Taki krótki rozdział, który idealnie pasuje. Rozpadało się u mnie i nie mogę iść na zdjęcia, a do tego nudzi mi się i męczę pewny rozdział już od godziny. Ahh oby mnie coś oświeciło!:D
&&&
Kolejny dzień siedziałam w domu ubrana tylko w spodenki i jakąś starą, szeroką koszulkę. Nudziło mi się strasznie i nie miałam żadnego pomysłu co robić. Nawet trochę sobie poćwiczyłam, ale i to mnie znudziło w pewnym momencie i po prostu wylegiwałam się na kanapie przed telewizorem. Mama właśnie wróciła z zakupów z przyjaciółkami i tylko na mnie spojrzała i westchnęła.
- Zadzwoń do Adriany niech z tobą gdzieś wyjdzie leniu śmierdzący.
- Pracuje. - jęknęłam
- Joselu? - a ja wzruszyłam ramionami - Coś między wami nie gra? - i usiadła obok mnie
- Sama nie wiem. Chyba nie tak wyobrażałam sobie powrót.
- A jak?
- Sama nie wiem. - i usiadłam po turecku z poduszką w dłoniach - Niby jesteśmy razem, ale tak jakbyśmy nie byli. Na dodatek tylko takie nieśmiałe pocałunki w policzek z jego strony.
- Może czeka na twój krok? Kochanie musisz go zrozumieć, jest mu wstyd zapewne i boi się cokolwiek zrobić, aby cię nie wystraszyć.
- To co mam zrobić? - i na nią spojrzałam
- Zaproś go na randkę. - puściła mi oczko - W końcu też możesz wyjść z inicjatywą. A ty masz wolne i nudzisz się jak nie wiem co, a on pewnie sam siedzi w mieszkaniu.
- Ma pewnie teraz przygotowania do sezonu.
- Więc zapewne przyda mu się chwila odpoczynku w ramionach cudownej dziewczyny
- Mamo do czego ty zmierzasz?
- Do tego, że masz iść pod prysznic, wystroić się w coś ładnego i zarazem seksownego, do tego masz się pomalować i uczesać. I łapiesz za telefon i piszesz do niego.
- I co napisać?
- Spacer? jesteście młodzi, możecie iść na spacer po mieście, kolację i nie musisz jak przykładne dziecko wracać przed północą.
- No dobrze, a co jak napisze, że nie chce?
- Mogę się z tobą założyć, że rzuci wszystko i się z tobą spotka.
A ja tylko westchnęłam i złapałam za swój telefon od razu pisząc do niego wiadomość czy nie ma ochoty na spacer. O dziwo długo na odpowiedź nie musiałam czekać i na dodatek przyszła pozytywna więc nie pozostało mi nic innego jak tylko się wyszykować, ale w tym momencie wpadłam w panikę bo kompletnie nie wiedziałam w co. Czy mam założyć spodenki i koszulę, czy sukienkę. A może postawić na spódnicę. Tyle pytań a żadnej odpowiedzi i dlatego stałam w samej bieliźnie przed szafą. Już nie pamiętam kiedy miałam taki problem z wyborem stroju. Aż w końcu wybrałam czarną prześwitującą koszulę a do tego spodenki w kolorze brudnego różu. Dodatki, buty na obcasie i torba. Jeszcze zrobiłam sobie luźny kok, i zostawiłam jeden kosmyk. Miało być ładnie i seksownie. Kiedy byłam gotowa to jednak pojechałam do centrum tak jak umówiłam się z Joselu i o dziwo już na mnie czekał w parku, w którym się zawsze spotykaliśmy i miał ze sobą stokrotkę. Tylko się uśmiechnęłam i do niego podeszłam.
- Witam, ślicznie wyglądasz. - i dał mi buziaka w policzek za co podziękowałam - A to dla ciebie. - i mi podał kwiatka
- W sumie to ja powinnam ci podziękować za to, że wybrałeś się ze mną na spacer.
- Nie masz za co, to sama przyjemność. - uśmiechnął się - Ale myślałem, że pracujesz. - a ja od razu zaprzeczyłam głową
- Mam jeszcze dwa dni wolnego i kompletnie nie wiem co mam z tymi dniami robić i w sumie to mama mnie wyrzuciła z domu. - zaśmiałam się - Nawet nazwała mnie śmierdzącym leniem.
- Nie śmierdzisz a nawet ładnie pachniesz. - zaśmiał się co sama przyjęłam z uśmiechem - Więc w takim razie na co ma panna ochotę?
- A co proponujesz? - i na niego spojrzałam
- Hmm kino, spacer i kolacja? Chyba, że musisz wracać do domu?
- Nie, mam dzisiaj sporo wolnego czasu. - uśmiechnęłam się - I te trzy propozycje jak najbardziej mi się podobają, w takiej zwłaszcza kolejności.
- W takim razie zapraszam do kina. - i z uśmiechem złapał mnie za dłoń, złączając nasze palce
Na szczęście daleko nie było więc dosyć szybko się tam znaleźliśmy, ale oczywiście był problem z filmem. O mały włos, a byśmy się pokłócili na co iść, aż w końcu jednak Joselu skapitulował i postanowił iść ze mną na komedię romantyczną. Dlatego kiedy miałam bilet w swojej dłoni to w ramach podziękowania dałam mu buziaka w usta i ruszyłam zadowolona na salę. Znalazłam nasze miejsca i usiadłam na swoim miejscu od razu kładąc torbę na krzesło obok bo o dziwo nikogo nie było obok. Zaraz obok usiadł Joselu z butelką picia więc się tylko do niego uśmiechnęłam. Film był bardzo fajny, nie wynudziłam się tylko mile było się pośmiać i trochę pomarzyć. Na dodatek Joselu co chwilę bawił się moją dłonią i było to bardzo miłe. Ale do dobre musi się szybko kończyć, więc film się skończył a światła się włączyły.
- Podobało się? - zapytał na co pokiwałam głową - To teraz spacer. - i podał mi dłoń za którą złapałam
- A tobie się zapewne nie podobało co?
- Nic takiego nie powiedziałem. Wręcz przeciwnie był nawet fajny. - i wtedy usłyszeliśmy telefon Joselu - Aj.
- Odbierz. - uśmiechnęłam się - A ja idę do toalety.
Joselu od razu ode mnie odszedł kawałek i zaczął rozmawiać, a ja sama poszłam do toalety gdzie musiałam trochę czekać w kolejce, ale w sumie dzięki temu mogłam odpisać na wiadomość Adriany i wróciłam do Joselu, który czekał. Tylko się do niego uśmiechnęłam i od razu poszliśmy spacerkiem przed siebie.
- O czym myślisz? - zwróciłam się do niego bo jakoś był milczący
- Nad restauracją.
- Przecież dobrze wiesz, że wystarczy nawet Burger King. - zaśmiałam się
- Nie dziś. - a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Dzisiaj zabiorę panią na coś wyjątkowego. - i objął mnie w pasie
- Daj spokój nie musisz.
- Ale chcę, chcę abyś zapamiętała naszą randkę na jakiś czas.
- Czyli to randka? - zaśmiałam się
- Tak i obiecuję, że na następną sam zaproszę. - i dał mi buziaka w nos a ja tylko się uśmiechnęłam szeroko - Widzę, ze się podoba.
- Bardzo. Ale idziemy coś zjeść i proponuje włoską. - i pociągnęłam go za sobą
- A może francuską?
- Mmm kusisz oj kusisz.
Ale jednak postanowiliśmy zaszaleć i zjeść w francuskiej, na szczęście były wolne stoliki więc usiedliśmy przy jednym i zaraz przy nas znalazł się ten sam klener, który nas tu przyprowadził i podał menu. I dopiero teraz w sumie poczułam jak na prawdę jestem głodna i zamówiliśmy pyszne potrawy. Nie powiem, ale coraz bardziej mi się ten wieczór podobał i wiedziałam, że muszę podziękować mamie za jej pomysł. Ale w końcu dotrwałam jakoś do deseru i od razu rzuciłam.
- Przytyje przez ciebie.
- Oj tam, wcale nie będzie widać. - i złapał mnie za dłoń na co sama złapałam w drugą kieliszek wina - Jesteś śliczna.
- Zawstydzasz mnie. - zaśmiałam się a on tylko wyciągnął swój telefon i zanim się zorientowałam to zrobił mi zdjęcie - I co teraz z tym fantem zrobisz?
- Nic, zachowam to dla siebie. - uśmiechnął się co odwzajemniłam - Ale podoba się?
- Bardzo. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. - uśmiechnęłam się do niego - Zwłaszcza w twoim towarzystwie.
- Wiem o tym i teraz będzie inaczej.
Joselu również zapłacił za nas i mogliśmy ruszyć w stronę mojego domu bo stwierdził, że odprowadzi mnie pod same drzwi. Dlatego ruszyliśmy spacerkiem, ale i tak miałam na sobie jego bluzę bo chłodno się zrobiło. Kiedy doszliśmy było już po północy więc w moim domu tylko świeciły się światła na ganku.
- W takim razie uciekaj do łóżka jak odprowadziłem bezpiecznie do domu.
- Ej, ej. - zaśmiałam się - Mam jutro wolne.
- Ale chłodno jest i się rozchorujesz.
- O mamo. - jęknęłam - Zachowujesz się jak moja niania. Nie mam 3 latek jak Maria.
- Tak, ale byłaś niedawno chora. - a ja tylko przewróciłam oczami
- Joselu... - a on na mnie zdziwiony spojrzał więc objęłam go w pasie - Przymknij się już.
I go pocałowałam, ale dopiero jak pogłębiłam to się ośmielił bardziej. Przyciągnął mnie do siebie bardziej na co sama zarzuciłam swoje dłonie na jego karku i czułam jak jego sunęły po moich plecach, a usta pieściły moje. Glaskałam go po włosach bo wiedziałam, że to lubi i wtedy usłyszałam pomruk zadowolenia więc sama z uśmiechem się od niego odsunęłam na delikatną odległość. Tylko jeszcze dostałam kolejnego buziaka i zaraz mnie puścił. W tym momencie nie potrzebowałam słów bo tylko z uśmiechem mu pomachałam i poszłam do domu i dopiero jak weszłam do środka to przez okno widziałam, że poszedł. Cicho tak aby nie zbudzić rodziców poszłam na górę i dopiero w moim pokoju zauważyłam, że dalej mam na sobie jego bluzę, ale usłyszałam telefon więc szybko wyciągnęłam go z torby i zobaczyłam, że mam sms'a od niego więc odczytałam. "Dziękuje za mile spędzony wieczór, a bluzę możesz zatrzymać. Na tobie i tak lepiej leży :**"
sobota, 27 kwietnia 2013
wtorek, 23 kwietnia 2013
12
Ostatnio nic nie pisałam więc chyba pora coś tu naskrobać :D ale mamy dzisiaj dziecko w rozdziale ot co :D
Jak to bywa do dzieci trzeba przyjechać
z prezentem, dlatego zapakowałem nowy rowerek dla Marii oraz prezent
od Mar. Jechałem trochę szybko bo wyjechałem z domu później niż
miałem, a wiedziałem, że mała na pewno na mnie czeka. Zajechałem
pod dom rodzinny i od razu wysiadłem idąc do środka. Oczywiście
nie pukałem i widziałem jak mama krząta się z siostrą po kuchni
robiąc pyszne potrawy na mój przyjazd. Przywitałem się i od razu
zostałem mocno przytulony przez moją mamę.
- Hej mamo. - i dałem jej buziaka
- Wrócił synek mamusi. - wyszczerzyła się moja siostra czyli norma, zawsze tak mi dokuczała
- Oj tam, oj tam. Ale siadaj. Zjesz coś, napijesz się?
- Ciasto?
- Aj ty. - i zaczęła mi kroić duży kawałek
- Mamo sama mu piekłaś. Ale opowiadaj młody co tam.
- Właśnie. - i postawiła przede mną duży kawałek na co zamruczałem i jadłem
- Jestem cały i zdrowy,ale zmęczony po sezonie
- A miłość? Jakaś dziewczyna?
- Mar dała mi druga szanse - i się uśmiechnąłem
- Ta Mar? - a ja pokiwałem głową - I bardzo dobrze. Bo kiedy dowiedziałam się, że zerwaliście to chciałam jechać do Madrytu i przetrzepać ci jajeczka!
- Wiem mamo to moja wina. Ale naprawiam błędy jak mnie uczyłaś.
- Lizus. - i Irene wystawiła mi język doprawiając zupę
- A gdzie moja stokrotka?
- Czekała na ciebie od piątej rano i zasnęła
- Oj. - i wtedy z góry schodziła mała rozczochrana i zaspana jeszcze z misiem w łapce - Cześć ślicznotko.
- Cesc. - i się rozglądała na co jej pomachałem - A gdie ciocia? - i zmrużyła oczka
- Nie ma? - i spojrzałem zdziwiony na mamę a ta zrobiła złą minkę
- Jesteś diupek! - i poszła na górę i trzasnęły drzwi od pokoju
- Mówiłyście jej że Mar przyjedzie?
- Nie. I przepraszam za nią. - i Irene poszła za małą
- Jest strasznie do niej przywiązana. - zauważyła mama
- Wiem.
- Ej, ej gdzie ten uśmiech szczęśliwego chłopaka? - na co się uśmiechnąłem - Powiesz jej, że jesteś z Mar to będzie inaczej się zachowywać
- Myślisz?
- A masz lepszy pomysł?
- Nie. Ale mam też prezenty.
- No to idź do nich, mała jest jak zawsze u ciebie - więc poszedłem na górę z prezentami i siostra wyszła a ta mała siedziała po turecku na łóżku z łapkami na piersiach i siedziała jak Mar. Na co usiadłem obok z uśmiechem a ta spojrzała na mnie jednym okiem
- Czy księżniczka udzieli mi audiencji?
- Po cio?
- Bo wujcio bardzo tęsknił za swoją stokrotką
- Nie diwie się. Zostawiles mi ciocie sama na lodie to tesknis za mna. - i spojrzała na mnie groźnie
- Ale już przeprosiłem ciocię
- To gdie ona jest?
- Ciocia była długo za granicą i teraz spędza czas ze swoją rodziną. Ale kazała mi przekazać dla ciebie prezent i jeśli chcesz zadzwonimy do niej - uśmiechnąłem się
- Wiem bo zadwonila do mnie.
- Tak? - a ona pokiwała główką i powiedziała, że na święta – Aha.
- Dlacego ja zuciles?
- Bo się pogubiłem. Ale zrozumiałem, że ciocie kocham i z nią chce być.
- Ces? - a ja pokiwałem głową - To das mi kuzynke taka jak ja? Bo ciocia baldo ciala
- Chciała? - i posadziłem ją sobie na kolanach a ona pokiwała głową i powiedziała, że taką jak ona - Też bym chciał taką córeczkę. A co jak się urodzi chłopiec?
- Zlobis kolejna. - i przewróciła śmiesznie oczkami a ja się zaśmiałem bo ona jednak jest słodka - Aj ty, aj ty. Ciocia dobse mowila, zes glupi.
- Ale kochany?- na co pokiwała główką - I dostanę buzi?
- Od cioci?
- Od niej dostanę jak wrócę. - szepnąłem
- Na pewno? - a ja pokiwałem głową - To ja cem zdjęcie. - i mi pokiwała paluszkiem pod nosem
- Dobrze. - zaśmiałem się a ona zadowolona złapała mnie za policzki i dała soczystego buziaka w usta - Mniam. Moja. - i sam ją przytuliłem
Ale oczywiście bawiła się lalą od
Mar bo kupiła ją w Paryżu. Już nawet miała swoją nazwę. Więc
mój rowerek musiał poczekać. Również zadzwoniliśmy do niej, ale
rozmawiała jedynie z mała i musiała kończyć bo była zajęta. Na
dodatek wrzuciła zdjęcie z jakimś małym dzieckiem na rękach i
musiałem przyznać, że było jej ładnie z dzieckiem i
zastanawiałem się jakby wyglądało nasze. Na dodatek mała coś
mruknęła pod noskiem bo spała jak zawsze na moim łóżku
rozwalona w piżamce od Mar. Tak patrząc na nią po raz pierwszy
poczułem, że chciałbym być tatą.
***
Wróciłam do domu po wakacjach
spędzonych w Maladze, gdzie moja kuzynka urodziła śliczną i
słodką córeczkę. Ale spotkałam się jeszcze na krótko z Adrianą
przed ich wakacjami i zostałam sama w Madrycie. Ale robiłam
wszystko z mamą i odpoczywałam przed pracą. Tego było mi właśnie
potrzeba, ale jednak w końcu wpadłyśmy z mamą na pomysł i
poleciałyśmy do Milanu. Porobiłyśmy zdjęcia, zakupy i wróciłyśmy
do domu. Tyle tylko, że ja wróciłam i od razu zachorowałam i
musiałam leżeć w łóżku. Bo nie mogłam nawet nic powiedzieć.
Więc odrzucałam wszystkie połączenia i jak coś ważnego to
odpisywałam sms'a a tak to nie. Leżałam właśnie w swoim pokoju i
oglądałam jakiś film opatulona kołdrą kiedy usłyszałam dzwonek
do drzwi. A, że miałam drzwi otwarte to wszystko słyszałam.
- Dzień dobry. - usłyszałam Joselu i modliłam się, aby nie otworzył mu mój tato ale jednak nie wymodliłam
- A ty tu czego?
- Ja ... przyszedłem w odwiedziny do Mar.
- To możesz się odwrócić i wrócić do siebie. Ona nie jest ciebie warta.
- Aj stary, lepiej idź gotować tą potrawkę a nie. Chodź Joselu, Mar jest na górze u siebie. - odezwała się moja mama a ja zakopałam pod kołdrę
- Dzień dobry.
- Napijesz się czegoś?
- Niech się pani nie fatyguje
- Jaka tam fatyga. I tak muszę zanieść Mar lekarstwa z herbatą
- To może też herbatę. - i zaraz pojawił się w moim pokoju - Hej. - a ja jedynie mu pomachałam a ten usiadł na łóżku - Mam dla ciebie prezent - i pokazał mi bukiecik z lizaków - Są dobre na gardło. Moja siostra zawsze małej kupuje - a ja wyciągnęłam się i napisałam na kartce, że dziękuje - Jak się czujesz? - i pogłaskał mnie po policzku więc napisałam, ze źle - Biedactwo.
- No to dwie herbatki i lekarstwa z syropem. - i zostawiła moja mama na stoliku, a ja wszystko połknęłam - Jakby coś to wiesz skarbie, dzwoneczek - na co pokiwałam głową a ona wyszła
- Gdzie się tak przeziębiłaś?
- Byłam w Milanie z mamą i wróciłam i chora. - napisałam
- Rozumiem. - i poprawił mi kołdrę
- A jak wakacje?
- Udane. Nacieszyłem się rodziną i powygłupiałem z małą - na co się uśmiechnęłam a ten dał mi buziaka w nos wiec zdziwiona się odsunęłam
- Zarazisz się jeszcze.
- E tam. - a ja pokiwałam mu palcem - No dobrze. - a ja kichnęłam w poduszkę i złapałam za chusteczkę a ten życzył mi na zdrowie, ale coś tego nie widziałam - Ale mała przeprowadziła ze mną poważną rozmowę - więc zachęciłam go aby mówił dalej - Całej ci nie opowiem, ale ... zażądała naszego wspólnego zdjęcia z pocałunkiem
- Nie pocałuje cię.
- Na razie musisz wyzdrowieć. - i poprawił mi kołdrę znowu na co pokiwałam głową - No. Grzeczna dziewczynka.
- A czy byłam kiedyś niegrzeczna?
- Hmm... nie.
- No właśnie. - na co się do mnie uśmiechnął a ja położyłam na łóżku i zakryłam się kołdrą
- Może chcesz się przespać? - a ja pokiwałam głową- Nie krępuj się.
Zasnęłam dosyć szybko i dobrze bo to
było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Nie lubiłam kiedy chorowałam,
a już na pewno nie wtedy kiedy nie mogłam nic powiedzieć. Tak było
przez następny tydzień i napisałam Joselu, żeby mnie nie
odwiedzał bo to nie ma sensu. Ale na szczęście wyzdrowiałam,
chociaż jeszcze trochę charczałam z gardłem ale przynajmniej
mogłam mówić z czego byłam zadowolona. Dzisiaj właśnie miałyśmy
wieczór z Adrianą bo trzeba było zrobić małe podsumowanie na
naszego bloga i odpowiedzieć na pytania zadane przez czytelników. I
tak o to właśnie siedziałyśmy dosyć długo, odpowiadałyśmy
dokładnie i dodawałyśmy zdjęcia jak była taka potrzeba. Ale na
drugi dzień niestety Adriana szła do pracy a ja miałam jeszcze
kilka dni wolnego więc nie wiedziałam co mam robić.
sobota, 20 kwietnia 2013
11
Dzisiaj miałam wrócić do Madrytu i
nie mogłam już wysiedzieć. Dlatego się wyszykowałam i zadowolona
siedziałam w samolocie. Wiedziałam, że odbierze mnie mama więc
zadowolona wysiadłam na płytę lotniskową w Madrycie i z uśmiechem
szłam po swoją walizkę i wszystkie odprawy. Złapałam za swoje
rzeczy i szłam z uśmiechem szerokim i szukałam swojej mamy, ale
jak na złość nie widziałam jej, aż w końcu się pojawiła więc
podbiegłam do niej i się przytuliłam mocno. Oczywiście pomogła
mi ze wszystkim i znalazłyśmy się w domu gdzie zjadłam pyszny
obiad w ogrodzie. I za tym tęskniłam. Oczywiście na drugi dzień
wstałam dopiero popołudniu i zadowolona ubrałam się w swoje
wygodne ciuchy i pobiegłam najpierw do pracy, a później do
Adriany. Zapukałam do drzwi i czekałam aż mi otworzy. Otworzyła a
ja z uśmiechem pomachałam jej torebką od Chanel w której
znajdował się prezent dla niej.
- Mar!! - i mnie mocno przytuliła co sama odwzajemniłam - Co tu robisz?!
- Wróciłam? - zaśmiałam się bo ona jednak jest słodka
- Jej. - i się wyszczerzyła więc jej podałam torebkę a ta na mnie spojrzała
- Prezent.
- Hej druga seksowna według Joselu. - i mnie przytulił Ramiro na co się zaśmiałam
- A ty coraz pulchniejszy.
- Dbam o niego. I dziękuje. Kochanie spójrz.
- Teraz będę musiał zabrać panią na kolacje - zauważył na co zamruczała - Ale ja was zostawiam i lecę na piwko z Joselu. - i wziął portfel
- A mógłbyś mu nie mówić, że jestem?
- Niespodzianka?
- No tak. Każdy z was zna inną datę powrotu
- Rozumiem.
- Ale uciekam. Pa kochanie. - i dał jej buziaka co odwzajemniła mrucząc więc poszłam do kuchni po picie bo wiem, że im pewnie zejdzie
- Ale mów. - rzuciła przychodząc po chwili
- Było super.
- To się cieszę. Ale myślisz o niespodziance dla Joselu? - i wyciągnęła wino
- No tak. W końcu daliśmy sobie pół roku.
- I co postanowiłaś? - i nalała wino
- No właśnie... sama nie wiem. Dlatego ta niespodzianka. Wiem, że mówiłaś czyste mieszkanie ale sama muszę zrobić nalot.
- I prawidłowo!
- Więc pewnie podejmę decyzje kiedy go zobaczę.
- Rozumiem. Ale teraz pijemy. - i poszłyśmy do salonu
- A zmienił się?
- W jakim aspekcie?
- Ogólnie.
- Trenuje, gra, chodzi na piwo z Ramiro i kumplami
- A wygląd?
- Nie zmienił się nic - na co się uśmiechnęłam i spadła mi bransoletka – Oj.
- Zepsuło mi się zapięcie.
- To do naprawy
- No tak, ale nie miałam czasu.
- Teraz go będziesz mieć
- No mam teraz wakacje - i zero pomysłu co z nimi zrobić
- Cieszę się.
- Ale mów gdzie wy jedziecie.
- Wahamy się.
- Nad czym?
- Costa Brava i Majorka - a ja wybrałam drugą opcje - A ty?
- Ja? Muszę się najpierw ogarnąć a później coś wykombinuje - na co się uśmiechnęła co odwzajemniłam - Ale sukienka się podoba?
- Tak.
- To dobrze tak samo jak to, że mamy taki sam rozmiar
- Oj tak. Dziękuje.
- Więc wznieśmy toast za twój powrót
Miałam lekkiego kaca, ale dałam radę
na drugi dzień. Wykąpałam się i odpoczywałam i myślałam co ja
mam w ogóle powiedzieć Joselu. Ale wyszykowałam się pod wieczór
i szłam na żywioł. Pojechałam taksówką pod jego blok i
wdrapałam się na górę od razu pukając do drzwi. Ale słyszałam
muzykę więc byłam zdziwiona i czekałam aż ktoś mi łaskawie
otworzy. Aż się doczekałam,ale stał z oczami jakby zobaczył
ducha i zapytał czy to ja.
- Przyszłam nie w porę?
- Nie, nie! Po prostu wpadli chłopaki z drużyny z dziewczynami. Wejdź
- Ale ja mogę przyjść później.
- Wchodź. - uśmiechnął się
- Nie. Nie będę wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Niektórych znasz
- Ale tylko na pięć minut. - i weszłam do środka a ten pociągnął mnie do salonu
- Chciałem wam kogoś przedstawić - i czułam spojrzenia innych - To Mar. Niektórzy z was ją znają, prawda Jorge?
- No ba.
- Ale ja i tak tylko na chwilę - zauważyłam
- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuje.
- Chcesz porozmawiać na osobności?
- Właściwie to nie. Nie będę wam przeszkadzać, tylko chciałam dać prezent. - i podałam mu torebeczkę od Armani a ten złapał mnie za dłoń i pociągnął do kuchni mówiąc, że zaraz wraca
- Nie musiałaś
- Oj tam, za darmo to brałam. - a tam był zegarek
- Dziękuje. - i dał mi buziaka w policzek - Ale nie miałaś przyjechać kiedy indziej?
- Każdemu robiłam niespodzianki
- Aha. Ale ciesze się, że wróciłaś.
- Ja w sumie też. Stęskniłam się za rodzicami i kawą z Adrianą
- I kurcze... jakbym wiedział że będziesz to bym się z nimi nie umawiał
- Daj spokój. To nie ważne.
- Dla mnie ważne.
- Ale wracaj do gości. W sumie chciałam dać ci prezent bo wiem, że teraz pewnie jedziesz do rodziców.
- Pojutrze.
- No to miłej zabawy życzę - uśmiechnęłam się
- Dziękuje, ale może spotkamy się jutro?
- No dobrze.
- Zadzwonię dobrze? - na co pokiwałam głową a on się do mnie uśmiechnął
Żeby nie było to pożegnałam się z
resztą i wyszłam z mieszkania. Czułam się w nim w sumie dziwnie,
dwa lata mieszkałam w nim i teraz było dla mnie obce. Ale wróciłam
sobie spacerkiem do domu i od razu zakopałam się pod kocyk na
huśtawce i siedziałam z mamą i rozmawiałyśmy na temat Paryża i
w ogóle wakacji. Bo ja na prawdę nie wiedziałam gdzie pojechać,
ale poprosiła abym pojechała z nią do Malagi do cioci więc się
zgodziłam bo w końcu i tak nie miałam co robić. Ale poszłyśmy
spać więc zakopałam się pod moje poduszki i dopiero teraz do mnie
doszło co to znaczy spać w swoim łóżku. Joselu umówił się ze
mną w naszym miejscu czym mnie lekko zdziwił. Wyszykowałam się w
spódnicę i koszulę. Do tego buty na obcasie i w drogę. W końcu
trzeba było jakoś wyglądać i się nie spóźnić. Ale jak szłam
to już był i czekał na mnie. Więc podeszłam do niego i od razu
wstał i się ze mną przywitał dając mi buziaka w policzek i
podając stokrotkę za która podziękowałam
- Ślicznie wyglądasz.
- Zwyczajnie. - i się obejrzałam
- Skromna.
- Jak zawsze. - i usiadłam na ławce
- Ale jakie masz plany na wakacje?
- Lenistwo. Na kilka dni jadę z mamą do cioci w Maladze, a tak to będę tutaj.
- Rozumiem.
- A ty?
- Do rodziców. Muszę nacieszyć się małą, a potem pewnie też będę siedział w Madrycie
- No tak, pewnie będzie cały czas na rękach wujka. - zaśmiałam się
- Na pewno.
- Możesz jej dać prezent? - i wyciągnęłam z torby
- Jasne. Na pewno się ucieszy i zadzwoni z podziękowaniem. - na co się uśmiechnęłam - Masz ochotę na lody?
- Jasne.
- To poczekaj - i poszedł a ja siedziałam na ławce spoglądając na rzekę gdzie prosto na mnie świeciło słońce - Proszę. - i podał mi pudełko więc tylko podziękowałam uśmiechem i zaczęłam jeść - Mam nadzieje że się nie pomyliłem
- Nie. - więc w ciszy jedliśmy, aż w końcu sobie wzięłam łyżeczką jego na co życzył mi smacznego a ja z uśmiechem sobie dalej jadłam i podałam mu swój telefon - Zrób zdjęcie.
- Więc uśmiech. - i ustawiłam się z lodzikiem - Śliczne. - a ja schowałam telefon do torby - Na bloga?
- Tak.
- Ha! Domyśliłem się
- Słyszałam, że jesteś stałym czytelnikiem
- No oczywiście.
- Miło. Chociaż Ramiro nie ogląda bo mówi, że woli nie wprowadzać cenzury - zaśmiałam się serdecznie - Ja na szczęście tak nie mam
- No nie. - na co się uśmiechnęłam i zawiało mi spódnicę lekko - Czyli wracasz do pracy tutaj? - a ja pokiwałam głową - Rozumiem.
- Przyznam, że nie myślałam o nas przez te pół roku. - a ten pokiwał głową - Musiałam wyciszyć się, zapomnieć. I tak było mi łatwiej się skupić.
- To dobrze.
- A ty? Myślałeś coś?
- O czym?
- O życiu...- rzuciłam ironicznie - No o nas.
- O tobie myślałem cały czas. - więc na niego spojrzałam - Wiesz co do ciebie czuje. - a ja złapałam go za podbródek i przekręciłam w swoją stronę
- Możemy spróbować... ale nie obiecuje, że będzie idealnie i wiecznie. Jedno coś negatywnego i odchodzę.
- Wiem. Dlatego na prawdę się staram.
- Widzę. I dlatego chyba daję ci szansę.
- Na prawdę? - a ja pokiwałam głową i zostałam przez niego przytulona więc sama nieśmiało go objęłam - Kocham cię. - i dał mi buziaka w ucho
- Nie mów tak. Słowa są zbędne, najważniejsze są czyny. - szepnęłam a on z uśmiechem oparł swoje czoło o moje
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Tylko nie zrań mnie już nigdy.
- Nie zranię. Obiecuje. - na co się w niego wtuliłam i dostałam buziaka w czoło i głaskał mnie po ramieniu na co się uśmiechnęłam a ten pomiział mnie noskiem w policzek na co cicho zamruczałam - Tęskniłem za tym.
- Za czym?
- Za tobą, za twoim zapachem, za twoją skórą - i potarł policzkiem o mój
- Nigdy się nie chciałeś tak tulić. - szepnęłam
- Bo byłem debil.
- Nie zaprzeczę.
- Teraz mógłbym cię tulić i całować wieczność - na co się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek i się zastanawiałam dlaczego ale zagryzłam dolną wargę bo coś mi się przypomniało
- Wyrzuciłam tutaj pierścionek od ciebie.
- To nic. - na co się uśmiechnęłam i usiadłam prosto od razu się poprawiając
- Ale będę mieszkać u rodziców.
- Dobrze. Najważniejsze że dałaś mi szanse
- To była moja najtrudniejsza decyzja do podjęcia.
- Domyślam się.
- Ale chyba nie będziemy tu tak siedzieć co? Zajmujemy miejsce innym
- To chodźmy. - i podał mi dłoń za którą złapałam - Masz jakieś specjalnie miejsce aby pójść? - a ja pokręciłam głową bo nie miałam żadnego pomysłu - Czyli przed siebie?
- Chodź na ten mostek to zrobisz mi kilka zdjęć. - i wyciągnęłam mały aparat
- Dobrze. Mogę być fotografem. - więc się zaczęłam ustawiać i czekałam na zdjęcia a ten coś się szeroko uśmiechnął pod nosem - Ale ja chce też te zdjęcia
- Na blogu będą.
- Ano tak. Skopiuje sobie i wydrukuje. - i się wyszczerzył więc zdziwiona na niego spojrzałam - No co? Nie mam żadnego twojego zdjęcia w ramce
- Yhym. - i spuściłam głowę poprawiając bransoletkę bo była ramka z naszym wspólnym zdjęciem, bo te z sypialni wylądowało w koszu
- Ej. - i mnie pogłaskał a ja tylko rzuciłam hmm i oglądałam zdjęcia - Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, idziemy?
- Yhym.
- A gdzie?
- Może przed siebie? - na co pokiwałam głową i odwróciłam na pięcie - Pamiętasz tą małą knajpkę w której się zatrzymaliśmy na drugiej randce? Wtedy co złapała nas burza?
- No tak, jest tam teraz cukiernia.
- Wiem. A szkoda bo była bardzo miła
- No tak, ale teraz wszystko się zmienia.
- Niestety. - na co poprawiłam spódnicę a ten się do mnie uśmiechnął - A...może zrobimy sobie razem... zdjęcie? - zapytał nieśmiało więc sama zapytałam czy to o nas chodzi a ten pokiwał głową
- No dobrze.
- Jeśli nie masz ochoty to zrozumiem.
- Po prostu nie wiem po co.
- Po protu chciałem nasze zdjęcie, ale ok. Nie ważne. Chodźmy.
- Daj spokój. Możemy zrobić.
- Dobrze. - a ja wyciągnęłam dłoń z aparatem, ale miałam za krótka więc zdjęcie zrobił Joselu i wzięłam od niego aparat i schowałam do torby
- To teraz gdzie? - i na niego spojrzałam
- A gdzie masz ochotę? - a ja wzruszyłam ramionami bo nie wiedziałam gdzie i co chce robić - Zaprosiłbym cię na herbatę, ale nie chce żeby to zabrzmiało .. dwuznacznie - i się podrapał po głowie
- Czuję się tam obco.
- No tak...
- Dlatego wolę neutralne miejsca.
- Chodź. - i złapał mnie za dłoń więc ruszyłam za nim
Splótł swoje palce z moimi i tak
spacerowaliśmy po mieście i parku. Ale jednak w pewnym momencie
czułam, że mnie już bolą stopy od tego chodzenia a miałam buty
na obcasach więc powiedziałam to mu.
- Dobrze.
- To czekaj zadzwonię po taksówkę.
Więc wykręciłam numer i na szczęście
była jakaś wolna więc ją zamówiłam i czekaliśmy na taksówkę.
A kiedy zajechała to wsiadłam do niej i byłam ciekawa czy Joselu
też jedzie. Ale jednak się oparł o drzwi.
- To do zobaczenia.
- Pa.
- Zadzwonię z małą.
- Ok. - a on dał mi buziaka w policzek
Podałam adres kierowcy, ale Joselu
podał mu pieniądze i zamknął drzwi więc nie wiedziałam co się
dzieje. Ale jeszcze mi pomachałam, a kierowca ruszył pod wskazany
wcześniej przeze mnie adres więc nie miałam możliwości
porozmawiania z nim. Więc jechałam do domu i wysiadłam od razu
witając się z mamą. Teraz musiałam jechać z mamą i w sumie nie
mogłam się doczekać bo moja kuzynka była w ciąży i miała na
dniach rodzić.
środa, 17 kwietnia 2013
10
No to mamy Paryż...
&&&
&&&
Wstałam o dziwo jakaś dziwna. Nie
chciało mi się wstać tylko bym dalej spała, a tu trzeba było
wstać i iść na zakupy z moją przyjaciółką. Dlatego nawet nie
stroiłam się, a ubrałam na siebie zwykłą sukienkę i do tego
sandałki, które były najwygodniejszymi butami na świecie jak dla
mnie. Spakowałam swoją torbę i założyłam ogromne muchy na oczy
i w drogę. Listę w torebce miałam więc się zaczęło, ale nie
wiedziałam jak ja się z tym wszystkim zabiorę, ale jednak od czego
są taksówki. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu, ale w sumie tylko w
tych w których na pewno coś byśmy kupiły. Właśnie stałam nad
koronkowymi spodenkami kiedy Adriana do mnie podeszła i powiedziała.
- Kurde ... pół roku sama na zakupy będę musiała chodzić.
- Ja też.
- No ale odbijemy to sobie w Paryżu. - i od razu widziałam ten cwaniacki uśmiech
- Dokładnie. Będę oszczędzać aby się obkupić
- Ja też choć to trudne
- Dasz radę. Byłam na spacerze z Joselu.
- Oł i co?
- Sama nie wiem. To nie było to co na początku naszej znajomości. Ale... mogłabyś go czasem skontrolować?
- Jasne. - więc jej podziękowałam z uśmiechem - Chociaż wierze że będzie ok
- Chciałabym.
- Odpoczniesz... przemyślisz. - na co się uśmiechnęłam - Bo go kochasz prawda? - a ja pokiwałam głową - Na pewno podejmiesz dobrą decyzje
- Zobaczymy po pół roku. Ale będę za wami tęsknić - i zrobiłam smutną minkę
- My za tobą też.
- Ale będziesz na lotnisku?
- Oczywiście.
- Kochana. - i ją przytuliłam
- Wiem.
Nim się obejrzałam to już miałam
walizki oddane i zostało mi czekać do odprawy. Dlatego stałam tak
z rodzicami i Adrianą i nie chciałam iść. Chciałabym zostać
tutaj, w Madrycie. Ale jednak wzywali do odprawy więc pożegnałam
się z rodzicami i poszłam na odprawę i stałam sobie w kolejce
wyciągając telefon aby wyłączyć. I wtedy usłyszałam swoje imię
więc się odwróciłam i zobaczyłam Joselu.
- Hej. - więc sama rzuciłam to samo i przepuściłam chłopaka przed siebie - Chciałem... cię jeszcze zobaczyć - i przepuściłam jeszcze jedną osobę i przyszłam bliżej niego - Czekałem, aż się pożegnasz ze wszystkimi.
- Nie spodziewałam się tu ciebie.
- W sumie nie miałem tu przyjechać, ale podjąłem decyzję z ostatniej chwili
- Rozumiem.
- Ale mam coś dla ciebie.
- Dla mnie? - a on pokiwał głową i złapał za moją dłoń zapinając mi na niej bransoletkę skromną - Ładna.
- Żebyś wiedziała, ze jest na świecie taki debil, który cię kocha - i dał mi buziaka w policzek i uciekł
Musiałam już iść więc weszłam do
samolotu i usiadłam na swoim miejscu. Spojrzałam na bransoletkę i
ją pogłaskałam. Zawsze wiedział co mi się podoba. Ale teraz
musiałam zająć się pracą i na jakiś czas o nim zapomnieć,
wyciszyć się i wszystko na nowo, na spokojnie przemyśleć.
Oczywiście po dojechaniu do swojego mieszkania zrobiłam zdjęcia i
dodałam na bloga. I tak o to dodawałyśmy notki i jakoś udawało
mi się zdobywać zdjęcia bo się zaprzyjaźniłam z ludźmi z pracy
a najbardziej z fotografem. Ale święta spędziłam z rodzicami i o
dziwo Paryż im się bardzo podobał z czego byłam zadowolona. A ten
czas był dla mnie najlepszy. I teraz tylko do przyjazdu Adriany.
***
Siedziałem w domu i przeglądałem
internet i jak zawsze odwiedziłem bloga dziewczyn, którego czytałem
codziennie w oczekiwaniu na nowe wpisy a najbardziej na zdjęcia Mar.
Właśnie wrzuciła jakieś i serce mi zapikało. Była śliczna i ja
głupi tego nie zauważałem. Na dodatek dodała zdjęcie z basenu a
na dole był artykuł mówiący o zbliżeniach intymnych i był
podpis, że pomagała Mar właśnie więc w pamięci pokazały mi się
nasze łóżkowe zabawy i byłem ciekaw, czy myślała też o nas.
Usłyszałem pukanie do drzwi więc poszedłem otworzyć i widziałem
Adrianę.
- Ok... bierzesz zadek i do roboty - i weszła do mieszkania i się rozkładała w salonie
- Co tu robisz?
- Musisz się nagrać.
- Ja?
- Aj ja wiem, że wy faceci zapominacie o urodzinach swoich partnerek. Ale wpadłam na pomysł co zrobić. Chciałam nagrać życzenia urodzinowe i jej to wysłać. Oczywiście ja z Ramiro będziemy na blogu, ale ty raczej byś nie chciał prawda? Więc nagrasz się na osobnej taśmie i już
- Aha, dobrze. - na co rozkładała swojego laptopa i widziałem na jej tapecie zdjęcie dziewczyn - Ale co mam mówić - i podrapałem się po głowie
- A co robiłeś na jej urodziny?
- Myślałem o prezencie.
- Każdy myślał, ale nie zawieziesz jej
- No ja wiem, wiem.
- Więc proszę możesz się jej nagrać a ja zrobię ci coś dobrego do zjedzenia co?
- Yhym.
Więc ona poszła do kuchni i miałem
nadzieję, że coś wymyśli z tego co mam w lodówce bo dużo tego
nie było. Ale nagrałem się i zastopowałem i miałem nadzieję, że
będzie to dobrze wszystko. Bo nie chciałbym zepsuć niespodzianki
Adrianie, która przyszła z pysznym obiadem dla mnie i miała
zadowoloną minę. I o dziwo zostawiła nie i długo nie siedziała
czym mnie zdziwiła.
***
Dzisiaj były moje urodziny i od rana
słali mi życzenia więc grzecznie dziękowałam, ale to co
spotkałam na blogu jak i na e-mailu to aż się wzruszyłam i to
nic, że siedziałam w kafejce. Najpierw życzenia złożyła mi
Adriana z Ramiro na blogu poprzez filmik, a później dostałam na
e-mail od Joselu. Wsłuchiwałam się w głos Joselu i uśmiechałam
jak głupia z tego co do mnie mówił:
Hola :) Heh ... dobrze wiesz, że nigdy
nie potrafiłem składać życze. A krótkie "Wszystkiego
Najlepszego" to banalne i nic nie wnoszące. Ale teraz jest
ważny dzień, czyli twoje urodziny. Co roku marudziłaś, że jesteś
o rok starsza i takie tam. A ja co roku się śmiałem mówiąc, że
co z tego, skoro dostaje się dużo prezentów. Nazywałaś mnie
wtedy dużym dzieckiem. Ale potem i tak dzieliłaś się ze mną
słodkościami, które dostawałaś :D Chciałbym ci przysłać twoją
ulubioną czekoladę, ale poczeka ona aż wrócisz. Na razie
przesyłam szczere życzenia. Więc ... ekhem. Życzę ci, żebyś
miała same sukcesy w pracy, chociaż i tak jesteś bardzo zdolna i
się już na tobie poznali. Nie ma lepszej dziennikarki na świecie
od ciebie. Zawsze się życzy zdrowia, więc tego również. Twój
nosek jest śliczny, kiedy jest zaczerwieniony, ale nie chce żebyś
się męczyła z katarem. Życzyłbym również pieniędzy, tylko że
nie są ważne w życiu. Miłości ... heh. Może tak. Chciałbym
abyś była szczęśliwa. To jest dla mnie najważniejsze. Żebyś
podjęła odpowiednią decyzje co do partnera życiowego. Zasługujesz
na wszystko co najlepsze. Dołączam buziaki... w twoje delikatnie
policzki. No niech będzie na koniec ... Wszystkiego Najlepszego :)
<papa>
Ja też chciałabym być szczęśliwa i
to prawda, Joselu jest małym chłopczykiem a raczej dużym bo jest
wysoki i to bardzo ale kochał moje słodycze i zawsze urządzaliśmy
sobie słodką kolację przy świecach. Bo tych słodkości było
dużo. Wyciągnęłam telefon i napisałam mu wiadomość "Zrób
sobie ciepłą czekoladę i zjedź moją czekoladę. Ja sama siedzę
pod tym samym dachem przy świecach i wspominam jak to było w moje
urodziny. O naszych słodkich kolacjach przy świecach"
"Wstyd się przyznać, ale już
się do niej dorwałem <skromny> Czyli tradycji stało się
zadość :D"
"No to smacznego"
"Obiecuje że odkupie :)"
"Nie musisz:D Będę tylko gruba"
"Nie prawda"
"Prawda, prawda. Nawet nie zdajesz
sobie sprawy ile zjadłam bagietek, wypiłam słodkich kaw i zjadłam
czekoladki"
"Chcesz żebym był zazdrosny?
Dobrze wiesz że potrafię duże zjeść;P"
"No tak... ale ty to spalisz. A
ja?"
"Spalisz nerwami. Już ja cie
znam"
"No tak... ale za bardzo mi się
tu podoba i jak na razie jest lajcik. Ostatnio byłam na sesji
zdjęciowej i było bardzo śmiesznie"
"To się cieszę :)"
"Ja bardziej"
"To to ja wiem:)" więc
wysłałam mu tylko buźkę. "A tak poważnie ... dobrze
wypadłem?"
"Tak bardzo fajne życzenia"
"Stresowałem się <skromny>"
"Wszystko dobrze wyszło"
"Kamień z serca:D"
Więcej mu nie odpisałam a wróciłam
do domu i zakopałam się z jedną babeczką z świeczką pod kołdrę
i sama sobie złożyłam życzenia. Nie przywykłam do samotnych
urodzin, ale przynajmniej przyjaciele stanęli na wysokości zadania
i złożyli mi życzenia tak samo jak czytelnicy bloga.
sobota, 13 kwietnia 2013
9
Szybko dodaje rozdział i uciekam dalej robić wiosenne porządki z wysokości drabiny. Może tam nie będę mieć durnych pomysłów, choć to różnie bywa, zwłaszcza, ze ja mam je rano, przed południem, popołudniu, przed wieczorem, wieczorem i w nocy!:D Więc poszukuje kogoś kto by to jakoś ogarnął :D
&&&
&&&
Byłam dzisiaj w pracy ostatni dzień i
trochę było mi smutno, ale zacisnęłam zęby i dosiedziałam do
końca. Teraz czekała mnie nowa przygoda i chciałam ją wykorzystać
w stu procentach. Również obmyśliłam wszystko z Adrianą. Ona
będzie opowiadać co się dzieje w Madrycie a ja w Paryżu. W końcu
nie tylko my jako najlepsze przyjaciółki się rozchodziłyśmy.
Dlatego wszystko już było uzgodnione. Tyle tylko, że miałam się
dzisiaj spotkać na spacerze z Joselu, dlatego wyszykowałam się i
pojechałam na umówione spotkanie. Akurat już czekał więc
podeszłam do niego na co się ze mną przywitał.
- Cieszę się ze jesteś - i dał mi buziaka w policzek
- Obiecałam w końcu.
- Więc chodźmy. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i czytałam z uśmiechem wiadomość od Adriany i jej odpisywałam i schowałam telefon do torebki - Jak zareagowała reszta?
- Mama już pierze moje rzeczy i sprawdza listę co mam wziąć i kupić. Ale w sumie przyjadą do mnie na święta. A Adriana myślę, że zaczęło jej odbijać.
- Dlaczego?
- Wpadła na pomysł, ona będzie opisywać co się dzieje u niej tu w Madrycie a ja to co w Paryżu.
- Ooo.
- No mamy wrzucać różne zdjęcia.
- Rozumiem.
- Tylko, ze ona ma ułatwione zadanie bo ma Ramiro który jej zrobi zdjęcia. Ja tak nie mam więc będę musiała jakoś sobie radzić.
- Oj ... może poznasz jakąś koleżankę w redakcji
- Może tylko najpierw muszę kupić sobie aparat.
- Na aparatach to się nie znam
- Ja właśnie też, ale umówiłam się z fotografem z pracy
- Na pewno ci pomoże. - uśmiechnął się co odwzajemniłam - Ale może masz ochotę na ciacho?
- O nie. Poziom słodkości na dzisiaj wyczerpałam
- A nie widać.
- Ciacho pożegnalne. - a ten na mnie spojrzał zdziwiony - Miałam ciacho pożegnalne w pracy
- Aaa. No to może kawa... albo woda z cytryną?
- Dobrze.
Ruszyliśmy obok siebie w stronę
knajpki, która znajdowała się w sumie nie daleko i na szczęście
nie była zawalona ludźmi, a wręcz przeciwnie było ich mało więc
w spokoju zajęliśmy miejsce przy stoliku w kącie. Joselu zamówił
nam kawkę i wrócił do stolika, gdzie za chwilę przyniosła
zamówienie kelnerka i dorwałam się do kawy i tego właśnie mi
było trzeba. Joselu pokazał mi z uśmiechem, że mam piankę na
ustach więc się oblizałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Ale jak tata zareagował? Bo o nim nie wspomniałaś.
- Heh... nie był zadowolony. Myślał, że to przez ciebie i musiałam go przekonywać z mamą, że to nie dlatego. Aż w końcu mu pokazałam list i dostałam oczywiście listę co mogę a czego nie. I że mam zawsze mu przedstawić kolejnego kandydata na mojego męża, chociaż nie francuza.
- Oj widział list?
- Co? A nie, nie. List z pracy.
- Aaa... no tak. Mnie raczej nie chce widzieć na oczy
- Też taki będziesz jak twoja ukochana córeczka wróci do domu z złamanym sercem.
- No ja wiem, wiem i go na prawdę rozumiem.
- No właśnie.
- Strasznie mi wstyd. - i spuścił głowę
- Ale nie mówmy o tym.
- Dobrze.
- Nie chce w ostatni tydzień na nowo wszystko sobie przypominać.
- Jasne. Więc pewnie rodzice zawiozą cie na lotnisko? - a ja pokiwałam głową - To fajnie. Ale ... zadzwonisz jak dolecisz co?
- Do ciebie?
- Noo ... jeśli chcesz oczywiście. Po prostu chciałbym wiedzieć co i jak.
- No dobrze.
- Oczywiście nie narzucam się...
- Zadzwonię.
- Czyli przez te pół roku nie przyjedziesz do domu?
- Raczej nie. Na święta przyjadą moi rodzice, Adriana też się zapowiedziała na weekend więc dopiero w wakacje przylecę.
- Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
- Rozumiem.
- Nie martw się nie będę cię kontrolować z niezapowiedzianymi wizytami
- Myślisz, że byłbym niezadowolony?
- Myślę, że tak
- To się mylisz - na co się uśmiechnęłam do kubka - Możesz robić nalot nawet w środku nocy.- i się zaśmiał
- O dziękuje ja ci bardzo. Śpisz jakby ktoś ci dosypał środki na sen.
- Tak, a ty lubisz mnie budzić, zwalając z łóżka - wystawił mi język
- Jedyny sposób, dlatego nie stoi z twojej strony stolik.
- Oj raz się walnąłem pamiętasz? Miałem guza.
- Bo się rzucałeś po łóżku i leżałeś na mojej stronie.
- Ale potem sama mi przykładałaś lód i głaskałaś po główce - i znowu mi wystawił język
- Zawsze pomagam
- To było miłe.
- Mieliśmy czasem takie odpały.
- No tak. Wesoło było. - na co pokiwałam głową a ten westchnął i wtedy zaburczało mi w brzuchu - Oj. Trzeba zamówić coś do jedzenia proszę pani
- Daj spokój nie trzeba.
- Trzeba, trzeba bo inaczej sam cię na karmie uparciuchu - i pokiwał mi palcem z uśmiechem podając menu
Więc wyszukałam czegoś odpowiedniego
i w końcu wybrałam paelle z kurczakiem i pieczone ziemniaki na
ostro. Do tego jeszcze wino i byłam zadowolona bo mogłam napełnić
swój brzuszek. Joselu sam jadł swoje ukochane mięso więc na jakiś
czas siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu zjadłam paelle i zajęłam
się ziemniaczkami
- Smakuje? - więc pokiwałam głową - To dobrze. - i znowu odezwał się mój telefon więc zaczęłam odpisywać Adrianie - Z kim tak randkujesz?
- Z najseksowniejszą kobietą świata
- Sama ze sobą? To tak można? - i się zastanawiał a ja przewróciłam oczami
- Z Adrianą.
- A to nie wiem ... Ramiro powinien ci odpowiedzieć
- Ja to wiem.
- Cwaniary.
- Kochamy się od dziecka.
- To wiem. - uśmiechnął się co odwzajemniłam a ten odstawił talerz
- Ale ja się będę chyba zbierać.
- Już?
- No taak? - i spojrzałam na zegarek
- Straciłem poczucie czasu. Ale odprowadzę cię.
- Dobrze. - i wyciągnęłam pieniądze za swoje danie
- Ej. Ja płacę. - i odsunął moje pieniądze na co wstałam ze swojego miejsca wkładając pieniądze i tak do rachunku i powiedziałam
- Nie jesteśmy razem więc nie ma takiej potrzeby.
- Ach uparciuch
Wyszliśmy z knajpki i spacerem
poszliśmy w stronę mojego domu. A raczej domu moich rodziców.
Przez pół drogi nie rozmawialiśmy a szliśmy tylko w ciszy, aż w
końcu doszliśmy pod bramę. Więc przystanęłam wyciągając
klucz.
- Więc dziękuje za miłe popołudnie
- Nie ma za co. - powiedziałam
- Jest - i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam - Jakbyśmy się nie widzieli, to życzę udanej podróży do Paryża
- Dziękuje. A ja życzę udanego sezonu
- Dobrej nocy.
- Jakoś są dobre.
- To dobrze. - na co pokiwałam głową - No ale uciekaj bo mnie jeszcze przegonią
- Nie ma rodziców.
- Aha.
- Ale masz rację. Nie będę w końcu stała jak jakaś nastolatka pod domem z chłopakiem.
- Nie wyganiam cię.
- Tak, ale nie jestem nastolatką.
- Wyglądasz na ... hmm ... osiemnaście lat?
- Ale tylu nie mam.
- A na ile się czujesz?
- Na samotną trzydziestkę.
- Nie prawda. - a ja pokiwałam głową - To przestań tak myśleć.
- Przestanę, w Paryżu.
- Mam nadzieję.
- W takim razie. Do zobaczenia za pół roku
- Tak. - westchnął - Zadzwoń jeśli będziesz miała czas. - więc pokiwałam głową
Joselu schował dłonie do kieszeni a
ja poszłam do siebie do domu. Nie odwracałam się nawet tylko
weszłam do domu i od razu zamknęłam drzwi i poszłam na górę się
spakować. W końcu teraz musiałam skupić się na tym. A jutro
szaleństwo na zakupach z Adrianą.
środa, 10 kwietnia 2013
8
Dzisiaj znowu Joselu błaga i już jakieś rozjaśnienie szablonu :D i wkrótce przenosimy się!:D
&&&
Dni mijały a Joselu się nie odzywał więc w sumie ja też odpuściłam. Ale dzisiaj była impreza naszych przyjaciół i od razu mi Adriana powiedziała, że będzie w domu i raczej skromna bo mają małe problemy finansowe. Nawet się cieszyłam, że będzie skromna kolacja bo nie miałam w tym momencie ochoty i sił na jakieś zabawy. Dlatego po pracy wróciłam do domu i wzięłam długą kąpiel. Musiałam teraz wszystko sobie przeanalizować i co najważniejsze się wyciszyć. Ubrałam na siebie spódnicę i do tego białą koszulę. Jeszcze balerinki i dodatki. Spakowałam swoją torbę i wzięłam prezent do ręki i byłam gotowa na zabawę. Pojechałam taksówką bo wiadomo, ze będę pić alkohol. Wysiadłam pod blokiem moich przyjaciół i zadowolona poszłam na górę gdzie już w drzwiach czekała na mnie Adriana. Przywitałam się z nią i dałam im prezent i o dziwo byli zadowoleni z czego ja sama się cieszyłam. Usiadłam na swoim miejscu przy stole i czekałam na resztę, aż przyszła jej siostra z mężem i jeszcze jeden najlepszy przyjaciel Ramiro z dziewczyną. A na samym końcu zjawił się Joselu, który o dziwo miał miejsce obok mnie. Ale nic nie powiedziałam, w sumie mało co brałam udział w rozmowach bo skupiłam się na jedzeniu. Ale kiedy trzeba było to oczywiście mówiłam co myślę i broniłam swojego zdania jak zawsze. W końcu już taka byłam, wygadana. Ale towarzystwo się w sumie zaczęło zbierać i zostaliśmy w czwórkę i piłam sobie winko.
&&&
Dni mijały a Joselu się nie odzywał więc w sumie ja też odpuściłam. Ale dzisiaj była impreza naszych przyjaciół i od razu mi Adriana powiedziała, że będzie w domu i raczej skromna bo mają małe problemy finansowe. Nawet się cieszyłam, że będzie skromna kolacja bo nie miałam w tym momencie ochoty i sił na jakieś zabawy. Dlatego po pracy wróciłam do domu i wzięłam długą kąpiel. Musiałam teraz wszystko sobie przeanalizować i co najważniejsze się wyciszyć. Ubrałam na siebie spódnicę i do tego białą koszulę. Jeszcze balerinki i dodatki. Spakowałam swoją torbę i wzięłam prezent do ręki i byłam gotowa na zabawę. Pojechałam taksówką bo wiadomo, ze będę pić alkohol. Wysiadłam pod blokiem moich przyjaciół i zadowolona poszłam na górę gdzie już w drzwiach czekała na mnie Adriana. Przywitałam się z nią i dałam im prezent i o dziwo byli zadowoleni z czego ja sama się cieszyłam. Usiadłam na swoim miejscu przy stole i czekałam na resztę, aż przyszła jej siostra z mężem i jeszcze jeden najlepszy przyjaciel Ramiro z dziewczyną. A na samym końcu zjawił się Joselu, który o dziwo miał miejsce obok mnie. Ale nic nie powiedziałam, w sumie mało co brałam udział w rozmowach bo skupiłam się na jedzeniu. Ale kiedy trzeba było to oczywiście mówiłam co myślę i broniłam swojego zdania jak zawsze. W końcu już taka byłam, wygadana. Ale towarzystwo się w sumie zaczęło zbierać i zostaliśmy w czwórkę i piłam sobie winko.
- Ale bardzo pyszna ta sałatka. - zauważył Ramiro jedząc
- Cieszę się, że ci smakuje. - uśmiechnęła się - A wam?
- Również. - odpowiedział Joselu a ja się do niej uśmiechnęłam
- Mar pomożesz mi w kuchni?
- Jasne. - i od razu wstałam ze swojego miejsca i poszłam za nią do kuchni
- Dobrze się czujesz?
- Tak, dlaczego pytasz?
- A jakoś tak - na co się do niej uśmiechnęłam - To dobrze
- No, ale ja się będę zbierać bo na pewno chcesz pobyć sam na sam z Ramiro
- Nie musisz. Przecież mamy dużo czasu
- Ja tam już wiem co mu w głowie świta
- Ja jestem grzeczna.
- No tak, tak. Ale i tak się powinnam zbierać.
- Szkoda.
- Obiecuje, że będziesz mnie miała cały dzień - uśmiechnęłam się
- Mam nadzieję. - na co dałam jej buziaka w policzek i wyszłam do salonu gdzie wzięłam swoją torebkę
- Uciekam pa - i dałam buziaka Ramiro a ten podał mi kopertę
Zdziwiona wyszłam z mieszkania moim
przyjaciół i poszłam do parku gdzie usiadłam na ławce i
otworzyłam kopertę. Byłam ciekawa co on takiego mi dał.
Rozwinęłam kartkę i zaczęłam czytać
Mar.
Pamiętasz jak kiedyś, pytałaś,
za co cię kocham, a ja odpowiadałem bo tak i udawałaś, że ci
wystarcza? A odpowiadałem tak tylko, dlatego, że nie da się tego
obrać jednym słowem, zdaniem. Za co? Źle ujęłaś to pytanie, bo
nie kocha się za coś, a mimo wszystko. Ale skoro chciałaś ...
"kocham cię za wiele rzeczy i mimo wszystko."
Za twoje dobre i radosne spojrzenie,
za miękkość twych ust i ich słodki smak. Za to, ze akceptujesz
mnie takim, jaki jestem i przymykasz oczy na moje wady. Kocham cię
za odrobinę szaleństwa jaką posiadasz i spontaniczność. Za to,
że ufnie wtulasz się w moje ramiona szukając w nich pocieszenia i
bezpieczeństwa. Czuje się wtedy jak rycerz, który broni swoją
księżniczkę przed złem tego świata. Kocham cię z twoją
upartością, chwilowe uniesienia, bo wiem, że bez nich nie byłabyś
moją Mar.
Wiem jednak, że to mało dla
ciebie, jednak w naszym związku, to zawsze ty byłaś tą
mądrzejszą. Ja nie potrafiłem się skupić, bujałem w obłokach z
których mnie ściągałaś. Nie potrafiłem nazywać rzeczy po
imieniu. Ale zmieniłem się. Może to dziwne dla ciebie, ale
zrozumiałem teraz wszystko. A dlaczego to piszę? Nie wiem, czy
powiedziałbym ci to wszystko osobiście. Wstydzę się spojrzeć ci
w twarz po tym wszystkim.
Joselu.
Wytarłam łzy spływające mi po
policzkach i przeczytałam jeszcze raz list. Nigdy mi nie mówił za
co mnie kocha i nawet nie wymagałam tego od niego. Ruszyłam jednak
do domu i myślałam co ja mam teraz zrobić? Wszystko mi się
zawaliło. Ale weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Od razu
dopadła do mnie mama i się zapytała co się stało. No tak...
przyszłam cała zapłakana ale bez słowa jej podałam list. Więc
zaczęła czytać a ja stałam jak sierota.
- No nie powiem... zaskakuje mnie ten chłopak. - a ja przyznałam, że mnie też - I co teraz?
- Nie wiem.
- Aj Mar. - i mnie przytuliła
Ale jedynie się wyswobodziłam z jej
objęć i poszłam na górę do swojego pokoju. Musiałam pobyć sama
i dlatego położyłam się na łóżku i wtuliłam w mojego misia i
myślałam o wszystkim. Aż w końcu musiałam zejść na dół bo
chciałam się czegoś napić i wtedy zobaczyłam Joselu w drzwiach,
który przywitał się z moim tatą.
- Czy taki dobry to nie wiem.
- Ja wiem, że pan najchętniej by mnie wywalił za drzwi, ale przyszedłem przeprosić.
- Kogo? Moją córkę?
- Pana córkę i państwa też.
- Mnie nie musisz. Jesteś dla mnie śmieciem i aż szkoda mi paprać dłonie.
- Wiem o tym.
- Piłkarzyna zasrana.
- Heh ... no nic. Chciałem jedynie państwa przeprosić, ale skoro nie jestem mile widziany to lepiej pójdę.
- Tato odpuść chociaż dwie godziny. - powiedziałam schodząc ze schodów a on na mnie spojrzał
- Ale...
- Proszę cię.
- No dobrze, ale do środka ma nie wchodzić. - więc sama wyszłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi od domu a ten westchnął więc poszłam na huśtawkę w ogrodzie
- Chciałem jedynie przeprosić.
- Ten list był ładny.
- Dziękuje.
- Nie spodziewałam się
- Miałem ci wszystko powiedzieć.
- Ale? - i spojrzałam na niego
- Ale postanowiłem napisać, żeby nic mi nie umknęło - a ja poklepałam miejsce obok mnie i zaraz usiadł
- Dlaczego uciekłeś?
- Wolałem niczego nie zepsuć
- Zepsuć?
- No palnąłbym coś
- Jak zawsze. - i się cicho zaśmiałam
- No tak.
- Dlaczego chciałeś przeprosić moich rodziców?
- Bo wiem, że mnie nienawidzą. Chciałem pokazać klasę i chociaż przeprosić
- Tylko tato cię nie lubi
- Nie lubi to mało powiedziane
- Ty też taki jesteś jak ktoś obraża twoją chrześnicę
- No tak...
- Ale to miłe. Wiem, że nie jest łatwo zrobić taki krok.
- Było trudno - i patrzył przed siebie więc położyłam swoją dłoń na jego - A propo małej... tęskni za tobą.
- Ja też i za jej "cesc ciocia das lodzia?" - na co się zaśmiał pod nosem
- Ja ją tego nauczyłem.
- Domyśliłam się. - na co się do mnie uśmiechnął - Nie jest mi łatwo... jedna połowa mnie krzyczy, abym ci wybaczyła druga przypomina co zrobiłeś. Chciałabym zobaczyć to jak się zmieniłeś, chociaż już i tak trochę pokazałeś, napisałeś list. I chwil uniesień?
- Jak krzyczysz - i widziałam rumieńce na jego policzkach na co się zaczęłam śmiać - No co?
- Lubisz jak na ciebie krzyczę?
- To seksowne. - więc zdziwiona na niego spojrzałam - Jak krzyczysz, marszczysz nosek
- Podnieca cię to jak krzyczę, że cię nienawidzę?
- No wtedy nie...
- A... jeszcze działam na ciebie w taki sposób? - szepnęłam i patrzyłam na swoje stopy a on powiedział, że tak ale jakoś nie wierzyłam więc tylko rzuciłam – Yhym
- Także...
- Lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi - szepnęłam
- Rozumiem.
- Wyjeżdżam na pół roku i chyba tak będzie najlepiej.
- Dokąd?
- Paryż. Właśnie siedzisz z stażystką francuskiego wydania Vogue. Wysyłają jedną osobę rocznie.
- Gratulację. - uśmiechnął się na co podziękowałam ze spuszczoną głową - Dasz sobie radę.
- To nie o to chodzi. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.
- Ale i tak dasz radę.
- Dlatego trudniej jest mi podjąć jakąkolwiek decyzje, która dotyczy ciebie.
- Wiesz że zaakceptuje wszystko
- Wiem, dlatego nie chce wywierać na tobie presji i trzymać jakby w klatce. Zresztą jednym listem, piosenką nie zdziałasz cudów. Poruszyło to moje serce owszem, ale dalej się boję. Jesteś w końcu cholernie atrakcyjnym mężczyzną.
- Wiem że nic nie zdziałam. - szepnął
- Kocham cię i nie mogę temu zaprzeczyć, ale nie chce ponownie przechodzić tego samego po powrocie
- Ale ja nigdy już czegoś takiego nie zrobię. Wiem, że nie wierzysz mi ... ale to prawda.
- Skąd mam mieć pewność?
- Nikt nie potrafi pokazać pewności.
- I to jest najgorsze. - schowałam twarz w dłoniach i czułam łzy w oczach
- Jedynie jest zaufanie, ale wiem że to trudne
- Bardzo. Pół roku to za długo...
- I boisz się że mogę to powtórzyć? - a ja pokiwałam głową od razu ją spuszczając - To może zrób mi próbę?
- Próbę?
- Możesz dać sobie czas, wyjechać, a ja pokaże ci, że już nigdy cię nie zdradzę. Przez te pół roku będę siedzieć grzecznie i czekać na ciebie
- A jak to sprawdzę?
- Wy kobiety macie swoje sposoby - a ja analizowałam wszystko w głowie i jednak się zgodziłam na co się do mnie uśmiechnął
- Jak się zmieniłeś?
- Teraz skupiam się na piłce. Nie łażę po imprezach, wole wypić piwo w mieszkaniu, z kolegami. Nie żyje z dnia na dzień, myślę o przyszłości.
- I dobrze ostatnio grałeś.
- Oglądałaś?
- Tak. Jak zawsze.
- To miłe. - uśmiechnął się
- Chociaż jak zawsze nie wiedziałam co się dzieje, ale widziałam że dobrze grałeś.
- Dziękuje za uznanie - uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam - A kiedy wyjeżdżasz?
- Za trzy tygodnie.
- Niby jeszcze czas, ale szybko.
- Wiem, a muszę to jeszcze powiedzieć rodzicom i Adrianie. Nie wiem jak sobie poradzę bez kawki z nią.
- Możecie plotkować przez telefon
- To nie to samo. Przez telefon nie widzę jak macha śmiesznie dłonią kiedy mówi jak to Ramiro ją zaczął gilgotać w łazience jak robi makijaż - a ten się zaczął śmiać - Ale i tak jej się to podoba. Zawsze jej tego zazdrościłam.
- Chciałaś żebym cię gilgotał?
- Nigdy nie robiliśmy takich rzeczy razem. Jedliśmy czasem tylko kolację
- No tak...
- No ale nic.
- Zawsze można naprawić, ale jak mówię, uszanuje każdą twoją decyzję
- Nie lubisz tego misiu.
- Czego?
- Tego co robią inne pary, zawsze uważałeś że to dla mięczaków
- Wiesz czemu? Bo byłem głupim dzieciakiem. A teraz nawet bardzo o tym marzę - więc zdziwiona na niego spojrzałam - O tym, żeby robić to co inne pary. A nie tylko udawać twardziela
- Już taki jesteś. I się do tego przyzwyczaiłam.
- No dobrze. Ale ja powinienem się zbierać, bo kumpel ma wpaść. A ty idź powiedz rodzicom o wyjeździe
- Heh to nie jest łatwe i chyba zostanę tutaj.
- Musisz im powiedzieć.
- I powiem, ale muszę to dokładnie rozplanować.
- Dobrze.
- Ale uciekaj, kolega nie będzie czekać wieczność.
- A! No tak Jorge mnie zabije. Ale...spotkamy się?
- Dobrze.
- Zadzwonię. - i dał mi buziaka w policzek więc pokiwałam głową, że rozumiem - Pa. - i z uśmiechem ruszył
Ja zostałam na huśtawce i zaczęłam
się huśtać myśląc o wszystkim, aż w końcu wzięłam do ręki
swój telefon i wykręciłam numer do jednej osoby, której teraz
potrzebowałam.
- Słucham?
- Co jeśli popełniam błąd?
- Jaki błąd?
- Rozmawiałam z Joselu. O szansie i tych sprawach. I mu ją dałam.
- I dobrze.
- Muszę wyjechać na pół roku
- Słucham?
- Wysyłają mnie na staż do Paryża.
- To wielka szansa
- Wiem, ale co jeśli wrócę a on znowu będzie z inną?
- Mar on się na prawdę stara i wątpię
- Staram się mu wierzyć.
- To najważniejsze
- Czemu to moje życie musi być tak pokręcone?
- Każde życie jest pokręcone wierz mi.
- Ale moje to już w szczególności.
- Będzie dobrze.
- Dziękuje.
- Ale co z kawą?
- Dalej aktualna
- My też damy radę.
- Dlatego musisz założyć wygodne buty i idziemy na zakupy. Muszę w końcu zrobić się na bóstwo.
- Tak jest!
Wyłączyłam się i poszłam do domu
gdzie czekała mnie rozmowa z rodzicami więc usiadłam z nimi w
salonie i zaczęłam mówić co i jak. Na razie jednak przemilczałam
wszystko co dotyczy Joselu. Wolałam jednak nie narażać się tacie.
Ale poszłam do siebie do pokoju i usiadłam na podłodze bo w końcu
musiałam zacząć robić selekcje ubrań, które miałam ze sobą
wziąć.
sobota, 6 kwietnia 2013
7
Haha jestem leniwa wiem, ale dopiero teraz zauważyłam, że wrzuciłam tu tylko 10 rozdziałów a nie wszystkie. No ale nic...dzisiaj mamy rozdział 7. Nie wiem co dalej pisać bo widzę tylko na jedno oko bo jestem wykończona... od 5:30 na nogach, ale jutro robię sobie wagary ot co!:D A co do rozdziału to był pisany dawno, dawno temu - jakby to powiedzieć...jest to oryginał pierwszego szkicu tego opowiadania.
&&&
Nadszedł sierpień a co za tym idzie wakacje po woli mijały i trzeba było się szykować na jesień. A później na zimę, której strasznie nie lubię. Ale wraz z Adrianą dostałyśmy propozycje co do naszego bloga, aby pokazać zestawy, które by pasowały na dwie okazję w ciągu jednego dnia. Takie do pracy, a także na jakąś kolację z znajomymi. To akurat nie był dla nas żaden problem bo najpierw pomęczyłyśmy się we dwie w pracy, a później poszłyśmy na zdjęcia i kolację. I oczywiście umówiłyśmy na zakupy bo niebawem będzie rocznica moich przyjaciół, a Adriana jak zawsze na ostatni prawie termin zostawia sobie kupienie prezentu i teraz będziemy biegać jak te wariatki w poszukiwaniu tego specjalnego. Ja już sama miałam pomysł, ale musiałam z tym się odezwać do kogoś jeszcze, choć sama opóźniałam ten moment, a mianowicie jakoś nie wiedziałam jak mam zacząć wiadomość do Joselu. Ale siedziałam przy stoliku z kieliszkiem wina w moich bordowych spodniach na kant, białej koszuli i granatowej marynarce.
- No mówisz o czym myślisz.
- Ja? - i na nią spojrzałam
- No tak. Czyżby Raul?
- O nie. Teraz zacznie się tak? Bo już dawno nie komentowałaś nic na temat Mar i chłopaków. - i się zaśmiałam
- Wcale, że nie. Fajny jest i się znowu uśmiechasz.
- Bo dobrze się przy nim czuje.
- Ale? - a ja tylko westchnęłam
- To nie jest to. Nic oprócz dobrze się czucia w jego towarzystwie nie czuje. Ok kilka buziaków, ale nic więcej.
- Czyli odpada. A szkoda, bo na prawdę dobrze razem wyglądacie.
- No tak, ale też nie mogę zrobić mu nadziei i po prostu porzucić, to nie w moim stylu.
- Więc musisz z nim porozmawiać. - a ja od razu rzuciłam, że to zrobiłam - Iii?
- I zostaliśmy przyjaciółmi.
- A co między tobą i Joselu? - a ja zdziwiona na nią spojrzałam - Widziałam was w trójkę jak rozmawialiście.
- Raczej to była krótka wymiana zdań, które nic nie wniosła.
- Rozumiem. No, ale ja się zmywam bo Ramiro jedzie na kilka dni więc trzeba mu pomóc się spakować. - na co się zaśmiałam
- W sumie masz rację, też powinnam w końcu odpocząć w domu.
- Czyli jesteśmy umówione na zakupy?
- Oczywiście.
Pożegnałam się z Adrianą i sama ruszyłam spacerkiem w stronę domu. W sumie chyba powinnam poszukać jakiegoś mieszkania dla siebie bo tak trochę dziwnie mieszkać u rodziców. Ale przywitałam się z mamą i poszłam na górę gdzie rozłożyłam się przy biurku z moim laptopem i korzystając z okazji, że się ładował to poszłam pod prysznic i wróciłam przebrana w piżamkę. Podłączyłam się do wszystkiego co trzeba było i zrobiłam segregację ciuchów do prania, a także przygotowałam strój na jutro i gotowa usiadłam przed laptopem, zmywając swoje oczy od makijażu, aż wyrzuciłam chusteczkę i odczytywałam swoje e-maile, które do mnie przyszły na prywatną pocztę. Oczywiście reklamy, reklamy i jeszcze raz reklamy automatycznie wrzucałam do kosza, ale weszłam na swoje konto na facebooku i uśmiechnęłam się na zdjęcie Marii - siostrzenicy Joselu. Strasznie uwielbiałam tą dziewczynkę, była na prawdę słodka a do tego bardzo mądra. Skomentowałam i od razu weszłam na widoczny ale nie było Joselu, więc sama uciekłam zamknęłam czat i napisałam do niego prywatną wiadomość. Włączyłam jeszcze swojego bloga i czytałam komentarze, aż zobaczyłam, że dostałam wiadomość zwrotną.
- Jasne, nie ma sprawy. Poszukam wszystkie zdjęcia jakie mam ich wspólne z Nowego Jorku, ale można wiedzieć po co ci?
- To na prezent z okazji ich rocznicy. Chce im zrobić taki obraz z róznymi chwilami z ich wspólnego życia.
- Ciekawy, ale czasem nie masz takiego z Adrianą?
- Mam właśnie, zrobiłyśmy sobie takie prezenty na osiemnastkę.
- Czyli dobrze pamiętam :) Ale... chciałbym przeprosić za to co powiedziałem wtedy przy Raulu.
- Nic nie szkodzi. - i zagryzłam dolną wargę bo w tym momencie nie rozumiałam o co mu chodzi
- A co tam w ogóle słychać?
- Pytasz z grzeczności czy cię to na prawdę interesuje?
- Interesuje...
- To dobrze. Jakoś po woli wszystko staram się ogarnąć. A u ciebie?
- Bywało lepiej...
- Coś nie tak w klubie?
- Niestety, nie gramy tak jak wszyscy od nas tego oczekiwali więc posypała się lawina ostrej krytyki.
- No tak, ale na pewno dacie radę. Jak zawsze, a prawdziwi kibice zostaną i tak z wami.
- Mar jak zawsze najlepszy psycholog tak? :)
- Nie moja działka, ale czasem ponoć tak miałam. - i na samo wspomnienie się zaśmiałam
- Miałaś, miałaś i masz do tej pory.
- No tak, ale lepiej pochwal się co dajesz na rocznicę naszym zakochańcom?
- Jeszcze nie wiem, muszę coś wymyślić, ale pomysłu brak.
- Zapytaj Estelle. - i zanim się zorientowałam co napisałam to wysłałam mu
- Zerwaliśmy ze sobą...
- Rozumiem. - bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a z drugiej strony ciekawiło mnie co takiego się stało, że zerwał z modelką, chyba że to jednak ona z nim
- A może byś pomogła mi z prezentem dla nich?
- Ja?
- Tak, znasz ich lepiej ode mnie, zwłaszcza Adrianę.
- No nie wiem...
- Mar... ja wiem, że pewnie czujesz się nie zręcznie, ale to tylko taka koleżeńska pomoc. Proszę.
- Dobrze. - i wtedy do pokoju weszła moja mam więc przymknęłam laptopa ale tylko pożyczyła ode mnie książkę i poszła więc od razu wróciłam do rozmowy z Joselu
- W takim razie może pojutrze?
- Jasne, jeszcze dam ci znać dokładnie o której. A teraz muszę uciekać.
I od razu uciekłam i położyłam sie na łóżku. Bo w sumie nie wiedziałam co mam teraz o tym myśleć, ale jednak pod nadmiarem emocji i ogólnego zmęczenia zasnęłam dosyć szybko. Oczywiście zakupy z Adrianą wcale do najłatwiejszych nie należały, a wręcz przeciwnie. Miałam pomóc Joselu w prezencie, ale to co wyczyniała Adriana to już przesada. Dobrze, że ja nie miałam takiego problemu jeśli chodzi o naszą rocznicę. Kiedy jednak prezent był zamówiony i miał zostać przesłany w dniu rocznicy do mieszkania Adriany to dopiero wtedy się z nią pożegnałam i pobiegłam na kolejne spotkanie,aż późnym wieczorem wróciłam do domu i tak było też prawie na następny dzień. Byłam zalatana od samego rana, a jeszcze miałam spotkanie z Joselu. Dlatego od razu po pracy pojechałam taksówką na umówione miejsce i byłam spóźniona już dwadzieścia minut i szybko do niego podeszłam, od razu przepraszając.
- Nic nie szkodzi, choć bałem się, że zrezygnowałaś.
- Od rana miałam dużo pracy i się nie wyrobiłam na czas.
- Rozumiem.
- Ale idziemy?
- Tak.
Więc poszliśmy w sumie tylko do dwóch sklepów bo tam zawsze można było coś dostać i tak o to szperałam po półkach aż w końcu wymyśliliśmy wspólnie i tak o to mu pakowali w sklepie a ja stałam obok i sprawdzałam e-maile w telefonie i odpisywałam szybko na te najważniejsze i krótkie. Odebrał swoje rzeczy i ruszyliśmy.
- Może dasz się zaprosić na kawę?
- Na taką szybką. - westchnęłam
- Jasne. - uśmiechnął się więc poszliśmy do knajpki w której było pełno ludzi - Aj. To na wynos?
Zamówiłam kawę z odtłuszczonym mlekiem bo trzeba było zrzucić co nie co. O dziwo Joselu zapłacił za nasze kawy i wyszliśmy z knajpki i szliśmy przed siebie. Na co się do mnie uśmiechnął co lekko odwzajemniłam.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie musisz.
- Ale wypada
- E tam. Ja sama muszę w końcu zrobić prezent.
- Jeszcze nie masz gotowego?
- Mam wszystko, ale nie mam czasu
- Oj...dużo pracy?
- Tak, mamy teraz ciężki okres.
- Rozumiem. Ale dasz sobie radę
- Mam nadzieję. Już dwie dziewczyny zwolnili
- Ciebie nie zwolnią. - uśmiechnął się
- Nigdy nic nie wiadomo.
- Będzie dobrze. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i szybko odpisywałam i westchnęłam pijąc kawę - Coś nie tak?
- Składamy teraz gazetę i na szybkiego trzeba było zmienić jeden artykuł.
- Aha.
- Ale tak to już bywa.
- No tak. - a ja wyrzuciłam pusty kubek - Podwieźć cię?
- Nie trzeba mam zaraz autobus.
- Oj daj spokój
- Na prawdę.
- Jestem samochodem. Proszę
- Ale wyrzucisz mnie ulicę wcześniej
- No jasne. - więc poszliśmy do jego auta i usiadłam od razu zapinając pasy - Więc jaka ulica?
- Dom moich rodziców.
- Mieszkasz z nimi? - a ja pokiwałam głową - Rozumiem.
Joselu jechał więc mu nie przeszkadzałam a skupiłam się na swoim telefonie i się wyłączyłam. Dopiero jego głos, że dojechaliśmy mnie obudził więc od razu podziękowałam i się spakowałam, aby czegoś nie zapomnieć. Od razu rzucił, że nie ma za co więc otworzyłam drzwi i wysiadłam. Pomachałam mu jeszcze i poszłam w stronę swojego domu gdzie od razu rzuciłam wszystko i poszłam na obiad. Siedziałam właśnie przed talerzem kiedy ktoś zadzwonił do drzwi więc zdziwiona mama poszła i przyniosła mi kwiaty. Zdziwiona wzięłam je od niej i od razu zobaczyłam liścik więc wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać "Przepraszam że cię zraniłem. Jesteś jedyną kobietą na ziemi która jest dla mnie ważna, dlatego czuje się podle, że zrobiłem ci coś takiego. Wiem, ze mi nigdy nie wybaczysz, ale wiedz, że tylko ciebie kocham.". Na dodatek do kwiatów była dołączona płytka więc poszłam na górę bez słowa i ją puściłam. Słuchałam jej siedząc na łóżku i odczytałam napis na tablicy "'Cause it's true I am nothing without you". Nie wiedziałam co mam myśleć, co zrobić a piosenka leciała drugi raz i usłyszałam pukanie do drzwi więc od razu zaprosiłam gościa do środka.
- Kochanie zostawiłaś coś - zawołała moja mama więc zdziwiona spojrzałam na nią a ta wniosła kwiaty i podała mi liścik, który wzięłam do ręki i jeszcze raz przeczytałam - W porządku? - a ja od razu zaprzeczyłam - Co jest? - i usiadła obok mnie więc podałam jej liścik więc go czytała
- Piosenka też jest od niego.
- Ładna.
- Mówi, że jest niczym beze mnie
- Wiesz ... nigdy nie widziałam tak romantycznego gestu.
- Ja też.
- Widać że mu zależy na tobie.
- Dopiero teraz to widzi? Jak rozszedł się z drugą?
- A może dlatego się z nią rozstał? Zrozumiał, że tylko ciebie kocha?
- Jak może mnie kochać jak mnie zostawił dla niej?
- Wiesz, że zawsze będę stała za tobą murem. Ale wy młodzi jeszcze nie rozumiecie co to takiego miłość. Trzeba dla was wstrząsu, żebyście dostrzegli to, co jest ważne
- Ale ja wiedziałam. - i czułam łzy - Był dla mnie wszystkim.
- Wiem skarbie - i mnie przytuliła
- Nie powiedziałam jednej rzeczy... Joselu mnie zdradził. - szepnęłam
- Czyli jest to bardziej skomplikowane niż myślałam - a ja pokiwałam głowa - Sama powinnaś podjąć decyzję. Czy mu wybaczysz czy nie
- Boję się, że zrobi to ponownie kiedy się mu znudzę.
- Rozumiem. I on chyba sam myśli, że nigdy mu nie wybaczysz
- To moja wina.
- Dlaczego?
- Nie zadbałam o związek. Pozwoliłam mu iść samemu na imprezę.
- Ale to on dokonał zdrady. - a ja pokiwałam głową - Ty musisz dokonać wyboru.
- I to jest najgorsze - i się rozpłakałam z bezsilności
- Córciu. - i mnie mocno przytuliła
- Nie lubię być w takim beznadziejnym położeniu.
- Nikt nie lubi.
- Dlaczego musiał to zrobić? Co jest we mnie nie tak, że musiał mieć przygodę?
- Wszystko jest w porządku.
- To dlaczego?
- Nie wiem skarbie. O to musisz zapytać jego
&&&
Nadszedł sierpień a co za tym idzie wakacje po woli mijały i trzeba było się szykować na jesień. A później na zimę, której strasznie nie lubię. Ale wraz z Adrianą dostałyśmy propozycje co do naszego bloga, aby pokazać zestawy, które by pasowały na dwie okazję w ciągu jednego dnia. Takie do pracy, a także na jakąś kolację z znajomymi. To akurat nie był dla nas żaden problem bo najpierw pomęczyłyśmy się we dwie w pracy, a później poszłyśmy na zdjęcia i kolację. I oczywiście umówiłyśmy na zakupy bo niebawem będzie rocznica moich przyjaciół, a Adriana jak zawsze na ostatni prawie termin zostawia sobie kupienie prezentu i teraz będziemy biegać jak te wariatki w poszukiwaniu tego specjalnego. Ja już sama miałam pomysł, ale musiałam z tym się odezwać do kogoś jeszcze, choć sama opóźniałam ten moment, a mianowicie jakoś nie wiedziałam jak mam zacząć wiadomość do Joselu. Ale siedziałam przy stoliku z kieliszkiem wina w moich bordowych spodniach na kant, białej koszuli i granatowej marynarce.
- No mówisz o czym myślisz.
- Ja? - i na nią spojrzałam
- No tak. Czyżby Raul?
- O nie. Teraz zacznie się tak? Bo już dawno nie komentowałaś nic na temat Mar i chłopaków. - i się zaśmiałam
- Wcale, że nie. Fajny jest i się znowu uśmiechasz.
- Bo dobrze się przy nim czuje.
- Ale? - a ja tylko westchnęłam
- To nie jest to. Nic oprócz dobrze się czucia w jego towarzystwie nie czuje. Ok kilka buziaków, ale nic więcej.
- Czyli odpada. A szkoda, bo na prawdę dobrze razem wyglądacie.
- No tak, ale też nie mogę zrobić mu nadziei i po prostu porzucić, to nie w moim stylu.
- Więc musisz z nim porozmawiać. - a ja od razu rzuciłam, że to zrobiłam - Iii?
- I zostaliśmy przyjaciółmi.
- A co między tobą i Joselu? - a ja zdziwiona na nią spojrzałam - Widziałam was w trójkę jak rozmawialiście.
- Raczej to była krótka wymiana zdań, które nic nie wniosła.
- Rozumiem. No, ale ja się zmywam bo Ramiro jedzie na kilka dni więc trzeba mu pomóc się spakować. - na co się zaśmiałam
- W sumie masz rację, też powinnam w końcu odpocząć w domu.
- Czyli jesteśmy umówione na zakupy?
- Oczywiście.
Pożegnałam się z Adrianą i sama ruszyłam spacerkiem w stronę domu. W sumie chyba powinnam poszukać jakiegoś mieszkania dla siebie bo tak trochę dziwnie mieszkać u rodziców. Ale przywitałam się z mamą i poszłam na górę gdzie rozłożyłam się przy biurku z moim laptopem i korzystając z okazji, że się ładował to poszłam pod prysznic i wróciłam przebrana w piżamkę. Podłączyłam się do wszystkiego co trzeba było i zrobiłam segregację ciuchów do prania, a także przygotowałam strój na jutro i gotowa usiadłam przed laptopem, zmywając swoje oczy od makijażu, aż wyrzuciłam chusteczkę i odczytywałam swoje e-maile, które do mnie przyszły na prywatną pocztę. Oczywiście reklamy, reklamy i jeszcze raz reklamy automatycznie wrzucałam do kosza, ale weszłam na swoje konto na facebooku i uśmiechnęłam się na zdjęcie Marii - siostrzenicy Joselu. Strasznie uwielbiałam tą dziewczynkę, była na prawdę słodka a do tego bardzo mądra. Skomentowałam i od razu weszłam na widoczny ale nie było Joselu, więc sama uciekłam zamknęłam czat i napisałam do niego prywatną wiadomość. Włączyłam jeszcze swojego bloga i czytałam komentarze, aż zobaczyłam, że dostałam wiadomość zwrotną.
- Jasne, nie ma sprawy. Poszukam wszystkie zdjęcia jakie mam ich wspólne z Nowego Jorku, ale można wiedzieć po co ci?
- To na prezent z okazji ich rocznicy. Chce im zrobić taki obraz z róznymi chwilami z ich wspólnego życia.
- Ciekawy, ale czasem nie masz takiego z Adrianą?
- Mam właśnie, zrobiłyśmy sobie takie prezenty na osiemnastkę.
- Czyli dobrze pamiętam :) Ale... chciałbym przeprosić za to co powiedziałem wtedy przy Raulu.
- Nic nie szkodzi. - i zagryzłam dolną wargę bo w tym momencie nie rozumiałam o co mu chodzi
- A co tam w ogóle słychać?
- Pytasz z grzeczności czy cię to na prawdę interesuje?
- Interesuje...
- To dobrze. Jakoś po woli wszystko staram się ogarnąć. A u ciebie?
- Bywało lepiej...
- Coś nie tak w klubie?
- Niestety, nie gramy tak jak wszyscy od nas tego oczekiwali więc posypała się lawina ostrej krytyki.
- No tak, ale na pewno dacie radę. Jak zawsze, a prawdziwi kibice zostaną i tak z wami.
- Mar jak zawsze najlepszy psycholog tak? :)
- Nie moja działka, ale czasem ponoć tak miałam. - i na samo wspomnienie się zaśmiałam
- Miałaś, miałaś i masz do tej pory.
- No tak, ale lepiej pochwal się co dajesz na rocznicę naszym zakochańcom?
- Jeszcze nie wiem, muszę coś wymyślić, ale pomysłu brak.
- Zapytaj Estelle. - i zanim się zorientowałam co napisałam to wysłałam mu
- Zerwaliśmy ze sobą...
- Rozumiem. - bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a z drugiej strony ciekawiło mnie co takiego się stało, że zerwał z modelką, chyba że to jednak ona z nim
- A może byś pomogła mi z prezentem dla nich?
- Ja?
- Tak, znasz ich lepiej ode mnie, zwłaszcza Adrianę.
- No nie wiem...
- Mar... ja wiem, że pewnie czujesz się nie zręcznie, ale to tylko taka koleżeńska pomoc. Proszę.
- Dobrze. - i wtedy do pokoju weszła moja mam więc przymknęłam laptopa ale tylko pożyczyła ode mnie książkę i poszła więc od razu wróciłam do rozmowy z Joselu
- W takim razie może pojutrze?
- Jasne, jeszcze dam ci znać dokładnie o której. A teraz muszę uciekać.
I od razu uciekłam i położyłam sie na łóżku. Bo w sumie nie wiedziałam co mam teraz o tym myśleć, ale jednak pod nadmiarem emocji i ogólnego zmęczenia zasnęłam dosyć szybko. Oczywiście zakupy z Adrianą wcale do najłatwiejszych nie należały, a wręcz przeciwnie. Miałam pomóc Joselu w prezencie, ale to co wyczyniała Adriana to już przesada. Dobrze, że ja nie miałam takiego problemu jeśli chodzi o naszą rocznicę. Kiedy jednak prezent był zamówiony i miał zostać przesłany w dniu rocznicy do mieszkania Adriany to dopiero wtedy się z nią pożegnałam i pobiegłam na kolejne spotkanie,aż późnym wieczorem wróciłam do domu i tak było też prawie na następny dzień. Byłam zalatana od samego rana, a jeszcze miałam spotkanie z Joselu. Dlatego od razu po pracy pojechałam taksówką na umówione miejsce i byłam spóźniona już dwadzieścia minut i szybko do niego podeszłam, od razu przepraszając.
- Nic nie szkodzi, choć bałem się, że zrezygnowałaś.
- Od rana miałam dużo pracy i się nie wyrobiłam na czas.
- Rozumiem.
- Ale idziemy?
- Tak.
Więc poszliśmy w sumie tylko do dwóch sklepów bo tam zawsze można było coś dostać i tak o to szperałam po półkach aż w końcu wymyśliliśmy wspólnie i tak o to mu pakowali w sklepie a ja stałam obok i sprawdzałam e-maile w telefonie i odpisywałam szybko na te najważniejsze i krótkie. Odebrał swoje rzeczy i ruszyliśmy.
- Może dasz się zaprosić na kawę?
- Na taką szybką. - westchnęłam
- Jasne. - uśmiechnął się więc poszliśmy do knajpki w której było pełno ludzi - Aj. To na wynos?
Zamówiłam kawę z odtłuszczonym mlekiem bo trzeba było zrzucić co nie co. O dziwo Joselu zapłacił za nasze kawy i wyszliśmy z knajpki i szliśmy przed siebie. Na co się do mnie uśmiechnął co lekko odwzajemniłam.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie musisz.
- Ale wypada
- E tam. Ja sama muszę w końcu zrobić prezent.
- Jeszcze nie masz gotowego?
- Mam wszystko, ale nie mam czasu
- Oj...dużo pracy?
- Tak, mamy teraz ciężki okres.
- Rozumiem. Ale dasz sobie radę
- Mam nadzieję. Już dwie dziewczyny zwolnili
- Ciebie nie zwolnią. - uśmiechnął się
- Nigdy nic nie wiadomo.
- Będzie dobrze. - i wtedy odezwał się mój telefon więc go wyciągnęłam i szybko odpisywałam i westchnęłam pijąc kawę - Coś nie tak?
- Składamy teraz gazetę i na szybkiego trzeba było zmienić jeden artykuł.
- Aha.
- Ale tak to już bywa.
- No tak. - a ja wyrzuciłam pusty kubek - Podwieźć cię?
- Nie trzeba mam zaraz autobus.
- Oj daj spokój
- Na prawdę.
- Jestem samochodem. Proszę
- Ale wyrzucisz mnie ulicę wcześniej
- No jasne. - więc poszliśmy do jego auta i usiadłam od razu zapinając pasy - Więc jaka ulica?
- Dom moich rodziców.
- Mieszkasz z nimi? - a ja pokiwałam głową - Rozumiem.
Joselu jechał więc mu nie przeszkadzałam a skupiłam się na swoim telefonie i się wyłączyłam. Dopiero jego głos, że dojechaliśmy mnie obudził więc od razu podziękowałam i się spakowałam, aby czegoś nie zapomnieć. Od razu rzucił, że nie ma za co więc otworzyłam drzwi i wysiadłam. Pomachałam mu jeszcze i poszłam w stronę swojego domu gdzie od razu rzuciłam wszystko i poszłam na obiad. Siedziałam właśnie przed talerzem kiedy ktoś zadzwonił do drzwi więc zdziwiona mama poszła i przyniosła mi kwiaty. Zdziwiona wzięłam je od niej i od razu zobaczyłam liścik więc wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać "Przepraszam że cię zraniłem. Jesteś jedyną kobietą na ziemi która jest dla mnie ważna, dlatego czuje się podle, że zrobiłem ci coś takiego. Wiem, ze mi nigdy nie wybaczysz, ale wiedz, że tylko ciebie kocham.". Na dodatek do kwiatów była dołączona płytka więc poszłam na górę bez słowa i ją puściłam. Słuchałam jej siedząc na łóżku i odczytałam napis na tablicy "'Cause it's true I am nothing without you". Nie wiedziałam co mam myśleć, co zrobić a piosenka leciała drugi raz i usłyszałam pukanie do drzwi więc od razu zaprosiłam gościa do środka.
- Kochanie zostawiłaś coś - zawołała moja mama więc zdziwiona spojrzałam na nią a ta wniosła kwiaty i podała mi liścik, który wzięłam do ręki i jeszcze raz przeczytałam - W porządku? - a ja od razu zaprzeczyłam - Co jest? - i usiadła obok mnie więc podałam jej liścik więc go czytała
- Piosenka też jest od niego.
- Ładna.
- Mówi, że jest niczym beze mnie
- Wiesz ... nigdy nie widziałam tak romantycznego gestu.
- Ja też.
- Widać że mu zależy na tobie.
- Dopiero teraz to widzi? Jak rozszedł się z drugą?
- A może dlatego się z nią rozstał? Zrozumiał, że tylko ciebie kocha?
- Jak może mnie kochać jak mnie zostawił dla niej?
- Wiesz, że zawsze będę stała za tobą murem. Ale wy młodzi jeszcze nie rozumiecie co to takiego miłość. Trzeba dla was wstrząsu, żebyście dostrzegli to, co jest ważne
- Ale ja wiedziałam. - i czułam łzy - Był dla mnie wszystkim.
- Wiem skarbie - i mnie przytuliła
- Nie powiedziałam jednej rzeczy... Joselu mnie zdradził. - szepnęłam
- Czyli jest to bardziej skomplikowane niż myślałam - a ja pokiwałam głowa - Sama powinnaś podjąć decyzję. Czy mu wybaczysz czy nie
- Boję się, że zrobi to ponownie kiedy się mu znudzę.
- Rozumiem. I on chyba sam myśli, że nigdy mu nie wybaczysz
- To moja wina.
- Dlaczego?
- Nie zadbałam o związek. Pozwoliłam mu iść samemu na imprezę.
- Ale to on dokonał zdrady. - a ja pokiwałam głową - Ty musisz dokonać wyboru.
- I to jest najgorsze - i się rozpłakałam z bezsilności
- Córciu. - i mnie mocno przytuliła
- Nie lubię być w takim beznadziejnym położeniu.
- Nikt nie lubi.
- Dlaczego musiał to zrobić? Co jest we mnie nie tak, że musiał mieć przygodę?
- Wszystko jest w porządku.
- To dlaczego?
- Nie wiem skarbie. O to musisz zapytać jego
środa, 3 kwietnia 2013
6
I mamy Joselu ponownie i jego problem z sercem haha :D już w następnym rozdziale zacznie się coś dziać więc oby się wam spodobało.
&&&
W końcu po długiej rozłące mogłem spotkać się z Estelle, tyle tylko, że dostałem od niej wiadomość, że się spóźni i to dobrą godzinę. Dlatego znowu wszedłem sobie na internet i oglądałem wszystkie strony, aż w końcu zatrzymałem się na dłużej po raz kolejny na blogu dziewczyn. Oglądałem nowy post z zdjęciami i na każdym zdjęciu Mar się zatrzymywałem na dłużej i analizowałem każdy szczegół. Tak, że nawet nie usłyszałem, kiedy do mojego mieszkania weszła Estelle.
- A ty znowu oglądasz te dwie dziewczyny? - i dostałem buziaka w policzek
- Są moimi przyjaciółkami i to normalne, że je wspieram.
- To kiedy zareklamujesz moje zdjęcia?
- Po co? - i na nią spojrzałem
- Bo to ja jestem twoją dziewczyną, która potrzebuje pomocy a nie one, które mają dużo czytelników?
- Ty też sobie dobrze radzisz jak widać. - rzuciłem - Ale co robimy?
- Ej, ej co ty taki? Nie cieszysz się, że jestem? - uśmiechnęła się - Zresztą, wiesz, że dostałam nową propozycję? Tym razem miesiąc w Turcji, czyż to nie cudownie?!
- A ja? - i na nią spojrzałem
- Co ty?
- Chyba jestem twoim chłopakiem prawda? I mam prawo do tego, aby spotykać się ze swoją dziewczyną ok, nie codziennie ale choć raz na jakiś czas.
- Boże, ale ty marudzisz. Jestem modelką więc to normalne, że muszę jeździć na sesję.
- Widocznie takie są modelki. - rzuciłem i wróciłem do komputera
- Zachowujesz się jakbym była twoją pierwszą dziewczyną, która jest modelką.
- W tym momencie masz rację.
- Nie żartuj. - zaśmiała się
- Nie żartuję, jesteś pierwszą dziewczyną, ale za to ostatnią.
- Słucham?
- To nie ma sensu. My - to nie ma sensu, jesteśmy różni i teraz to wiem.
- Jest ktoś? Już jakąś sobie znalazleś?!
- Nie! - i od razu wstałem ze swojego miejsca - Tylko raz zraniłem kobietę, którą kocham i teraz muszę za to płacić! Tak, zdradziłem ją z tobą i to był mój największy błąd bo niedorastasz jej do żadnego poziomu, jest od ciebie zdecydowanie ładniejsza, mądrzejsza i beż żadnego marudzenia mogę z nią po prostu posiedzieć na kanapie i nic nie robić! Dla niej to nic nudnego, a wręcz przeciwnie, chwila odpoczynku tylko przy kimś na kim może polegać, przy kim może się bezpiecznie schować od całego świata, choć na chwilę. A na dodatek wysłucha mnie kiedy mam problem!
- Nie ma co, bardzo miłe słowa na powitanie.
- To nie jest powitanie! W tym momencie powinnaś odwrócić się na pięcie i po prostu wyjść, z nami koniec i mam nadzieję, że już cię nigdy więcej nie spotkam na swojej drodze.
- Dziwak z ciebie.
Odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła a ja odetchnąłem z ulgą. Ja nie wiem skąd się biorą takie osoby jak ona, ale z drugiej strony dobrze, że mnie nie biła. Ale złapałem za swój telefon i wykręciłem numer do swojego przyjaciela, który o dziwo odebrał dopiero za trzecim razem.
- Tak? - zaśmiał się
- Przeszkadzam?
- Nie, nie. Tylko sprzątałem po obiedzie.
- Rozumiem, a możemy się spotkać?
- Dzisiaj?
- Dokładnie, potrzebuje z kimś pogadać. - westchnąłem
- Jasne, wpaść z piwkiem?
- Możemy też się spotkać na mieście, mi jest obojętnie.
- W sumie mi też, dziewczyny i tak przychodzą do nas więc mogę wyemigrować. - zaśmiał się a ja od razu spuściłem główę
- To zależy od ciebie...
- Ok to będę za godzinę u ciebie.
Rzuciłem swój telefon na blat i zrobiłem popcorn i otworzyłem paczkę chipsów, kiedy wszystko było gotowe to akurat przyszedł Ramiro więc go wpuściłem do środka, a on od razu mi się przyglądał, ale nic nie powiedziałem tylko wziąłem butelkę piwa i usiadłem na kanapie.
- Ok mów co się dzieje. Od urodzin byłeś jakiś dziwny.
- Bo wszystko jest do dupy. - rzuciłem - Drużyna nie gra tak jak powinna, zwłaszcza ja i mają do mnie pretensję, że nie strzeliłem gola już od czterech meczy.
- Z klubu?
- Nie, nie kibice, ale to dla nich gramy więc sam rozumiesz. A dzisiaj jeszcze zerwałem z Estelle. - i wziąłem porządny łyk piwa
- Zerwałeś? Dlaczego?
- Z Mar było inaczej. - rzuciłem a on zdziwiony na mnie spojrzał - Tak, z nią mogłem robić to co lubię, polenić się na kanapie, pośmiać się z jakiś durnych filmików.
- To dlaczego jej to zrobiłeś?
- Sam nie wiem. Oddalaliśmy się od siebie, wpadła w nasz związek rutyna. Nic tylko, budzenie się, praca, powrót i spanie. Nie było spontaniczności.
- Zawsze mogłeś to zmienić, a nie iść do łóżka innej.
- Wiem Ramiro. - westchnąłem - To była najgorsza rzecz.
- Zraniłeś ją, już nie wspomnę, że powiedziałeś jej, że nie czujesz do niej już tego samego co kiedyś. - a ja spojrzałem na niego zdziwiony bo nie przypominam sobie, abym mu o tym mówił - Podsłuchałem ich rozmowę.
- Kłamałem wtedy, musiałem jakoś sobie chyba wytłumaczyć zdradę. A teraz tak na prawdę myślę, że wcale nie przestałem jej kochać.
- Wiesz nie wiem co ci poradzić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Mar się teraz zmieniła, stała się pewniejsza, jakoś pogodziła się z tym wszystkim i stara się wrócić na właściwy tor, choć serce ma nieźle pokopane.
- Nigdy na nią nie zasługiwałem. - i bawiłem się dłońmi - Ale zawsze to była moja Mar, na dobre i na złe. A teraz nie mam nikogo.
- Warto było z Estelle?
- Na początku, było to dla mnie coś nowego, ciekawsze wyzwanie. Ale później widziałem same wady. Już na tych wakacjach widziałem że jest coś nie tak. Że to nie ona powinna ze mną tam być.
- Teraz już wiesz, dlaczego skróciliśmy wakacje? - a ja pokiwałem głową - Mar cię kocha, każdy to dobrze wie, ale nie wybacza zdrady. Zawiodła się na tobie i dlatego jest ostrożna.
- A teraz ma Raula. - i na samo wspomnienie chłopaka zacisnąłem dłonie
- Nie ma, zostali przyjaciółmi bo nie chciała robić mu żadnych nadziei.
- Zawsze szczera w stosunku do innych. - westchnąłem - Ale ty pewnie szczęśliwy z Adrianą?
- Tak, choć wolałem dzisiaj wyemigrować. Wiesz spotykają się w mieszkaniu i będą odpisywać na emaile od fanów. - zaśmiał się
- W sumie to tak jak kiedyś, my spotykaliśmy się na piwku a one osobno na winko.
- To były fajne czasy. - zaśmiał się - Ale co zamierzasz zrobić?
- Sam nie wiem... wiem, że nie mam szans już u Mar, ale może uda mi się jakoś zostać jej przyjacielem.
- Byłbyś w stanie?
- Musiałbym się postarać. Czasem lepsze to niż nic, choć byłoby ciężko widzieć ją z kimś innym.
- Może z nią porozmawiaj? Powiedź jej wszystko co ci na sercu leży i pozwól jej zdecydować?
- I co mam powiedzieć? Że kocham ją, ale mimo tego pieprzyłem inną?
- To, że ją kochasz może być, ale o tym drugim nie mów nic bo i tak to wie.
- Masz racje, czas pokazać prawdziwego Joselu. - rzuciłem i wziąłem kolejny porządny łyk piwa
&&&
W końcu po długiej rozłące mogłem spotkać się z Estelle, tyle tylko, że dostałem od niej wiadomość, że się spóźni i to dobrą godzinę. Dlatego znowu wszedłem sobie na internet i oglądałem wszystkie strony, aż w końcu zatrzymałem się na dłużej po raz kolejny na blogu dziewczyn. Oglądałem nowy post z zdjęciami i na każdym zdjęciu Mar się zatrzymywałem na dłużej i analizowałem każdy szczegół. Tak, że nawet nie usłyszałem, kiedy do mojego mieszkania weszła Estelle.
- A ty znowu oglądasz te dwie dziewczyny? - i dostałem buziaka w policzek
- Są moimi przyjaciółkami i to normalne, że je wspieram.
- To kiedy zareklamujesz moje zdjęcia?
- Po co? - i na nią spojrzałem
- Bo to ja jestem twoją dziewczyną, która potrzebuje pomocy a nie one, które mają dużo czytelników?
- Ty też sobie dobrze radzisz jak widać. - rzuciłem - Ale co robimy?
- Ej, ej co ty taki? Nie cieszysz się, że jestem? - uśmiechnęła się - Zresztą, wiesz, że dostałam nową propozycję? Tym razem miesiąc w Turcji, czyż to nie cudownie?!
- A ja? - i na nią spojrzałem
- Co ty?
- Chyba jestem twoim chłopakiem prawda? I mam prawo do tego, aby spotykać się ze swoją dziewczyną ok, nie codziennie ale choć raz na jakiś czas.
- Boże, ale ty marudzisz. Jestem modelką więc to normalne, że muszę jeździć na sesję.
- Widocznie takie są modelki. - rzuciłem i wróciłem do komputera
- Zachowujesz się jakbym była twoją pierwszą dziewczyną, która jest modelką.
- W tym momencie masz rację.
- Nie żartuj. - zaśmiała się
- Nie żartuję, jesteś pierwszą dziewczyną, ale za to ostatnią.
- Słucham?
- To nie ma sensu. My - to nie ma sensu, jesteśmy różni i teraz to wiem.
- Jest ktoś? Już jakąś sobie znalazleś?!
- Nie! - i od razu wstałem ze swojego miejsca - Tylko raz zraniłem kobietę, którą kocham i teraz muszę za to płacić! Tak, zdradziłem ją z tobą i to był mój największy błąd bo niedorastasz jej do żadnego poziomu, jest od ciebie zdecydowanie ładniejsza, mądrzejsza i beż żadnego marudzenia mogę z nią po prostu posiedzieć na kanapie i nic nie robić! Dla niej to nic nudnego, a wręcz przeciwnie, chwila odpoczynku tylko przy kimś na kim może polegać, przy kim może się bezpiecznie schować od całego świata, choć na chwilę. A na dodatek wysłucha mnie kiedy mam problem!
- Nie ma co, bardzo miłe słowa na powitanie.
- To nie jest powitanie! W tym momencie powinnaś odwrócić się na pięcie i po prostu wyjść, z nami koniec i mam nadzieję, że już cię nigdy więcej nie spotkam na swojej drodze.
- Dziwak z ciebie.
Odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła a ja odetchnąłem z ulgą. Ja nie wiem skąd się biorą takie osoby jak ona, ale z drugiej strony dobrze, że mnie nie biła. Ale złapałem za swój telefon i wykręciłem numer do swojego przyjaciela, który o dziwo odebrał dopiero za trzecim razem.
- Tak? - zaśmiał się
- Przeszkadzam?
- Nie, nie. Tylko sprzątałem po obiedzie.
- Rozumiem, a możemy się spotkać?
- Dzisiaj?
- Dokładnie, potrzebuje z kimś pogadać. - westchnąłem
- Jasne, wpaść z piwkiem?
- Możemy też się spotkać na mieście, mi jest obojętnie.
- W sumie mi też, dziewczyny i tak przychodzą do nas więc mogę wyemigrować. - zaśmiał się a ja od razu spuściłem główę
- To zależy od ciebie...
- Ok to będę za godzinę u ciebie.
Rzuciłem swój telefon na blat i zrobiłem popcorn i otworzyłem paczkę chipsów, kiedy wszystko było gotowe to akurat przyszedł Ramiro więc go wpuściłem do środka, a on od razu mi się przyglądał, ale nic nie powiedziałem tylko wziąłem butelkę piwa i usiadłem na kanapie.
- Ok mów co się dzieje. Od urodzin byłeś jakiś dziwny.
- Bo wszystko jest do dupy. - rzuciłem - Drużyna nie gra tak jak powinna, zwłaszcza ja i mają do mnie pretensję, że nie strzeliłem gola już od czterech meczy.
- Z klubu?
- Nie, nie kibice, ale to dla nich gramy więc sam rozumiesz. A dzisiaj jeszcze zerwałem z Estelle. - i wziąłem porządny łyk piwa
- Zerwałeś? Dlaczego?
- Z Mar było inaczej. - rzuciłem a on zdziwiony na mnie spojrzał - Tak, z nią mogłem robić to co lubię, polenić się na kanapie, pośmiać się z jakiś durnych filmików.
- To dlaczego jej to zrobiłeś?
- Sam nie wiem. Oddalaliśmy się od siebie, wpadła w nasz związek rutyna. Nic tylko, budzenie się, praca, powrót i spanie. Nie było spontaniczności.
- Zawsze mogłeś to zmienić, a nie iść do łóżka innej.
- Wiem Ramiro. - westchnąłem - To była najgorsza rzecz.
- Zraniłeś ją, już nie wspomnę, że powiedziałeś jej, że nie czujesz do niej już tego samego co kiedyś. - a ja spojrzałem na niego zdziwiony bo nie przypominam sobie, abym mu o tym mówił - Podsłuchałem ich rozmowę.
- Kłamałem wtedy, musiałem jakoś sobie chyba wytłumaczyć zdradę. A teraz tak na prawdę myślę, że wcale nie przestałem jej kochać.
- Wiesz nie wiem co ci poradzić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Mar się teraz zmieniła, stała się pewniejsza, jakoś pogodziła się z tym wszystkim i stara się wrócić na właściwy tor, choć serce ma nieźle pokopane.
- Nigdy na nią nie zasługiwałem. - i bawiłem się dłońmi - Ale zawsze to była moja Mar, na dobre i na złe. A teraz nie mam nikogo.
- Warto było z Estelle?
- Na początku, było to dla mnie coś nowego, ciekawsze wyzwanie. Ale później widziałem same wady. Już na tych wakacjach widziałem że jest coś nie tak. Że to nie ona powinna ze mną tam być.
- Teraz już wiesz, dlaczego skróciliśmy wakacje? - a ja pokiwałem głową - Mar cię kocha, każdy to dobrze wie, ale nie wybacza zdrady. Zawiodła się na tobie i dlatego jest ostrożna.
- A teraz ma Raula. - i na samo wspomnienie chłopaka zacisnąłem dłonie
- Nie ma, zostali przyjaciółmi bo nie chciała robić mu żadnych nadziei.
- Zawsze szczera w stosunku do innych. - westchnąłem - Ale ty pewnie szczęśliwy z Adrianą?
- Tak, choć wolałem dzisiaj wyemigrować. Wiesz spotykają się w mieszkaniu i będą odpisywać na emaile od fanów. - zaśmiał się
- W sumie to tak jak kiedyś, my spotykaliśmy się na piwku a one osobno na winko.
- To były fajne czasy. - zaśmiał się - Ale co zamierzasz zrobić?
- Sam nie wiem... wiem, że nie mam szans już u Mar, ale może uda mi się jakoś zostać jej przyjacielem.
- Byłbyś w stanie?
- Musiałbym się postarać. Czasem lepsze to niż nic, choć byłoby ciężko widzieć ją z kimś innym.
- Może z nią porozmawiaj? Powiedź jej wszystko co ci na sercu leży i pozwól jej zdecydować?
- I co mam powiedzieć? Że kocham ją, ale mimo tego pieprzyłem inną?
- To, że ją kochasz może być, ale o tym drugim nie mów nic bo i tak to wie.
- Masz racje, czas pokazać prawdziwego Joselu. - rzuciłem i wziąłem kolejny porządny łyk piwa
Subskrybuj:
Posty (Atom)