Haha jestem leniwa wiem, ale dopiero teraz zauważyłam, że wrzuciłam tu tylko 10 rozdziałów a nie wszystkie. No ale nic...dzisiaj mamy rozdział 7. Nie wiem co dalej pisać bo widzę tylko na jedno oko bo jestem wykończona... od 5:30 na nogach, ale jutro robię sobie wagary ot co!:D A co do rozdziału to był pisany dawno, dawno temu - jakby to powiedzieć...jest to oryginał pierwszego szkicu tego opowiadania.
&&&
Nadszedł sierpień a co za tym idzie wakacje po woli mijały i trzeba było się szykować na jesień. A później na zimę, której strasznie nie lubię. Ale wraz z Adrianą dostałyśmy propozycje co do naszego bloga, aby pokazać zestawy, które by pasowały na dwie okazję w ciągu jednego dnia. Takie do pracy, a także na jakąś kolację z znajomymi. To akurat nie był dla nas żaden problem bo najpierw pomęczyłyśmy się we dwie w pracy, a później poszłyśmy na zdjęcia i kolację. I oczywiście umówiłyśmy na zakupy bo niebawem będzie rocznica moich przyjaciół, a Adriana jak zawsze na ostatni prawie termin zostawia sobie kupienie prezentu i teraz będziemy biegać jak te wariatki w poszukiwaniu tego specjalnego. Ja już sama miałam pomysł, ale musiałam z tym się odezwać do kogoś jeszcze, choć sama opóźniałam ten moment, a mianowicie jakoś nie wiedziałam jak mam zacząć wiadomość do Joselu. Ale siedziałam przy stoliku z kieliszkiem wina w moich bordowych spodniach na kant, białej koszuli i granatowej marynarce.
- No mówisz o czym myślisz.
- Ja? - i na nią spojrzałam
- No tak. Czyżby Raul?
- O nie. Teraz zacznie się tak? Bo już dawno nie komentowałaś nic na temat Mar i chłopaków. - i się zaśmiałam
- Wcale, że nie. Fajny jest i się znowu uśmiechasz.
- Bo dobrze się przy nim czuje.
- Ale? - a ja tylko westchnęłam
- To nie jest to. Nic oprócz dobrze się czucia w jego towarzystwie nie czuje. Ok kilka buziaków, ale nic więcej.
- Czyli odpada. A szkoda, bo na prawdę dobrze razem wyglądacie.
- No tak, ale też nie mogę zrobić mu nadziei i po prostu porzucić, to nie w moim stylu.
- Więc musisz z nim porozmawiać. - a ja od razu rzuciłam, że to zrobiłam - Iii?
- I zostaliśmy przyjaciółmi.
- A co między tobą i Joselu? - a ja zdziwiona na nią spojrzałam - Widziałam was w trójkę jak rozmawialiście.
- Raczej to była krótka wymiana zdań, które nic nie wniosła.
- Rozumiem. No, ale ja się zmywam bo Ramiro jedzie na kilka dni więc trzeba mu pomóc się spakować. - na co się zaśmiałam
- W sumie masz rację, też powinnam w końcu odpocząć w domu.
- Czyli jesteśmy umówione na zakupy?
- Oczywiście.
Pożegnałam się z Adrianą i sama ruszyłam spacerkiem w stronę domu. W sumie chyba powinnam poszukać jakiegoś mieszkania dla siebie bo tak trochę dziwnie mieszkać u rodziców. Ale przywitałam się z mamą i poszłam na górę gdzie rozłożyłam się przy biurku z moim laptopem i korzystając z okazji, że się ładował to poszłam pod prysznic i wróciłam przebrana w piżamkę. Podłączyłam się do wszystkiego co trzeba było i zrobiłam segregację ciuchów do prania, a także przygotowałam strój na jutro i gotowa usiadłam przed laptopem, zmywając swoje oczy od makijażu, aż wyrzuciłam chusteczkę i odczytywałam swoje e-maile, które do mnie przyszły na prywatną pocztę. Oczywiście reklamy, reklamy i jeszcze raz reklamy automatycznie wrzucałam do kosza, ale weszłam na swoje konto na facebooku i uśmiechnęłam się na zdjęcie Marii - siostrzenicy Joselu. Strasznie uwielbiałam tą dziewczynkę, była na prawdę słodka a do tego bardzo mądra. Skomentowałam i od razu weszłam na widoczny ale nie było Joselu, więc sama uciekłam zamknęłam czat i napisałam do niego prywatną wiadomość. Włączyłam jeszcze swojego bloga i czytałam komentarze, aż zobaczyłam, że dostałam wiadomość zwrotną.
- Jasne, nie ma sprawy. Poszukam wszystkie zdjęcia jakie mam ich wspólne z Nowego Jorku, ale można wiedzieć po co ci?
- To na prezent z okazji ich rocznicy. Chce im zrobić taki obraz z róznymi chwilami z ich wspólnego życia.
- Ciekawy, ale czasem nie masz takiego z Adrianą?
- Mam właśnie, zrobiłyśmy sobie takie prezenty na osiemnastkę.
- Czyli dobrze pamiętam :) Ale... chciałbym przeprosić za to co powiedziałem wtedy przy Raulu.
- Nic nie szkodzi. - i zagryzłam dolną wargę bo w tym momencie nie rozumiałam o co mu chodzi
- A co tam w ogóle słychać?
- Pytasz z grzeczności czy cię to na prawdę interesuje?
- Interesuje...
- To dobrze. Jakoś po woli wszystko staram się ogarnąć. A u ciebie?
- Bywało lepiej...
- Coś nie tak w klubie?
- Niestety, nie gramy tak jak wszyscy od nas tego oczekiwali więc posypała się lawina ostrej krytyki.
- No tak, ale na pewno dacie radę. Jak zawsze, a prawdziwi kibice zostaną i tak z wami.
- Mar jak zawsze najlepszy psycholog tak? :)
- Nie moja działka, ale czasem ponoć tak miałam. - i na samo wspomnienie się zaśmiałam
- Miałaś, miałaś i masz do tej pory.
- No tak, ale lepiej pochwal się co dajesz na rocznicę naszym zakochańcom?
- Jeszcze nie wiem, muszę coś wymyślić, ale pomysłu brak.
- Zapytaj Estelle. - i zanim się zorientowałam co napisałam to wysłałam mu
- Zerwaliśmy ze sobą...
- Rozumiem. - bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a z drugiej strony ciekawiło mnie co takiego się stało, że zerwał z modelką, chyba że to jednak ona z nim
- A może byś pomogła mi z prezentem dla nich?
- Ja?
- Tak, znasz ich lepiej ode mnie, zwłaszcza Adrianę.
- No nie wiem...
- Mar... ja wiem, że pewnie czujesz się nie zręcznie, ale to tylko taka koleżeńska pomoc. Proszę.
- Dobrze. - i wtedy do pokoju weszła moja mam więc przymknęłam laptopa ale tylko pożyczyła ode mnie książkę i poszła więc od razu wróciłam do rozmowy z Joselu
- W takim razie może pojutrze?
- Jasne, jeszcze dam ci znać dokładnie o której. A teraz muszę uciekać.
I od razu uciekłam i położyłam sie na łóżku. Bo w sumie nie wiedziałam co mam teraz o tym myśleć, ale jednak pod nadmiarem emocji i ogólnego zmęczenia zasnęłam dosyć szybko. Oczywiście zakupy z Adrianą wcale do najłatwiejszych nie należały, a wręcz przeciwnie. Miałam pomóc Joselu w prezencie, ale to co wyczyniała Adriana to już przesada. Dobrze, że ja nie miałam takiego problemu jeśli chodzi o naszą rocznicę. Kiedy jednak prezent był zamówiony i miał zostać przesłany w dniu rocznicy do mieszkania Adriany to dopiero wtedy się z nią pożegnałam i pobiegłam na kolejne spotkanie,aż późnym wieczorem wróciłam do domu i tak było też prawie na następny dzień. Byłam zalatana od samego rana, a jeszcze miałam spotkanie z Joselu. Dlatego od razu po pracy pojechałam taksówką na umówione miejsce i byłam spóźniona już dwadzieścia minut i szybko do niego podeszłam, od razu przepraszając.
- Nic nie szkodzi, choć bałem się, że zrezygnowałaś.
- Od rana miałam dużo pracy i się nie wyrobiłam na czas.
- Rozumiem.
- Ale idziemy?
- Tak.
Więc poszliśmy w sumie tylko do dwóch sklepów bo tam zawsze można było coś dostać i tak o to szperałam po półkach aż w końcu wymyśliliśmy wspólnie i tak o to mu pakowali w sklepie a ja stałam obok i sprawdzałam e-maile w telefonie i odpisywałam szybko na te najważniejsze i krótkie. Odebrał swoje rzeczy i ruszyliśmy.
- Może dasz się zaprosić na kawę?
- Na taką szybką. - westchnęłam
- Jasne. - uśmiechnął się więc poszliśmy do knajpki w której było pełno ludzi - Aj. To na wynos?
Zamówiłam kawę z odtłuszczonym mlekiem bo trzeba było zrzucić co nie co. O dziwo Joselu zapłacił za nasze kawy i wyszliśmy z knajpki i szliśmy przed siebie. Na co się do mnie uśmiechnął co lekko odwzajemniłam.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie musisz.
- Ale wypada
- E tam. Ja sama muszę w końcu zrobić prezent.
- Jeszcze nie masz gotowego?
- Mam wszystko, ale nie mam czasu
- Oj...dużo pracy?
- Tak, mamy teraz ciężki okres.
- Rozumiem. Ale dasz sobie radę
- Mam nadzieję. Już dwie dziewczyny zwolnili
- Ciebie nie zwolnią. - uśmiechnął się
- Nigdy nic nie wiadomo.
- Będzie dobrze. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i szybko odpisywałam i westchnęłam pijąc kawę - Coś nie tak?
- Składamy teraz gazetę i na szybkiego trzeba było zmienić jeden artykuł.
- Aha.
- Ale tak to już bywa.
- No tak. - a ja wyrzuciłam pusty kubek - Podwieźć cię?
- Nie trzeba mam zaraz autobus.
- Oj daj spokój
- Na prawdę.
- Jestem samochodem. Proszę
- Ale wyrzucisz mnie ulicę wcześniej
- No jasne. - więc poszliśmy do jego auta i usiadłam od razu zapinając pasy - Więc jaka ulica?
- Dom moich rodziców.
- Mieszkasz z nimi? - a ja pokiwałam głową - Rozumiem.
Joselu jechał więc mu nie przeszkadzałam a skupiłam się na swoim telefonie i się wyłączyłam. Dopiero jego głos, że dojechaliśmy mnie obudził więc od razu podziękowałam i się spakowałam, aby czegoś nie zapomnieć. Od razu rzucił, że nie ma za co więc otworzyłam drzwi i wysiadłam. Pomachałam mu jeszcze i poszłam w stronę swojego domu gdzie od razu rzuciłam wszystko i poszłam na obiad. Siedziałam właśnie przed talerzem kiedy ktoś zadzwonił do drzwi więc zdziwiona mama poszła i przyniosła mi kwiaty. Zdziwiona wzięłam je od niej i od razu zobaczyłam liścik więc wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać "Przepraszam że cię zraniłem. Jesteś jedyną kobietą na ziemi która jest dla mnie ważna, dlatego czuje się podle, że zrobiłem ci coś takiego. Wiem, ze mi nigdy nie wybaczysz, ale wiedz, że tylko ciebie kocham.". Na dodatek do kwiatów była dołączona płytka więc poszłam na górę bez słowa i ją puściłam. Słuchałam jej siedząc na łóżku i odczytałam napis na tablicy "'Cause it's true I am nothing without you". Nie wiedziałam co mam myśleć, co zrobić a piosenka leciała drugi raz i usłyszałam pukanie do drzwi więc od razu zaprosiłam gościa do środka.
- Kochanie zostawiłaś coś - zawołała moja mama więc zdziwiona spojrzałam na nią a ta wniosła kwiaty i podała mi liścik, który wzięłam do ręki i jeszcze raz przeczytałam - W porządku? - a ja od razu zaprzeczyłam - Co jest? - i usiadła obok mnie więc podałam jej liścik więc go czytała
- Piosenka też jest od niego.
- Ładna.
- Mówi, że jest niczym beze mnie
- Wiesz ... nigdy nie widziałam tak romantycznego gestu.
- Ja też.
- Widać że mu zależy na tobie.
- Dopiero teraz to widzi? Jak rozszedł się z drugą?
- A może dlatego się z nią rozstał? Zrozumiał, że tylko ciebie kocha?
- Jak może mnie kochać jak mnie zostawił dla niej?
- Wiesz, że zawsze będę stała za tobą murem. Ale wy młodzi jeszcze nie rozumiecie co to takiego miłość. Trzeba dla was wstrząsu, żebyście dostrzegli to, co jest ważne
- Ale ja wiedziałam. - i czułam łzy - Był dla mnie wszystkim.
- Wiem skarbie - i mnie przytuliła
- Nie powiedziałam jednej rzeczy... Joselu mnie zdradził. - szepnęłam
- Czyli jest to bardziej skomplikowane niż myślałam - a ja pokiwałam głowa - Sama powinnaś podjąć decyzję. Czy mu wybaczysz czy nie
- Boję się, że zrobi to ponownie kiedy się mu znudzę.
- Rozumiem. I on chyba sam myśli, że nigdy mu nie wybaczysz
- To moja wina.
- Dlaczego?
- Nie zadbałam o związek. Pozwoliłam mu iść samemu na imprezę.
- Ale to on dokonał zdrady. - a ja pokiwałam głową - Ty musisz dokonać wyboru.
- I to jest najgorsze - i się rozpłakałam z bezsilności
- Córciu. - i mnie mocno przytuliła
- Nie lubię być w takim beznadziejnym położeniu.
- Nikt nie lubi.
- Dlaczego musiał to zrobić? Co jest we mnie nie tak, że musiał mieć przygodę?
- Wszystko jest w porządku.
- To dlaczego?
- Nie wiem skarbie. O to musisz zapytać jego
O nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie... Niech do siebie nie wracają... Nie lubię Joselu;/ Bardzo go nie lubię. Niech cierpi. Sam tego chciał. Gdyby myślał głową, a nie swoim "smutnym korniszonkiem", to wszystko by było ok. Aj. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam, Jastylla.
OdpowiedzUsuńCo za gest ze strony Joselu:) Ja też chcę taki prezent dostać. Będę chyba musiała zagadać z kim trzeba:D Może się uda. Widać z daleka, że Joselu zrozumiał swój bląd.
OdpowiedzUsuńJacie, jak do niego wróci to ja się tak nie bawię. Głupek, musi się wtrącać jak mu się koło tyłka pali, bo sam to musi znowu włazić do jej życia z buciorami. A potem znowu stwierdzi, że nuda, że rutyna i poszuka nowej. Dupek, duuuuuuupek! :D
OdpowiedzUsuńWyrazy Ci porozdzielało..."powoli" zamiast "po woli" :D:D i tam jeden miałaś z "na prawdę" :D "naprawdę" ^^ Tak, o. :D
Czekam na dalej. :D