środa, 10 kwietnia 2013

8

Dzisiaj znowu Joselu błaga i już jakieś rozjaśnienie szablonu :D i wkrótce przenosimy się!:D

&&&

Dni mijały a Joselu się nie odzywał więc w sumie ja też odpuściłam. Ale dzisiaj była impreza naszych przyjaciół i od razu mi Adriana powiedziała, że będzie w domu i raczej skromna bo mają małe problemy finansowe. Nawet się cieszyłam, że będzie skromna kolacja bo nie miałam w tym momencie ochoty i sił na jakieś zabawy. Dlatego po pracy wróciłam do domu i wzięłam długą kąpiel. Musiałam teraz wszystko sobie przeanalizować i co najważniejsze się wyciszyć. Ubrałam na siebie spódnicę i do tego białą koszulę. Jeszcze balerinki i dodatki. Spakowałam swoją torbę i wzięłam prezent do ręki i byłam gotowa na zabawę. Pojechałam taksówką bo wiadomo, ze będę pić alkohol. Wysiadłam pod blokiem moich przyjaciół i zadowolona poszłam na górę gdzie już w drzwiach czekała na mnie Adriana. Przywitałam się z nią i dałam im prezent i o dziwo byli zadowoleni z czego ja sama się cieszyłam. Usiadłam na swoim miejscu przy stole i czekałam na resztę, aż przyszła jej siostra z mężem i jeszcze jeden najlepszy przyjaciel Ramiro z dziewczyną. A na samym końcu zjawił się Joselu, który o dziwo miał miejsce obok mnie. Ale nic nie powiedziałam, w sumie mało co brałam udział w rozmowach bo skupiłam się na jedzeniu. Ale kiedy trzeba było to oczywiście mówiłam co myślę i broniłam swojego zdania jak zawsze. W końcu już taka byłam, wygadana. Ale towarzystwo się w sumie zaczęło zbierać i zostaliśmy w czwórkę i piłam sobie winko.
  • Ale bardzo pyszna ta sałatka. - zauważył Ramiro jedząc
  • Cieszę się, że ci smakuje. - uśmiechnęła się - A wam?
  • Również. - odpowiedział Joselu a ja się do niej uśmiechnęłam
  • Mar pomożesz mi w kuchni?
  • Jasne. - i od razu wstałam ze swojego miejsca i poszłam za nią do kuchni
  • Dobrze się czujesz?
  • Tak, dlaczego pytasz?
  • A jakoś tak - na co się do niej uśmiechnęłam - To dobrze
  • No, ale ja się będę zbierać bo na pewno chcesz pobyć sam na sam z Ramiro
  • Nie musisz. Przecież mamy dużo czasu
  • Ja tam już wiem co mu w głowie świta
  • Ja jestem grzeczna.
  • No tak, tak. Ale i tak się powinnam zbierać.
  • Szkoda.
  • Obiecuje, że będziesz mnie miała cały dzień - uśmiechnęłam się
  • Mam nadzieję. - na co dałam jej buziaka w policzek i wyszłam do salonu gdzie wzięłam swoją torebkę
  • Uciekam pa - i dałam buziaka Ramiro a ten podał mi kopertę

Zdziwiona wyszłam z mieszkania moim przyjaciół i poszłam do parku gdzie usiadłam na ławce i otworzyłam kopertę. Byłam ciekawa co on takiego mi dał. Rozwinęłam kartkę i zaczęłam czytać
Mar.

Pamiętasz jak kiedyś, pytałaś, za co cię kocham, a ja odpowiadałem bo tak i udawałaś, że ci wystarcza? A odpowiadałem tak tylko, dlatego, że nie da się tego obrać jednym słowem, zdaniem. Za co? Źle ujęłaś to pytanie, bo nie kocha się za coś, a mimo wszystko. Ale skoro chciałaś ... "kocham cię za wiele rzeczy i mimo wszystko."
Za twoje dobre i radosne spojrzenie, za miękkość twych ust i ich słodki smak. Za to, ze akceptujesz mnie takim, jaki jestem i przymykasz oczy na moje wady. Kocham cię za odrobinę szaleństwa jaką posiadasz i spontaniczność. Za to, że ufnie wtulasz się w moje ramiona szukając w nich pocieszenia i bezpieczeństwa. Czuje się wtedy jak rycerz, który broni swoją księżniczkę przed złem tego świata. Kocham cię z twoją upartością, chwilowe uniesienia, bo wiem, że bez nich nie byłabyś moją Mar.
Wiem jednak, że to mało dla ciebie, jednak w naszym związku, to zawsze ty byłaś tą mądrzejszą. Ja nie potrafiłem się skupić, bujałem w obłokach z których mnie ściągałaś. Nie potrafiłem nazywać rzeczy po imieniu. Ale zmieniłem się. Może to dziwne dla ciebie, ale zrozumiałem teraz wszystko. A dlaczego to piszę? Nie wiem, czy powiedziałbym ci to wszystko osobiście. Wstydzę się spojrzeć ci w twarz po tym wszystkim.
Joselu.

Wytarłam łzy spływające mi po policzkach i przeczytałam jeszcze raz list. Nigdy mi nie mówił za co mnie kocha i nawet nie wymagałam tego od niego. Ruszyłam jednak do domu i myślałam co ja mam teraz zrobić? Wszystko mi się zawaliło. Ale weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Od razu dopadła do mnie mama i się zapytała co się stało. No tak... przyszłam cała zapłakana ale bez słowa jej podałam list. Więc zaczęła czytać a ja stałam jak sierota.
  • No nie powiem... zaskakuje mnie ten chłopak. - a ja przyznałam, że mnie też - I co teraz?
  • Nie wiem.
  • Aj Mar. - i mnie przytuliła

Ale jedynie się wyswobodziłam z jej objęć i poszłam na górę do swojego pokoju. Musiałam pobyć sama i dlatego położyłam się na łóżku i wtuliłam w mojego misia i myślałam o wszystkim. Aż w końcu musiałam zejść na dół bo chciałam się czegoś napić i wtedy zobaczyłam Joselu w drzwiach, który przywitał się z moim tatą.
  • Czy taki dobry to nie wiem.
  • Ja wiem, że pan najchętniej by mnie wywalił za drzwi, ale przyszedłem przeprosić.
  • Kogo? Moją córkę?
  • Pana córkę i państwa też.
  • Mnie nie musisz. Jesteś dla mnie śmieciem i aż szkoda mi paprać dłonie.
  • Wiem o tym.
  • Piłkarzyna zasrana.
  • Heh ... no nic. Chciałem jedynie państwa przeprosić, ale skoro nie jestem mile widziany to lepiej pójdę.
  • Tato odpuść chociaż dwie godziny. - powiedziałam schodząc ze schodów a on na mnie spojrzał
  • Ale...
  • Proszę cię.
  • No dobrze, ale do środka ma nie wchodzić. - więc sama wyszłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi od domu a ten westchnął więc poszłam na huśtawkę w ogrodzie
  • Chciałem jedynie przeprosić.
  • Ten list był ładny.
  • Dziękuje.
  • Nie spodziewałam się
  • Miałem ci wszystko powiedzieć.
  • Ale? - i spojrzałam na niego
  • Ale postanowiłem napisać, żeby nic mi nie umknęło - a ja poklepałam miejsce obok mnie i zaraz usiadł
  • Dlaczego uciekłeś?
  • Wolałem niczego nie zepsuć
  • Zepsuć?
  • No palnąłbym coś
  • Jak zawsze. - i się cicho zaśmiałam
  • No tak.
  • Dlaczego chciałeś przeprosić moich rodziców?
  • Bo wiem, że mnie nienawidzą. Chciałem pokazać klasę i chociaż przeprosić
  • Tylko tato cię nie lubi
  • Nie lubi to mało powiedziane
  • Ty też taki jesteś jak ktoś obraża twoją chrześnicę
  • No tak...
  • Ale to miłe. Wiem, że nie jest łatwo zrobić taki krok.
  • Było trudno - i patrzył przed siebie więc położyłam swoją dłoń na jego - A propo małej... tęskni za tobą.
  • Ja też i za jej "cesc ciocia das lodzia?" - na co się zaśmiał pod nosem
  • Ja ją tego nauczyłem.
  • Domyśliłam się. - na co się do mnie uśmiechnął - Nie jest mi łatwo... jedna połowa mnie krzyczy, abym ci wybaczyła druga przypomina co zrobiłeś. Chciałabym zobaczyć to jak się zmieniłeś, chociaż już i tak trochę pokazałeś, napisałeś list. I chwil uniesień?
  • Jak krzyczysz - i widziałam rumieńce na jego policzkach na co się zaczęłam śmiać - No co?
  • Lubisz jak na ciebie krzyczę?
  • To seksowne. - więc zdziwiona na niego spojrzałam - Jak krzyczysz, marszczysz nosek
  • Podnieca cię to jak krzyczę, że cię nienawidzę?
  • No wtedy nie...
  • A... jeszcze działam na ciebie w taki sposób? - szepnęłam i patrzyłam na swoje stopy a on powiedział, że tak ale jakoś nie wierzyłam więc tylko rzuciłam – Yhym
  • Także...
  • Lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi - szepnęłam
  • Rozumiem.
  • Wyjeżdżam na pół roku i chyba tak będzie najlepiej.
  • Dokąd?
  • Paryż. Właśnie siedzisz z stażystką francuskiego wydania Vogue. Wysyłają jedną osobę rocznie.
  • Gratulację. - uśmiechnął się na co podziękowałam ze spuszczoną głową - Dasz sobie radę.
  • To nie o to chodzi. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.
  • Ale i tak dasz radę.
  • Dlatego trudniej jest mi podjąć jakąkolwiek decyzje, która dotyczy ciebie.
  • Wiesz że zaakceptuje wszystko
  • Wiem, dlatego nie chce wywierać na tobie presji i trzymać jakby w klatce. Zresztą jednym listem, piosenką nie zdziałasz cudów. Poruszyło to moje serce owszem, ale dalej się boję. Jesteś w końcu cholernie atrakcyjnym mężczyzną.
  • Wiem że nic nie zdziałam. - szepnął
  • Kocham cię i nie mogę temu zaprzeczyć, ale nie chce ponownie przechodzić tego samego po powrocie
  • Ale ja nigdy już czegoś takiego nie zrobię. Wiem, że nie wierzysz mi ... ale to prawda.
  • Skąd mam mieć pewność?
  • Nikt nie potrafi pokazać pewności.
  • I to jest najgorsze. - schowałam twarz w dłoniach i czułam łzy w oczach
  • Jedynie jest zaufanie, ale wiem że to trudne
  • Bardzo. Pół roku to za długo...
  • I boisz się że mogę to powtórzyć? - a ja pokiwałam głową od razu ją spuszczając - To może zrób mi próbę?
  • Próbę?
  • Możesz dać sobie czas, wyjechać, a ja pokaże ci, że już nigdy cię nie zdradzę. Przez te pół roku będę siedzieć grzecznie i czekać na ciebie
  • A jak to sprawdzę?
  • Wy kobiety macie swoje sposoby - a ja analizowałam wszystko w głowie i jednak się zgodziłam na co się do mnie uśmiechnął
  • Jak się zmieniłeś?
  • Teraz skupiam się na piłce. Nie łażę po imprezach, wole wypić piwo w mieszkaniu, z kolegami. Nie żyje z dnia na dzień, myślę o przyszłości.
  • I dobrze ostatnio grałeś.
  • Oglądałaś?
  • Tak. Jak zawsze.
  • To miłe. - uśmiechnął się
  • Chociaż jak zawsze nie wiedziałam co się dzieje, ale widziałam że dobrze grałeś.
  • Dziękuje za uznanie - uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam - A kiedy wyjeżdżasz?
  • Za trzy tygodnie.
  • Niby jeszcze czas, ale szybko.
  • Wiem, a muszę to jeszcze powiedzieć rodzicom i Adrianie. Nie wiem jak sobie poradzę bez kawki z nią.
  • Możecie plotkować przez telefon
  • To nie to samo. Przez telefon nie widzę jak macha śmiesznie dłonią kiedy mówi jak to Ramiro ją zaczął gilgotać w łazience jak robi makijaż - a ten się zaczął śmiać - Ale i tak jej się to podoba. Zawsze jej tego zazdrościłam.
  • Chciałaś żebym cię gilgotał?
  • Nigdy nie robiliśmy takich rzeczy razem. Jedliśmy czasem tylko kolację
  • No tak...
  • No ale nic.
  • Zawsze można naprawić, ale jak mówię, uszanuje każdą twoją decyzję
  • Nie lubisz tego misiu.
  • Czego?
  • Tego co robią inne pary, zawsze uważałeś że to dla mięczaków
  • Wiesz czemu? Bo byłem głupim dzieciakiem. A teraz nawet bardzo o tym marzę - więc zdziwiona na niego spojrzałam - O tym, żeby robić to co inne pary. A nie tylko udawać twardziela
  • Już taki jesteś. I się do tego przyzwyczaiłam.
  • No dobrze. Ale ja powinienem się zbierać, bo kumpel ma wpaść. A ty idź powiedz rodzicom o wyjeździe
  • Heh to nie jest łatwe i chyba zostanę tutaj.
  • Musisz im powiedzieć.
  • I powiem, ale muszę to dokładnie rozplanować.
  • Dobrze.
  • Ale uciekaj, kolega nie będzie czekać wieczność.
  • A! No tak Jorge mnie zabije. Ale...spotkamy się?
  • Dobrze.
  • Zadzwonię. - i dał mi buziaka w policzek więc pokiwałam głową, że rozumiem - Pa. - i z uśmiechem ruszył

Ja zostałam na huśtawce i zaczęłam się huśtać myśląc o wszystkim, aż w końcu wzięłam do ręki swój telefon i wykręciłam numer do jednej osoby, której teraz potrzebowałam.
  • Słucham?
  • Co jeśli popełniam błąd?
  • Jaki błąd?
  • Rozmawiałam z Joselu. O szansie i tych sprawach. I mu ją dałam.
  • I dobrze.
  • Muszę wyjechać na pół roku
  • Słucham?
  • Wysyłają mnie na staż do Paryża.
  • To wielka szansa
  • Wiem, ale co jeśli wrócę a on znowu będzie z inną?
  • Mar on się na prawdę stara i wątpię
  • Staram się mu wierzyć.
  • To najważniejsze
  • Czemu to moje życie musi być tak pokręcone?
  • Każde życie jest pokręcone wierz mi.
  • Ale moje to już w szczególności.
  • Będzie dobrze.
  • Dziękuje.
  • Ale co z kawą?
  • Dalej aktualna
  • My też damy radę.
  • Dlatego musisz założyć wygodne buty i idziemy na zakupy. Muszę w końcu zrobić się na bóstwo.
  • Tak jest!

Wyłączyłam się i poszłam do domu gdzie czekała mnie rozmowa z rodzicami więc usiadłam z nimi w salonie i zaczęłam mówić co i jak. Na razie jednak przemilczałam wszystko co dotyczy Joselu. Wolałam jednak nie narażać się tacie. Ale poszłam do siebie do pokoju i usiadłam na podłodze bo w końcu musiałam zacząć robić selekcje ubrań, które miałam ze sobą wziąć.

3 komentarze:

  1. Hmmmmm... Czy Francja da Mar szansę na nową miłość? Faceci... Myślą, że jeden głupi list wystarczy, żeby odkupić swoje winy. Aj. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam, Jastylla:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten cały wyjazd srednio mi się podoba, bo jest zdecydowanie za długi. Za to Joselu zbiera u mnie ostatnio same plusy... oby nadal starał się tak samo, bo jest na dobrej drodze odzyskania Mar

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie Joselu zmądrzał... Mam nadzieję, że poczeka on na powrót Mar z Paryża i nie zrani jej :)

    OdpowiedzUsuń