Jak to bywa do dzieci trzeba przyjechać
z prezentem, dlatego zapakowałem nowy rowerek dla Marii oraz prezent
od Mar. Jechałem trochę szybko bo wyjechałem z domu później niż
miałem, a wiedziałem, że mała na pewno na mnie czeka. Zajechałem
pod dom rodzinny i od razu wysiadłem idąc do środka. Oczywiście
nie pukałem i widziałem jak mama krząta się z siostrą po kuchni
robiąc pyszne potrawy na mój przyjazd. Przywitałem się i od razu
zostałem mocno przytulony przez moją mamę.
- Hej mamo. - i dałem jej buziaka
- Wrócił synek mamusi. - wyszczerzyła się moja siostra czyli norma, zawsze tak mi dokuczała
- Oj tam, oj tam. Ale siadaj. Zjesz coś, napijesz się?
- Ciasto?
- Aj ty. - i zaczęła mi kroić duży kawałek
- Mamo sama mu piekłaś. Ale opowiadaj młody co tam.
- Właśnie. - i postawiła przede mną duży kawałek na co zamruczałem i jadłem
- Jestem cały i zdrowy,ale zmęczony po sezonie
- A miłość? Jakaś dziewczyna?
- Mar dała mi druga szanse - i się uśmiechnąłem
- Ta Mar? - a ja pokiwałem głową - I bardzo dobrze. Bo kiedy dowiedziałam się, że zerwaliście to chciałam jechać do Madrytu i przetrzepać ci jajeczka!
- Wiem mamo to moja wina. Ale naprawiam błędy jak mnie uczyłaś.
- Lizus. - i Irene wystawiła mi język doprawiając zupę
- A gdzie moja stokrotka?
- Czekała na ciebie od piątej rano i zasnęła
- Oj. - i wtedy z góry schodziła mała rozczochrana i zaspana jeszcze z misiem w łapce - Cześć ślicznotko.
- Cesc. - i się rozglądała na co jej pomachałem - A gdie ciocia? - i zmrużyła oczka
- Nie ma? - i spojrzałem zdziwiony na mamę a ta zrobiła złą minkę
- Jesteś diupek! - i poszła na górę i trzasnęły drzwi od pokoju
- Mówiłyście jej że Mar przyjedzie?
- Nie. I przepraszam za nią. - i Irene poszła za małą
- Jest strasznie do niej przywiązana. - zauważyła mama
- Wiem.
- Ej, ej gdzie ten uśmiech szczęśliwego chłopaka? - na co się uśmiechnąłem - Powiesz jej, że jesteś z Mar to będzie inaczej się zachowywać
- Myślisz?
- A masz lepszy pomysł?
- Nie. Ale mam też prezenty.
- No to idź do nich, mała jest jak zawsze u ciebie - więc poszedłem na górę z prezentami i siostra wyszła a ta mała siedziała po turecku na łóżku z łapkami na piersiach i siedziała jak Mar. Na co usiadłem obok z uśmiechem a ta spojrzała na mnie jednym okiem
- Czy księżniczka udzieli mi audiencji?
- Po cio?
- Bo wujcio bardzo tęsknił za swoją stokrotką
- Nie diwie się. Zostawiles mi ciocie sama na lodie to tesknis za mna. - i spojrzała na mnie groźnie
- Ale już przeprosiłem ciocię
- To gdie ona jest?
- Ciocia była długo za granicą i teraz spędza czas ze swoją rodziną. Ale kazała mi przekazać dla ciebie prezent i jeśli chcesz zadzwonimy do niej - uśmiechnąłem się
- Wiem bo zadwonila do mnie.
- Tak? - a ona pokiwała główką i powiedziała, że na święta – Aha.
- Dlacego ja zuciles?
- Bo się pogubiłem. Ale zrozumiałem, że ciocie kocham i z nią chce być.
- Ces? - a ja pokiwałem głową - To das mi kuzynke taka jak ja? Bo ciocia baldo ciala
- Chciała? - i posadziłem ją sobie na kolanach a ona pokiwała głową i powiedziała, że taką jak ona - Też bym chciał taką córeczkę. A co jak się urodzi chłopiec?
- Zlobis kolejna. - i przewróciła śmiesznie oczkami a ja się zaśmiałem bo ona jednak jest słodka - Aj ty, aj ty. Ciocia dobse mowila, zes glupi.
- Ale kochany?- na co pokiwała główką - I dostanę buzi?
- Od cioci?
- Od niej dostanę jak wrócę. - szepnąłem
- Na pewno? - a ja pokiwałem głową - To ja cem zdjęcie. - i mi pokiwała paluszkiem pod nosem
- Dobrze. - zaśmiałem się a ona zadowolona złapała mnie za policzki i dała soczystego buziaka w usta - Mniam. Moja. - i sam ją przytuliłem
Ale oczywiście bawiła się lalą od
Mar bo kupiła ją w Paryżu. Już nawet miała swoją nazwę. Więc
mój rowerek musiał poczekać. Również zadzwoniliśmy do niej, ale
rozmawiała jedynie z mała i musiała kończyć bo była zajęta. Na
dodatek wrzuciła zdjęcie z jakimś małym dzieckiem na rękach i
musiałem przyznać, że było jej ładnie z dzieckiem i
zastanawiałem się jakby wyglądało nasze. Na dodatek mała coś
mruknęła pod noskiem bo spała jak zawsze na moim łóżku
rozwalona w piżamce od Mar. Tak patrząc na nią po raz pierwszy
poczułem, że chciałbym być tatą.
***
Wróciłam do domu po wakacjach
spędzonych w Maladze, gdzie moja kuzynka urodziła śliczną i
słodką córeczkę. Ale spotkałam się jeszcze na krótko z Adrianą
przed ich wakacjami i zostałam sama w Madrycie. Ale robiłam
wszystko z mamą i odpoczywałam przed pracą. Tego było mi właśnie
potrzeba, ale jednak w końcu wpadłyśmy z mamą na pomysł i
poleciałyśmy do Milanu. Porobiłyśmy zdjęcia, zakupy i wróciłyśmy
do domu. Tyle tylko, że ja wróciłam i od razu zachorowałam i
musiałam leżeć w łóżku. Bo nie mogłam nawet nic powiedzieć.
Więc odrzucałam wszystkie połączenia i jak coś ważnego to
odpisywałam sms'a a tak to nie. Leżałam właśnie w swoim pokoju i
oglądałam jakiś film opatulona kołdrą kiedy usłyszałam dzwonek
do drzwi. A, że miałam drzwi otwarte to wszystko słyszałam.
- Dzień dobry. - usłyszałam Joselu i modliłam się, aby nie otworzył mu mój tato ale jednak nie wymodliłam
- A ty tu czego?
- Ja ... przyszedłem w odwiedziny do Mar.
- To możesz się odwrócić i wrócić do siebie. Ona nie jest ciebie warta.
- Aj stary, lepiej idź gotować tą potrawkę a nie. Chodź Joselu, Mar jest na górze u siebie. - odezwała się moja mama a ja zakopałam pod kołdrę
- Dzień dobry.
- Napijesz się czegoś?
- Niech się pani nie fatyguje
- Jaka tam fatyga. I tak muszę zanieść Mar lekarstwa z herbatą
- To może też herbatę. - i zaraz pojawił się w moim pokoju - Hej. - a ja jedynie mu pomachałam a ten usiadł na łóżku - Mam dla ciebie prezent - i pokazał mi bukiecik z lizaków - Są dobre na gardło. Moja siostra zawsze małej kupuje - a ja wyciągnęłam się i napisałam na kartce, że dziękuje - Jak się czujesz? - i pogłaskał mnie po policzku więc napisałam, ze źle - Biedactwo.
- No to dwie herbatki i lekarstwa z syropem. - i zostawiła moja mama na stoliku, a ja wszystko połknęłam - Jakby coś to wiesz skarbie, dzwoneczek - na co pokiwałam głową a ona wyszła
- Gdzie się tak przeziębiłaś?
- Byłam w Milanie z mamą i wróciłam i chora. - napisałam
- Rozumiem. - i poprawił mi kołdrę
- A jak wakacje?
- Udane. Nacieszyłem się rodziną i powygłupiałem z małą - na co się uśmiechnęłam a ten dał mi buziaka w nos wiec zdziwiona się odsunęłam
- Zarazisz się jeszcze.
- E tam. - a ja pokiwałam mu palcem - No dobrze. - a ja kichnęłam w poduszkę i złapałam za chusteczkę a ten życzył mi na zdrowie, ale coś tego nie widziałam - Ale mała przeprowadziła ze mną poważną rozmowę - więc zachęciłam go aby mówił dalej - Całej ci nie opowiem, ale ... zażądała naszego wspólnego zdjęcia z pocałunkiem
- Nie pocałuje cię.
- Na razie musisz wyzdrowieć. - i poprawił mi kołdrę znowu na co pokiwałam głową - No. Grzeczna dziewczynka.
- A czy byłam kiedyś niegrzeczna?
- Hmm... nie.
- No właśnie. - na co się do mnie uśmiechnął a ja położyłam na łóżku i zakryłam się kołdrą
- Może chcesz się przespać? - a ja pokiwałam głową- Nie krępuj się.
Zasnęłam dosyć szybko i dobrze bo to
było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Nie lubiłam kiedy chorowałam,
a już na pewno nie wtedy kiedy nie mogłam nic powiedzieć. Tak było
przez następny tydzień i napisałam Joselu, żeby mnie nie
odwiedzał bo to nie ma sensu. Ale na szczęście wyzdrowiałam,
chociaż jeszcze trochę charczałam z gardłem ale przynajmniej
mogłam mówić z czego byłam zadowolona. Dzisiaj właśnie miałyśmy
wieczór z Adrianą bo trzeba było zrobić małe podsumowanie na
naszego bloga i odpowiedzieć na pytania zadane przez czytelników. I
tak o to właśnie siedziałyśmy dosyć długo, odpowiadałyśmy
dokładnie i dodawałyśmy zdjęcia jak była taka potrzeba. Ale na
drugi dzień niestety Adriana szła do pracy a ja miałam jeszcze
kilka dni wolnego więc nie wiedziałam co mam robić.
Oby pomiędzy nimi nic się nie popsuło, bo oni naprawdę się kochają... Mam też nadzieję, że Joselu dogada się w końcu z ojcem Mar...
OdpowiedzUsuń