją, a ona ciebie to zawalczcie o to.
- Mar wraca za trzy miesiące.
- Więc masz trzy miesiące na porządne przemyślenie sprawy.
- No tak. I przepraszam, że na randce rozmawiamy o czymś takich. Pewnie się nie spodziewałaś. - zaśmiałem się
- Czasem lepiej jest porozmawiać z kimś obcym niż z bliskimi przyjaciółmi.
- No tak, zwłaszcza, że najlepsza przyjaciółka jest szpiegiem. - zaśmiałem się a ona zdziwiona na mnie spojrzała - Mamy wspólnych znajomych.
- No tak. - i się do mnie uśmiechnęła - No, ale wracamy?
- A tak, tak. Odprowadzę cię.
Tylko się do mnie uśmiechnęła i od razu ruszyliśmy w stronę jej mieszkania, które o dziwo nie znajdowało się dosyć daleko. Ale przez całą drogę rozmawialiśmy już na przyjemniejsze tematy i przez cały czas się śmialiśmy. Nawet nie zauważyłem, że już stoimy pod jej blokiem i w sumie nie wiedziałem jak mam się pożegnać, ale dała mi Flor buziaka w policzek i powiedziała, że jak będę miał ochotę sie jeszcze spotkać na nic nie znaczący spacer, na pogawędkę bądź nawet kawę to abym zadzwonił. Numer miałem, ale i tak podziękowałem i poczekałem aż wejdzie do klatki. Kiedy była w środku to tylko z uśmiechem ruszyłem w stronę swojego mieszkania, w sumie miała rację. Musiałem teraz przemyśleć sprawę, zwłaszcza, że mam dużo czasu bo aż trzy miesiące, choć zapewne nim się obejrzę to ten czas szybko zleci i będę musiał porządnie się zastanowić co mam robić dalej.
środa, 29 maja 2013
22
Wymęczona, a jeszcze czeka na mnie kilka rzeczy do zrobienia, z pęcherzem na kości i z ogromnym szalem na szyi, który stara się jak najszybciej wyleczyć moje zapalenie na karku... heh mam nadzieję, że wasza środka jest lepsza:D
&&&
Kolejny dzień w Nowym Jorku. Wynajmowałam mieszkanie wraz z moją koleżanką z Paryża, która również dostała się na ten staż. Przynajmniej byłam z kimś znajomym z czego jak najbardziej się cieszyłam. Jeśli chodzi o mnie to dawałam sobie jakoś radę. W sumie Sofia - bo tak nazywała się właśnie moja współlokatorka, sama postanowiłam bawić się w blogowanie więc ja robiłam jej zdjęcia, a ona mi i tak o to miałyśmy urozmaicony czas wolny. Bo oprócz pracowania, miałyśmy jeszcze zajęcia z języka angielskiego. Jeśli chodzi o mnie i o Joselu, to nie odzywał się do mnie od tamtej pory, a ja sama nie chciałam się narzucać, kiedy mi na nic nie odpisywał. Adriana sama powiedziała, że lepiej odpocząć na jakiś czas a na pewno do siebie wrócimy, tyle tylko, że ja z każdym dniem czułam, że straciłam go na zawsze. Na dodatek dalej śledziłam ich poczynania w lidze i byłam szczęśliwa, kiedy zdobywał gole, ale widać było,że nie cieszy się tak jak kiedyś a ostatnio nawet jeden zadedykował i nie wiedziałam komu, ale poczułam uścisk w sercu na samą myśl, że może kogoś już ma. Dlatego ja sama skupiłam się na pracy i zdobywaniu nowych doświadczeń. Na dodatek postanowiłyśmy w jedną niedzielę wybrać się na wycieczkę z Sofią, która oczywiście została opisana na dwóch naszych blogach. Ale właśnie siedziałam na swoim łóżku z laptopem i wybierałam najlepsze zdjęcia na bloga kiedy dostałam wiadomość na skype od Adriany na co się lekko zdziwiłam, ale także ucieszyłam. Przyjęłam jej zaproszenie do rozmowy i od razu widziałam wielki pierścionek na swoim ekranie i dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi.
- Gratuluje!!
- Jej dziękuje! - zapiszczała - Kurna oświadczył mi się, a ciebie tu nie ma.
- Oj ale jeszcze raz gratuluje i co? Mam szukać sukienki i partnera?
- Sukienki oczywiście jako moja świadkowa!
- C-co?
- No a co myślałaś? To nawet oczywiste więc jak wrócisz to będziemy szaleć z ostatnimi sprawami. Bo wracasz?
- Wracam, wracam. Za niecałe cztery miesiące więc będziesz mnie miała dość.
- Wcale nie. Wiesz jak tęsknie? I nie tylko ja.
- Wiem rodzice mi o tym mówią co chwilę.
- Nie mówiłam akurat o rodzicach.
- Ramiro?
- Maria. - a ja poczułam kolejny uścisk w sercu - Widziałam się z nimi i mała strasznie za tobą tęskni, tak samo jak jej wujek.
- Nie odzywał się do mnie ani razu więc raczej nie tęskni. Ale masz rację, chyba powinnam coś napisać do Irene albo chociaż zadzwonić.
- Dokładnie, kochana dziewczynka, która tęskni za swoją ciocią. Ale teraz ja uciekam bo u nas jest już pierwsza w nocy więc dobranoc.
- Dobranoc, wkrótce porozmawiamy dłużej.
Adriana się wyłączyła więc ja sama odpaliłam swoją pocztę i postanowiłam odpowiedzieć na e-maile, a także napisać do Irene. W sumie sama nie wiem dlaczego, ale mój mail do niej wyszedł chyba na dwie strony. W sumie przeprosiłam ją za to, że się nie odzywałam, przeprosiłam chyba za wszystko, wyżaliłam się a do tego oczywiście była krótka wiadomość do Marii, która niebawem ma urodziny. W sumie nawet nie liczyłam na odpowiedź zwrotną, ale nie ma się co dziwić. Jako, że nie miałam co robić to postanowiłam poogladać sobie zdjęcia i tak o to po obejrzeniu swoich z wakacji i z Paryża, Nowego Jorku natrafiłam na te z Joselu. Od razu w moich oczach pojawiły się łzy, ale postanowiłam być silna i po prostu zamknęłam ten folder i postanowiłam iść pod prysznic i spać. Bo w końcu czeka mnie jutro ciężki dzień.
&&&
Mijały kolejne tygodnie pracy, odpoczywania i nauki. Przyszła wiosna i co za tym idzie musiałam się rozchorować więc leżałam w łóżku opatulona w bluzę Joselu, która do tej pory była dla mnie najcieplejszą rzeczą jaką miałam w szafie a do tego z grubymi skarpetami i kołdrą i kocem było mi w sam raz. Na dodatek tak kiepsko się czułam, że wcale prawie nie spałam i dlatego przesiadywałam w nocy na necie, a rano odsypiałam. Tak było i tym razem. Bawiłam się kursorem, kiedy zobaczyłam, że Joselu chce się ze mną połączyć. W tym momencie byłam w wielkim szoku i w sumie myślałam, że to już przez tą gorączkę i nie wiedziałam czy mam odebrać czy też nie, ale jednak kliknęłam ok. Tyle tylko, że zamiast Joselu to miałam przed sobą Marię na co się pomimo złego samopoczucia uśmiechnęłam.
- Uff myslałam, ze nie psyjmies.
- Spokojnie, ale co to się stało, że ty u wujka? - i wytarłam nos
- Jestem chola, a mamusia z tatusiem przeplowadzaja sie. Zlesta wola telaz mojego blaciska a ja wole wujcia. - wzruszyła ramionkami i kichnęła
- Oj biedactwo.
- Ale ty tes chola?
- Dokładnie i nie dba nikt o mnie tak jak pewnie wujek.
- Cy ja wiem. - westchnęła - Mowi abym go nie zalazila bo musi dobse glac aby go zauwazono. Ale dla mnie moze psecies glac caly cas w Madlycie.
- Jak zawsze najwierniejsza fanka. - zaśmiałam się pomimo choroby - Ale mówisz, że będziesz mieć braciszka?
- Cak.- i kichnęła - Pseplasam.
- Aj chusteczki masz?
- Tak. - i wytarła nosek
- Maria z kim rozmawiasz? - usłyszałam Joselu i moje serce od razu stanęło na sam dźwięk jego głosu
- Z ciocią. Pozdlowic ja od ciebie? Cy ces z nia sam polozmawiać? - a ja jedynie lekko przymknęłam laptopa i wytarłam łzy - Skoda. - westchnęła a ja sama spojrzałam na laptopa i widziałam smutną Marię.
- Powinnaś skarbie się przespać.
- Nie cem.
- Kochanie wujek ma rację. Lepiej we dwie połóżmy się do łóżka i prześpijmy chorobę.
- No dobse. Kocham cie.
- Ja też cię kocham.
I nawet nie czekając na nic od razu się wyłączyłam i zamknęłam komputer. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza i od razu wtuliłam się w poduszkę. Miałam rację, najlepiej przespać chorobę.
&&&
Kolejny dzień w Nowym Jorku. Wynajmowałam mieszkanie wraz z moją koleżanką z Paryża, która również dostała się na ten staż. Przynajmniej byłam z kimś znajomym z czego jak najbardziej się cieszyłam. Jeśli chodzi o mnie to dawałam sobie jakoś radę. W sumie Sofia - bo tak nazywała się właśnie moja współlokatorka, sama postanowiłam bawić się w blogowanie więc ja robiłam jej zdjęcia, a ona mi i tak o to miałyśmy urozmaicony czas wolny. Bo oprócz pracowania, miałyśmy jeszcze zajęcia z języka angielskiego. Jeśli chodzi o mnie i o Joselu, to nie odzywał się do mnie od tamtej pory, a ja sama nie chciałam się narzucać, kiedy mi na nic nie odpisywał. Adriana sama powiedziała, że lepiej odpocząć na jakiś czas a na pewno do siebie wrócimy, tyle tylko, że ja z każdym dniem czułam, że straciłam go na zawsze. Na dodatek dalej śledziłam ich poczynania w lidze i byłam szczęśliwa, kiedy zdobywał gole, ale widać było,że nie cieszy się tak jak kiedyś a ostatnio nawet jeden zadedykował i nie wiedziałam komu, ale poczułam uścisk w sercu na samą myśl, że może kogoś już ma. Dlatego ja sama skupiłam się na pracy i zdobywaniu nowych doświadczeń. Na dodatek postanowiłyśmy w jedną niedzielę wybrać się na wycieczkę z Sofią, która oczywiście została opisana na dwóch naszych blogach. Ale właśnie siedziałam na swoim łóżku z laptopem i wybierałam najlepsze zdjęcia na bloga kiedy dostałam wiadomość na skype od Adriany na co się lekko zdziwiłam, ale także ucieszyłam. Przyjęłam jej zaproszenie do rozmowy i od razu widziałam wielki pierścionek na swoim ekranie i dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi.
- Gratuluje!!
- Jej dziękuje! - zapiszczała - Kurna oświadczył mi się, a ciebie tu nie ma.
- Oj ale jeszcze raz gratuluje i co? Mam szukać sukienki i partnera?
- Sukienki oczywiście jako moja świadkowa!
- C-co?
- No a co myślałaś? To nawet oczywiste więc jak wrócisz to będziemy szaleć z ostatnimi sprawami. Bo wracasz?
- Wracam, wracam. Za niecałe cztery miesiące więc będziesz mnie miała dość.
- Wcale nie. Wiesz jak tęsknie? I nie tylko ja.
- Wiem rodzice mi o tym mówią co chwilę.
- Nie mówiłam akurat o rodzicach.
- Ramiro?
- Maria. - a ja poczułam kolejny uścisk w sercu - Widziałam się z nimi i mała strasznie za tobą tęskni, tak samo jak jej wujek.
- Nie odzywał się do mnie ani razu więc raczej nie tęskni. Ale masz rację, chyba powinnam coś napisać do Irene albo chociaż zadzwonić.
- Dokładnie, kochana dziewczynka, która tęskni za swoją ciocią. Ale teraz ja uciekam bo u nas jest już pierwsza w nocy więc dobranoc.
- Dobranoc, wkrótce porozmawiamy dłużej.
Adriana się wyłączyła więc ja sama odpaliłam swoją pocztę i postanowiłam odpowiedzieć na e-maile, a także napisać do Irene. W sumie sama nie wiem dlaczego, ale mój mail do niej wyszedł chyba na dwie strony. W sumie przeprosiłam ją za to, że się nie odzywałam, przeprosiłam chyba za wszystko, wyżaliłam się a do tego oczywiście była krótka wiadomość do Marii, która niebawem ma urodziny. W sumie nawet nie liczyłam na odpowiedź zwrotną, ale nie ma się co dziwić. Jako, że nie miałam co robić to postanowiłam poogladać sobie zdjęcia i tak o to po obejrzeniu swoich z wakacji i z Paryża, Nowego Jorku natrafiłam na te z Joselu. Od razu w moich oczach pojawiły się łzy, ale postanowiłam być silna i po prostu zamknęłam ten folder i postanowiłam iść pod prysznic i spać. Bo w końcu czeka mnie jutro ciężki dzień.
&&&
Mijały kolejne tygodnie pracy, odpoczywania i nauki. Przyszła wiosna i co za tym idzie musiałam się rozchorować więc leżałam w łóżku opatulona w bluzę Joselu, która do tej pory była dla mnie najcieplejszą rzeczą jaką miałam w szafie a do tego z grubymi skarpetami i kołdrą i kocem było mi w sam raz. Na dodatek tak kiepsko się czułam, że wcale prawie nie spałam i dlatego przesiadywałam w nocy na necie, a rano odsypiałam. Tak było i tym razem. Bawiłam się kursorem, kiedy zobaczyłam, że Joselu chce się ze mną połączyć. W tym momencie byłam w wielkim szoku i w sumie myślałam, że to już przez tą gorączkę i nie wiedziałam czy mam odebrać czy też nie, ale jednak kliknęłam ok. Tyle tylko, że zamiast Joselu to miałam przed sobą Marię na co się pomimo złego samopoczucia uśmiechnęłam.
- Uff myslałam, ze nie psyjmies.
- Spokojnie, ale co to się stało, że ty u wujka? - i wytarłam nos
- Jestem chola, a mamusia z tatusiem przeplowadzaja sie. Zlesta wola telaz mojego blaciska a ja wole wujcia. - wzruszyła ramionkami i kichnęła
- Oj biedactwo.
- Ale ty tes chola?
- Dokładnie i nie dba nikt o mnie tak jak pewnie wujek.
- Cy ja wiem. - westchnęła - Mowi abym go nie zalazila bo musi dobse glac aby go zauwazono. Ale dla mnie moze psecies glac caly cas w Madlycie.
- Jak zawsze najwierniejsza fanka. - zaśmiałam się pomimo choroby - Ale mówisz, że będziesz mieć braciszka?
- Cak.- i kichnęła - Pseplasam.
- Aj chusteczki masz?
- Tak. - i wytarła nosek
- Maria z kim rozmawiasz? - usłyszałam Joselu i moje serce od razu stanęło na sam dźwięk jego głosu
- Z ciocią. Pozdlowic ja od ciebie? Cy ces z nia sam polozmawiać? - a ja jedynie lekko przymknęłam laptopa i wytarłam łzy - Skoda. - westchnęła a ja sama spojrzałam na laptopa i widziałam smutną Marię.
- Powinnaś skarbie się przespać.
- Nie cem.
- Kochanie wujek ma rację. Lepiej we dwie połóżmy się do łóżka i prześpijmy chorobę.
- No dobse. Kocham cie.
- Ja też cię kocham.
I nawet nie czekając na nic od razu się wyłączyłam i zamknęłam komputer. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza i od razu wtuliłam się w poduszkę. Miałam rację, najlepiej przespać chorobę.
sobota, 25 maja 2013
21
Mój tato czuł się o wiele lepiej, ale strasznie mu się nudziło w domu i nie ma się co dziwić. Dlaczego też miałam codziennie pyszne obiady w domu, które z miłą chęcią jadłam ale także czułam, że za niedługo mogę być grubsza niż jestem. Ale dzisiaj byłam z Adrianą na Cibeles więc tylko siedziałam obok niej i się śmiałam.
- Mówię ci, Ramiro był tak zazdrosny, że masakra. - zaśmiała się - Ale jak się wywiązał z obietnicy, że będę miała fajewerki.
- Wariaci.
- A jak tam twój tata?
- Już dobrze, ale nudzi mu się. Ostatnio zastanawiał się czy czasem nie dorobić mi kolejnej szafy, albo chociaż półki.
- To chyba dla ciebie dobrze, wszystko będziesz miała w jednym miejscu.
- No tak, nie mam takiej super i cudownej garderoby jak ty.
- Oj tak. - zaśmiała się - Ale jak już będziesz w nowym mieszkaniu to będziesz miała.
- Jak kiedyś do tego dojdzie.
- Dojdzie, dojdzie. Joselu pewnie tylko czeka na odpowiedni moment.
Ale wróciłam później niż zawsze do domu i tylko poszłam do kuchni gdzie włączyłam czajnik. O dziwo nikogo chyba nie było w domu bo nikogo nie słyszałam więc czekałam, aż zaparzy mi się herbata i tylko bawiłam się saszetką rozmyślając. W sumie Adriana mi tak naopowiadała, że sobie wspominałam jak to było kiedy zaczęłam mieszkać z Joselu. Było wtedy na prawdę fajnie i czasem tęskniłam za tamtymi czasami, ale jednak w pewnym momencie usłyszałam szelest więc się ocknęłam i spojrzałam w bok gdzie zobaczyłam mojego tatę. Tylko się do niego uśmiechnęłam i wyciągnęłam drugi kubek i sama zaparzyłam mu herbatę.
- A dzisiaj co tak późno? - zaśmiał się
- Praca - westchnęłam - I oczywiście Adriana.
- No tak. Ale obiad czeka więc trzeba tylko odgrzać.
- Na razie nie jestem głodna. - a on na mnie spojrzał zdziwiony - Ale na kolację z miłą chęcią zjem.
- Mam nadzieję bo straszną chudzinka jesteś. W sumie twój chłopak nie jest lepszy.
- Joselu już taki jest.
- Zaproś go. - powiedział i wyrzucił saszetkę do kosza a ja zdziwiona na niego spojrzałam - No co? W końcu jest twoim chłopakiem prawda? Wcześniej co niedzielę byliście u nas, już nie wspomnę, że od tamtej pory nikt nie korzysta z basenu.
- Na prawdę?
- Tak. I tak dzisiaj właśnie o tym myśleliśmy z mamą.
- Ale nie będziesz nic złego mówić?
- Złego?
- Noo - i bawiłam się bluzką - Nie powiesz nic takiego co by sprawiło, że Joselu wyjdzie i nie wróci?
- Nie masz się o co martwić. Przecież nie gryzę. - zaśmiał się - Niech wpadnie na obiad jutro?
- Zapytam się go kiedy ma czas. I ci dam znać.
Tato jedynie się zaśmiał i wyszedł a ja sama poszłam na górę z wszystkimi rzeczami i przebrałam się w leginsy i bluzę dresową. Odpaliłam swojego laptopa i rzuciłam się na łóżko i złapałam za telefon. Napisałam do Joselu czy nie ma czasem ochoty na obiad z moimi rodzicami. Nic nie odpisał więc zapewne był na treningu jeszcze. Dlatego położyłam się na łóżku z laptopem na kolanach i zaczęłam czytać i odpisywać na wiadomości, które były do mnie. I w sumie sama nawet nie wiedziałam w którym momencie zasnęłam, ale obudziło mnie buczenie mojego telefonu. Zdziwiona podniosłam głowę i omotłam wzrokiem swój pokój i porządnie ziewnęłam. Złapałam za swój telefon i odberałam.
- Tak?
- Śpisz? - usłyszałam Joselu więc tylko mruknęłam yhym - Oj przepraszam, ale w sumie trochę się przeraziłem, że nie odbierasz ani nie odpisujesz.
- Byłam zmęczona i tak jakoś. Ale dlaczego dzwonisz?
- Odnośnie twojej propozycji obiadu. W sumie byłem zdziwiony, ale wpadnę.
- To powiem tacie, ale kiedy ci pasuje?
- Jutro będzie dobrze, albo w piątek?
- To powiem tacie, że w piątek. Bo sama nie wiem czy jutro ogarnę to wszystko.
- Dobrze, a teraz kończę bo pewnie dalej chcesz spać co?
- W sumie mnie obudziłeś, ale chyba pójdę pod prysznic i zakopię się pod kołdrą.
- W takim razie dobranoc i do piątku.
Ale jeszcze dwa dni siedziałam na Cibeles gdzie pracy miałam sporo, oprócz oglądania oczywiście pokazów i robienia zdjęć. Na dodatek czekała na nas ten obiad, ale dzień wcześniej przyszedł do mnie list więc zdziwiona go otworzyłam i jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że dostałam się do programu. Pięć miesięcy temu w pracy zaproponowali mi program na staż w Nowym Jorku i w sumie nie wiem dlaczego się do tego zgłosiłam, a teraz mam przed sobą list mówiący o tym, że się dostałam i od stycznia mam być w Ameryce i to na dodatek przez pół roku. I w tym momencie miałam problem bo jak ja mam o tym wszystkim powiedzieć swoim bliskim, i jak ja mam powiedzieć to Joselu. Jęknęłam jedynie i schowałam twarz w dłoniach. Ale poszłam w piątek rano do pracy i kiedy wróciłam to akurat był już Joselu więc tylko się przywitałam z wszystkimi i zaniosłam wszystko na górę. Wróciłam na dół i od razu usiadłam na swoim miejscu i zajęłam się pysznym obiadem. Tak na prawdę to byłam gdzieś daleko, ale jednak w końcu wzięłam głęboki oddech i spojrzałam po wszystkich zebranych.
- Muszę wam coś powiedzieć... - i odstawiłam talerz
- Tak skarbie? - zapytała moja mama a ja jedynie spuściłam głowę
- Muszę wyjechać.
- Wyjechać? Dokąd? - zapytał mój tato
- Kilka miesięcy temu aplikowałam na staż. - i złapałam Joselu za dłoń - Nie mówiłam wam bo sama nawet nie wierzyłam w siebie. Ale dostałam list w którym napisali, że się dostałam i teraz muszę wyjechać.
- Ooo gratuluje! - od razu ucieszyła się moja mama - Trzeba to oblać!
- Mamo...- od razu rzuciłam - Proszę cię...
- Elen. - powiedział mój tato i kiwnął na mojego chłopaka
- Na ile? - odezwał się do tej pory milczący Joselu
- Pół roku. - szepnęłam - Muszę tam już być od stycznia.
- Tam?
- Nowy Jork.
- Yhym... - i się zbierał - Dziękuje bardzo za pyszny obiad, ale powinienem już iść.
- Joselu... - i go złapałam za dłoń, ale się wyrwał - Proszę cię...
- Muszę iść. Odezwij się jak pomyślisz o nas. - i wyszedł z trzaskiem a ja tylko zamknęłam oczy
- Kochanie. - i mnie mama przytuliła - Wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie. Joselu tego nie przetrawi.
- Porozmawiaj z nim. - odezwał się mój tato - Wszystko wyjaśnij, w końcu nie musicie ze sobą zerwać.
- Ojciec ma rację, powinnaś do niego iść i porozmawiać.
Tylko pokiwałam głową i poszłam do siebie do pokoju. Spakowałam swoją dużą torbę w rzeczy na jutro w razie czego i pojechałam autem ojca pod blok Joselu. Na szczęście widziałam jego auto więc odetchnęłam z ulgą i poszłam na górę. Musiałam trochę czekać aż otworzy i poczułam od niego alkohol więc tylko westchnęłam, a on chciał już zamknąć mi drzwi przed nosem więc go powstrzymałam.
- Proszę cię, porozmawiajmy.
- Ale my nie mamy o czym. - rzucił - Miłego wyjazdu i rób co chcesz.
- Joselu ale ja z tobą nie zrywam. - i bez niczego weszłam do środka - I nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy. Możesz mnie zwyzywać jesli ci to się podoba, ale do jasnej cholery chociaż mnie wysłuchaj.
- Po co?! Kurwa Mar, myślałem, że mnie kochasz, już nawet szukałem w wolnych chwilach mieszkań w których moglibyśmy się zatrzymać razem!
- Bo kocham.
- Gdybyś mnie kochała to byś chociaż zapytała mnie o zdanie, ale nie. Ty musisz wszystko sama. A ja się tak starałem jak ten debil wszystko naprawić.
- Joselu... - i czułam łzy w oczach
- Nie Mar. Mam dość! W tym związku tylko ja się staram jak głupi! A ty po prostu pakujesz sobie walizki i znowu wyjeżdzasz na pół roku i to gdzie?! Tam gdzie tak bardzo chciałaś.
- To nie tak. Nie wybrałam tego miasta na złość tobie. - i do niego podeszłam
- Zwisa mi to już. - i odsunął się - Najlepiej będzie jak wyjdziesz. Widocznie nie pisane nam było być razem.
- Joselu... kochanie...
- Nie Mar. Po prostu wyjdź.
- Przepraszam. - szepnęłam z łzami w oczach i po prostu wyszłam
Czułam się jakby ktoś mi właśnie wyrwał serce i po prostu podeptał i włożył ponownie na swoje miejsce. Nie wiedziałam kompletnie co mam ze sobą zrobić, ani nie wiedziałam co się tak na prawdę dzieje obok mnie. Adriana starała się jak mogła mnie jakoś obudzić do życia, ale wcale nie chciałam. Dla mnie po prostu było to jak koniec świata. Chodziłam jak śmierć na zakręcie i przygotowywałam się do wyjazdu. Udzielałam się na blogu owszem, ale nie dawało mi to tyle radości jak kiedyś. Chciałam nawet odejść, aby Adriana sama prowadziła, ale mi zabroniła. Powiedziała, że może na jakiś czas sama to prowadzić, ale nie pozwoli mi na odejście bo beze mnie to nie będzie to samo. Joselu do tej pory się nie odezwał, nawet usunął swoje konto. Więc czułam, że to koniec ale nie chciałam tego. Kochałam go zbyt mocno, aby tak po prostu na to pozwolić. Ale kiedy do niego dzwoniłam to odrzucał połączenia i nie odpisywał na wiadomości. Na dodatek musiałam być już od stycznia w Ameryce więc po świętach spakowałam swoje torby i pożegnałam się z wszystkimi. W ostatni dzień wybrałam się na spacer i zatrzymałam się na dłużej w naszym miejscu. Musiałam teraz jakoś sobie poradzić.
środa, 22 maja 2013
20
Ahh zostało już tylko 5 rozdziałów i konieeeeeeeeeeeeeeeeeec!!
&&&
Musiałam na kilka dni wyjechać do Barcelony, na weekend miałam zaplanowane spotkanie odnośnie bloga wraz z Adrianą, a w tygodniu miałam sesję zdjęciową z pracy więc musiałam spakować swoją torbę, ale nie było to łatwe. Stałam nad otwartą walizką i zastanawiałam się co ze sobą zabrać. Nie powiem, ale trochę się stresowałam bo nigdy nie byłam akurat w tej sytuacji. Na dodatek mama przyniosła mi moje pranie więc tylko westchnęłam.
- Jedziesz tylko na kilka dni, więc w czym problem?
- Bo w końcu co mogę założyć?
- Wszystko? Masz całą szafę więc to nie problem. Ooo jakie ładne szpilki. - i wzięła do ręki moje fioletowe
- Nowe, jeszcze nie miałam ich na sobie na blogu.
- W takim razie już masz buty. Ale wychodzisz dzisiaj? - a ja od razu zaprzeczyłam - Myślałam, że na jakąś randkę z Joselu.
- Muszę się spakować. - zauważyłam - Zresztą Joselu ma w tym tygodniu mecz na wyjeździe. Więc pewnie sam się szykuje.
- No tak to ile cię nie będzie?
- Wracam dopiero w czwartek. I w sumie od razu zaczynam na Cibeles więc znowu będzie pełno pracy.
- Idziesz z Adrianą?
- Oczywiście.
- Rozumiem. - i usiadła na moim łóżku i składała ciuchy a ja się zaśmiałam
- W takim razie mów o co chodzi.
- Mam z ojcem rocznicę i nie wiem co zrobić. Dlatego też jadę z mamą Adriany do SPA i będziemy tam obmyślać, ale mogłabyś mi pomóc.
- Zrób coś dla was, nie wiem kolacja albo coś?
- Też myślałam nad kolacją, ale nie będzie to takie normalne?
- Nie, jeśli zrobisz ją sama i w dodatku coś nowego. Ja na ostatnią rocznicę zrobiłam kolację z nowymi przepisami i do tego ulubiony deser Joselu.
- Właśnie Joselu... mogłabyś do niego iść przenocować w razie czego?
- Jasne, zawsze też jest kanapa u Adriany. - zaśmiałam się
- Wariatka, ale pakuj się bo zwariujesz. Adriana zapewne ma już wszystko przy drzwiach.
- Ona to na pewno. - zaśmiałam się
Ale jednak nadszedł dzień wyjazdu, zadowolona siedziałam w pociągu w okularach do komputera i czytałam artykuł. Adriana robiła mi zdjęcia na co się śmiałam i tak samo zrobiłam jej. Oczywiście ze śmiechu nie wyrabiałam bo na prawdę nam się dobrze rozmawiało i w sumie zawsze tak jest jak jesteśmy razem. I o dziwo ona się nie stresowała niczym tylko cieszyła. Sama nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Hotel, który bardzo mi się podobał i co najlepsze był zarezerwowany przez Tous. Zrobiłyśmy zdjęcia, aby się pochwalić i się zaczęło. Myślałam, że zwariuje, chociaż musiałam przyznać, że mi się podoba. Na dodatek poznałyśmy i inne blogerki, które już od dawna współpracowały z tą firmą, a i te, które dopiero co zaczynają tak samo jak my. Kolacja i impreza to było coś co ja lubię najbardziej. I musiałam przyznać, że nasze blogowanie zaczynało iść na wyższy poziom. Rozumiałam nasze zdjęcia w różnych rankingach, na różnych stronach ale nie żeby od razu coś takiego. Nawet nie przypuszczałam, że do tego dojdzie jak zaczynałyśmy ale jak widać wszystko się może zdarzyć. Na dodatek był wywiad z nami i po raz pierwszy byłam po tej stronie, a nie jako osoba pytająca. Ale co dobre szybko się musi kończyć. Adriana wróciła do Madrytu a ja przeniosłam się do drugiego hotelu, gdzie miałam być z całą ekipą. Tyle tylko, że jak jeszcze w poniedziałek wylegiwałam się w łóżku to dostałam wiadomość od Adriany, abym sprawdziła facebooka. Zdziwiona wygrzebałam laptopa i od razu go odpaliłam. Jeśli ona mi z rana takie wiadomości wysyła to musi być coś grubego. Tyle tylko, że jak zobaczyłam zdjęcie, które dodał Joselu to nie wiedziałam czy mam się złościć czy co. W sumie to zdjęcie mi się podobało, kiedy on trzymał mnie na rękach i całował. Mojej twarzy nie było widać, więc byłam zadowolona, a do tego jak zobaczyłam opis: "Teraz to wiem, że jesteś jedynym powodem dla którego oddycham. Tęsknie" to tylko się uśmiechnęłam bo to było akurat miłe. Nie afiszowaliśmy się z tym, że jesteśmy razem, ani tym że wróciliśmy do siebie, a tutaj jednak taka zaskoczka. Na dodatek czytałam komentarze i dopiero teraz dowiedziałam się, że Joselu zdobył dwa gole. Od razu złapałam za swój telefon i mu napisałam wiadomość: "Dziękuje za dedykacje mój piłkarzyku:* a także za ładny opis do zdjęcia. Z drugiej strony wyglądam całkiem, całkiem". Ale o dziwo odpowiedzi nie dostałam, a zaczął dzwonić mój telefon więc się tylko uśmiechnęłam.
- Jakie całkiem, całkiem? Wyglądasz świetnie.
- Ahh. - zaśmiałam się - Ale czy panu ktoś dał pozwolenie na takie zdjęcia?
- Owszem. Niech wiedzą jaką cudowną mam dziewczynę.
- No patrz. A te serduszka?
- Bo tylko ty we mnie wierzyłaś i obiecałem zdobyć gola więc proszę o to nawet dwa.
- Cieszę się. Ale wracam w czwartek a ty już tęsknisz?
- Tak. A z drugiej strony oglądałem zdjęcia i stwierdziłem, że dlaczego by nie dodać. W końcu wcześniej mieliśmy wspólne zdjęcia na twoim koncie.
- Tak bo u mnie nikt nic nie widział, ale ładne zdjęcie wybrałeś.
- Ramiro je nam zrobił pamiętasz? - a ja się tylko zaśmiałam i zauważyłam, że ostatnio jak każde - Dokładnie, ale Adriana jak wróciła to nadawała i nadawała.
- A skąd?
- Odebrałem ją bo i tak sami wracaliśmy o podobnej porze i wyręczyłem Ramiro.
- Było bardzo fajnie i to już coś nowego. W sumie nigdy nikt ze mną nie przeprowadzał żadnego wywiadu.
- Ja przeprowadzałem. - zaśmiał się a ja zdziwiona zapytałam kiedy i wstałam z łóżka - No jak to? A jak cię poznałem i chciałem wiedzieć jeszcze więcej? Zadawałem ci chyba z milion pytań.
- No tak to cofam. - zaśmiałam się - Ale teraz muszę kończyć, czas się wykąpać, ubrać i zacząć pracować.
- A śniadanie?
- Śniadanie to jak będę z ekipą.
- Dobrze więc pracuj a i daj znać mi o której będziesz to przyjadę na dworzec.
- Spokojnie, przecież mogę wrócić taksówką.
- Cichosza. Przyjadę. - więc już nic nie mówiłam i się z nim pożegnałam
Przez te kilka dni pracowałam na prawdę dużo, a na dodatek fotograf miał jakieś fochy, a modelka nie robiła tego tak jak chcieliśmy. A co za tym idzie to właśnie zły humor udzielał się nam wszystkim. Laura, która była za to wszystko odpowiedzialna miała już dość i najchętniej by to rzuciła w cholerę więc musiałam ją jakoś pocieszać. Na szczęście po dwóch takich kiepskich dniach w końcu się zaczęło coś dobrze dziać i za to i humory się nam wszystkim polepszyły. A ja w spokoju mogłam zrobić relacje pisemną a i zrobić wywiad z gwiazdą miesiąca. I tak o to siedziałam już w pociągu w drodze powrotnej do Madrytu. Napisałam oczywiście do Joselu o której mój pociąg ma przyjazd i wróciłam do plotkowania z dziewczynami. Ale w końcu dojechaliśmy i jakiś chłopak pomógł mi z walizką za co podziękowałam i ruszyłam w stronę wyjścia, ale o dziwo Joselu czekał na mnie na peronie więc do niego podeszłam.
- Zmęczona? - a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Wyglądasz jakbyś nie spała przez dwa dni. - zaśmiał się
- Tak było dosyć ciężko, ale dałam radę i w końcu w domu.
- Więc pewnie nie masz ochoty na kolację?
- Dzisiaj nie bardzo. - jęknęłam - Ale jutro?
- W takim razie chodź, odwiozę cię do domu. - i mnie objął w pasie i wziął moją walizkę na co się uśmiechnęłam - Ale nad czym tym razem pracowaliście?
- Sesja w stylu lat 60. Ale wprowadzają coś nowego na rynek więc będzie teraz jeszcze więcej pracy, a na dodatek mamy Cibeles więc już mnie kości bolą. - westchnęłam
- Dasz radę. - i dał mi buziaka w policzek - Ale może jutro kino?
- Ok, tylko wybierz coś fajnego. - wystawiłam mu język
- Dla pani wszystko. - i chował moją walizkę do bagażnika więc sama wsiadłam do auta
Przez całą drogę to on raczej nadawał o tym co się działo i kiedy w końcu dojechaliśmy pod mój dom to tylko odpięłam pasy i się przeciągnęłam. Joselu tylko się do mnie uśmiechnął i wysiadł od razu wyciągając moją torbe więc stanęłam sobie obok i złapałam za rączkę.
- Dziękuje bardzo za pomoc.
- E tam, jeden buziak i po sprawie. - więc jedynie dałam mu całusa - Teraz będę zadowolony.
- A ja też będę jak wezmę prysznic i zakopię się pod moją kołderkę. - zaśmiałam się
- To idź, ale jutro kino.
Tylko pokiwałam głową i ruszyłam do domu, przywitałam się z rodzicami i poszłam na górę gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic i tego było mi trzeba. Zakopałam się jeszcze pod kołderkę i zasnęłam kompletnie wymęczona. Na drugi dzień w pracy było tak samo pracowicie jak wcześniej i nawet nie zdążyłam do domu się przebrać więc na randkę z Joselu wybrałam się w czerwonych spodniach, szarej koszulce i na to kurtkę. Szal, balerinki i duża torba i zjawiłam się w umówionym miejscu. Przywitałam się z Joselu buziakiem i już szliśmy na film. Usiadłam zadowolona na swoim miejscu i dowiedziałam się jedynie, że to jakaś komedia. Film trwał w najlepsze kiedy poczułam, że mój telefon co chwilę wibruje. Tylko przeprosiłam i wyszłam z telefonem z sali i odebrałam.
- Mamo? Co jest?
- Kochanie... - i słyszałam, że jej się łamie głos
- Co się stało?!
- Twój tato... - i się rozpłakała - Po prostu zasłabł przy kolacji i przygotowują go teraz do operacji.
- A-ale j-jak to? - i aż usiadłam przed salą
- Sama nie wiem. Nie chcą mi nic powiedzieć. Jestem teraz w szpitalu.
- Zaraz będę. - i się wyłączyłam i czułam, że wszystko mam jak z waty i nie wiem ile tak siedziałam, ale zaraz pojawił się Joselu z naszymi rzeczami
- Mar co jest? - i usiadł obok - Przegapiłaś większą część filmu.
- Mój tato jest w szpitalu. - szepnęłam
- Słucham? W którym? Co mu jest? - a ja tylko pokiwałam głową, że nie wiem i się rozpłakałam - Kochanie. - i mnie przytulił
Czułam się jakby to wszystko działo się obok mnie. Joselu nałożył mi kurtkę i zabrał moje rzeczy wraz ze mną, zadzwonił do mojej mamy i zapytał w którym jest szpitalu i pojechaliśmy tam taksówką. Kiedy zobaczyłam moją mamę to tylko się do niej przytuliłam. Powiedziała nam, że ojciec ma operację serca i kazali nam czekać. Usiadłam na krześle i po prostu czekałam.
&&&
Kiedy ojciec Mar został przewieziony na salę to tylko poszedłem po kawę bo wiedziałem, że ani ona ani jej mama nie będzie w stanie wyjść. Na szczęście w sobotę miałem wolne i tylko mecz u nas w Madrycie w niedzielę w południe, dlatego zostałem z nimi przez całą noc. Mar jedynie usiadła mi na kolanach i się do mnie przytuliła więc ją okryłem swoją bluzą i sam czuwałem, aż zasnąłem. Kiedy się przebudziłem to Mar sama dopiero co otworzyła oczy, a jej mamy nie było.
- Hej. - szepnąłem co sama powiedziała cicho - Może napijesz się kawy? Albo pojedziesz do domu się odświeżyć i porządnie wyspać?
- Nie, chcę tu być.
- Dobrze. - i dałem jej buziaka w policzek
- Ale ty możesz jechać, masz pewnie mecz.
- Dopiero jutro więc dzisiaj mamy wolne i zostanę z tobą.
- Nie musisz, wracaj do domu.
- Nie muszę, ale chcę. Ale kawy się napij i coś zjedź.
- Dobrze, to pójdę kupić bo i tak skorzystam z toalety. - na co się do niej uśmiechnąłem - Kawa z cukrem bez mleka?
- Dokładnie.
Mar poszła a jej mama nie wracała więc sam przeciągnąłem się na krześle i musiałem przyznać, że w tym momencie sam zatęskniłem za swoim wygodnym łóżkiem. Ale w końcu obiecałem, że tu zostanę więc czekałem aż ktoś wróci, abym sam mógł iść rozprostować nogi i skorzystać z toalety. Tyle tylko, że w pewnym momencie usłyszałem
- Dbaj o nią. - więc zdziwiony spojrzałem na łóżko i widziałem, że ojciec Mar jest przytomny
- Proszę leżeć, zaraz zawołam lekarza.
- Poczekaj. - i złapał mnie za rękę - Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nie psuł tego szczęścia. Nie ma nic lepszego niż wielki uśmiech u własnej córki.
- I nie chce tego psuć, kocham pana córkę, choć ją zraniłem o czym dobrze wiem. Ale staram się jak tylko mogę.
- To dobrze. Sam nie byłem grzeczny w twoim wieku, nie jedno mam na sumieniu.
- Tylko, że to pana najukochańsza córeczka. - zauważyłem a on się uśmiechnął - Postaram się aby była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- To teraz możesz zawołać lekarza. - więc tylko się uśmiechnąłem i włączyłem przycisk o którym mówiła pielęgniarka
Lekarz przyszedł więc wyszedłem na korytarz. I zaraz widziałem jak Mar szła wraz z mamą, ale kiedy zobaczyły mnie to od razu podbiegły. Widziałam, że się zdenerwowały, ale je uspokoiłem i powiedziałam, że się przebudził i po prostu lekarz go bada. Dopiero kiedy własnie lekarz im wyjaśnił dokładnie o co chodzi to sam poszedłem do toalety i wróciłem do sali, gdzie już przebywali i dała mi kawę.
- Przecież lekarz mówił, że nic mi nie jest.
- Jeśli zawał serca i operacja to nic. - rzuciła jej mama
- Kochanie nic mi nie jest. - i ją pogłaskał po dłoni - I powinniście wszyscy iść się przespać.
- Ale przecież...
- Widzisz i tak mam z tą dwójką. - zaśmiał się - Odwieziesz je?
- Jasne. Kochanie twój tato ma rację. Powinnaś zjeść pożywne śniadanie a nie to szpitalne.
- Dobrze mówi, patrz jak chudo wyglądasz. - i poklepał ją po dłoni a ja się przyjrzałem swojej dziewczynie
Na szczęście we trójkę pojechaliśmy taksówką do domu. Ja sam pojechałem do swojego mieszkania i obiecałem, że jak tylko się wykąpie to przyjadę do nich autem. Nawet nie zjadłem nic tylko od razu pojechałem odświeżony. Ale za to od razu dostałem pożywne i pyszne śniadanie jej mamy. Choć dobrze widziałem, że się denerwują, ale mama pojechała do szpitala a Mar miała za zadanie zrobić jakiś obiad.
- Skarbie. - i ją przytuliłem na co się we mnie wtuliła - Już wszystko jest dobrze.
- Wiem, ale...
- Wiem, wiem. Pojedziemy po obiedzie dobrze? - i dałem jej buziaka w nosek na co pokiwała głową
- Sam powinieneś się wyspać. To krzesło nie było dla ciebie za wygodne, zwłaszcza ze mną na kolanach.
- To akurat sama przyjemność. - i ją podniosłem do góry na co się zaśmiała
- Postaw mnie.
- Nie, zdecydowanie nie. - i ją podniosłem wyżej na co objęła mnie nogami - Myślę, że teraz zaniosę cię do twojej sypialni i położę na łóżku. - i ruszyłem w tym kierunku
- I?
- I przykryję cię kołdrą, przytulając i dam buziaka.
- Taak? - a ja pokiwałem głową i rzuciłem się z nią na łóżko - To gdzie ten buziak?
Więc jedynie ją pocałowałem głaszcząc po policzku tyle tylko, że Mar delikatnie głaskała mnie po nodze stopą i powierciła się pode mną. Zdziwiony spojrzałem na nią.
- Mój tato coś ci mówił?
- Twój? Coś mówił, ale nic złego. - od razu zauważyłem
- Więc?
- Kazał mi dbać o to, abyś była szczęśliwa.
- To dbaj o to. - szepnęła na co się uśmiechnąłem i pogłaskałem ją po policzku - Pamiętasz nasz pierwszy raz? - a ja się zaśmiałem i położyłem na plecach obok
- Strasznie się denerwowałem, w końcu kazałaś czekać rok. A jak co do czego doszło to...
- Porwałeś mi sukienkę a ja co chwilę kichałam. - zaśmiała się - Nie miałeś róż więc obsypałeś pokój tulipanami.
- I po roku nie wiedziałem, że jesteś na nie uczulona.
- No tak, ale podobało mi się. Było to co innego. - na co jedynie się cwaniacko uśmiechnąłem - I nadal mam tą sukienkę w szafie. - i usiadła
- To może byś ją założyła jak się to wszystko uspokoi? Jak twój tato wróci do domu.
- Ale jest porwana. - a ja się jedynie uśmiechnąłem i ją pocałowałem w kark - Hmm w sumie nie aż tak bardzo.
- Już się nie mogę doczekać. Ale idziemy spać?
- Spać?
- Dokładnie. Lepiej zbieraj siły na specjalny wieczór.
Mar tylko się zaśmiała, ale położyła obok mnie, więc tylko ją objąłem i przykryłem kołdrą i o dziwo szybko obydwoje zasnęliśmy.
&&&
Musiałam na kilka dni wyjechać do Barcelony, na weekend miałam zaplanowane spotkanie odnośnie bloga wraz z Adrianą, a w tygodniu miałam sesję zdjęciową z pracy więc musiałam spakować swoją torbę, ale nie było to łatwe. Stałam nad otwartą walizką i zastanawiałam się co ze sobą zabrać. Nie powiem, ale trochę się stresowałam bo nigdy nie byłam akurat w tej sytuacji. Na dodatek mama przyniosła mi moje pranie więc tylko westchnęłam.
- Jedziesz tylko na kilka dni, więc w czym problem?
- Bo w końcu co mogę założyć?
- Wszystko? Masz całą szafę więc to nie problem. Ooo jakie ładne szpilki. - i wzięła do ręki moje fioletowe
- Nowe, jeszcze nie miałam ich na sobie na blogu.
- W takim razie już masz buty. Ale wychodzisz dzisiaj? - a ja od razu zaprzeczyłam - Myślałam, że na jakąś randkę z Joselu.
- Muszę się spakować. - zauważyłam - Zresztą Joselu ma w tym tygodniu mecz na wyjeździe. Więc pewnie sam się szykuje.
- No tak to ile cię nie będzie?
- Wracam dopiero w czwartek. I w sumie od razu zaczynam na Cibeles więc znowu będzie pełno pracy.
- Idziesz z Adrianą?
- Oczywiście.
- Rozumiem. - i usiadła na moim łóżku i składała ciuchy a ja się zaśmiałam
- W takim razie mów o co chodzi.
- Mam z ojcem rocznicę i nie wiem co zrobić. Dlatego też jadę z mamą Adriany do SPA i będziemy tam obmyślać, ale mogłabyś mi pomóc.
- Zrób coś dla was, nie wiem kolacja albo coś?
- Też myślałam nad kolacją, ale nie będzie to takie normalne?
- Nie, jeśli zrobisz ją sama i w dodatku coś nowego. Ja na ostatnią rocznicę zrobiłam kolację z nowymi przepisami i do tego ulubiony deser Joselu.
- Właśnie Joselu... mogłabyś do niego iść przenocować w razie czego?
- Jasne, zawsze też jest kanapa u Adriany. - zaśmiałam się
- Wariatka, ale pakuj się bo zwariujesz. Adriana zapewne ma już wszystko przy drzwiach.
- Ona to na pewno. - zaśmiałam się
Ale jednak nadszedł dzień wyjazdu, zadowolona siedziałam w pociągu w okularach do komputera i czytałam artykuł. Adriana robiła mi zdjęcia na co się śmiałam i tak samo zrobiłam jej. Oczywiście ze śmiechu nie wyrabiałam bo na prawdę nam się dobrze rozmawiało i w sumie zawsze tak jest jak jesteśmy razem. I o dziwo ona się nie stresowała niczym tylko cieszyła. Sama nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Hotel, który bardzo mi się podobał i co najlepsze był zarezerwowany przez Tous. Zrobiłyśmy zdjęcia, aby się pochwalić i się zaczęło. Myślałam, że zwariuje, chociaż musiałam przyznać, że mi się podoba. Na dodatek poznałyśmy i inne blogerki, które już od dawna współpracowały z tą firmą, a i te, które dopiero co zaczynają tak samo jak my. Kolacja i impreza to było coś co ja lubię najbardziej. I musiałam przyznać, że nasze blogowanie zaczynało iść na wyższy poziom. Rozumiałam nasze zdjęcia w różnych rankingach, na różnych stronach ale nie żeby od razu coś takiego. Nawet nie przypuszczałam, że do tego dojdzie jak zaczynałyśmy ale jak widać wszystko się może zdarzyć. Na dodatek był wywiad z nami i po raz pierwszy byłam po tej stronie, a nie jako osoba pytająca. Ale co dobre szybko się musi kończyć. Adriana wróciła do Madrytu a ja przeniosłam się do drugiego hotelu, gdzie miałam być z całą ekipą. Tyle tylko, że jak jeszcze w poniedziałek wylegiwałam się w łóżku to dostałam wiadomość od Adriany, abym sprawdziła facebooka. Zdziwiona wygrzebałam laptopa i od razu go odpaliłam. Jeśli ona mi z rana takie wiadomości wysyła to musi być coś grubego. Tyle tylko, że jak zobaczyłam zdjęcie, które dodał Joselu to nie wiedziałam czy mam się złościć czy co. W sumie to zdjęcie mi się podobało, kiedy on trzymał mnie na rękach i całował. Mojej twarzy nie było widać, więc byłam zadowolona, a do tego jak zobaczyłam opis: "Teraz to wiem, że jesteś jedynym powodem dla którego oddycham. Tęsknie" to tylko się uśmiechnęłam bo to było akurat miłe. Nie afiszowaliśmy się z tym, że jesteśmy razem, ani tym że wróciliśmy do siebie, a tutaj jednak taka zaskoczka. Na dodatek czytałam komentarze i dopiero teraz dowiedziałam się, że Joselu zdobył dwa gole. Od razu złapałam za swój telefon i mu napisałam wiadomość: "Dziękuje za dedykacje mój piłkarzyku:* a także za ładny opis do zdjęcia. Z drugiej strony wyglądam całkiem, całkiem". Ale o dziwo odpowiedzi nie dostałam, a zaczął dzwonić mój telefon więc się tylko uśmiechnęłam.
- Jakie całkiem, całkiem? Wyglądasz świetnie.
- Ahh. - zaśmiałam się - Ale czy panu ktoś dał pozwolenie na takie zdjęcia?
- Owszem. Niech wiedzą jaką cudowną mam dziewczynę.
- No patrz. A te serduszka?
- Bo tylko ty we mnie wierzyłaś i obiecałem zdobyć gola więc proszę o to nawet dwa.
- Cieszę się. Ale wracam w czwartek a ty już tęsknisz?
- Tak. A z drugiej strony oglądałem zdjęcia i stwierdziłem, że dlaczego by nie dodać. W końcu wcześniej mieliśmy wspólne zdjęcia na twoim koncie.
- Tak bo u mnie nikt nic nie widział, ale ładne zdjęcie wybrałeś.
- Ramiro je nam zrobił pamiętasz? - a ja się tylko zaśmiałam i zauważyłam, że ostatnio jak każde - Dokładnie, ale Adriana jak wróciła to nadawała i nadawała.
- A skąd?
- Odebrałem ją bo i tak sami wracaliśmy o podobnej porze i wyręczyłem Ramiro.
- Było bardzo fajnie i to już coś nowego. W sumie nigdy nikt ze mną nie przeprowadzał żadnego wywiadu.
- Ja przeprowadzałem. - zaśmiał się a ja zdziwiona zapytałam kiedy i wstałam z łóżka - No jak to? A jak cię poznałem i chciałem wiedzieć jeszcze więcej? Zadawałem ci chyba z milion pytań.
- No tak to cofam. - zaśmiałam się - Ale teraz muszę kończyć, czas się wykąpać, ubrać i zacząć pracować.
- A śniadanie?
- Śniadanie to jak będę z ekipą.
- Dobrze więc pracuj a i daj znać mi o której będziesz to przyjadę na dworzec.
- Spokojnie, przecież mogę wrócić taksówką.
- Cichosza. Przyjadę. - więc już nic nie mówiłam i się z nim pożegnałam
Przez te kilka dni pracowałam na prawdę dużo, a na dodatek fotograf miał jakieś fochy, a modelka nie robiła tego tak jak chcieliśmy. A co za tym idzie to właśnie zły humor udzielał się nam wszystkim. Laura, która była za to wszystko odpowiedzialna miała już dość i najchętniej by to rzuciła w cholerę więc musiałam ją jakoś pocieszać. Na szczęście po dwóch takich kiepskich dniach w końcu się zaczęło coś dobrze dziać i za to i humory się nam wszystkim polepszyły. A ja w spokoju mogłam zrobić relacje pisemną a i zrobić wywiad z gwiazdą miesiąca. I tak o to siedziałam już w pociągu w drodze powrotnej do Madrytu. Napisałam oczywiście do Joselu o której mój pociąg ma przyjazd i wróciłam do plotkowania z dziewczynami. Ale w końcu dojechaliśmy i jakiś chłopak pomógł mi z walizką za co podziękowałam i ruszyłam w stronę wyjścia, ale o dziwo Joselu czekał na mnie na peronie więc do niego podeszłam.
- Zmęczona? - a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Wyglądasz jakbyś nie spała przez dwa dni. - zaśmiał się
- Tak było dosyć ciężko, ale dałam radę i w końcu w domu.
- Więc pewnie nie masz ochoty na kolację?
- Dzisiaj nie bardzo. - jęknęłam - Ale jutro?
- W takim razie chodź, odwiozę cię do domu. - i mnie objął w pasie i wziął moją walizkę na co się uśmiechnęłam - Ale nad czym tym razem pracowaliście?
- Sesja w stylu lat 60. Ale wprowadzają coś nowego na rynek więc będzie teraz jeszcze więcej pracy, a na dodatek mamy Cibeles więc już mnie kości bolą. - westchnęłam
- Dasz radę. - i dał mi buziaka w policzek - Ale może jutro kino?
- Ok, tylko wybierz coś fajnego. - wystawiłam mu język
- Dla pani wszystko. - i chował moją walizkę do bagażnika więc sama wsiadłam do auta
Przez całą drogę to on raczej nadawał o tym co się działo i kiedy w końcu dojechaliśmy pod mój dom to tylko odpięłam pasy i się przeciągnęłam. Joselu tylko się do mnie uśmiechnął i wysiadł od razu wyciągając moją torbe więc stanęłam sobie obok i złapałam za rączkę.
- Dziękuje bardzo za pomoc.
- E tam, jeden buziak i po sprawie. - więc jedynie dałam mu całusa - Teraz będę zadowolony.
- A ja też będę jak wezmę prysznic i zakopię się pod moją kołderkę. - zaśmiałam się
- To idź, ale jutro kino.
Tylko pokiwałam głową i ruszyłam do domu, przywitałam się z rodzicami i poszłam na górę gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic i tego było mi trzeba. Zakopałam się jeszcze pod kołderkę i zasnęłam kompletnie wymęczona. Na drugi dzień w pracy było tak samo pracowicie jak wcześniej i nawet nie zdążyłam do domu się przebrać więc na randkę z Joselu wybrałam się w czerwonych spodniach, szarej koszulce i na to kurtkę. Szal, balerinki i duża torba i zjawiłam się w umówionym miejscu. Przywitałam się z Joselu buziakiem i już szliśmy na film. Usiadłam zadowolona na swoim miejscu i dowiedziałam się jedynie, że to jakaś komedia. Film trwał w najlepsze kiedy poczułam, że mój telefon co chwilę wibruje. Tylko przeprosiłam i wyszłam z telefonem z sali i odebrałam.
- Mamo? Co jest?
- Kochanie... - i słyszałam, że jej się łamie głos
- Co się stało?!
- Twój tato... - i się rozpłakała - Po prostu zasłabł przy kolacji i przygotowują go teraz do operacji.
- A-ale j-jak to? - i aż usiadłam przed salą
- Sama nie wiem. Nie chcą mi nic powiedzieć. Jestem teraz w szpitalu.
- Zaraz będę. - i się wyłączyłam i czułam, że wszystko mam jak z waty i nie wiem ile tak siedziałam, ale zaraz pojawił się Joselu z naszymi rzeczami
- Mar co jest? - i usiadł obok - Przegapiłaś większą część filmu.
- Mój tato jest w szpitalu. - szepnęłam
- Słucham? W którym? Co mu jest? - a ja tylko pokiwałam głową, że nie wiem i się rozpłakałam - Kochanie. - i mnie przytulił
Czułam się jakby to wszystko działo się obok mnie. Joselu nałożył mi kurtkę i zabrał moje rzeczy wraz ze mną, zadzwonił do mojej mamy i zapytał w którym jest szpitalu i pojechaliśmy tam taksówką. Kiedy zobaczyłam moją mamę to tylko się do niej przytuliłam. Powiedziała nam, że ojciec ma operację serca i kazali nam czekać. Usiadłam na krześle i po prostu czekałam.
&&&
Kiedy ojciec Mar został przewieziony na salę to tylko poszedłem po kawę bo wiedziałem, że ani ona ani jej mama nie będzie w stanie wyjść. Na szczęście w sobotę miałem wolne i tylko mecz u nas w Madrycie w niedzielę w południe, dlatego zostałem z nimi przez całą noc. Mar jedynie usiadła mi na kolanach i się do mnie przytuliła więc ją okryłem swoją bluzą i sam czuwałem, aż zasnąłem. Kiedy się przebudziłem to Mar sama dopiero co otworzyła oczy, a jej mamy nie było.
- Hej. - szepnąłem co sama powiedziała cicho - Może napijesz się kawy? Albo pojedziesz do domu się odświeżyć i porządnie wyspać?
- Nie, chcę tu być.
- Dobrze. - i dałem jej buziaka w policzek
- Ale ty możesz jechać, masz pewnie mecz.
- Dopiero jutro więc dzisiaj mamy wolne i zostanę z tobą.
- Nie musisz, wracaj do domu.
- Nie muszę, ale chcę. Ale kawy się napij i coś zjedź.
- Dobrze, to pójdę kupić bo i tak skorzystam z toalety. - na co się do niej uśmiechnąłem - Kawa z cukrem bez mleka?
- Dokładnie.
Mar poszła a jej mama nie wracała więc sam przeciągnąłem się na krześle i musiałem przyznać, że w tym momencie sam zatęskniłem za swoim wygodnym łóżkiem. Ale w końcu obiecałem, że tu zostanę więc czekałem aż ktoś wróci, abym sam mógł iść rozprostować nogi i skorzystać z toalety. Tyle tylko, że w pewnym momencie usłyszałem
- Dbaj o nią. - więc zdziwiony spojrzałem na łóżko i widziałem, że ojciec Mar jest przytomny
- Proszę leżeć, zaraz zawołam lekarza.
- Poczekaj. - i złapał mnie za rękę - Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nie psuł tego szczęścia. Nie ma nic lepszego niż wielki uśmiech u własnej córki.
- I nie chce tego psuć, kocham pana córkę, choć ją zraniłem o czym dobrze wiem. Ale staram się jak tylko mogę.
- To dobrze. Sam nie byłem grzeczny w twoim wieku, nie jedno mam na sumieniu.
- Tylko, że to pana najukochańsza córeczka. - zauważyłem a on się uśmiechnął - Postaram się aby była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- To teraz możesz zawołać lekarza. - więc tylko się uśmiechnąłem i włączyłem przycisk o którym mówiła pielęgniarka
Lekarz przyszedł więc wyszedłem na korytarz. I zaraz widziałem jak Mar szła wraz z mamą, ale kiedy zobaczyły mnie to od razu podbiegły. Widziałam, że się zdenerwowały, ale je uspokoiłem i powiedziałam, że się przebudził i po prostu lekarz go bada. Dopiero kiedy własnie lekarz im wyjaśnił dokładnie o co chodzi to sam poszedłem do toalety i wróciłem do sali, gdzie już przebywali i dała mi kawę.
- Przecież lekarz mówił, że nic mi nie jest.
- Jeśli zawał serca i operacja to nic. - rzuciła jej mama
- Kochanie nic mi nie jest. - i ją pogłaskał po dłoni - I powinniście wszyscy iść się przespać.
- Ale przecież...
- Widzisz i tak mam z tą dwójką. - zaśmiał się - Odwieziesz je?
- Jasne. Kochanie twój tato ma rację. Powinnaś zjeść pożywne śniadanie a nie to szpitalne.
- Dobrze mówi, patrz jak chudo wyglądasz. - i poklepał ją po dłoni a ja się przyjrzałem swojej dziewczynie
Na szczęście we trójkę pojechaliśmy taksówką do domu. Ja sam pojechałem do swojego mieszkania i obiecałem, że jak tylko się wykąpie to przyjadę do nich autem. Nawet nie zjadłem nic tylko od razu pojechałem odświeżony. Ale za to od razu dostałem pożywne i pyszne śniadanie jej mamy. Choć dobrze widziałem, że się denerwują, ale mama pojechała do szpitala a Mar miała za zadanie zrobić jakiś obiad.
- Skarbie. - i ją przytuliłem na co się we mnie wtuliła - Już wszystko jest dobrze.
- Wiem, ale...
- Wiem, wiem. Pojedziemy po obiedzie dobrze? - i dałem jej buziaka w nosek na co pokiwała głową
- Sam powinieneś się wyspać. To krzesło nie było dla ciebie za wygodne, zwłaszcza ze mną na kolanach.
- To akurat sama przyjemność. - i ją podniosłem do góry na co się zaśmiała
- Postaw mnie.
- Nie, zdecydowanie nie. - i ją podniosłem wyżej na co objęła mnie nogami - Myślę, że teraz zaniosę cię do twojej sypialni i położę na łóżku. - i ruszyłem w tym kierunku
- I?
- I przykryję cię kołdrą, przytulając i dam buziaka.
- Taak? - a ja pokiwałem głową i rzuciłem się z nią na łóżko - To gdzie ten buziak?
Więc jedynie ją pocałowałem głaszcząc po policzku tyle tylko, że Mar delikatnie głaskała mnie po nodze stopą i powierciła się pode mną. Zdziwiony spojrzałem na nią.
- Mój tato coś ci mówił?
- Twój? Coś mówił, ale nic złego. - od razu zauważyłem
- Więc?
- Kazał mi dbać o to, abyś była szczęśliwa.
- To dbaj o to. - szepnęła na co się uśmiechnąłem i pogłaskałem ją po policzku - Pamiętasz nasz pierwszy raz? - a ja się zaśmiałem i położyłem na plecach obok
- Strasznie się denerwowałem, w końcu kazałaś czekać rok. A jak co do czego doszło to...
- Porwałeś mi sukienkę a ja co chwilę kichałam. - zaśmiała się - Nie miałeś róż więc obsypałeś pokój tulipanami.
- I po roku nie wiedziałem, że jesteś na nie uczulona.
- No tak, ale podobało mi się. Było to co innego. - na co jedynie się cwaniacko uśmiechnąłem - I nadal mam tą sukienkę w szafie. - i usiadła
- To może byś ją założyła jak się to wszystko uspokoi? Jak twój tato wróci do domu.
- Ale jest porwana. - a ja się jedynie uśmiechnąłem i ją pocałowałem w kark - Hmm w sumie nie aż tak bardzo.
- Już się nie mogę doczekać. Ale idziemy spać?
- Spać?
- Dokładnie. Lepiej zbieraj siły na specjalny wieczór.
Mar tylko się zaśmiała, ale położyła obok mnie, więc tylko ją objąłem i przykryłem kołdrą i o dziwo szybko obydwoje zasnęliśmy.
sobota, 18 maja 2013
19
Na szybkiego dodaje bo zaraz mecz. Oby Castilla wygrała i zostało mi już tylko 4 weekendy z nimi, co ja będę później robić?:D
&&&
Joselu przez godzinę starał się mnie namówić na imprezę, aż w końcu mu uległam i dlatego musiałam wskoczyć w coś wyjściowego, ale odpowiedniego na wieczór. Wybrałam krótką spódnicę i do tego żółtą bluzkę. Wcześniej jeszcze przed imprezą zdjęcia zrobiła mi mama w naszym ogrodzie i zadowolona pojechałam taksówką na umówione spotkanie. Z tego co pamiętałam to oprócz nas mieli być też jego kumple z drużyny wraz z dziewczynami i byłam ciekawa czy coś się zmieniło. Ale o dziwo mój chłopak czekał na mnie pod klubem więc tylko się do niego uśmiechnęłam i od razu dostałam buziaka.
- Jak zawsze ślicznie wyglądasz.
- A dziękuje bardzo, ale już wszyscy są?
- Tak, tak, ale wolałem na ciebie poczekać.
Tylko się do niego uśmiechnęłam i weszliśmy do środka, gdzie już było sporo ludzi. Na dodatek pociągnął mnie do loży więc tylko wzięłam głęboki oddech i przywitałam ze starymi znajomymi, a także z tymi nowymi bo było dwóch nowych chłopaków, w tym jeden z dziewczyną, którą bardzo polubiłam i z tego co mówiła to studiowała weterynarię. I dlatego lubiłam tą ekipę, bo nie byli z modelkami tylko z normalnymi dziewczynami. Ale bawiłam się na prawdę dobrze i nie żałowałam, że dałam się wyrwać. Choć wypiłam trochę drinków to nawet Joselu ze mną tańczył czym mnie zdziwił. Ale jednak w pewnym momencie poszłam do baru, aby zamówić sobie kolejnego drinka i usiadłam na krześle barowym. Rozejrzałam się po klubie i uśmiechnęłam na widok tańczącego Joselu z Cristiną.
- Widzę, że już kolano się zagoiło. - usłyszałam przy swoim uchu więc się odwróciłam - Mar tak?
- Tak.
- Adam. - uśmiechnął się do mnie - Opatrzyłem ci kolano.
- A tak, tak. - zaśmiałam się - Miło w ogóle cię widzieć.
- Wolne? - i wskazał na krzesło obok na co pokiwałam głową - Ale jak widać kolano się zagoiło.
- Dokładnie. I już uważam w butach na obcasach.
- No tak. - zaśmiał się - Choć upadku nie widziałem.
- To może i dobrze.
- Ale jesteś tu sama?
- Z przyjaciółmi. Ale szaleją na parkiecie, albo piją w loży.
- To nie ładnie z ich strony, że tak ciebie tutaj samej zostawili.
- Nie zostawili, sama przyszłam. - zauważyłam i podziękowałam za drinka
- Ale może zatańczymy?
- Dlaczego nie. - zaśmiałam się
Poszliśmy na parkiet i nie powiem, ale Adam bardzo dobrze tańczył i bawiłam się fajnie, choć jego dłonie czasem zjeżdzały na dół, ale szybko je podnosiłam do góry. Po tańcu postanowiliśmy iść znowu do baru, gdzie zamówiłam kolejnego drinka i usiadłam znowu na krześle.
- Świetnie sobie radzisz na parkiecie. - zauważyłam
- Trzeba było czasem się jakoś zrelaksować przed ważnym kolokwium.
- Dlaczego medycyna? - i napiłam się drinka
- Zawsze lubiłem pomagać innym i tak jakoś. A ty? Czym się zajmujesz?
- Jestem dziennikarką modową.
- No, no. Jeszcze nie znałem dziennikarki.
- W takim razie już znasz. - zaśmiałam się
- A jak już spotkaliśmy się drugi raz to może dostanę numer? Wybralibyśmy się na kawę.
- W sumie to...
- Hej skarbie. - i dostałam buziaka - A ty mi gdzie uciekłaś?
- Nigdzie. - zaśmiałam się - Ale właśnie Joselu to Adam, Adam to Joselu. - i ich sobie przedstawiłam i widziałam, że niechętnie podali sobie dłonie
- Ale wracamy do domu?
- Już? - zdziwiłam się
- No tak, mamy mecz więc trzeba być wypoczętym.
- Dobrze. W takim razie miło było cię znowu spotkać. - uśmiechnęłam się
Joselu nawet nie poczekał aż on mi coś odpowie, tylko od razu pociągnął mnie w stronę wyjścia. Nawet nie pożegnałam się z innymi i siedziałam w taksówce i czułam, że Joselu jest na coś zły, ale nie wiedziałam kompletnie o co mu chodzi.
- Powiesz mi co się dzieje?
- Jeszcze pytasz? - rzucił
- No tak.
- Kto to był?
- Adam.
- Co za Adam? - i spojrzał na mnie
- Jesteś zazdrosny! - zaśmiałam się - Kiedy się wywaliłam to opatrzył mi kolano i dzisiaj się ponownie spotkaliśmy.
- I super było kiedy cię obmacywał w tańcu tak?
- Nie.
- A ja widziałem co innego.
- To widocznie masz problem z wzrokiem. - rzuciłam i odwróciłam się od niego a taksówkarz zatrzymał się pod jego blokiem, ale ja się nawet nie ruszałam
- Idziesz?
- Wracam do siebie. W końcu i tak masz mecz więc musisz wypocząć.
- I teraz ja jestem tym złym tak? Zajebiście wręcz. - rzucił zły i wysiadł
Nic sobie z tego nie robiłam tylko podałam adres taksówkarzowi i pojechaliśmy pod mój dom. Kiedy tam byliśmy to tylko zapłaciłam za kurs i poszłam do siebie najciszej jak się da, tak aby nie zbudzić rodziców. Przebrałam się w piżamę i od razu zakopałam pod kołdrę. Dopiero kiedy przyłożyłam głowę do poduszki to poczułam się zmęczona i lekko wcięta. Ale spało mi się bardzo dobrze i cieszyłam się, że nie muszę wstawać. Na dodatek wstałam dopiero późnym popołudniem. Czułam się jakby ktoś mnie przejechał walcem i tylko zeszłam na dół i chciałam napić się kawy.
- No, no zabawa się udała?
- Zabawa tak. - westchnęłam i złapałam za kubek z kawą - Chyba pokłóciłam się z Joselu.
- Chyba?
- Spotkałam tego lekarza, który mi opatrzył kolano. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy a on zazdrośnik był o to na mnie zły. - i usiadłam na krześle od razu kładąc głowę na blacie
- Kochanie faceci zawsze są zazdrośni. - zaśmiała się - Ale widocznie musiało być coś na rzeczy jeśli się pokłóciliście.
- Jak tańczyliśmy to miał ręcę na moim tyłku, ale je od razu podnosiłam do góry.
- Więc masz odpowiedź, co było dalej?
- Rozmawialiśmy tylko przy barze i przyszedł Joselu.
- Kochanie teraz już wiesz. Byłaś w klubie ze swoim chłopakiem, a dawałaś się poderwać innemu.
- I to dlatego był na mnie zły? Świetnie. - mruknęłam i uderzyłam czołem o blat
- Kochanie pójdź do niego i już. Możesz mu nawet zawieźć ciasto, które upiekłam.
- Dzisiaj ma mecz. - jęknęłam
- Więc po meczu możesz iść. - a ja zauważyłam, że nie wiem o której wróci a i nie mam kluczy - Nie masz kluczy do mieszkania?
- Przeprowadził się.
- Więc idź się doprowadź do używalności i jutro idziesz do Joselu. Ugotuj mu obiad. - a ja zdziwiona na nią spojrzałam - Twój tato to lubi.
Ale jednak wróciłam do siebie i zamiast się doprowadzić do porządku to rzuciłam na łóżku i zakopałam się pod kołdrę. O dziwo mecz był w telewizji więc oglądałam i widziałam, że Joselu źle grał i na dodatek go ściągnęli i rzucił ręcznikiem w ławkę. Zaklęłam pod nosem i wiedziałam, że to będzie trudna sprawa, ale napisałam mu wiadomość, tyle tylko, że on nawet mi nie odpisał. Tak samo było w niedzielę kiedy wstałam to też nie było żadnej wiadomości, ani nie odpisał. Tylko westchnęlam i poszłam pod prysznic. Wróciłam w szlafroku i otworzyłam swoją szafę, aby znaleźć coś ładnego i coś co on lubi. Bo wiedziałam, że wtedy mam już jakiś plus. Tyle tylko co na siebie włożyć, ale w końcu jednak postawiłam na sukienkę luźną i balerinki. Do tego torebka i pojechałam do niego po drodze zahaczając do knajpki, gdzie wzięłam jedzenie na wynos. Jeszcze do tego kupiłam deser i zadowolona ruszyłam w stronę jego mieszkania. Tyle tylk, że pukałam i pukałam a nikt nie otwierał więc byłam ciekawa gdzie on poszedł, ale wyciągnęłam telefon i już miałam do niego dzwonić, ale jednak jeszcze raz zapukałam i wtedy drzwi się otworzyły.
- Hej. - i się słodko uśmiechnęłam
- Co tu robisz?
- Też się cieszę, że cię widzę i mam obiad? - i pokazałam na reklamówki
- Już jadłem.
- Yhym czyli dalej się gniewasz. - westchnęłam - W takim razie wrócę do domu.
- Może do niego?
- Ok. - i zła weszłam do jego mieszkania i rzuciłam wszystko na kanapę - Nie ruszę się stąd jeśli mi nie wygarniesz wszystko co myślisz bo mam dość tej całej sytuacji bo ja nic nie zrobiłam.
- Nic? A ten dupek to co?
- Boże tylko z nim rozmawiałam przy barze, przecież to nic złego.
- Taaa gdybym nie podszedł to kto wie do czego by doszło.
- Do niczego! - wydarłam się - Czy już nie można normalnie rozmawiać z facetem?!
- A obmacywanie? On miał łapy na twoim tyłku!
- Które od razu podnosiłam do góry! Nie masz się o co obawiać, nie jestem tobą! - i dopiero dotarło do mnie co powiedziałam a on od razu się odwrócił - Joselu przepraszam.
- Nie no powiedziałaś prawdę. W końcu to ja pieprzę wszystkie na dyskotekach.
- Ej, ej. - i przytuliłam się do jego pleców - Wcale tego nie powiedziałam, tylko nie lubię jak gniewasz się na mnie za coś takiego. Bo ja na prawdę nic nie zrobiłam, tylko z nim rozmawiałam tak jak ty z innymi dziewczynami. - i stanęłam na palcach dając mu buziaka w szyję - Proszę cię nie gniewaj się na mnie.
- Przepraszam. - westchnął i mnie przytulił - Po prostu...
- Nie masz się o co bać. - i pogłaskałam go po ramieniu - Jestem z Tobą, reszta to tło.
- Nie chce cię stracić. - szepnął i spuścił głowę ale podniosłam ją za podbródek i po prostu go pocałowałam - Nie Mar, nie. - i się odsunął - Nie chce takiego godzenia.
- Nie godzę się z tobą. - zauważyłam - W końcu ja się na ciebie nie gniewałam, tylko chciałam ci podziękować. Ale teraz mogę zjeść obiad? - i usiadłam na kanapie i wyciągałam pudełka a ten stał jak ten ciołek - No co?
- Boże Mar jak ja cię kocham. - szepnął i się wręcz na mnie rzucił całując
- Ej, ej. - i ze śmiechem się wyswobodziłam - Ja nie mogłam cię pocałować a ty możesz się tak na mnie rzucać?
- Przepraszam.
- Najpierw zjemy, a później możemy robić cokolwiek.
- Spacer?
- Zadecyduje jak zjem. - i dałam mu całusa - Ale uśmiechnij się do mnie. - i dostałam uśmiech, który odwzajemniłam
Na szczęście obiad smakował i jemu tak samo jak i mi i byłam zadowolona. Po zjedzeniu tylko leżałam sobie na kanapie i masowałam brzuszek bo na prawdę się objadłam. Ale jednak postanowiliśmy iść na spacer bo i tak pogoda nam dopisywała. Tak bym mogła na prawdę cały czas, trzymając się z nim za rękę i po prostu spacerować. Wróciliśmy do jego mieszkania i leżałam sobie zadowolona na kanapie i czekałam aż mi przyniesie szklankę soku. Tyle tylko, że zaczął dzwonić mój telefon więc tylko jęknęłam i od razu zerknęłam kto to i odberałam.
- Tak skarbie? - a Joselu spojrzał na mnie zdziwiony
- Nie uwierzysz!
- Jesteś w ciąży?
- Coś lepszego! Dostałyśmy propozycję pierwszej współpracy! I to nie byle z kim.
- O matko...
- No właśnie! Dlatego odpisać mam, że się zgadzamy tak? A jutro będziemy na kawie to ci wszystko powiem.
- No ba. To do jutra. - zaśmiałam się i wyłączyłam - Aaaa mamy pierwszą współpracę!
- Gratuluje. - uśmiechnął się do mnie i podał szklankę
- Dziękuje. - i się do niego przytuliłam - A pan kiedy zdobędzie dla mnie gola?
- Staram się.
- To może mam sposób. - zaśmiałam się a on zdziwiony na mnie spojrzał więc go pocałowałam. Owinięta tylko w prześcieradło leżałam na łóżku i śmiałam się z jakiejś starej historii, którą opowiedział Joselu
- Tęsknisz za tym co było między nami wcześniej? - zapytał a ja analizowałam jego pytanie
- Czasami. - i podparłam brodę o ręce
- Za czymś konkretnie? - a ja zaprzeczyłam - Ja tęsknie za tobą.
- Przecież jestem. - zaśmiałam się
- Wiem, ale tęsknie za tym - i pogłaskał mnie po plecach - Że leżysz obok mnie i po prostu rozmawiamy. Za tym, że oglądamy film i przeciągając się wstajesz i idziesz spać. Jak suszysz mi głowę, abym w końcu posprzątał.
- Wiem, ale tak jest dobrze. - zauważyłam - I to nie tak, że nie chce albo coś w tym stylu. Po prostu...chcę zacząć jakby od nowa. Chociaż mieszkanie z rodzicami ma swój plus bo nie muszę płacić za mieszkanie, ani jedzenie.
- Wiem skarbie, ale tęsknie czasem za tym co mieliśmy kiedyś.
- Ej, ej. To co było to było, ważne jest co jest teraz. - i dałam mu buziaka w pierś - A mi się podoba to co jest teraz. I mam same dobre wspomnienia z tamtych czasów. A i ty sam powinieneś wyciszyć swój umysł i skupić się na grze.
- Ty jak zawsze dobrze mnie znasz.
- Nie, ja chce po prostu zobaczyć starego Joselu na boisku, który był idolem chłopców a wszystkie dziewczyny za nim szalały.
- Chce aby szalała za mną jedna dziewczyna.
- Oj szaleje, szaleje. - zaśmiałam się - Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo.
- Nigdy nie leciałaś na mnie bo jestem piłkarzem.
- Bo nie wierzyłam ci, że nim jesteś. - zaśmiałam się - Ale w sumie kiedy zobaczyłam ciebie bez koszulki to zrozumiałam, że chyba jest coś na rzeczy.
- Wtedy? Kochana musiałem cię zabrać na stadion abyś mi uwierzyła.
- Oj tam. - wystawiłam mu język a on udawał, że chce mi go ugryźć na co się zaczęłam śmiać a on mnie jedynie pocałował
- Nie wiem czy ty o tym wiesz, ale cię nie wypuszczę do rana.
- Wiem i dlatego mam wszystko na zmianę. - wystawiłam mu język
- W takim razie jestem zadowolony i to bardzo. - i mnie mocno przytulił
- Ale nastaw budzik.
- Zdecydowanie. Miałem mały armagedon po tym spóźnieniu. A ty zaliczyłaś spotkanie z chodnikiem.
- Dlatego mam teraz balerinki. - zaśmiałam się - Ale nie zamierzam się spóźniać więc nastaw, a ja idę do toalety. - i założyłam na siebie jego koszulkę
Ale kiedy wróciłam to łóżko było już rozłożone i pościelone więc zadowolona wskoczyłam pod kołdrę i zaraz mnie przytulił do siebie. Jeszcze tak leżeliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, aż w końcu padłam wykończona.
&&&
Joselu przez godzinę starał się mnie namówić na imprezę, aż w końcu mu uległam i dlatego musiałam wskoczyć w coś wyjściowego, ale odpowiedniego na wieczór. Wybrałam krótką spódnicę i do tego żółtą bluzkę. Wcześniej jeszcze przed imprezą zdjęcia zrobiła mi mama w naszym ogrodzie i zadowolona pojechałam taksówką na umówione spotkanie. Z tego co pamiętałam to oprócz nas mieli być też jego kumple z drużyny wraz z dziewczynami i byłam ciekawa czy coś się zmieniło. Ale o dziwo mój chłopak czekał na mnie pod klubem więc tylko się do niego uśmiechnęłam i od razu dostałam buziaka.
- Jak zawsze ślicznie wyglądasz.
- A dziękuje bardzo, ale już wszyscy są?
- Tak, tak, ale wolałem na ciebie poczekać.
Tylko się do niego uśmiechnęłam i weszliśmy do środka, gdzie już było sporo ludzi. Na dodatek pociągnął mnie do loży więc tylko wzięłam głęboki oddech i przywitałam ze starymi znajomymi, a także z tymi nowymi bo było dwóch nowych chłopaków, w tym jeden z dziewczyną, którą bardzo polubiłam i z tego co mówiła to studiowała weterynarię. I dlatego lubiłam tą ekipę, bo nie byli z modelkami tylko z normalnymi dziewczynami. Ale bawiłam się na prawdę dobrze i nie żałowałam, że dałam się wyrwać. Choć wypiłam trochę drinków to nawet Joselu ze mną tańczył czym mnie zdziwił. Ale jednak w pewnym momencie poszłam do baru, aby zamówić sobie kolejnego drinka i usiadłam na krześle barowym. Rozejrzałam się po klubie i uśmiechnęłam na widok tańczącego Joselu z Cristiną.
- Widzę, że już kolano się zagoiło. - usłyszałam przy swoim uchu więc się odwróciłam - Mar tak?
- Tak.
- Adam. - uśmiechnął się do mnie - Opatrzyłem ci kolano.
- A tak, tak. - zaśmiałam się - Miło w ogóle cię widzieć.
- Wolne? - i wskazał na krzesło obok na co pokiwałam głową - Ale jak widać kolano się zagoiło.
- Dokładnie. I już uważam w butach na obcasach.
- No tak. - zaśmiał się - Choć upadku nie widziałem.
- To może i dobrze.
- Ale jesteś tu sama?
- Z przyjaciółmi. Ale szaleją na parkiecie, albo piją w loży.
- To nie ładnie z ich strony, że tak ciebie tutaj samej zostawili.
- Nie zostawili, sama przyszłam. - zauważyłam i podziękowałam za drinka
- Ale może zatańczymy?
- Dlaczego nie. - zaśmiałam się
Poszliśmy na parkiet i nie powiem, ale Adam bardzo dobrze tańczył i bawiłam się fajnie, choć jego dłonie czasem zjeżdzały na dół, ale szybko je podnosiłam do góry. Po tańcu postanowiliśmy iść znowu do baru, gdzie zamówiłam kolejnego drinka i usiadłam znowu na krześle.
- Świetnie sobie radzisz na parkiecie. - zauważyłam
- Trzeba było czasem się jakoś zrelaksować przed ważnym kolokwium.
- Dlaczego medycyna? - i napiłam się drinka
- Zawsze lubiłem pomagać innym i tak jakoś. A ty? Czym się zajmujesz?
- Jestem dziennikarką modową.
- No, no. Jeszcze nie znałem dziennikarki.
- W takim razie już znasz. - zaśmiałam się
- A jak już spotkaliśmy się drugi raz to może dostanę numer? Wybralibyśmy się na kawę.
- W sumie to...
- Hej skarbie. - i dostałam buziaka - A ty mi gdzie uciekłaś?
- Nigdzie. - zaśmiałam się - Ale właśnie Joselu to Adam, Adam to Joselu. - i ich sobie przedstawiłam i widziałam, że niechętnie podali sobie dłonie
- Ale wracamy do domu?
- Już? - zdziwiłam się
- No tak, mamy mecz więc trzeba być wypoczętym.
- Dobrze. W takim razie miło było cię znowu spotkać. - uśmiechnęłam się
Joselu nawet nie poczekał aż on mi coś odpowie, tylko od razu pociągnął mnie w stronę wyjścia. Nawet nie pożegnałam się z innymi i siedziałam w taksówce i czułam, że Joselu jest na coś zły, ale nie wiedziałam kompletnie o co mu chodzi.
- Powiesz mi co się dzieje?
- Jeszcze pytasz? - rzucił
- No tak.
- Kto to był?
- Adam.
- Co za Adam? - i spojrzał na mnie
- Jesteś zazdrosny! - zaśmiałam się - Kiedy się wywaliłam to opatrzył mi kolano i dzisiaj się ponownie spotkaliśmy.
- I super było kiedy cię obmacywał w tańcu tak?
- Nie.
- A ja widziałem co innego.
- To widocznie masz problem z wzrokiem. - rzuciłam i odwróciłam się od niego a taksówkarz zatrzymał się pod jego blokiem, ale ja się nawet nie ruszałam
- Idziesz?
- Wracam do siebie. W końcu i tak masz mecz więc musisz wypocząć.
- I teraz ja jestem tym złym tak? Zajebiście wręcz. - rzucił zły i wysiadł
Nic sobie z tego nie robiłam tylko podałam adres taksówkarzowi i pojechaliśmy pod mój dom. Kiedy tam byliśmy to tylko zapłaciłam za kurs i poszłam do siebie najciszej jak się da, tak aby nie zbudzić rodziców. Przebrałam się w piżamę i od razu zakopałam pod kołdrę. Dopiero kiedy przyłożyłam głowę do poduszki to poczułam się zmęczona i lekko wcięta. Ale spało mi się bardzo dobrze i cieszyłam się, że nie muszę wstawać. Na dodatek wstałam dopiero późnym popołudniem. Czułam się jakby ktoś mnie przejechał walcem i tylko zeszłam na dół i chciałam napić się kawy.
- No, no zabawa się udała?
- Zabawa tak. - westchnęłam i złapałam za kubek z kawą - Chyba pokłóciłam się z Joselu.
- Chyba?
- Spotkałam tego lekarza, który mi opatrzył kolano. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy a on zazdrośnik był o to na mnie zły. - i usiadłam na krześle od razu kładąc głowę na blacie
- Kochanie faceci zawsze są zazdrośni. - zaśmiała się - Ale widocznie musiało być coś na rzeczy jeśli się pokłóciliście.
- Jak tańczyliśmy to miał ręcę na moim tyłku, ale je od razu podnosiłam do góry.
- Więc masz odpowiedź, co było dalej?
- Rozmawialiśmy tylko przy barze i przyszedł Joselu.
- Kochanie teraz już wiesz. Byłaś w klubie ze swoim chłopakiem, a dawałaś się poderwać innemu.
- I to dlatego był na mnie zły? Świetnie. - mruknęłam i uderzyłam czołem o blat
- Kochanie pójdź do niego i już. Możesz mu nawet zawieźć ciasto, które upiekłam.
- Dzisiaj ma mecz. - jęknęłam
- Więc po meczu możesz iść. - a ja zauważyłam, że nie wiem o której wróci a i nie mam kluczy - Nie masz kluczy do mieszkania?
- Przeprowadził się.
- Więc idź się doprowadź do używalności i jutro idziesz do Joselu. Ugotuj mu obiad. - a ja zdziwiona na nią spojrzałam - Twój tato to lubi.
Ale jednak wróciłam do siebie i zamiast się doprowadzić do porządku to rzuciłam na łóżku i zakopałam się pod kołdrę. O dziwo mecz był w telewizji więc oglądałam i widziałam, że Joselu źle grał i na dodatek go ściągnęli i rzucił ręcznikiem w ławkę. Zaklęłam pod nosem i wiedziałam, że to będzie trudna sprawa, ale napisałam mu wiadomość, tyle tylko, że on nawet mi nie odpisał. Tak samo było w niedzielę kiedy wstałam to też nie było żadnej wiadomości, ani nie odpisał. Tylko westchnęlam i poszłam pod prysznic. Wróciłam w szlafroku i otworzyłam swoją szafę, aby znaleźć coś ładnego i coś co on lubi. Bo wiedziałam, że wtedy mam już jakiś plus. Tyle tylko co na siebie włożyć, ale w końcu jednak postawiłam na sukienkę luźną i balerinki. Do tego torebka i pojechałam do niego po drodze zahaczając do knajpki, gdzie wzięłam jedzenie na wynos. Jeszcze do tego kupiłam deser i zadowolona ruszyłam w stronę jego mieszkania. Tyle tylk, że pukałam i pukałam a nikt nie otwierał więc byłam ciekawa gdzie on poszedł, ale wyciągnęłam telefon i już miałam do niego dzwonić, ale jednak jeszcze raz zapukałam i wtedy drzwi się otworzyły.
- Hej. - i się słodko uśmiechnęłam
- Co tu robisz?
- Też się cieszę, że cię widzę i mam obiad? - i pokazałam na reklamówki
- Już jadłem.
- Yhym czyli dalej się gniewasz. - westchnęłam - W takim razie wrócę do domu.
- Może do niego?
- Ok. - i zła weszłam do jego mieszkania i rzuciłam wszystko na kanapę - Nie ruszę się stąd jeśli mi nie wygarniesz wszystko co myślisz bo mam dość tej całej sytuacji bo ja nic nie zrobiłam.
- Nic? A ten dupek to co?
- Boże tylko z nim rozmawiałam przy barze, przecież to nic złego.
- Taaa gdybym nie podszedł to kto wie do czego by doszło.
- Do niczego! - wydarłam się - Czy już nie można normalnie rozmawiać z facetem?!
- A obmacywanie? On miał łapy na twoim tyłku!
- Które od razu podnosiłam do góry! Nie masz się o co obawiać, nie jestem tobą! - i dopiero dotarło do mnie co powiedziałam a on od razu się odwrócił - Joselu przepraszam.
- Nie no powiedziałaś prawdę. W końcu to ja pieprzę wszystkie na dyskotekach.
- Ej, ej. - i przytuliłam się do jego pleców - Wcale tego nie powiedziałam, tylko nie lubię jak gniewasz się na mnie za coś takiego. Bo ja na prawdę nic nie zrobiłam, tylko z nim rozmawiałam tak jak ty z innymi dziewczynami. - i stanęłam na palcach dając mu buziaka w szyję - Proszę cię nie gniewaj się na mnie.
- Przepraszam. - westchnął i mnie przytulił - Po prostu...
- Nie masz się o co bać. - i pogłaskałam go po ramieniu - Jestem z Tobą, reszta to tło.
- Nie chce cię stracić. - szepnął i spuścił głowę ale podniosłam ją za podbródek i po prostu go pocałowałam - Nie Mar, nie. - i się odsunął - Nie chce takiego godzenia.
- Nie godzę się z tobą. - zauważyłam - W końcu ja się na ciebie nie gniewałam, tylko chciałam ci podziękować. Ale teraz mogę zjeść obiad? - i usiadłam na kanapie i wyciągałam pudełka a ten stał jak ten ciołek - No co?
- Boże Mar jak ja cię kocham. - szepnął i się wręcz na mnie rzucił całując
- Ej, ej. - i ze śmiechem się wyswobodziłam - Ja nie mogłam cię pocałować a ty możesz się tak na mnie rzucać?
- Przepraszam.
- Najpierw zjemy, a później możemy robić cokolwiek.
- Spacer?
- Zadecyduje jak zjem. - i dałam mu całusa - Ale uśmiechnij się do mnie. - i dostałam uśmiech, który odwzajemniłam
Na szczęście obiad smakował i jemu tak samo jak i mi i byłam zadowolona. Po zjedzeniu tylko leżałam sobie na kanapie i masowałam brzuszek bo na prawdę się objadłam. Ale jednak postanowiliśmy iść na spacer bo i tak pogoda nam dopisywała. Tak bym mogła na prawdę cały czas, trzymając się z nim za rękę i po prostu spacerować. Wróciliśmy do jego mieszkania i leżałam sobie zadowolona na kanapie i czekałam aż mi przyniesie szklankę soku. Tyle tylko, że zaczął dzwonić mój telefon więc tylko jęknęłam i od razu zerknęłam kto to i odberałam.
- Tak skarbie? - a Joselu spojrzał na mnie zdziwiony
- Nie uwierzysz!
- Jesteś w ciąży?
- Coś lepszego! Dostałyśmy propozycję pierwszej współpracy! I to nie byle z kim.
- O matko...
- No właśnie! Dlatego odpisać mam, że się zgadzamy tak? A jutro będziemy na kawie to ci wszystko powiem.
- No ba. To do jutra. - zaśmiałam się i wyłączyłam - Aaaa mamy pierwszą współpracę!
- Gratuluje. - uśmiechnął się do mnie i podał szklankę
- Dziękuje. - i się do niego przytuliłam - A pan kiedy zdobędzie dla mnie gola?
- Staram się.
- To może mam sposób. - zaśmiałam się a on zdziwiony na mnie spojrzał więc go pocałowałam. Owinięta tylko w prześcieradło leżałam na łóżku i śmiałam się z jakiejś starej historii, którą opowiedział Joselu
- Tęsknisz za tym co było między nami wcześniej? - zapytał a ja analizowałam jego pytanie
- Czasami. - i podparłam brodę o ręce
- Za czymś konkretnie? - a ja zaprzeczyłam - Ja tęsknie za tobą.
- Przecież jestem. - zaśmiałam się
- Wiem, ale tęsknie za tym - i pogłaskał mnie po plecach - Że leżysz obok mnie i po prostu rozmawiamy. Za tym, że oglądamy film i przeciągając się wstajesz i idziesz spać. Jak suszysz mi głowę, abym w końcu posprzątał.
- Wiem, ale tak jest dobrze. - zauważyłam - I to nie tak, że nie chce albo coś w tym stylu. Po prostu...chcę zacząć jakby od nowa. Chociaż mieszkanie z rodzicami ma swój plus bo nie muszę płacić za mieszkanie, ani jedzenie.
- Wiem skarbie, ale tęsknie czasem za tym co mieliśmy kiedyś.
- Ej, ej. To co było to było, ważne jest co jest teraz. - i dałam mu buziaka w pierś - A mi się podoba to co jest teraz. I mam same dobre wspomnienia z tamtych czasów. A i ty sam powinieneś wyciszyć swój umysł i skupić się na grze.
- Ty jak zawsze dobrze mnie znasz.
- Nie, ja chce po prostu zobaczyć starego Joselu na boisku, który był idolem chłopców a wszystkie dziewczyny za nim szalały.
- Chce aby szalała za mną jedna dziewczyna.
- Oj szaleje, szaleje. - zaśmiałam się - Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo.
- Nigdy nie leciałaś na mnie bo jestem piłkarzem.
- Bo nie wierzyłam ci, że nim jesteś. - zaśmiałam się - Ale w sumie kiedy zobaczyłam ciebie bez koszulki to zrozumiałam, że chyba jest coś na rzeczy.
- Wtedy? Kochana musiałem cię zabrać na stadion abyś mi uwierzyła.
- Oj tam. - wystawiłam mu język a on udawał, że chce mi go ugryźć na co się zaczęłam śmiać a on mnie jedynie pocałował
- Nie wiem czy ty o tym wiesz, ale cię nie wypuszczę do rana.
- Wiem i dlatego mam wszystko na zmianę. - wystawiłam mu język
- W takim razie jestem zadowolony i to bardzo. - i mnie mocno przytulił
- Ale nastaw budzik.
- Zdecydowanie. Miałem mały armagedon po tym spóźnieniu. A ty zaliczyłaś spotkanie z chodnikiem.
- Dlatego mam teraz balerinki. - zaśmiałam się - Ale nie zamierzam się spóźniać więc nastaw, a ja idę do toalety. - i założyłam na siebie jego koszulkę
Ale kiedy wróciłam to łóżko było już rozłożone i pościelone więc zadowolona wskoczyłam pod kołdrę i zaraz mnie przytulił do siebie. Jeszcze tak leżeliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, aż w końcu padłam wykończona.
środa, 15 maja 2013
18
Miałam dzisiaj wolny wieczór bo Joselu postanowił iść na siłownie z jakimś kumplem z drużyny, i nie wnikałam nawet z kim. A do tego Adriana zrobiła sobie romantyczny wieczór z Ramiro więc mi nie pozostało nic innego jak polenić się i odpocząć w domu. W sumie i tak nic ciekawego nie było na internecie, a miałam zakaz odpisywania na e-maile bo w weekend wybierałyśmy się z Adrianą do SPA. A pracy też nie bardzo miałam bo na dzisiaj wszystko zrobiłam. Dlatego zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół gdzie mama urzędowała w kuchni. Tylko się do niej uśmiechnęłam i nalałam sobie soku siadając od razu na stołku barowym.
- Znam ten wzrok leniu.
- Nie jestem leniem, ale wszyscy coś robią a ja odpoczywam. - i bawiłam się szklanką
- Nawet Joselu?
- Poszedł na siłownie.
- Mogłaś iść z nim. Przydałoby ci się.
- Poszedł z kumplem. Zresztą i tak ze sobą rozmawiamy a takie nie widzenie się dobrze nam zrobi.
- I zamierzasz wrócić znowu na drugi dzień po pracy? - i się szeroko uśmiechnęła
- Mamo! - od razu się oburzyłam
- Kochanie a ty myślisz, że ja nie wiem co wy tam wyrabiacie?
- Nic. - od razu rzuciłam
- Tak samo nic jak mieszkaliście razem dwa lata prawda? - zaśmiała się - Kochanie byłam w twoim wieku i wiem jak to jest z chłopakiem.
- O nie... - i zatkałam uszy - Zawstydzasz mnie tylko.
- Po prostu cieszę się, że moja córeczka jest szczęśliwa.
- Ja też.
- Nie brzmisz przekonowująco. Czyżby Joselu się nie sprawdzał? - i się nachyliła nad blatem
- Ta rozmowa na prawdę zaczyna schodzić na złe tory.
- Skarbie a ty myślisz, że jak się znalazłaś na tym świecie? Trzy razy byś się pojawiła, a jak to mówią do trzech razy sztuka.
- Słucham?
- Co tam kobietki? - zaśmiał się mój tato a ja spojrzałam to na jedno to na drugie
- Właśnie mówię Mar, że jest wpadką.
- Kochanie nie jesteś wpadką. - odezwał się mój ojciec na co mnie uspokoił - Po prostu mama miała dzień dobroci.
- O nie! - i zadzwonił mój telefon więc szybko wyemigrowałam - Tak?
- Hej, hej a co to za powitanie?
- Właśnie dowiedziałam się, że jestem wpadką. - mruknęłam a on się zaśmiał
- To zdecydowanie miłe powitanie.
- Ale nie na siłowni? - zdziwiłam się i położyłam na łóżku
- Właśnie wyszedłem spod prysznica. I w sumie Alvaro pytał czy nie chcesz iść z nami na drinka.
- Nie bardzo. - westchnęłam - Chcę odpocząć. A i tak mam dresy na sobie.
- No dobrze.
- Nie gniewasz się?
- Nie. - zaśmiał się a ja cicho odetchnęłam z ulgą - W takim razie pójdziemy pograć.
- Dobrze, a ja postaram się wytrzymać z rodzicami, którzy wspominają stare czasy.
- Ale nie widzimy się w ten weekend?
- Nie, jadę z Adrianą do SPA. Czyli dwa dni chodzenia w dresach jak dla mnie.
- Będę tęsknił.
- A ja nie. - zaśmiałam się - Chyba, że Adriana zapomniała o masażu no to wtedy tak.
- Jakaś aluzja?
- Pomyśl, a teraz uciekaj na drinka i gry. - zaśmiałam się i wyłączyłam
Ten tydzień zleciał mi dosyć szybko, na dodatek moja torba leżała już na dole przy drzwiach i tylko czekałam na to, aż pod mój dom podjedzie Adriana. Miałyśmy jechać autem mojego taty, a ja sama miałam prowadzić z czego cieszyłam się jak małe dziecko. Kiedy rozeszłam się z Joselu to postanowiłam iść na prawko i tak o to miałam dokument w portfelu, ale tylko o tym, że go mam wiedzieli rodzice i Adriana. Ale jak tylko ją zobaczyłam to od razu się do niej uśmiechnęłam i ruszyłyśmy w drogę. Laptop był, dobre humory były i teraz na prawdę o niczym nie marzyłam jak o odpoczynku. Tyle tylko, że jak Adriana dowiedziała się, że w swojej torbie mam same leginsy i bluzy sportowe to krzywo na mnie spojrzała i stwierdziła, że nie potrzebnie wzięła też ze sobą aparat. Już myślałam, że choć dwa dni mi da odpocząć od pozowania, ale w sumie i tak mogłam się w tych rzeczach pokazać. W końcu jadę do SPA a nie na randkę. Ale dojechałyśmy w końcu i zameldowałyśmy w hotelu i musiałam przyznać, że pokój był śliczny. We dwie miałyśmy jeden, ale osobne łóżka. Zadowolona napisałam wiadomość do mamy, że dotarłyśmy całe i zdrowie i zauważyłam, że mi telefon pada a oczywiście miałam inny model telefonu niż moja przyjaciółka. A ładowarki nie wzięłam czyli żadna nowość.
- W takim razie mamy taki plan. - i wyciągnęła aparat i laptopa - Najpierw pójdziemy na basen, porobimy zdjęcia z naszego pierwszego dnia. I tak jest chłodno więc pływać tam nie będziemy, ale za to mamy saune z której chce skorzystać. - i wyciągnęla swój strój - Masaż, zabiegi kosmetyczne i kolacja. A po kolacji usiądziemy sobie i odpiszemy na emaile.
- Mi się podoba. - i wstałam z łóżka - Ładne mam leginsy co? - zaśmiałam się
- Wariatka, ale telefon ci świeci. - więc od razu za niego złapałam i zobaczyłam, że to Joselu więc odpisałam mu na wiadomość - Zakochaniec?
- Dokładnie. Życzy nam miłego weekendu.
- Powiem ci, że miło aż się na was patrzy. Normalnie zachowujesz się jak na początku kiedy zaczęliście się spotykać.
- Bo tak się czuje. Obydwoje się staramy.
- A mieszkanie się podobało? - a ja od razu zdziwiona na nią spojrzałam - Radził się mnie. I w sumie żalił, że nie chciałaś do niego przychodzić więc zasugerowałam, ze może to coś jest na rzeczy jeśli chodzi o was, o Estelle i wasze wspólne mieszkanie więc wziął jak widać moje rady do siebie i zmienił je na inne.
- Czułam się tam dziwnie, obco. Wiesz spędziłam tam dwa lata z nim, sami szukaliśmy mieszkania i wiesz jak to było. A potem zapraszał tam Estelle więc było mi ciężko.
- Ale teraz jest dobrze i to się liczy.
- Tak. - uśmiechnęłam się szeroko
Ale jednak zrobiłyśmy te zdjęcia, i potem wróciłyśmy do pokoju, gdzie wszystko zostawiłyśmy. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i zaczęło się istne szaleństwo. Najpierw różnego rodzaju zabiegi kosmetyczne po których czułam się wyśmienicie, a później masaż i tego było mi trzeba. Moje plecy w końcu odpoczęły od nadmiaru siedzenia w jednej pozycji w pracy i całego stresu. Po tym jednak i tak delektowałyśmy się sauną i jacuzzi. Adriana i tak porobiła mi kilka zdjęć w stroju kąpielowym na co się zaśmiałam bo nie wiedziałam po co jej to, ale stwierdziła, że taka notka o tym co robiłyśmy i jak zareklamujemy to nic się nie stanie. Zgodziłam się bo nie miałam akurat nic do ukrycia, a kiedy oglądałyśmy zdjęcia leżąc na jej łóżku to musiałam stwierdzić, że bardzo mi się podobały. I na szczęście nikt nie robił mi cenzury jak to Ramiro miał w zwyczaju.
- Więc pierwsze pytanie. - i tak o to czytała i odpowiadałyśmy, czasem to na prawdę nie mogłam ze śmiechu, ale jakoś Adriana się trzymała i była w stanie odpowiedzieć sensownie - Ok teraz pytanie od fanki Joselu.
- Skąd wiesz? - i aż przewróciłam się na brzuch
- Bo wysłała zdjęcie Joselu i pyta czy ta bluza, którą masz na sobie jest jego.
- Napisz jej, że to bluza z Adidasa. W końcu sama mogłam ją kupić co nie?
- Śmieszy mnie czasem to. - i odpisywała, ale zaraz wybuchnęła takim śmiechem, że myślałam, że się zejdzie - O nie.
- Co? - i sama spojrzałam - Mam takie pytanie, czy nie wiecie może czy Joselu ma dziewczynę?
- Ja nie mogę... co je to obchodzi?
- No co? Sławna byś była. - zaśmiała się a ja tylko ją uderzyłam w ramię - I co jej odpiszesz?
- Napiszę jej, żeby się jego zapytała jak jest taka ciekawska.
- A nie lepiej jej napisać, że ma? Niech wiedzą, że jesteś jedyną.
- Nie zależy mi na tym.
- A na Joselu? Zresztą ostatnio dzwoniłam do ciebie i nie odbierałaś więc zadzwoniłam do domu, a twoja mama powiedziała, że jesteś u Joselu. - i poruszała brwiami
- Powiedziała ci zapewne, że wróciłam późno tak?
- Ciekawi mnie po prostu czy znowu kazałaś mu długo czekać.
- Znowu? - i na nią spojrzałam
- Mar! - zaśmiała się - Za pierwszym razem do łóżka poszliście dopiero po roku bycia razem.
- I warto było czekać, tym razem było po pięciu randkach.
- Wariaci, ale w sumie to też dobry sposób. Widać było, że zależy mu na tobie.
- Bo chcę chłopaka z prawdziwego zdarzenia. A nie takiego, który chce tylko jedno małe co nie co i po sprawie. Takich spotykałam w Paryżu.
- No tak ale dalej był Joselu.
- Nie koniecznie. - rzuciłam i bawiłam się poduszką a ona zdziwiona na mnie spojrzała - Raz zaszalałam, w końcu nie byłam z Selu.
- I nic mi nie mówiłaś?!
- Sama nie wiedziałam jak to zaliczyć. Bo w końcu on tu na mnie czekał.
- No tak, ale nie byliście razem. Kochana w końcu on cię zdradzał więc mogłaś spokojnie zaszaleć.
- Wiem, nie żałuje tego co zrobiłam. A wręcz przeciwnie, była to miła odmiana.
- A powiedziałaś Joselu? - a ja od razu zaprzeczyłam - To nie mów. Bo po co?
- Dlatego nie powiedziałam. - i wtedy przyszedł sms do Adriany
- No nie, twój chłoptaś pyta czy żyjesz bo napisał ci już dwie wiadomości i nie odpisałaś. - a ja złapałam za swój telefon i rzuciłam, że rozładowany - W sumie to miłe, że się martwi.
- To może się pomartwić dalej prawda? W końcu wie, że jestem w SPA z tobą.
- Ale ty nie dobra jesteś. - zaśmiała się
- No cóż już nie jestem tą Mar co wcześniej. W sumie czasem nawet myślę, że to on teraz bardziej się stara niż ja. Że mi już nie zależy tak jak na początku naszej znajomości.
- Może tak uważasz bo znasz go już bardzo dobrze? W końcu byliście ze sobą dosyć długo. - a ja od razu zauważyłam, że to możliwe - Mar nie masz się o co martwić na zapas. Jest między wami wszystko dobrze więc niech tak zostanie. Musicie tylko spędzać ze sobą więcej czasu.
- Staramy się, ale wiesz jak to teraz jest. Na dodatek Joselu nie może znowu się wszczelić i od razu go krytykują a on to przeżywa.
- Dlatego potrzebuje ciebie, bo ty zawsze w niego wierzyłaś i dobrze motywowałaś. Bądź dla niego taka jak kiedyś a to doceni. Nie porównuj się do tej głupiej modelki, tylko dalej bądź dla niego tą samą Mar, którą poznał dawno temu i w której się zakochał.
- Czemu ty musisz mnie tak dobrze znać? - zaśmiałam się
- Bo znam cię od dziecka? Posłuchaj mnie. - i usiadła na przeciwko mnie - Wiesz dlaczego jesteś od niej lepsza? Bo oprócz fajnego ciałka, masz coś tutaj - i popukała mnie w czoło - Piszesz dla Vogue, pojechałaś do Paryża na staż, do tego masz bloga, który jest coraz sławniejszy, zdałaś studia z wyróżnieniem, ale co najważniejsze jesteś dla nas zawsze. Kiedy ktoś cię potrzebuje to bez niczego jesteś, wysłuchasz i masz cudowne serduszko. Więc przestań się do niej porównywać.
- Dziękuje.
- Nie masz za co, choć to powinień powiedzieć Joselu. Ale w sumie i tak wybrał ciebie a wiesz dlaczego? Bo cię kocha i choć nie popieram tego co zrobił i dla mnie jest skończonym dupkiem, że poleciał za inną spódniczką to jednak teraz widzę, że się biedny pogubił, ale w końcu zrozumiał co mu mówi serce. I w sumie dobrze, że jesteś z nim ostrożna, ale to też można wytłumaczyć. Kochasz go i boisz się o swoje serduszko, ale wiem, że teraz na pewno cię nie skrzywdzi. Chłopak zrozumiał co zrobił i stara się wszystko naprawić. Myślę nawet, że w tym momencie to on się najbardziej boi w tym związku. Boi się, że go zostawisz i dlatego zapewne wypisuje do ciebie wiadomości.
- Powiedziałam mu, że jedno coś złego i odchodzę.
- No i masz odpowiedź. Musisz mu pokazać jakoś, żeby się nie bał. Może i wtedy mu się polepszy gra?
- Myślisz, że to przeze mnie?
- Myślę, że coś może być na rzeczy. Jego umysł chyba nie do końca jest uspokojony.
Jedynie pokiwałam głową i napisałam od Adriany mu wiadomość, żeby nie było. Ale jednak poszłyśmy spać, aby na następny dzień wstać późno, zrobić kolejne zdjęcia tym razem na balkonie bo i tak było chłodno i zapowiadało się na deszcz, a to były nasze ostatnie godziny w SPA z którego skorzystałyśmy oczywiście jak najbardziej aktywnie, aż w końcu spakowałyśmy torby i obrałyśmy kierunek Madryt. Odwiozłam ją do domu i sama wróciłam do siebie. Oddałam kluczyki od auta tacie i sama poszłam na górę, gdzie od razu podłączyłam swój telefon do kontaktu i odczytałam wiadomości jakie mi napisał Joselu. Jeszcze tylko odpaliłam laptopa i weszłam na swoje konto, aby sprawdzić wiadomości i od razu w oczy rzuciło mi się, że Joselu siedział na swoim koncie i zmienił status z wolnego na związku i zobaczyłam na mecz, ale jednak zresmisowali a Joselu został zmieniony w drugiej połowie więc tylko westchnęłam i bardziej zastanowiłam się nad tym co powiedziała mi Adriana, bo w sumie mogła mieć rację i wiedziałam, że muszę na ten temat porozmawiać z Joselu, ale z drugiej strony kompletnie nie wiedziałam jak. Bo jak powiedzieć mu to wszystko kiedy on faktycznie tak się czuję?
- Znam ten wzrok leniu.
- Nie jestem leniem, ale wszyscy coś robią a ja odpoczywam. - i bawiłam się szklanką
- Nawet Joselu?
- Poszedł na siłownie.
- Mogłaś iść z nim. Przydałoby ci się.
- Poszedł z kumplem. Zresztą i tak ze sobą rozmawiamy a takie nie widzenie się dobrze nam zrobi.
- I zamierzasz wrócić znowu na drugi dzień po pracy? - i się szeroko uśmiechnęła
- Mamo! - od razu się oburzyłam
- Kochanie a ty myślisz, że ja nie wiem co wy tam wyrabiacie?
- Nic. - od razu rzuciłam
- Tak samo nic jak mieszkaliście razem dwa lata prawda? - zaśmiała się - Kochanie byłam w twoim wieku i wiem jak to jest z chłopakiem.
- O nie... - i zatkałam uszy - Zawstydzasz mnie tylko.
- Po prostu cieszę się, że moja córeczka jest szczęśliwa.
- Ja też.
- Nie brzmisz przekonowująco. Czyżby Joselu się nie sprawdzał? - i się nachyliła nad blatem
- Ta rozmowa na prawdę zaczyna schodzić na złe tory.
- Skarbie a ty myślisz, że jak się znalazłaś na tym świecie? Trzy razy byś się pojawiła, a jak to mówią do trzech razy sztuka.
- Słucham?
- Co tam kobietki? - zaśmiał się mój tato a ja spojrzałam to na jedno to na drugie
- Właśnie mówię Mar, że jest wpadką.
- Kochanie nie jesteś wpadką. - odezwał się mój ojciec na co mnie uspokoił - Po prostu mama miała dzień dobroci.
- O nie! - i zadzwonił mój telefon więc szybko wyemigrowałam - Tak?
- Hej, hej a co to za powitanie?
- Właśnie dowiedziałam się, że jestem wpadką. - mruknęłam a on się zaśmiał
- To zdecydowanie miłe powitanie.
- Ale nie na siłowni? - zdziwiłam się i położyłam na łóżku
- Właśnie wyszedłem spod prysznica. I w sumie Alvaro pytał czy nie chcesz iść z nami na drinka.
- Nie bardzo. - westchnęłam - Chcę odpocząć. A i tak mam dresy na sobie.
- No dobrze.
- Nie gniewasz się?
- Nie. - zaśmiał się a ja cicho odetchnęłam z ulgą - W takim razie pójdziemy pograć.
- Dobrze, a ja postaram się wytrzymać z rodzicami, którzy wspominają stare czasy.
- Ale nie widzimy się w ten weekend?
- Nie, jadę z Adrianą do SPA. Czyli dwa dni chodzenia w dresach jak dla mnie.
- Będę tęsknił.
- A ja nie. - zaśmiałam się - Chyba, że Adriana zapomniała o masażu no to wtedy tak.
- Jakaś aluzja?
- Pomyśl, a teraz uciekaj na drinka i gry. - zaśmiałam się i wyłączyłam
Ten tydzień zleciał mi dosyć szybko, na dodatek moja torba leżała już na dole przy drzwiach i tylko czekałam na to, aż pod mój dom podjedzie Adriana. Miałyśmy jechać autem mojego taty, a ja sama miałam prowadzić z czego cieszyłam się jak małe dziecko. Kiedy rozeszłam się z Joselu to postanowiłam iść na prawko i tak o to miałam dokument w portfelu, ale tylko o tym, że go mam wiedzieli rodzice i Adriana. Ale jak tylko ją zobaczyłam to od razu się do niej uśmiechnęłam i ruszyłyśmy w drogę. Laptop był, dobre humory były i teraz na prawdę o niczym nie marzyłam jak o odpoczynku. Tyle tylko, że jak Adriana dowiedziała się, że w swojej torbie mam same leginsy i bluzy sportowe to krzywo na mnie spojrzała i stwierdziła, że nie potrzebnie wzięła też ze sobą aparat. Już myślałam, że choć dwa dni mi da odpocząć od pozowania, ale w sumie i tak mogłam się w tych rzeczach pokazać. W końcu jadę do SPA a nie na randkę. Ale dojechałyśmy w końcu i zameldowałyśmy w hotelu i musiałam przyznać, że pokój był śliczny. We dwie miałyśmy jeden, ale osobne łóżka. Zadowolona napisałam wiadomość do mamy, że dotarłyśmy całe i zdrowie i zauważyłam, że mi telefon pada a oczywiście miałam inny model telefonu niż moja przyjaciółka. A ładowarki nie wzięłam czyli żadna nowość.
- W takim razie mamy taki plan. - i wyciągnęła aparat i laptopa - Najpierw pójdziemy na basen, porobimy zdjęcia z naszego pierwszego dnia. I tak jest chłodno więc pływać tam nie będziemy, ale za to mamy saune z której chce skorzystać. - i wyciągnęla swój strój - Masaż, zabiegi kosmetyczne i kolacja. A po kolacji usiądziemy sobie i odpiszemy na emaile.
- Mi się podoba. - i wstałam z łóżka - Ładne mam leginsy co? - zaśmiałam się
- Wariatka, ale telefon ci świeci. - więc od razu za niego złapałam i zobaczyłam, że to Joselu więc odpisałam mu na wiadomość - Zakochaniec?
- Dokładnie. Życzy nam miłego weekendu.
- Powiem ci, że miło aż się na was patrzy. Normalnie zachowujesz się jak na początku kiedy zaczęliście się spotykać.
- Bo tak się czuje. Obydwoje się staramy.
- A mieszkanie się podobało? - a ja od razu zdziwiona na nią spojrzałam - Radził się mnie. I w sumie żalił, że nie chciałaś do niego przychodzić więc zasugerowałam, ze może to coś jest na rzeczy jeśli chodzi o was, o Estelle i wasze wspólne mieszkanie więc wziął jak widać moje rady do siebie i zmienił je na inne.
- Czułam się tam dziwnie, obco. Wiesz spędziłam tam dwa lata z nim, sami szukaliśmy mieszkania i wiesz jak to było. A potem zapraszał tam Estelle więc było mi ciężko.
- Ale teraz jest dobrze i to się liczy.
- Tak. - uśmiechnęłam się szeroko
Ale jednak zrobiłyśmy te zdjęcia, i potem wróciłyśmy do pokoju, gdzie wszystko zostawiłyśmy. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i zaczęło się istne szaleństwo. Najpierw różnego rodzaju zabiegi kosmetyczne po których czułam się wyśmienicie, a później masaż i tego było mi trzeba. Moje plecy w końcu odpoczęły od nadmiaru siedzenia w jednej pozycji w pracy i całego stresu. Po tym jednak i tak delektowałyśmy się sauną i jacuzzi. Adriana i tak porobiła mi kilka zdjęć w stroju kąpielowym na co się zaśmiałam bo nie wiedziałam po co jej to, ale stwierdziła, że taka notka o tym co robiłyśmy i jak zareklamujemy to nic się nie stanie. Zgodziłam się bo nie miałam akurat nic do ukrycia, a kiedy oglądałyśmy zdjęcia leżąc na jej łóżku to musiałam stwierdzić, że bardzo mi się podobały. I na szczęście nikt nie robił mi cenzury jak to Ramiro miał w zwyczaju.
- Więc pierwsze pytanie. - i tak o to czytała i odpowiadałyśmy, czasem to na prawdę nie mogłam ze śmiechu, ale jakoś Adriana się trzymała i była w stanie odpowiedzieć sensownie - Ok teraz pytanie od fanki Joselu.
- Skąd wiesz? - i aż przewróciłam się na brzuch
- Bo wysłała zdjęcie Joselu i pyta czy ta bluza, którą masz na sobie jest jego.
- Napisz jej, że to bluza z Adidasa. W końcu sama mogłam ją kupić co nie?
- Śmieszy mnie czasem to. - i odpisywała, ale zaraz wybuchnęła takim śmiechem, że myślałam, że się zejdzie - O nie.
- Co? - i sama spojrzałam - Mam takie pytanie, czy nie wiecie może czy Joselu ma dziewczynę?
- Ja nie mogę... co je to obchodzi?
- No co? Sławna byś była. - zaśmiała się a ja tylko ją uderzyłam w ramię - I co jej odpiszesz?
- Napiszę jej, żeby się jego zapytała jak jest taka ciekawska.
- A nie lepiej jej napisać, że ma? Niech wiedzą, że jesteś jedyną.
- Nie zależy mi na tym.
- A na Joselu? Zresztą ostatnio dzwoniłam do ciebie i nie odbierałaś więc zadzwoniłam do domu, a twoja mama powiedziała, że jesteś u Joselu. - i poruszała brwiami
- Powiedziała ci zapewne, że wróciłam późno tak?
- Ciekawi mnie po prostu czy znowu kazałaś mu długo czekać.
- Znowu? - i na nią spojrzałam
- Mar! - zaśmiała się - Za pierwszym razem do łóżka poszliście dopiero po roku bycia razem.
- I warto było czekać, tym razem było po pięciu randkach.
- Wariaci, ale w sumie to też dobry sposób. Widać było, że zależy mu na tobie.
- Bo chcę chłopaka z prawdziwego zdarzenia. A nie takiego, który chce tylko jedno małe co nie co i po sprawie. Takich spotykałam w Paryżu.
- No tak ale dalej był Joselu.
- Nie koniecznie. - rzuciłam i bawiłam się poduszką a ona zdziwiona na mnie spojrzała - Raz zaszalałam, w końcu nie byłam z Selu.
- I nic mi nie mówiłaś?!
- Sama nie wiedziałam jak to zaliczyć. Bo w końcu on tu na mnie czekał.
- No tak, ale nie byliście razem. Kochana w końcu on cię zdradzał więc mogłaś spokojnie zaszaleć.
- Wiem, nie żałuje tego co zrobiłam. A wręcz przeciwnie, była to miła odmiana.
- A powiedziałaś Joselu? - a ja od razu zaprzeczyłam - To nie mów. Bo po co?
- Dlatego nie powiedziałam. - i wtedy przyszedł sms do Adriany
- No nie, twój chłoptaś pyta czy żyjesz bo napisał ci już dwie wiadomości i nie odpisałaś. - a ja złapałam za swój telefon i rzuciłam, że rozładowany - W sumie to miłe, że się martwi.
- To może się pomartwić dalej prawda? W końcu wie, że jestem w SPA z tobą.
- Ale ty nie dobra jesteś. - zaśmiała się
- No cóż już nie jestem tą Mar co wcześniej. W sumie czasem nawet myślę, że to on teraz bardziej się stara niż ja. Że mi już nie zależy tak jak na początku naszej znajomości.
- Może tak uważasz bo znasz go już bardzo dobrze? W końcu byliście ze sobą dosyć długo. - a ja od razu zauważyłam, że to możliwe - Mar nie masz się o co martwić na zapas. Jest między wami wszystko dobrze więc niech tak zostanie. Musicie tylko spędzać ze sobą więcej czasu.
- Staramy się, ale wiesz jak to teraz jest. Na dodatek Joselu nie może znowu się wszczelić i od razu go krytykują a on to przeżywa.
- Dlatego potrzebuje ciebie, bo ty zawsze w niego wierzyłaś i dobrze motywowałaś. Bądź dla niego taka jak kiedyś a to doceni. Nie porównuj się do tej głupiej modelki, tylko dalej bądź dla niego tą samą Mar, którą poznał dawno temu i w której się zakochał.
- Czemu ty musisz mnie tak dobrze znać? - zaśmiałam się
- Bo znam cię od dziecka? Posłuchaj mnie. - i usiadła na przeciwko mnie - Wiesz dlaczego jesteś od niej lepsza? Bo oprócz fajnego ciałka, masz coś tutaj - i popukała mnie w czoło - Piszesz dla Vogue, pojechałaś do Paryża na staż, do tego masz bloga, który jest coraz sławniejszy, zdałaś studia z wyróżnieniem, ale co najważniejsze jesteś dla nas zawsze. Kiedy ktoś cię potrzebuje to bez niczego jesteś, wysłuchasz i masz cudowne serduszko. Więc przestań się do niej porównywać.
- Dziękuje.
- Nie masz za co, choć to powinień powiedzieć Joselu. Ale w sumie i tak wybrał ciebie a wiesz dlaczego? Bo cię kocha i choć nie popieram tego co zrobił i dla mnie jest skończonym dupkiem, że poleciał za inną spódniczką to jednak teraz widzę, że się biedny pogubił, ale w końcu zrozumiał co mu mówi serce. I w sumie dobrze, że jesteś z nim ostrożna, ale to też można wytłumaczyć. Kochasz go i boisz się o swoje serduszko, ale wiem, że teraz na pewno cię nie skrzywdzi. Chłopak zrozumiał co zrobił i stara się wszystko naprawić. Myślę nawet, że w tym momencie to on się najbardziej boi w tym związku. Boi się, że go zostawisz i dlatego zapewne wypisuje do ciebie wiadomości.
- Powiedziałam mu, że jedno coś złego i odchodzę.
- No i masz odpowiedź. Musisz mu pokazać jakoś, żeby się nie bał. Może i wtedy mu się polepszy gra?
- Myślisz, że to przeze mnie?
- Myślę, że coś może być na rzeczy. Jego umysł chyba nie do końca jest uspokojony.
Jedynie pokiwałam głową i napisałam od Adriany mu wiadomość, żeby nie było. Ale jednak poszłyśmy spać, aby na następny dzień wstać późno, zrobić kolejne zdjęcia tym razem na balkonie bo i tak było chłodno i zapowiadało się na deszcz, a to były nasze ostatnie godziny w SPA z którego skorzystałyśmy oczywiście jak najbardziej aktywnie, aż w końcu spakowałyśmy torby i obrałyśmy kierunek Madryt. Odwiozłam ją do domu i sama wróciłam do siebie. Oddałam kluczyki od auta tacie i sama poszłam na górę, gdzie od razu podłączyłam swój telefon do kontaktu i odczytałam wiadomości jakie mi napisał Joselu. Jeszcze tylko odpaliłam laptopa i weszłam na swoje konto, aby sprawdzić wiadomości i od razu w oczy rzuciło mi się, że Joselu siedział na swoim koncie i zmienił status z wolnego na związku i zobaczyłam na mecz, ale jednak zresmisowali a Joselu został zmieniony w drugiej połowie więc tylko westchnęłam i bardziej zastanowiłam się nad tym co powiedziała mi Adriana, bo w sumie mogła mieć rację i wiedziałam, że muszę na ten temat porozmawiać z Joselu, ale z drugiej strony kompletnie nie wiedziałam jak. Bo jak powiedzieć mu to wszystko kiedy on faktycznie tak się czuję?
piątek, 10 maja 2013
17
Ha niebawem już koniec z tym opowiadaniem. Denis kończy się za tydzień w poniedziałek, a ten ma jeszcze tylko 8 rozdziałów i KONIEC <3
&&&
Postanowiłam dzisiaj zaszaleć, dlatego umówiłam się z Joselu. Bo i tak dawno się z nim nie widziałam, a byliśmy już w końcu na pięciu randkach i to za każdym razem było co innego i mi się bardzo podobało. Ale co mnie najbardziej zdziwiło to to, że nie miałam spotkać się z nim w naszym starym mieszkaniu, tylko wynajął mniejsze. Bo jak sam stwierdził tamto było za drogie jak na jedną osobę, a nie bardzo chciał wracać do któregoś z kumpli z drużyny. Więc pojechałam taksówką pod jego nowe mieszkanie i wdrapałam się na górę, bo nie było windy na co westchnęłam. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż mi otworzy i kiedy go zobaczyłam to od razu na moich ustach widniał szeroki uśmiech.
- Zapraszam w moje skromne progi. - i otworzył mi szeroko drzwi więc weszłam do środka i już chciałam ściągnąć buty kiedy od razu powiedział, że mam iść na balkon
- Masz balkon?
- Mały, ale jest. W sumie to kawalerka i mam tylko ten duży salon i kuchnie.
- Rozumiem. - i się do niego uśmiechnęłam od razu idąc na balkon - Przynajmniej masz jakiś kąt dla siebie, ale pomieściłeś tu wszystkie rzeczy?
- Adriana z Ramiro przygarnęli kilka rzeczy.
- Trzeba było powiedzieć to bym wzięła do siebie, w końcu mam duży garaż.
- Myślę, że twój ojciec nie byłby zadowolony, że moje kartony leżą w jego garażu.
- Daj spokój. Zależy mu na moim szczęściu i nic nie mówi na twój temat. Nic złego oczywiście.
- Rozumiem, no ale kolacja jest już gotowa. Wina? - a ja od razu pokiwałam głową, że tak
Joselu zniknął na jakiś czas więc sama spojrzałam na widok z balkonu i musiałam powiedzieć,że jest ładnie, ale z drugiej strony to dziwne, że zmienił mieszkanie, które było w dobrym położeniu i miał blisko do ośrodka treningowego. Ale po chwili wrócił z dwoma talerzami na których było moje ulubione spaghetti. Tylko się do niego uśmiechnęłam i już chciałam dorwać do talerza bo na prawdę byłam głodna. Ale na jakiś czas zajęliśmy się tylko tym i kiedy zapełniłam swój brzuch to tylko odchyliłam się na krześle i na niego patrzyłam.
- Aż taki jestem przystojny? - zaśmiał się
- Ujdzie. Ale ciekawi mnie, dlaczego przeniosłeś się tak daleko od ośrodka?
- Bo to było jedyne wolne mieszkanie.
- Rozumiem. Ale kolacja pycha.
- W końcu twoje ulubione danie.
- No tak, ale jak na kogoś kto nigdy nie rwał się do kuchni to dobrze ci idzie i smaczne potrawy nawet wychodzą.
- Staram się. Ale jak ci minął dzień?
- Dobrze, w pracy nawet tak źle nie było. Do tego Adriana do mnie pisała więc było nawet sympatycznie, tak jak jest teraz. - zaśmiałam się
- A zapomniałem ci powiedzieć i przekazać prezent od Marii. - i od razu wstał ze swojego miejsca i po chwili wrócił z obrazkiem - Malowała prawie cały dzień.
- Udało jej się wysiedzieć choć pięć minut w jednym miejscu? - zaśmiałam się i oglądałam - Ale ładny i sama jej podziękuje.
- Tak, wysiedziała i mogłem sobie na spokojnie pogadać z siostrą bez małej na swojej głowie.
- Nie marudź wujku. - wystawiłam mu język
- Ale jest ci zimno? Może przeniesiemy się do środka?
- Dobrze.
Pomogłam mu w zbieraniu wszystkich rzeczy ze stolika i zaniosłam do kuchni, a on sam wrócił za mną i pokazał mi na kanapę więc usiadłam od razu podkulając nogi. I zaproponował film więc się zgodziłam i zaraz siedziałam wtulona w niego, ale jednak było mi nie wygodnie więc położyłam głowę na jego kolanach na co delikatnie mnie głaskał po głowie, ale kiedy mu powiedziałam, żeby przestał to chyba przypomniał sobie o tym, że nie bardzo za tym przepadam. Po filmie dalej tak leżałam, tyle tylko że tym razem przewróciłam się na plecy. Takie wieczory były bardzo miłe kiedy mogliśmy po prostu poleżeć na kanapie i porozmawiać na błahe tematy. Na dodatek sam przyznał, że tęsknił za tym, zwłaszcza teraz kiedy dalej nie może zdobyć gola już od czterech meczy a zbyt dużo od niego wymagają. Tylko pogłaskałam go po ramieniu i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Skarbie dobrze wiesz, że nie zawsze zdobędziesz gola. Wiem, że jako pierwszy napastnik masz dużą presję, ale kto wie może już w następnym zdobędziesz dwa gole?
- Jak zawsze we mnie wierzysz.
- Poznałam cię jako młodego, nowego zawodnika rezerw, który dopiero co przeniósł się do Madrytu.
- I poznał w kafejce piękną dziewczynę, która się uczyła.
- Dokładnie. - i poprawiłam sobie włosy a on się zaśmiał
- Nie zachowuj się jak nie ty, proszę. Bądź moją Mar. - i dał mi buziaka w nos
- Przecież jestem i się nie zmieniam. Akurat o to nie masz się co martwić.
- A czy będziesz mnie częściej odwiedzać?
- To dlatego ta kolacja? - zaśmiałam się - I dlatego pewnie zmieniłeś mieszkanie co? - i usiadłam mu na kolanach
- Nie chce abyś czuła się niekomfortowo, a i tak mieszkanie było za duże.
- Miło z twojej strony. - i dałam mu buziaka w policzek
- Mówiłem już, że ładnie wyglądasz?
- Hmm chyba nie. - zaśmiałam się - A wyglądam?
- Bardzo i widzę, że nadal masz moją bransoletkę.
- Musiałam naprawić zapięcie, ale tak nadal jest na moim nadgarstku. Tak samo jak widzę twoja obrączka. - i wyciągnęłam łańcuszek jaki miał na szyi i się jej przyjrzałam
- Zawsze przynosi mi szczęście, zresztą babcia zawsze patrzy czy ją mam. - na co się uśmiechnęłam
Tyle tylko, że Joselu ściągnął ją z siebie i zaraz powiesił na mojej szyi więc zdziwiona na niego spojrzałam i już chciałam coś powiedzieć, ale tylko przyłożył swój palec do moich ust. Nigdy nie przepadałam za tym jak to robił, ale ten mnie jeszcze uciszył pocałunkiem. Tylko zamruczałam bo nie byłam na to przygotowana a on się odsunął. Zmrużyłam lekko oczy i zaraz ponownie czułam jego usta na swoich więc odwzajemniłam pocałunki, które z każdą minutą przeradzały się w coraz namiętniejsze i aż mi się gorąco zrobiło. Sama odpięłam sobie guziki w koszuli i zaraz nie miałam jej na sobie.
- Powinienem pościelić. - szepnął i przeszedł z pocałunkami na moją szyję
- Będziesz spać?
- Nie, zdecydowanie nie. - i przegryzł delikatnie moją dolną wargę
Tylko się zaśmiałam i to co się działo nie da się opisać słowami. Joselu tak się wczuł, że zapomniałam o całym bożym świecie. Na dodatek kiedy obydwoje poczuliśmy spełnienie to tylko jęknęłam cicho kiedy złapał po pocałunku swoimi ustami moją dolną wargę bo to bardzo uwielbiałam. Dalej leżał na mnie i tylko szepnęłam.
- Teraz możesz pościelić.
- Zostaniesz?
- Hmm... - i delikatnie głaskałam go po nodze stopą - A jakie jest twoje zaproszenie?
- Wygodne łóżko z miłymi niespodziankami w nocy i pysznym śniadaniem do łóżka? - szepnął mi do ucha delikatnie je przegryzając
- Skuszę się na to śniadanie. - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił
- To musimy chyba wstać co?
- To ty na mnie leżysz.
- Podać koc?
Ale jednak przeniosłam się na fotel, który stał obok i czekałam aż Joselu pościeli. Rzucił we mnie poduszką więc sama do niego odrzuciłam i włożyłam jego koszulkę, ale dosyć szybko mnie jej pozbył kiedy leżeliśmy razem w łóżku i w sumie zasnęliśmy dopiero nad ranem.
***
O dziwo nie byłem zmęczony po nocy, która była dosyć aktywna. Tyle tylko, że spało mi się dosyć dobrze kiedy Mar leżała obok mnie. Ale trzeba było w końcu się obudzić i zrobić jakieś pyszne śniadanie więc delikatnie podniosłem głowę i uśmiechnąłem się na widok wtulonej w poduszkę Mar. Wyglądała na prawdę słodko, ale już miałem dać jej buziaka w kark kiedy zobaczyłem zegarek. Od razu zaklnąłem i wstałem od razu się ubierając.
- Mar wstawaj. - i potrząsnąłem nią - Ej pobudka.
- Jeszcze chwila. - zamruczała i wtuliła się bardziej w poduszkę
- Jest po dziesiątej, o 11 mam trening. - rzuciłem i szybko się zbierałem - I tak już jestem spóźniony więc wstawaj.
- Że co?! - i sama się podniosła a ja wskazałem jej na zegarek - Kurwa ominęłam zebranie! - i sama się szybko ubierała - Nie masz budzika?!
- Zapomniałem nastawić. - mruknąłem i zawiązywałem trampki
- Cholera, cholera, cholera.
Nawet nie miałem czasu, aby dać jej buziaka bo zaraz po zamknięciu drzwi polecieliśmy w różne strony.
***
Myślałam, że już nic gorszego od spóźnienia się na zebranie nie może mi się przedarzyć. I tak nie miałam ze sobą swojego laptopa, mój makijaż prosił o pomstę do nieba to teraz prawie na finiszu musiałam się wywalić i miałam całe kolano zdarte. Zaklęłam pod nosem i usiadłam na ławce wycierając je chusteczkami, ale to nic nie dało. I tak już pewnie szefowa mnie zabije i tylko modliłam się, aby mój artykuł był na służbowym komputerze.
- Przepraszam może w czymś pomóc? - usłyszałam nad sobą więc podniosłam głowę - Z kolanem.
- Chyba szpilki nie są dla mnie na dzisiaj. - westchnęłam a młody chłopak przede mną kucnął
- Rozumiem, ale jestem lekarzem więc zaraz zaradzimy. - i dopiero teraz zobaczyłam, że ma ze sobą torbę - Wystarczy woda utleniona i plaster a nie chusteczki.
- Jak widać nie mam nic więcej przy sobie. - i wskazałam na swoją kopertówkę a on zajmował się moim kolanem ale kiedy dotknął wodą to tylko syknęłam
- Spokojnie.
- A mógłby pan wystawić mi jakieś zaświadczenie tak aby szefowa mnie nie zabiła?
- Niestety nie, ale powinna zobaczyć ranę. I Adam jestem. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i sama przedstawiłam - W takim razie Mar gotowe.
- Dzięki. A teraz powinnam uciekać na prawdę do pracy i się nie pogrążać dalej.
- W takim razie miłego dnia życzę.
- Ja również.
I tylko ruszyłam przed siebie, ale jeszcze się obejrzałam i uśmiechnęłam do Adama, który był na prawdę przystojny. Ale dotarłam w końcu do pracy i widziałam wzrok mojej koleżanki, która siedziała na przeciwko i tylko się skrzywiła więc wiedziałam, że jest źle i szybko drukowałam artykuł, który na szczęście miałam u siebie na kompie i akurat zjawiła się moja szefowa.
- A to co? Miałaś wypadek?
- Tak, wyrżnęłam jak długa na chodniku zahaczając jednym obcasem o drugi.
- Ok, ale to ostatni raz kiedy się spóźniłaś.
- Tak jest i tutaj mam artykuł. - i jej podałam i odeszła więc odetchnęłam z ulgą
- Łap. - rzuciła Alba więc złapałam podkład
- Dzięki wyglądam koszmarnie co?
- Nooo... jak po ostrej nocy. I chyba taka była co?
- Taaak. - i szybko się poprawiałam i dostałam wiadomość od Adriany więc jej szybko odpisałam i zajęłam się pracą
- Przepraszam panna Mar Dominguez?
- Tak to ja. - i się odwróciłam a za mną stał goniec z bukietem kwiatów - A to?
- Przesyłka, proszę tu podpisać. - i wskazał mi miejsce więc to zrobiłam i zaraz miałam bukiet kwiatów na biurku a sama złapałam za bilecik
- Od kogo? - zapytała Alba a ja sama przeczytałam "Przepraszam, że nie wywiązałem się z pysznego śniadania i mam nadzieję, że w pracy ok. Kocham cię i dziękuje za miłą randkę." Tylko się uśmiechnęłam szeroko i powąchałam kwiaty, moje ulubione w dodatku - Ok, ok umiem wyczuć zakochaną dziewczynę.
&&&
Postanowiłam dzisiaj zaszaleć, dlatego umówiłam się z Joselu. Bo i tak dawno się z nim nie widziałam, a byliśmy już w końcu na pięciu randkach i to za każdym razem było co innego i mi się bardzo podobało. Ale co mnie najbardziej zdziwiło to to, że nie miałam spotkać się z nim w naszym starym mieszkaniu, tylko wynajął mniejsze. Bo jak sam stwierdził tamto było za drogie jak na jedną osobę, a nie bardzo chciał wracać do któregoś z kumpli z drużyny. Więc pojechałam taksówką pod jego nowe mieszkanie i wdrapałam się na górę, bo nie było windy na co westchnęłam. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż mi otworzy i kiedy go zobaczyłam to od razu na moich ustach widniał szeroki uśmiech.
- Zapraszam w moje skromne progi. - i otworzył mi szeroko drzwi więc weszłam do środka i już chciałam ściągnąć buty kiedy od razu powiedział, że mam iść na balkon
- Masz balkon?
- Mały, ale jest. W sumie to kawalerka i mam tylko ten duży salon i kuchnie.
- Rozumiem. - i się do niego uśmiechnęłam od razu idąc na balkon - Przynajmniej masz jakiś kąt dla siebie, ale pomieściłeś tu wszystkie rzeczy?
- Adriana z Ramiro przygarnęli kilka rzeczy.
- Trzeba było powiedzieć to bym wzięła do siebie, w końcu mam duży garaż.
- Myślę, że twój ojciec nie byłby zadowolony, że moje kartony leżą w jego garażu.
- Daj spokój. Zależy mu na moim szczęściu i nic nie mówi na twój temat. Nic złego oczywiście.
- Rozumiem, no ale kolacja jest już gotowa. Wina? - a ja od razu pokiwałam głową, że tak
Joselu zniknął na jakiś czas więc sama spojrzałam na widok z balkonu i musiałam powiedzieć,że jest ładnie, ale z drugiej strony to dziwne, że zmienił mieszkanie, które było w dobrym położeniu i miał blisko do ośrodka treningowego. Ale po chwili wrócił z dwoma talerzami na których było moje ulubione spaghetti. Tylko się do niego uśmiechnęłam i już chciałam dorwać do talerza bo na prawdę byłam głodna. Ale na jakiś czas zajęliśmy się tylko tym i kiedy zapełniłam swój brzuch to tylko odchyliłam się na krześle i na niego patrzyłam.
- Aż taki jestem przystojny? - zaśmiał się
- Ujdzie. Ale ciekawi mnie, dlaczego przeniosłeś się tak daleko od ośrodka?
- Bo to było jedyne wolne mieszkanie.
- Rozumiem. Ale kolacja pycha.
- W końcu twoje ulubione danie.
- No tak, ale jak na kogoś kto nigdy nie rwał się do kuchni to dobrze ci idzie i smaczne potrawy nawet wychodzą.
- Staram się. Ale jak ci minął dzień?
- Dobrze, w pracy nawet tak źle nie było. Do tego Adriana do mnie pisała więc było nawet sympatycznie, tak jak jest teraz. - zaśmiałam się
- A zapomniałem ci powiedzieć i przekazać prezent od Marii. - i od razu wstał ze swojego miejsca i po chwili wrócił z obrazkiem - Malowała prawie cały dzień.
- Udało jej się wysiedzieć choć pięć minut w jednym miejscu? - zaśmiałam się i oglądałam - Ale ładny i sama jej podziękuje.
- Tak, wysiedziała i mogłem sobie na spokojnie pogadać z siostrą bez małej na swojej głowie.
- Nie marudź wujku. - wystawiłam mu język
- Ale jest ci zimno? Może przeniesiemy się do środka?
- Dobrze.
Pomogłam mu w zbieraniu wszystkich rzeczy ze stolika i zaniosłam do kuchni, a on sam wrócił za mną i pokazał mi na kanapę więc usiadłam od razu podkulając nogi. I zaproponował film więc się zgodziłam i zaraz siedziałam wtulona w niego, ale jednak było mi nie wygodnie więc położyłam głowę na jego kolanach na co delikatnie mnie głaskał po głowie, ale kiedy mu powiedziałam, żeby przestał to chyba przypomniał sobie o tym, że nie bardzo za tym przepadam. Po filmie dalej tak leżałam, tyle tylko że tym razem przewróciłam się na plecy. Takie wieczory były bardzo miłe kiedy mogliśmy po prostu poleżeć na kanapie i porozmawiać na błahe tematy. Na dodatek sam przyznał, że tęsknił za tym, zwłaszcza teraz kiedy dalej nie może zdobyć gola już od czterech meczy a zbyt dużo od niego wymagają. Tylko pogłaskałam go po ramieniu i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Skarbie dobrze wiesz, że nie zawsze zdobędziesz gola. Wiem, że jako pierwszy napastnik masz dużą presję, ale kto wie może już w następnym zdobędziesz dwa gole?
- Jak zawsze we mnie wierzysz.
- Poznałam cię jako młodego, nowego zawodnika rezerw, który dopiero co przeniósł się do Madrytu.
- I poznał w kafejce piękną dziewczynę, która się uczyła.
- Dokładnie. - i poprawiłam sobie włosy a on się zaśmiał
- Nie zachowuj się jak nie ty, proszę. Bądź moją Mar. - i dał mi buziaka w nos
- Przecież jestem i się nie zmieniam. Akurat o to nie masz się co martwić.
- A czy będziesz mnie częściej odwiedzać?
- To dlatego ta kolacja? - zaśmiałam się - I dlatego pewnie zmieniłeś mieszkanie co? - i usiadłam mu na kolanach
- Nie chce abyś czuła się niekomfortowo, a i tak mieszkanie było za duże.
- Miło z twojej strony. - i dałam mu buziaka w policzek
- Mówiłem już, że ładnie wyglądasz?
- Hmm chyba nie. - zaśmiałam się - A wyglądam?
- Bardzo i widzę, że nadal masz moją bransoletkę.
- Musiałam naprawić zapięcie, ale tak nadal jest na moim nadgarstku. Tak samo jak widzę twoja obrączka. - i wyciągnęłam łańcuszek jaki miał na szyi i się jej przyjrzałam
- Zawsze przynosi mi szczęście, zresztą babcia zawsze patrzy czy ją mam. - na co się uśmiechnęłam
Tyle tylko, że Joselu ściągnął ją z siebie i zaraz powiesił na mojej szyi więc zdziwiona na niego spojrzałam i już chciałam coś powiedzieć, ale tylko przyłożył swój palec do moich ust. Nigdy nie przepadałam za tym jak to robił, ale ten mnie jeszcze uciszył pocałunkiem. Tylko zamruczałam bo nie byłam na to przygotowana a on się odsunął. Zmrużyłam lekko oczy i zaraz ponownie czułam jego usta na swoich więc odwzajemniłam pocałunki, które z każdą minutą przeradzały się w coraz namiętniejsze i aż mi się gorąco zrobiło. Sama odpięłam sobie guziki w koszuli i zaraz nie miałam jej na sobie.
- Powinienem pościelić. - szepnął i przeszedł z pocałunkami na moją szyję
- Będziesz spać?
- Nie, zdecydowanie nie. - i przegryzł delikatnie moją dolną wargę
Tylko się zaśmiałam i to co się działo nie da się opisać słowami. Joselu tak się wczuł, że zapomniałam o całym bożym świecie. Na dodatek kiedy obydwoje poczuliśmy spełnienie to tylko jęknęłam cicho kiedy złapał po pocałunku swoimi ustami moją dolną wargę bo to bardzo uwielbiałam. Dalej leżał na mnie i tylko szepnęłam.
- Teraz możesz pościelić.
- Zostaniesz?
- Hmm... - i delikatnie głaskałam go po nodze stopą - A jakie jest twoje zaproszenie?
- Wygodne łóżko z miłymi niespodziankami w nocy i pysznym śniadaniem do łóżka? - szepnął mi do ucha delikatnie je przegryzając
- Skuszę się na to śniadanie. - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił
- To musimy chyba wstać co?
- To ty na mnie leżysz.
- Podać koc?
Ale jednak przeniosłam się na fotel, który stał obok i czekałam aż Joselu pościeli. Rzucił we mnie poduszką więc sama do niego odrzuciłam i włożyłam jego koszulkę, ale dosyć szybko mnie jej pozbył kiedy leżeliśmy razem w łóżku i w sumie zasnęliśmy dopiero nad ranem.
***
O dziwo nie byłem zmęczony po nocy, która była dosyć aktywna. Tyle tylko, że spało mi się dosyć dobrze kiedy Mar leżała obok mnie. Ale trzeba było w końcu się obudzić i zrobić jakieś pyszne śniadanie więc delikatnie podniosłem głowę i uśmiechnąłem się na widok wtulonej w poduszkę Mar. Wyglądała na prawdę słodko, ale już miałem dać jej buziaka w kark kiedy zobaczyłem zegarek. Od razu zaklnąłem i wstałem od razu się ubierając.
- Mar wstawaj. - i potrząsnąłem nią - Ej pobudka.
- Jeszcze chwila. - zamruczała i wtuliła się bardziej w poduszkę
- Jest po dziesiątej, o 11 mam trening. - rzuciłem i szybko się zbierałem - I tak już jestem spóźniony więc wstawaj.
- Że co?! - i sama się podniosła a ja wskazałem jej na zegarek - Kurwa ominęłam zebranie! - i sama się szybko ubierała - Nie masz budzika?!
- Zapomniałem nastawić. - mruknąłem i zawiązywałem trampki
- Cholera, cholera, cholera.
Nawet nie miałem czasu, aby dać jej buziaka bo zaraz po zamknięciu drzwi polecieliśmy w różne strony.
***
Myślałam, że już nic gorszego od spóźnienia się na zebranie nie może mi się przedarzyć. I tak nie miałam ze sobą swojego laptopa, mój makijaż prosił o pomstę do nieba to teraz prawie na finiszu musiałam się wywalić i miałam całe kolano zdarte. Zaklęłam pod nosem i usiadłam na ławce wycierając je chusteczkami, ale to nic nie dało. I tak już pewnie szefowa mnie zabije i tylko modliłam się, aby mój artykuł był na służbowym komputerze.
- Przepraszam może w czymś pomóc? - usłyszałam nad sobą więc podniosłam głowę - Z kolanem.
- Chyba szpilki nie są dla mnie na dzisiaj. - westchnęłam a młody chłopak przede mną kucnął
- Rozumiem, ale jestem lekarzem więc zaraz zaradzimy. - i dopiero teraz zobaczyłam, że ma ze sobą torbę - Wystarczy woda utleniona i plaster a nie chusteczki.
- Jak widać nie mam nic więcej przy sobie. - i wskazałam na swoją kopertówkę a on zajmował się moim kolanem ale kiedy dotknął wodą to tylko syknęłam
- Spokojnie.
- A mógłby pan wystawić mi jakieś zaświadczenie tak aby szefowa mnie nie zabiła?
- Niestety nie, ale powinna zobaczyć ranę. I Adam jestem. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i sama przedstawiłam - W takim razie Mar gotowe.
- Dzięki. A teraz powinnam uciekać na prawdę do pracy i się nie pogrążać dalej.
- W takim razie miłego dnia życzę.
- Ja również.
I tylko ruszyłam przed siebie, ale jeszcze się obejrzałam i uśmiechnęłam do Adama, który był na prawdę przystojny. Ale dotarłam w końcu do pracy i widziałam wzrok mojej koleżanki, która siedziała na przeciwko i tylko się skrzywiła więc wiedziałam, że jest źle i szybko drukowałam artykuł, który na szczęście miałam u siebie na kompie i akurat zjawiła się moja szefowa.
- A to co? Miałaś wypadek?
- Tak, wyrżnęłam jak długa na chodniku zahaczając jednym obcasem o drugi.
- Ok, ale to ostatni raz kiedy się spóźniłaś.
- Tak jest i tutaj mam artykuł. - i jej podałam i odeszła więc odetchnęłam z ulgą
- Łap. - rzuciła Alba więc złapałam podkład
- Dzięki wyglądam koszmarnie co?
- Nooo... jak po ostrej nocy. I chyba taka była co?
- Taaak. - i szybko się poprawiałam i dostałam wiadomość od Adriany więc jej szybko odpisałam i zajęłam się pracą
- Przepraszam panna Mar Dominguez?
- Tak to ja. - i się odwróciłam a za mną stał goniec z bukietem kwiatów - A to?
- Przesyłka, proszę tu podpisać. - i wskazał mi miejsce więc to zrobiłam i zaraz miałam bukiet kwiatów na biurku a sama złapałam za bilecik
- Od kogo? - zapytała Alba a ja sama przeczytałam "Przepraszam, że nie wywiązałem się z pysznego śniadania i mam nadzieję, że w pracy ok. Kocham cię i dziękuje za miłą randkę." Tylko się uśmiechnęłam szeroko i powąchałam kwiaty, moje ulubione w dodatku - Ok, ok umiem wyczuć zakochaną dziewczynę.
środa, 8 maja 2013
16
Gdyby nie objawienie to bym w ogóle nie dodała dzisiaj rozdziału bo pamięć mam dobrą,ale krótką
&&&
&&&
Wróciłam do pracy i od nowa nie
miałam za dużo czasu. Ale co się dziwić, teraz było pełno
imprez które trzeba było opisać i w ogóle. Dlatego nie widziałam
się z Joselu od naszego weekendu tak samo jak mało co widziałam
się z Adrianą. Ale musiałam to wszystko nadrobić. I chciałam w
sobotę, ale przez cały dzień praktycznie spałam więc umówiłam
się z Adrianą na niedzielę i mieliśmy w trójkę iść na mecz
Joselu, który grali akurat w domu. Dlatego wyszykowana w spodenki i
bluzę ruszyłam na stadion Alfredo di Stefano. Weszłam na trybuny i
szukałam w tłumie swoich przyjaciół, ale o dziwo ktoś znalazł
mnie wcześniej. Maria wydarła się na cały stadion ciocia i do
mnie biegła więc ją złapałam na ręce ze śmiechem. Od razu
mnie mocno przytuliła co sama odwzajemniłam.
- Oj ale ty wyrosłaś.
- Duzio jem. - i się wyszczerzyła
- Chyba słodyczy bo jesteś słodziutka - i dałam jej buziaka w policzek
- Wiem.
- Heh... żebyś wiedziała, że słodyczy. Cały Joselu. - na co się z nią przywitałam
- Nie wiedziałam, że przyjeżdżacie.
- A bo zdecydowałyśmy się w ostatniej chwili. Ale ty widzę, przyszłaś pokibicować?
- Tak. Miałam w sumie wczoraj spędzić czas z przyjaciółmi, ale cały dzień przespałam
- Rozumiem. Siadasz z nami?
- No właśnie na górze czekają na mnie przyjaciele
- Aha.
- Cemu? - i posmutniała mała
- Bo ciocia umówiła się z przyjaciółmi. Ale po meczu do ciebie przyjdę
- No dobze
- Chodź kochanie, na razie pokibicujesz wujkowi - na co się do nich uśmiechnęłam
A ja weszłam po schodkach wyżej i w
końcu znalazłam swoją przyjaciółkę, która o dziwo była sama
bez Ramiro więc zdziwiona usiadłam obok niej. Ale się przywitałam
bo w końcu wychowana jestem. I oczywiście zapytałam gdzie mój
przyjaciel się podziewa.
- Kac.
- Aaa.
- No.
- Ale oglądamy czy plotkujemy?
- To i to?
- Ok. Więc co tam?
- Nawet dobrze. Chociaż Ramiro się schlał wczoraj
- Oj znowu kanapa?
- Tak. - i się wyszczerzyła
- Ja takich problemów nie mam. Śpię na swoim łóżeczku.
- Zazdroszczę.
Ale jednak obejrzałyśmy mecz, który
zakończył się remisem więc wiedziałam, że na pewno nikt nie
będzie zadowolony ale cóż zrobić. Pożegnałam się z Adrianą,
która jechała własnym autem do domu do Ramiro a sama zeszłam na
dół do Mari, która już z daleka mi się rzuciła w oczy bo
skakała.
- Co taka zadowolona?
- Bo jesteś! - na co wzięłam ją na ręce na co się we mnie wtuliła
- Mogę ci ją zabrać? - zaśmiałam się bo ona na prawdę była przesłodka
- A proszę bardzo
- No tak, a pod wieczór zadzwonisz stęskniona
- Kiedyś to zrozumiesz.
- Wiem, wiem. - i poprawiłam sobie ją na rękach podtrzymując za pupę
- A wujcio?
- Pewnie jeszcze na boisku. - a ona westchnęła więc dałam jej buziaka w policzek - Ale na długo jesteście?
- Dwa dni.
- No to wykończysz wujka co?
- Tak! - na co się zaśmiałam
- Hej wam. - usłyszałam Joselu więc się do niego uśmiechnęłam a mała z nim przywitała - Widzę że cię dorwała już
- E tam. Nie oddam jej
- Noś ją noś. - ale jednak ją postawiłam i złapałam za dłoń i szłyśmy przodem
- Co będziecie robić z wujkiem?
- Wy się będziecie cmokać.
- Słucham? - a ta się wyszczerzyła - A jak ciocia nie chce?
- Ciemu? - i posmutniała
- Maria do buziaka zmuszać nie wolno
Ale jednak wsiedliśmy do auta i ja na
tyle z małą i się bawiłyśmy i gadałyśmy o wszystkim i aż do
momentu jak dojechaliśmy do parku. Bo tam pobiegłyśmy się bawić
dalej.
***
Dziewczyny pobiegły przodem się bawić
a ja zostałem z siostrą, która chciała o coś zapytać i to
czułem.
- Wszystko między wami gra?
- Lepiej niż było.
- To dobrze. Teraz musicie wszystko ładnie odbudować.
- Wiem. Nie jest łatwo, ale mogło być gorzej
- Pokazuj jej na każdym kroku jaka jest dla ciebie ważna. Musisz teraz starać się bardziej niż na początku - uśmiechnęła się
- A masz jakiś pomysł?
- Zabieraj ją w jej ulubione miejsca, serwuj niespodzianki, prezenty. I bądź romantykiem. Jak się pokłócimy to taki romantyczny wieczór zawsze na mnie dobrze działa
- Dobrze. - na co się do mnie uśmiechnęła i jej podziękowałem
- Nie masz za co. W końcu jestem starsza, jestem kobietą i jestem mądrzejsza
- Jesteś, jesteś.
- Ale coś czuje, że we dwie będą spać dzisiaj mocnym snem
- To na pewno.
- Zawsze się zastanawiałam jak to się stało, ze mała ja polubiła po jednym dniu jak się poznały
- Mar ma podejście do dzieci
- Ma, ma. Zaczęła od ciebie. - na co się zaśmiałem - Kochanie chodź, napijesz się czegoś
- Nie ce!
- Ciekawe czy coś zje.
- Jak Mar zje to i ona
***
Przez cały czas bawiłam się z małą
i nie przeszkadzało nam nic ani na szczęście nikt. Dlatego
zadowolone gadałyśmy o wszystkim, ale jednak po jakimś czasie we
dwie zgłodniałyśmy więc podeszłyśmy do Irene i Joselu i wtedy
nam zaburczało w brzuszku. Od razu Joselu zapytał czy jesteśmy
głodne na co pokiwałam głową. I pojechaliśmy do knajpki w której
od razu usiedliśmy i pomagałam małej zamówić coś dobrego tak
samo jak zamówiłam coś sobie. Oczywiście przy tym było dużo
śmiechu i jednak po smacznym obiedzie nam Maria zasnęła więc
podwiózł je pod mieszkanie i mnie również odwoził, chociaż
powiedziałam, że sobie sama poradzę to jednak nie chcieli się
zgodzić. Dlatego siedziałam na przodzie i czekałam aż zaparkuje
pod moim domem. I tak też było.
- Mam nadzieję, że mała cię nie wykończyła?
- Nie.
- Dobrze. - na co się uśmiechnęłam - I dziękuje za bycie na meczu.
- Zaliczyłam dwa w jednym.
- No tak.
- Ale uciekaj do swoich kobiet. - zaśmiałam się
- Ej ty też jesteś moją kobietą.
- One są w przewadze.
- E tam.
- Ale masz racje. Powinien jechać. Dlatego życzę dobrej nocy - i dał mi buziaka w policzek
- Na pewno będzie.
Ale wtedy się nade mną nachylił i
mnie pocałował co odwzajemniłam. I zajęliśmy się na jakiś czas
tym zajęciem aż w pewnym momencie się odsunął i szepnął, że
mnie kocha na co się uśmiechnęłam.
- A teraz uciekaj i pod kołderkę
- Za gorąco na kołdrę
- Kocyk? - na co pokiwałam głową a ten się do mnie uśmiechnął
- Ale idę bo na nasz wiek nie przystoi obmacywaniu się w aucie.
- Ja się czuje młodo
- Ty tak zawsze.
- Też wyglądasz młodo
- Ale czas najwyższy zachowywać się odpowiednio na swój wiek.
- Dobrze proszę pani.
- Dobranoc.
- Pa.
Więc wysiadłam z auta i poszłam do
domu, gdzie od razu przywitałam się i usiadłam przed TV, ale
jednak zmęczenie się odezwało kiedy dostałam kakao więc poszłam
na górę się wykąpać i do łóżeczka. teraz znowu czekała mnie
praca nad czym ubolewałam, ale trzeba było jakoś sobie radzić.
Subskrybuj:
Posty (Atom)