&&&
Byłam dzisiaj w pracy ostatni dzień i
trochę było mi smutno, ale zacisnęłam zęby i dosiedziałam do
końca. Teraz czekała mnie nowa przygoda i chciałam ją wykorzystać
w stu procentach. Również obmyśliłam wszystko z Adrianą. Ona
będzie opowiadać co się dzieje w Madrycie a ja w Paryżu. W końcu
nie tylko my jako najlepsze przyjaciółki się rozchodziłyśmy.
Dlatego wszystko już było uzgodnione. Tyle tylko, że miałam się
dzisiaj spotkać na spacerze z Joselu, dlatego wyszykowałam się i
pojechałam na umówione spotkanie. Akurat już czekał więc
podeszłam do niego na co się ze mną przywitał.
- Cieszę się ze jesteś - i dał mi buziaka w policzek
- Obiecałam w końcu.
- Więc chodźmy. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i czytałam z uśmiechem wiadomość od Adriany i jej odpisywałam i schowałam telefon do torebki - Jak zareagowała reszta?
- Mama już pierze moje rzeczy i sprawdza listę co mam wziąć i kupić. Ale w sumie przyjadą do mnie na święta. A Adriana myślę, że zaczęło jej odbijać.
- Dlaczego?
- Wpadła na pomysł, ona będzie opisywać co się dzieje u niej tu w Madrycie a ja to co w Paryżu.
- Ooo.
- No mamy wrzucać różne zdjęcia.
- Rozumiem.
- Tylko, ze ona ma ułatwione zadanie bo ma Ramiro który jej zrobi zdjęcia. Ja tak nie mam więc będę musiała jakoś sobie radzić.
- Oj ... może poznasz jakąś koleżankę w redakcji
- Może tylko najpierw muszę kupić sobie aparat.
- Na aparatach to się nie znam
- Ja właśnie też, ale umówiłam się z fotografem z pracy
- Na pewno ci pomoże. - uśmiechnął się co odwzajemniłam - Ale może masz ochotę na ciacho?
- O nie. Poziom słodkości na dzisiaj wyczerpałam
- A nie widać.
- Ciacho pożegnalne. - a ten na mnie spojrzał zdziwiony - Miałam ciacho pożegnalne w pracy
- Aaa. No to może kawa... albo woda z cytryną?
- Dobrze.
Ruszyliśmy obok siebie w stronę
knajpki, która znajdowała się w sumie nie daleko i na szczęście
nie była zawalona ludźmi, a wręcz przeciwnie było ich mało więc
w spokoju zajęliśmy miejsce przy stoliku w kącie. Joselu zamówił
nam kawkę i wrócił do stolika, gdzie za chwilę przyniosła
zamówienie kelnerka i dorwałam się do kawy i tego właśnie mi
było trzeba. Joselu pokazał mi z uśmiechem, że mam piankę na
ustach więc się oblizałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Ale jak tata zareagował? Bo o nim nie wspomniałaś.
- Heh... nie był zadowolony. Myślał, że to przez ciebie i musiałam go przekonywać z mamą, że to nie dlatego. Aż w końcu mu pokazałam list i dostałam oczywiście listę co mogę a czego nie. I że mam zawsze mu przedstawić kolejnego kandydata na mojego męża, chociaż nie francuza.
- Oj widział list?
- Co? A nie, nie. List z pracy.
- Aaa... no tak. Mnie raczej nie chce widzieć na oczy
- Też taki będziesz jak twoja ukochana córeczka wróci do domu z złamanym sercem.
- No ja wiem, wiem i go na prawdę rozumiem.
- No właśnie.
- Strasznie mi wstyd. - i spuścił głowę
- Ale nie mówmy o tym.
- Dobrze.
- Nie chce w ostatni tydzień na nowo wszystko sobie przypominać.
- Jasne. Więc pewnie rodzice zawiozą cie na lotnisko? - a ja pokiwałam głową - To fajnie. Ale ... zadzwonisz jak dolecisz co?
- Do ciebie?
- Noo ... jeśli chcesz oczywiście. Po prostu chciałbym wiedzieć co i jak.
- No dobrze.
- Oczywiście nie narzucam się...
- Zadzwonię.
- Czyli przez te pół roku nie przyjedziesz do domu?
- Raczej nie. Na święta przyjadą moi rodzice, Adriana też się zapowiedziała na weekend więc dopiero w wakacje przylecę.
- Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
- Rozumiem.
- Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
- Myślisz, że byłbym niezadowolony?
- Myślę, że tak
- To się mylisz - na co się uśmiechnęłam do kubka - Możesz robić nalot nawet w środku nocy.- i się zaśmiał
- O dziękuje ja ci bardzo. Śpisz jakby ktoś ci dosypał środki na sen.
- Tak, a ty lubisz mnie budzić, zwalając z łóżka - wystawił mi język
- Jedyny sposób, dlatego nie stoi z twojej strony stolik.
- Oj raz się walnąłem pamiętasz? Miałem guza.
- Bo się rzucałeś po łóżku i leżałeś na mojej stronie.
- Ale potem sama mi przykładałaś lód i głaskałaś po główce - i znowu mi wystawił język
- Zawsze pomagam
- To było miłe.
- Mieliśmy czasem takie odpały.
- No tak. Wesoło było. - na co pokiwałam głową a ten westchnął i wtedy zaburczało mi w brzuchu - Oj. Trzeba zamówić coś do jedzenia proszę pani
- Daj spokój nie trzeba.
- Trzeba, trzeba bo inaczej sam cię na karmie uparciuchu - i pokiwał mi palcem z uśmiechem podając menu
Więc wyszukałam czegoś odpowiedniego
i w końcu wybrałam paelle z kurczakiem i pieczone ziemniaki na
ostro. Do tego jeszcze wino i byłam zadowolona bo mogłam napełnić
swój brzuszek. Joselu sam jadł swoje ukochane mięso więc na jakiś
czas siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu zjadłam paelle i zajęłam
się ziemniaczkami
- Smakuje? - więc pokiwałam głową - To dobrze. - i znowu odezwał się mój telefon więc zaczęłam odpisywać Adrianie - Z kim tak randkujesz?
- Z najseksowniejszą kobietą świata
- Sama ze sobą? To tak można? - i się zastanawiał a ja przewróciłam oczami
- Z Adrianą.
- A to nie wiem ... Ramiro powinien ci odpowiedzieć
- Ja to wiem.
- Cwaniary.
- Kochamy się od dziecka.
- To wiem. - uśmiechnął się co odwzajemniłam a ten odstawił talerz
- Ale ja się będę chyba zbierać.
- Już?
- No taak? - i spojrzałam na zegarek
- Straciłem poczucie czasu. Ale odprowadzę cię.
- Dobrze. - i wyciągnęłam pieniądze za swoje danie
- Ej. Ja płacę. - i odsunął moje pieniądze na co wstałam ze swojego miejsca wkładając pieniądze i tak do rachunku i powiedziałam
- Nie jesteśmy razem więc nie ma takiej potrzeby.
- Ach uparciuch
Wyszliśmy z knajpki i spacerem
poszliśmy w stronę mojego domu. A raczej domu moich rodziców.
Przez pół drogi nie rozmawialiśmy a szliśmy tylko w ciszy, aż w
końcu doszliśmy pod bramę. Więc przystanęłam wyciągając
klucz.
- Więc dziękuje za miłe popołudnie
- Nie ma za co. - powiedziałam
- Jest - i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam - Jakbyśmy się nie widzieli, to życzę udanej podróży do Paryża
- Dziękuje. A ja życzę udanego sezonu
- Dobrej nocy.
- Jakoś są dobre.
- To dobrze. - na co pokiwałam głową - No ale uciekaj bo mnie jeszcze przegonią
- Nie ma rodziców.
- Aha.
- Ale masz rację. Nie będę w końcu stała jak jakaś nastolatka pod domem z chłopakiem.
- Nie wyganiam cię.
- Tak, ale nie jestem nastolatką.
- Wyglądasz na ... hmm ... osiemnaście lat?
- Ale tylu nie mam.
- A na ile się czujesz?
- Na samotną trzydziestkę.
- Nie prawda. - a ja pokiwałam głową - To przestań tak myśleć.
- Przestanę, w Paryżu.
- Mam nadzieję.
- W takim razie. Do zobaczenia za pół roku
- Tak. - westchnął - Zadzwoń jeśli będziesz miała czas. - więc pokiwałam głową
Joselu schował dłonie do kieszeni a
ja poszłam do siebie do domu. Nie odwracałam się nawet tylko
weszłam do domu i od razu zamknęłam drzwi i poszłam na górę się
spakować. W końcu teraz musiałam skupić się na tym. A jutro
szaleństwo na zakupach z Adrianą.
Ach ten Joselu... Ja też chcę iść na zakupy! Eni, idziesz ze mną? :) Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam serdecznie, Jastylla:)
OdpowiedzUsuńW sumie, szkoda, ze dziewczyna wyjeżdża. Myślę, że gdyby Mar została to juz zapewne wkrótce znów byłaby z Joselu. Stara się chłopak, stara, bo mu z pewnością bardzo zalezy. Oby tak dalej, a osiągnie to co zamierza
OdpowiedzUsuń