sobota, 13 kwietnia 2013

9

Szybko dodaje rozdział i uciekam dalej robić wiosenne porządki z wysokości drabiny. Może tam nie będę mieć durnych pomysłów, choć to różnie bywa, zwłaszcza, ze ja mam je rano, przed południem, popołudniu, przed wieczorem, wieczorem i w nocy!:D Więc poszukuje kogoś kto by to jakoś ogarnął :D

&&&

Byłam dzisiaj w pracy ostatni dzień i trochę było mi smutno, ale zacisnęłam zęby i dosiedziałam do końca. Teraz czekała mnie nowa przygoda i chciałam ją wykorzystać w stu procentach. Również obmyśliłam wszystko z Adrianą. Ona będzie opowiadać co się dzieje w Madrycie a ja w Paryżu. W końcu nie tylko my jako najlepsze przyjaciółki się rozchodziłyśmy. Dlatego wszystko już było uzgodnione. Tyle tylko, że miałam się dzisiaj spotkać na spacerze z Joselu, dlatego wyszykowałam się i pojechałam na umówione spotkanie. Akurat już czekał więc podeszłam do niego na co się ze mną przywitał.
  • Cieszę się ze jesteś - i dał mi buziaka w policzek
  • Obiecałam w końcu.
  • Więc chodźmy. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i czytałam z uśmiechem wiadomość od Adriany i jej odpisywałam i schowałam telefon do torebki - Jak zareagowała reszta?
  • Mama już pierze moje rzeczy i sprawdza listę co mam wziąć i kupić. Ale w sumie przyjadą do mnie na święta. A Adriana myślę, że zaczęło jej odbijać.
  • Dlaczego?
  • Wpadła na pomysł, ona będzie opisywać co się dzieje u niej tu w Madrycie a ja to co w Paryżu.
  • Ooo.
  • No mamy wrzucać różne zdjęcia.
  • Rozumiem.
  • Tylko, ze ona ma ułatwione zadanie bo ma Ramiro który jej zrobi zdjęcia. Ja tak nie mam więc będę musiała jakoś sobie radzić.
  • Oj ... może poznasz jakąś koleżankę w redakcji
  • Może tylko najpierw muszę kupić sobie aparat.
  • Na aparatach to się nie znam
  • Ja właśnie też, ale umówiłam się z fotografem z pracy
  • Na pewno ci pomoże. - uśmiechnął się co odwzajemniłam - Ale może masz ochotę na ciacho?
  • O nie. Poziom słodkości na dzisiaj wyczerpałam
  • A nie widać.
  • Ciacho pożegnalne. - a ten na mnie spojrzał zdziwiony - Miałam ciacho pożegnalne w pracy
  • Aaa. No to może kawa... albo woda z cytryną?
  • Dobrze.

Ruszyliśmy obok siebie w stronę knajpki, która znajdowała się w sumie nie daleko i na szczęście nie była zawalona ludźmi, a wręcz przeciwnie było ich mało więc w spokoju zajęliśmy miejsce przy stoliku w kącie. Joselu zamówił nam kawkę i wrócił do stolika, gdzie za chwilę przyniosła zamówienie kelnerka i dorwałam się do kawy i tego właśnie mi było trzeba. Joselu pokazał mi z uśmiechem, że mam piankę na ustach więc się oblizałam i odwzajemniłam uśmiech.
  • Ale jak tata zareagował? Bo o nim nie wspomniałaś.
  • Heh... nie był zadowolony. Myślał, że to przez ciebie i musiałam go przekonywać z mamą, że to nie dlatego. Aż w końcu mu pokazałam list i dostałam oczywiście listę co mogę a czego nie. I że mam zawsze mu przedstawić kolejnego kandydata na mojego męża, chociaż nie francuza.
  • Oj widział list?
  • Co? A nie, nie. List z pracy.
  • Aaa... no tak. Mnie raczej nie chce widzieć na oczy
  • Też taki będziesz jak twoja ukochana córeczka wróci do domu z złamanym sercem.
  • No ja wiem, wiem i go na prawdę rozumiem.
  • No właśnie.
  • Strasznie mi wstyd. - i spuścił głowę
  • Ale nie mówmy o tym.
  • Dobrze.
  • Nie chce w ostatni tydzień na nowo wszystko sobie przypominać.
  • Jasne. Więc pewnie rodzice zawiozą cie na lotnisko? - a ja pokiwałam głową - To fajnie. Ale ... zadzwonisz jak dolecisz co?
  • Do ciebie?
  • Noo ... jeśli chcesz oczywiście. Po prostu chciałbym wiedzieć co i jak.
  • No dobrze.
  • Oczywiście nie narzucam się...
  • Zadzwonię.
  • Czyli przez te pół roku nie przyjedziesz do domu?
  • Raczej nie. Na święta przyjadą moi rodzice, Adriana też się zapowiedziała na weekend więc dopiero w wakacje przylecę.
  • Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
  • Rozumiem.
  • Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
  • Myślisz, że byłbym niezadowolony?
  • Myślę, że tak
  • To się mylisz - na co się uśmiechnęłam do kubka - Możesz robić nalot nawet w środku nocy.- i się zaśmiał
  • O dziękuje ja ci bardzo. Śpisz jakby ktoś ci dosypał środki na sen.
  • Tak, a ty lubisz mnie budzić, zwalając z łóżka - wystawił mi język
  • Jedyny sposób, dlatego nie stoi z twojej strony stolik.
  • Oj raz się walnąłem pamiętasz? Miałem guza.
  • Bo się rzucałeś po łóżku i leżałeś na mojej stronie.
  • Ale potem sama mi przykładałaś lód i głaskałaś po główce - i znowu mi wystawił język
  • Zawsze pomagam
  • To było miłe.
  • Mieliśmy czasem takie odpały.
  • No tak. Wesoło było. - na co pokiwałam głową a ten westchnął i wtedy zaburczało mi w brzuchu - Oj. Trzeba zamówić coś do jedzenia proszę pani
  • Daj spokój nie trzeba.
  • Trzeba, trzeba bo inaczej sam cię na karmie uparciuchu - i pokiwał mi palcem z uśmiechem podając menu

Więc wyszukałam czegoś odpowiedniego i w końcu wybrałam paelle z kurczakiem i pieczone ziemniaki na ostro. Do tego jeszcze wino i byłam zadowolona bo mogłam napełnić swój brzuszek. Joselu sam jadł swoje ukochane mięso więc na jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu zjadłam paelle i zajęłam się ziemniaczkami
  • Smakuje? - więc pokiwałam głową - To dobrze. - i znowu odezwał się mój telefon więc zaczęłam odpisywać Adrianie - Z kim tak randkujesz?
  • Z najseksowniejszą kobietą świata
  • Sama ze sobą? To tak można? - i się zastanawiał a ja przewróciłam oczami
  • Z Adrianą.
  • A to nie wiem ... Ramiro powinien ci odpowiedzieć
  • Ja to wiem.
  • Cwaniary.
  • Kochamy się od dziecka.
  • To wiem. - uśmiechnął się co odwzajemniłam a ten odstawił talerz
  • Ale ja się będę chyba zbierać.
  • Już?
  • No taak? - i spojrzałam na zegarek
  • Straciłem poczucie czasu. Ale odprowadzę cię.
  • Dobrze. - i wyciągnęłam pieniądze za swoje danie
  • Ej. Ja płacę. - i odsunął moje pieniądze na co wstałam ze swojego miejsca wkładając pieniądze i tak do rachunku i powiedziałam
  • Nie jesteśmy razem więc nie ma takiej potrzeby.
  • Ach uparciuch

Wyszliśmy z knajpki i spacerem poszliśmy w stronę mojego domu. A raczej domu moich rodziców. Przez pół drogi nie rozmawialiśmy a szliśmy tylko w ciszy, aż w końcu doszliśmy pod bramę. Więc przystanęłam wyciągając klucz.
  • Więc dziękuje za miłe popołudnie
  • Nie ma za co. - powiedziałam
  • Jest - i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam - Jakbyśmy się nie widzieli, to życzę udanej podróży do Paryża
  • Dziękuje. A ja życzę udanego sezonu
  • Dobrej nocy.
  • Jakoś są dobre.
  • To dobrze. - na co pokiwałam głową - No ale uciekaj bo mnie jeszcze przegonią
  • Nie ma rodziców.
  • Aha.
  • Ale masz rację. Nie będę w końcu stała jak jakaś nastolatka pod domem z chłopakiem.
  • Nie wyganiam cię.
  • Tak, ale nie jestem nastolatką.
  • Wyglądasz na ... hmm ... osiemnaście lat?
  • Ale tylu nie mam.
  • A na ile się czujesz?
  • Na samotną trzydziestkę.
  • Nie prawda. - a ja pokiwałam głową - To przestań tak myśleć.
  • Przestanę, w Paryżu.
  • Mam nadzieję.
  • W takim razie. Do zobaczenia za pół roku
  • Tak. - westchnął - Zadzwoń jeśli będziesz miała czas. - więc pokiwałam głową

Joselu schował dłonie do kieszeni a ja poszłam do siebie do domu. Nie odwracałam się nawet tylko weszłam do domu i od razu zamknęłam drzwi i poszłam na górę się spakować. W końcu teraz musiałam skupić się na tym. A jutro szaleństwo na zakupach z Adrianą.

2 komentarze:

  1. Ach ten Joselu... Ja też chcę iść na zakupy! Eni, idziesz ze mną? :) Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam serdecznie, Jastylla:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie, szkoda, ze dziewczyna wyjeżdża. Myślę, że gdyby Mar została to juz zapewne wkrótce znów byłaby z Joselu. Stara się chłopak, stara, bo mu z pewnością bardzo zalezy. Oby tak dalej, a osiągnie to co zamierza

    OdpowiedzUsuń