Dzisiaj miałam wrócić do Madrytu i
nie mogłam już wysiedzieć. Dlatego się wyszykowałam i zadowolona
siedziałam w samolocie. Wiedziałam, że odbierze mnie mama więc
zadowolona wysiadłam na płytę lotniskową w Madrycie i z uśmiechem
szłam po swoją walizkę i wszystkie odprawy. Złapałam za swoje
rzeczy i szłam z uśmiechem szerokim i szukałam swojej mamy, ale
jak na złość nie widziałam jej, aż w końcu się pojawiła więc
podbiegłam do niej i się przytuliłam mocno. Oczywiście pomogła
mi ze wszystkim i znalazłyśmy się w domu gdzie zjadłam pyszny
obiad w ogrodzie. I za tym tęskniłam. Oczywiście na drugi dzień
wstałam dopiero popołudniu i zadowolona ubrałam się w swoje
wygodne ciuchy i pobiegłam najpierw do pracy, a później do
Adriany. Zapukałam do drzwi i czekałam aż mi otworzy. Otworzyła a
ja z uśmiechem pomachałam jej torebką od Chanel w której
znajdował się prezent dla niej.
- Mar!! - i mnie mocno przytuliła co sama odwzajemniłam - Co tu robisz?!
- Wróciłam? - zaśmiałam się bo ona jednak jest słodka
- Jej. - i się wyszczerzyła więc jej podałam torebkę a ta na mnie spojrzała
- Prezent.
- Hej druga seksowna według Joselu. - i mnie przytulił Ramiro na co się zaśmiałam
- A ty coraz pulchniejszy.
- Dbam o niego. I dziękuje. Kochanie spójrz.
- Teraz będę musiał zabrać panią na kolacje - zauważył na co zamruczała - Ale ja was zostawiam i lecę na piwko z Joselu. - i wziął portfel
- A mógłbyś mu nie mówić, że jestem?
- Niespodzianka?
- No tak. Każdy z was zna inną datę powrotu
- Rozumiem.
- Ale uciekam. Pa kochanie. - i dał jej buziaka co odwzajemniła mrucząc więc poszłam do kuchni po picie bo wiem, że im pewnie zejdzie
- Ale mów. - rzuciła przychodząc po chwili
- Było super.
- To się cieszę. Ale myślisz o niespodziance dla Joselu? - i wyciągnęła wino
- No tak. W końcu daliśmy sobie pół roku.
- I co postanowiłaś? - i nalała wino
- No właśnie... sama nie wiem. Dlatego ta niespodzianka. Wiem, że mówiłaś czyste mieszkanie ale sama muszę zrobić nalot.
- I prawidłowo!
- Więc pewnie podejmę decyzje kiedy go zobaczę.
- Rozumiem. Ale teraz pijemy. - i poszłyśmy do salonu
- A zmienił się?
- W jakim aspekcie?
- Ogólnie.
- Trenuje, gra, chodzi na piwo z Ramiro i kumplami
- A wygląd?
- Nie zmienił się nic - na co się uśmiechnęłam i spadła mi bransoletka – Oj.
- Zepsuło mi się zapięcie.
- To do naprawy
- No tak, ale nie miałam czasu.
- Teraz go będziesz mieć
- No mam teraz wakacje - i zero pomysłu co z nimi zrobić
- Cieszę się.
- Ale mów gdzie wy jedziecie.
- Wahamy się.
- Nad czym?
- Costa Brava i Majorka - a ja wybrałam drugą opcje - A ty?
- Ja? Muszę się najpierw ogarnąć a później coś wykombinuje - na co się uśmiechnęła co odwzajemniłam - Ale sukienka się podoba?
- Tak.
- To dobrze tak samo jak to, że mamy taki sam rozmiar
- Oj tak. Dziękuje.
- Więc wznieśmy toast za twój powrót
Miałam lekkiego kaca, ale dałam radę
na drugi dzień. Wykąpałam się i odpoczywałam i myślałam co ja
mam w ogóle powiedzieć Joselu. Ale wyszykowałam się pod wieczór
i szłam na żywioł. Pojechałam taksówką pod jego blok i
wdrapałam się na górę od razu pukając do drzwi. Ale słyszałam
muzykę więc byłam zdziwiona i czekałam aż ktoś mi łaskawie
otworzy. Aż się doczekałam,ale stał z oczami jakby zobaczył
ducha i zapytał czy to ja.
- Przyszłam nie w porę?
- Nie, nie! Po prostu wpadli chłopaki z drużyny z dziewczynami. Wejdź
- Ale ja mogę przyjść później.
- Wchodź. - uśmiechnął się
- Nie. Nie będę wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Niektórych znasz
- Ale tylko na pięć minut. - i weszłam do środka a ten pociągnął mnie do salonu
- Chciałem wam kogoś przedstawić - i czułam spojrzenia innych - To Mar. Niektórzy z was ją znają, prawda Jorge?
- No ba.
- Ale ja i tak tylko na chwilę - zauważyłam
- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuje.
- Chcesz porozmawiać na osobności?
- Właściwie to nie. Nie będę wam przeszkadzać, tylko chciałam dać prezent. - i podałam mu torebeczkę od Armani a ten złapał mnie za dłoń i pociągnął do kuchni mówiąc, że zaraz wraca
- Nie musiałaś
- Oj tam, za darmo to brałam. - a tam był zegarek
- Dziękuje. - i dał mi buziaka w policzek - Ale nie miałaś przyjechać kiedy indziej?
- Każdemu robiłam niespodzianki
- Aha. Ale ciesze się, że wróciłaś.
- Ja w sumie też. Stęskniłam się za rodzicami i kawą z Adrianą
- I kurcze... jakbym wiedział że będziesz to bym się z nimi nie umawiał
- Daj spokój. To nie ważne.
- Dla mnie ważne.
- Ale wracaj do gości. W sumie chciałam dać ci prezent bo wiem, że teraz pewnie jedziesz do rodziców.
- Pojutrze.
- No to miłej zabawy życzę - uśmiechnęłam się
- Dziękuje, ale może spotkamy się jutro?
- No dobrze.
- Zadzwonię dobrze? - na co pokiwałam głową a on się do mnie uśmiechnął
Żeby nie było to pożegnałam się z
resztą i wyszłam z mieszkania. Czułam się w nim w sumie dziwnie,
dwa lata mieszkałam w nim i teraz było dla mnie obce. Ale wróciłam
sobie spacerkiem do domu i od razu zakopałam się pod kocyk na
huśtawce i siedziałam z mamą i rozmawiałyśmy na temat Paryża i
w ogóle wakacji. Bo ja na prawdę nie wiedziałam gdzie pojechać,
ale poprosiła abym pojechała z nią do Malagi do cioci więc się
zgodziłam bo w końcu i tak nie miałam co robić. Ale poszłyśmy
spać więc zakopałam się pod moje poduszki i dopiero teraz do mnie
doszło co to znaczy spać w swoim łóżku. Joselu umówił się ze
mną w naszym miejscu czym mnie lekko zdziwił. Wyszykowałam się w
spódnicę i koszulę. Do tego buty na obcasie i w drogę. W końcu
trzeba było jakoś wyglądać i się nie spóźnić. Ale jak szłam
to już był i czekał na mnie. Więc podeszłam do niego i od razu
wstał i się ze mną przywitał dając mi buziaka w policzek i
podając stokrotkę za która podziękowałam
- Ślicznie wyglądasz.
- Zwyczajnie. - i się obejrzałam
- Skromna.
- Jak zawsze. - i usiadłam na ławce
- Ale jakie masz plany na wakacje?
- Lenistwo. Na kilka dni jadę z mamą do cioci w Maladze, a tak to będę tutaj.
- Rozumiem.
- A ty?
- Do rodziców. Muszę nacieszyć się małą, a potem pewnie też będę siedział w Madrycie
- No tak, pewnie będzie cały czas na rękach wujka. - zaśmiałam się
- Na pewno.
- Możesz jej dać prezent? - i wyciągnęłam z torby
- Jasne. Na pewno się ucieszy i zadzwoni z podziękowaniem. - na co się uśmiechnęłam - Masz ochotę na lody?
- Jasne.
- To poczekaj - i poszedł a ja siedziałam na ławce spoglądając na rzekę gdzie prosto na mnie świeciło słońce - Proszę. - i podał mi pudełko więc tylko podziękowałam uśmiechem i zaczęłam jeść - Mam nadzieje że się nie pomyliłem
- Nie. - więc w ciszy jedliśmy, aż w końcu sobie wzięłam łyżeczką jego na co życzył mi smacznego a ja z uśmiechem sobie dalej jadłam i podałam mu swój telefon - Zrób zdjęcie.
- Więc uśmiech. - i ustawiłam się z lodzikiem - Śliczne. - a ja schowałam telefon do torby - Na bloga?
- Tak.
- Ha! Domyśliłem się
- Słyszałam, że jesteś stałym czytelnikiem
- No oczywiście.
- Miło. Chociaż Ramiro nie ogląda bo mówi, że woli nie wprowadzać cenzury - zaśmiałam się serdecznie - Ja na szczęście tak nie mam
- No nie. - na co się uśmiechnęłam i zawiało mi spódnicę lekko - Czyli wracasz do pracy tutaj? - a ja pokiwałam głową - Rozumiem.
- Przyznam, że nie myślałam o nas przez te pół roku. - a ten pokiwał głową - Musiałam wyciszyć się, zapomnieć. I tak było mi łatwiej się skupić.
- To dobrze.
- A ty? Myślałeś coś?
- O czym?
- O życiu...- rzuciłam ironicznie - No o nas.
- O tobie myślałem cały czas. - więc na niego spojrzałam - Wiesz co do ciebie czuje. - a ja złapałam go za podbródek i przekręciłam w swoją stronę
- Możemy spróbować... ale nie obiecuje, że będzie idealnie i wiecznie. Jedno coś negatywnego i odchodzę.
- Wiem. Dlatego na prawdę się staram.
- Widzę. I dlatego chyba daję ci szansę.
- Na prawdę? - a ja pokiwałam głową i zostałam przez niego przytulona więc sama nieśmiało go objęłam - Kocham cię. - i dał mi buziaka w ucho
- Nie mów tak. Słowa są zbędne, najważniejsze są czyny. - szepnęłam a on z uśmiechem oparł swoje czoło o moje
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Tylko nie zrań mnie już nigdy.
- Nie zranię. Obiecuje. - na co się w niego wtuliłam i dostałam buziaka w czoło i głaskał mnie po ramieniu na co się uśmiechnęłam a ten pomiział mnie noskiem w policzek na co cicho zamruczałam - Tęskniłem za tym.
- Za czym?
- Za tobą, za twoim zapachem, za twoją skórą - i potarł policzkiem o mój
- Nigdy się nie chciałeś tak tulić. - szepnęłam
- Bo byłem debil.
- Nie zaprzeczę.
- Teraz mógłbym cię tulić i całować wieczność - na co się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek i się zastanawiałam dlaczego ale zagryzłam dolną wargę bo coś mi się przypomniało
- Wyrzuciłam tutaj pierścionek od ciebie.
- To nic. - na co się uśmiechnęłam i usiadłam prosto od razu się poprawiając
- Ale będę mieszkać u rodziców.
- Dobrze. Najważniejsze że dałaś mi szanse
- To była moja najtrudniejsza decyzja do podjęcia.
- Domyślam się.
- Ale chyba nie będziemy tu tak siedzieć co? Zajmujemy miejsce innym
- To chodźmy. - i podał mi dłoń za którą złapałam - Masz jakieś specjalnie miejsce aby pójść? - a ja pokręciłam głową bo nie miałam żadnego pomysłu - Czyli przed siebie?
- Chodź na ten mostek to zrobisz mi kilka zdjęć. - i wyciągnęłam mały aparat
- Dobrze. Mogę być fotografem. - więc się zaczęłam ustawiać i czekałam na zdjęcia a ten coś się szeroko uśmiechnął pod nosem - Ale ja chce też te zdjęcia
- Na blogu będą.
- Ano tak. Skopiuje sobie i wydrukuje. - i się wyszczerzył więc zdziwiona na niego spojrzałam - No co? Nie mam żadnego twojego zdjęcia w ramce
- Yhym. - i spuściłam głowę poprawiając bransoletkę bo była ramka z naszym wspólnym zdjęciem, bo te z sypialni wylądowało w koszu
- Ej. - i mnie pogłaskał a ja tylko rzuciłam hmm i oglądałam zdjęcia - Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, idziemy?
- Yhym.
- A gdzie?
- Może przed siebie? - na co pokiwałam głową i odwróciłam na pięcie - Pamiętasz tą małą knajpkę w której się zatrzymaliśmy na drugiej randce? Wtedy co złapała nas burza?
- No tak, jest tam teraz cukiernia.
- Wiem. A szkoda bo była bardzo miła
- No tak, ale teraz wszystko się zmienia.
- Niestety. - na co poprawiłam spódnicę a ten się do mnie uśmiechnął - A...może zrobimy sobie razem... zdjęcie? - zapytał nieśmiało więc sama zapytałam czy to o nas chodzi a ten pokiwał głową
- No dobrze.
- Jeśli nie masz ochoty to zrozumiem.
- Po prostu nie wiem po co.
- Po protu chciałem nasze zdjęcie, ale ok. Nie ważne. Chodźmy.
- Daj spokój. Możemy zrobić.
- Dobrze. - a ja wyciągnęłam dłoń z aparatem, ale miałam za krótka więc zdjęcie zrobił Joselu i wzięłam od niego aparat i schowałam do torby
- To teraz gdzie? - i na niego spojrzałam
- A gdzie masz ochotę? - a ja wzruszyłam ramionami bo nie wiedziałam gdzie i co chce robić - Zaprosiłbym cię na herbatę, ale nie chce żeby to zabrzmiało .. dwuznacznie - i się podrapał po głowie
- Czuję się tam obco.
- No tak...
- Dlatego wolę neutralne miejsca.
- Chodź. - i złapał mnie za dłoń więc ruszyłam za nim
Splótł swoje palce z moimi i tak
spacerowaliśmy po mieście i parku. Ale jednak w pewnym momencie
czułam, że mnie już bolą stopy od tego chodzenia a miałam buty
na obcasach więc powiedziałam to mu.
- Dobrze.
- To czekaj zadzwonię po taksówkę.
Więc wykręciłam numer i na szczęście
była jakaś wolna więc ją zamówiłam i czekaliśmy na taksówkę.
A kiedy zajechała to wsiadłam do niej i byłam ciekawa czy Joselu
też jedzie. Ale jednak się oparł o drzwi.
- To do zobaczenia.
- Pa.
- Zadzwonię z małą.
- Ok. - a on dał mi buziaka w policzek
Podałam adres kierowcy, ale Joselu
podał mu pieniądze i zamknął drzwi więc nie wiedziałam co się
dzieje. Ale jeszcze mi pomachałam, a kierowca ruszył pod wskazany
wcześniej przeze mnie adres więc nie miałam możliwości
porozmawiania z nim. Więc jechałam do domu i wysiadłam od razu
witając się z mamą. Teraz musiałam jechać z mamą i w sumie nie
mogłam się doczekać bo moja kuzynka była w ciąży i miała na
dniach rodzić.
cieszę się, że Mar dała szanse Joselu. MAm nadzieję, że zmądrzał na tyle, żeby wiecej razy nie skrzywdzić swojej dziewczyny
OdpowiedzUsuńNie, nie wierze. Dała mu szanse. Nie no rozumiem, każdy się zmienia...ale ja mu jakoś nie ufam. Nie, jakoś nie potrafię. Jak ją jeszcze raz skrzywdzi to go uduszę!
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Mar dała szansę Joselu. Mam nadzieję, że on naprawdę zmienił się i już wszystko będzie dobrze pomiędzy nimi :)
OdpowiedzUsuń